Star Wars: Battlefront — niby prosta strzelanka, ale moc w niej silna jest
Szum wokół Gwiezdnych wojen powrócił, nasilając się wraz z odliczaniem kolejnych dni do pojawienia się części siódmej filmowego cyklu, która w grudniu wejdzie do kin. To było oczywiste, że w okolicach jej debiutu dostaniemy jakąś grę na licencji i to nie kolejne wydanie serii LEGO dla dzieci. Starsi gracze pamiętają zapewne niegdyś cenioną markę Star Wars: Battlefront, zachęcającą do wieloosobowego szaleństwa na dawnych konsolach. Po latach wraca do niej EA, zaprzęgając do pracy producentów Battlefielda i odkładając na moment na bok realistyczne wojenne klimaty. Co dobre, studio DICE wyniosło naukę z okołopremierowych problemów poprzednich tytułów, serwując bardziej dopracowaną, wciągającą oraz stabilnie działającą produkcję.
25.11.2015 | aktual.: 25.11.2015 11:30
Od razu coś wyjaśnijmy. Nie uświadczycie tu historii dla samotników. Zrezygnowano z tego, pewnie z uwagi na to, że w ostatnich dziełach zdolnych Szwedów fabuła zdawała się być pisana na kolanie, z przesytem akcji i nadmiernym tragizmem w rolach głównych. Możliwa jest niemniej zabawa samemu. Rozgrywkę podzielono na kilka różnych trybów. Poza najważniejszą opcją multiplayer, mamy do dyspozycji szkolenie, gdzie poznaje się podstawową mechanikę poruszania się i walki. Bitwa z kolei dostarczy ogromu emocji w walce ze znajomym lub sztuczną inteligencją. W przetrwaniu natomiast chodzi o to, aby samotnie lub z pomocą kolegi stawiać czoła falom wrogów zalewających mapę. Każda z kategorii podzielona jest na kilka pomniejszym misji, różniących się miejscówkami oraz zadaniami. Za wypełnienie różnorakich, określonych wyzwań otrzymujemy nagrody w postaci dodatkowych kredytów lub punktów doświadczenia, które będziemy mogli wydać w grze wieloosobowej. Przydatne rozwiązanie. Ogólnie misje są ciekawie zbudowane, by zachęcić do ich sprawdzenia, nie zaś przymuszać. Warto poświęcić na nie chwilkę czasu i rozwinąć swoje umiejętności, przetestować bronie oraz poznać taktyki.
W temacie zmagań po sieci, twórcy oddali graczom 9 trybów rozgrywki. W większości są one oparte na walce naziemnej, z okazjonalną możliwością wskoczenia za stery potężnych maszyn, choć i zdarzą się takie, gdzie pokierujemy znanymi z filmów bohaterami. Mi najbardziej spodobała się niemniej Eskadra, z pojedynkami jednostek kosmicznych. Niestety nie ma się wpływu na to, do jakiej frakcji zostaniemy przypisani. Gra się na zmianę. Zabawę zaczynamy od wyboru modelu pojazdu, którym chcemy latać. Są X-Wingi oraz A-Wingi po stronie rebelii plus Tie Fightery z Tie Interceptorami po stronie Imperium. Dodatkowo po zebraniu specjalnych niebieskich żetonów możemy wskoczyć do Sokoła Millenium lub statku Slave 1 łowcy nagród Bobby Fetta. Czysty dynamizm, walki są bardzo szybkie i do tego zażarte. Nauka pilotażu nie należy do najtrudniejszych i daje masę satysfakcji. Co prawda w większości za przeciwników będą robiły boty, ale to walka z żywym graczem stanie się nie lada wyzwaniem.
Warto też wspomnieć o szumnie promowanym Ataku AT-AT. Stajemy w nim po mrocznej stronie mocy, która wspomagana jest przez olbrzymie maszyny kroczące lub ich mniejsze wydanie AT-ST i dąży do zmiażdżenia wroga, albo jako rebelianci przyjdzie użyć całego sprzętu defensywnego, by spowolnić oraz zniszczyć zbliżające się oddziały wroga. Wyposażenie dobrane prze gracza to jedno, drugie to ponownie żetony rozsiane po mapie. Dają losowe bronie lub gadżety ułatwiającego rozgrywkę, jak granaty czy wyrzutnia, ewentualnie dostęp do np. statku powietrznego. Zdarzają się też takie wprowadzające na scenę znane twarze. Każda charakteryzuje się innymi umiejętnościami i podejściem do rozgrywki. Z jednej strony mamy księżniczkę Leię, Hana Solo plus Luke’a Skywalkera, a po drugiej Bobbę Fetta, Lorda Vadera i samego imperatora Palpatine’a. Chyba nie trzeba pisać, że postacie te są bardzo groźne. W pojedynkę ścierają w proch masę przeciwników, ale posiadają też słabe punkty. Wystarczy uderzyć w nich skoncentrowanym ogniem, żeby padli po kilku dłuższych sekundach. Pozostałe tryby rozgrywki bazują na znanych zasadach starć drużynowych, typu obrona czegoś czy masowa strzelanka. Jest też walka z samymi herosami lub skupianie się na ich eksterminacji przez zwykłe jednostki. Naprawdę dla każdego coś miłego i uważam, że już po chwili znajdziecie tu swój ulubiony tryb zabawy.
W grze zdobywamy oczywiście punkty doświadczenia, które na koniec meczu dodatkowo dzielone są przez 10 i przeliczane na kredyty. Służą one do kupowania nowego uzbrojenia, a także dodatkowych kart wyposażenia dla postaci czy opcji zmiany wyglądu. Wiele z nich zablokowano do czasu zdobycia określonego poziomu lub rangi. Inwestujemy w lepsze bronie plus karty podręczne, czyli zestaw trzech pomocy do użycia w walce, typu granat, plecak odrzutowy czy ekstra broń. Znajdzie się tutaj ponadto miejsce na wybrany atut, zapewniający przez pewien czas lepszą sprawność bojową w jakimś względzie. Karty po użyciu się powoli regenerują. Środki finansowe da się wydać również na rzeczy kosmetyczne, bo mamy możliwość personalizacji swoich bohaterów. Za określoną kwotę zyskamy dostęp do alternatywnych wyglądów postaci, po obu stronach barykady mocy. Dochodzą do tego tak zwane emotki, czyli animacje do wykorzystania w trakcie zabawy. System sprawdza się nieźle, całkiem porządnie nagradzając kredytami za nasze dokonania na mapie.
Pod kątem graficznym, świat bardzo cieszy szczegółowością. Spędzimy czas na obronie rebelianckiej bazy na śnieżnym Hoth, będziemy przedzierać się przez gęste leśne knieje na planecie Endor czy z rozwagą stąpać po rozgrzanym do czerwoności magmowym Sullust, czując się trochę jak aktor w filmie. Zastosowano przy okazji charakterystyczne przejścia przy ujęciach. W sumie podstawowe wydanie gry oferuje 12 dość różnorodnych map. Cienie i światła grają w Battlefroncie wielką rolę, radując oczy chociażby wspaniałymi refleksami. Fantastycznie wypadają chmury na niebie. Wykonanie bohaterów także nie odbiega od wysokiego standardu, nawet jeżeli Luke Skywalker nie jest aż tak podobny do oryginału. Ogólnie się przyłożono, zaś silnik Frostbite zapewnia do tego stylową destrukcję otoczenia, zwłaszcza sypiących się w drzazgi drzew. Ostatecznie iście Gwiezdno-wojenny klimat wylewa się z ekranu i o to chodzi. Gdzieniegdzie natraficie na niższej jakości tekstury, czasem coś się widocznie dogra, ale o tym się zapomina w ferworze walki. Technicznie nie pokpiono sprawy.
Oprawa dźwiękowa stoi na mistrzowskim poziomie. Oprócz znanych kawałków z filmowego świata George’a Lucasa, poznajemy i nowe brzmienia, świetnie wpasowujące się w klimat rozgrywki. Na szczęście odpuszczono pełną lokalizację, decydując się na tłumaczenie kinowe, a więc w formie podpisów. Nie wyobrażam sobie takiego Vadera mówiącego po polsku. Odgłosy wybuchów, świszczących dookoła laserów, przelatujących nad głowami myśliwców czy komendy dowódców są tak dopracowane, iż niejeden spełni tutaj swoje dziecięce marzenia związane ze Star Wars, czując się jakby był tam, na odległych globach. Za wielki plus liczę również dźwięki związane ze jednostkami powietrznymi Imperium oraz Rebelii, kiedy się zasiada za ich sterami. Po przełączeniu się z widoku zza pleców na FPP i nałożeniu słuchawek na uszy, aż dostaje się gęsiej skórki w Tie Interceptorze. Wszelkie piszczące kontrolki, ostrzeżenia przed namierzaniem, odgłos przyspieszenia czy po prostu strzelanie daje tyle frajdy, że nie sposób zliczyć, ile razy się pod niebem zatraciłem w tejże grze.
DICE podeszło do tematu z wielką powagą i sprezentowało nam dzieło godne pochwał. Mimo kilku drobnych błędów oraz wstępnych niedociągnięć w kwestii zrównoważenia klas, mechanika rozgrywki stoi na niezwykle wysokim poziomie. Do tego dochodzi rzecz jasna słodki, obezwładniający klimat sagi Gwiezdnych wojen. Początkowo zabawa może wydawać się zbyt dynamiczna, lecz wystarczy z godzinka strzelania się z innymi, by przyswoić sobie podstawy i zacząć nieźle wymiatać, zwłaszcza którymś herosem. Stare sieciowe wygi pomarudzą pewnie na system żetonów, pójście w ilość, nie zaś jakość, a może nawet nudę po ograniu się, ale większość fanów starć po sieci narzekać nie powinna. Chyba że na zapowiadaną przepustkę sezonową, mającą w pakiecie 4 dodatki i kosztującą drugie tyle, co wydanie premierowe... Na poprawę wizerunku będzie też jednak i darmowe DLC, z bitwą o Jakku, kolejnymi trybami zabawy czy kartami. Warto podkreślić, że ta pozycja nie jest klonem Battlefielda, więc nie można jej traktować w tych samych kategoriach. Nie ma tutaj podziału na klasy postaci czy rozwijania ich pod daną strategię, zgodną z własnym stylem prowadzenia rozgrywki. Star Wars: Battlefront znajdzie swoje miejsce u każdego fana filmowego uniwersum, a i osoby niezaznajomione z sagą (są takie?) mocno pewnie wciągnie.