SoulCalibur IV

Redakcja

13.10.2008 09:16, aktual.: 01.08.2013 01:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mordobicia, bijatyki, mordklepki, mortale - zwał jak zwał, nikt nie zaprzeczy, że mało który gatunek gier tak świetnie obrazuje zabawę na konsolach. Proste, wręcz banalne zasady dla początkujących ("wciskaj co chcesz, a i tak będzie to fajnie wyglądało"), lecz z drugiej strony rozgrywka nastawiona na wysokie umiejętności oraz technikę. Tak bardzo, iż wyjadacz wygra z każdym, kto nie zna ciosów, kombinacji i ogólnie ma mniejsze pojęcie o konsolowym praniu się po gębach. Deweloperzy jeden po drugim przenoszą największe serie na maszynki obecnej generacji, mieliśmy już różnorakie odsłony Virtua Fightera, Dead or Alive, przyszedł w końcu czas i na kolejną część opowieści o pewnych dwóch mieczach... I wiecie co? SoulCalibur IV w pełni zasługuje na miano jednej z lepszych dostępnych obecnie bijatyk.

Tryb Story jest aktywny od samego początku i tam radzę skierować pierwsze kroki, żeby odkryć wszelkie niedostępne na starcie postacie. Nie powinno być to zbyt trudne, bo historia każdego „fajtera” (pozdrowienia dla imć Szaranowicza) przedstawiona została szybko, a może nawet wręcz ekspresowo - około dziesięciu walk bowiem i oglądamy napisy końcowe. Za przechodzenie gry fabularnie zbiera się walutę, zaś za nią później da się wykupić między innymi właśnie niedostępnych bohaterów albo elementy stroju do przebrania własnego wojownika. Jakkolwiek tworzenie swojej postaci w bijatykach uważam za marnotrawienie energii przez programistów, tak sam z przyjemnością złożyłem sobie tutaj „soulowego” Jokera. Warto poszukać w sieci, obecnie roi się tam od przepisów na własne, kultowe alter ego. Przy okazji - w pojedynkach z kumplami nigdy nie wystawiłem takie gieroja, bo według mnie szarga to trochę klimat zabawy.

Wielu sie krzywiło, lecz ja z otwartymi ramionami przyjąłem w uniwersum Soulcalibura trzy postacie z Gwiezdnych Wojen - Starkillera z gry Star Wars: The Force Unleashed oraz Dartha Vadera (tylko na PS3), plus Yodę oczywiście (ekskluzywnie na Xbox 360). Jakby powiedział mały zielony mistrz Jedi: miła odmiana to jest. Wśród znanych i lubianych ponownie witamy między innymi Mitsurugiego, Zasalamela, Taki czy Siegfrieda - bohaterów mamy tu grubo ponad 20, więc można swobodnie przebierać. Co ciekawe, część znajomych ciosów skutecznie opiera się duchowi czasu i grając z kumplami, którzy długo tłukli w pierwszego Soula z miejsca przygotujcie się na ostre lanie. No chyba że też niegdyś graliście. Jak już pisałem - osiągnięcie przyzwoitego poziomu wymaga wielu godzin treningu i niemałego talentu połączonego z refleksem, lecz to naturalnie najlepiej sobie uświadomić na turniejach… Obserwowanie najlepszych w akcji to czysta poezja – ludzie tacy wyglądają jakby nie grali na padach, ale na pianinie.

Obraz

Generalnie każdym bohaterem walczy się zauważalnie inaczej i nie mam tutaj na myśli jedynie odmiennych ciosów. Przykładowo Vader jest przeraźliwie powolny, natomiast Hilda (zupełnie nowa niewiasta w grze) najlepiej radzi sobie w walce lancą z dystansu, w zwarciu polegając tylko na sztylecie. Najważniejsza kwestia w wypadku mordobić to jednak system i niestety chyba nigdy nie uda się stworzyć stuprocentowo zbalansowanej gry tego typu. W SCIV ponownie zdarzą się „słabe” postacie, czyli takie, którymi ostatecznie niewielu będzie chciało zawodowo grać. Za to fachowość deweloperów widać niewątpliwie przy reakcjach bohaterów na komendy - nasze działania są interpretowane przez system w oka mgnieniu, nie ma mowy o żadnych opóźnieniach, a jeśli dostajemy cios za ciosem pomimo blokowania to trzeba pomyśleć o treningu refleksu i współpracy ręka-oko. Tak czy siak - wszystkie walki jakie rozegrałem, czy to samemu, z kumplem obok, czy też w sieci (o czym za chwilę), były ponadprzeciętnie grywalne.

[break/]Drugim trybem dostępnym przy zabawie dla samotników jest wariacja na temat drabinki starć znanej z innych mordobić, czyli tutejsze Tower of Lost Souls. Będziemy mierzyć się z coraz mocniejszymi przeciwnikami, zaś zwycięstwa produkcja nagradza nam specjalnymi przedmiotami, które potem można oczywiście wykorzystać przy edycji własnego wojownika. Oprócz tego dostępne są jeszcze opcje Arcade oraz Trening, ich przeznaczenie jest jednak więcej niż oczywiste, stąd nie będę się rozwodził. Jeśli znajomi stronią od bitek i wpadają do was tylko na SingStara plus czasem WiiSports to tryb online w SoulCalibur IV powinien Was usatysfakcjonować. Da się szarpać pojedynki rankingowe lub też powalczyć zupełnie bez konsekwencji dla sieciowego wizerunku. Całość hula względnie bez lagów, a tylko raz gra wyszukiwała mi przeciwnika dobrych kilka minut - poza tym zawsze było bezstresowo.

Obraz

Soul IV jest tytułem przepięknym i świetnym wyborem, kiedy na przykład chcecie przetestować przytachaną ze sklepu ogromną plazmę. Robią wrażenie zróżnicowane, kolorowe, dynamiczne areny, zaś efekty ciosów i szczegóły ubioru bohaterów to klasa sama w sobie. Albo braku ubioru, bowiem panny w SCIV są minimalistkami - nie zdziwię się, jeśli w następnej odsłonie wystąpią zupełnie nago. Każde wdzianko ulega dodatkowo niszczeniu już podczas walki, no wizualna orgia. Przegląd charakterów w Soulu odpowiada mi dużo bardziej niż choćby w Dead or Alive, lecz to oczywiście kwestia gustu - ogólnie tutaj każdy powinien znaleźć coś dla siebie i praktycznie każda postać mocno się wyróżnia na tle pozostałych.

Miejsca w jakich przyjdzie walczyć to przegląd wszystkich możliwych krajobrazów - kudosy dla autorów za takie właśnie projekty i to, jak ślicznie zostały one oświetlone. Część aren można trochę podniszczyć, ale nie ma tutaj pełnej dowolności. Czasem do wyrzucenia przeciwnika za ring potrzebne jest uprzednie usunięcie zbędnej ścianki, za to nie ma naturalnie nic przyjemniejszego niż wygranie w ten sposób walki na ostatku swojej energii. Tylko miejscami wtedy pojedynek może przenieść się do rzeczywistości jeśli przebywamy z przegranym w jednym pokoju – tak uczulam, wiadomo przecież wszem i wobec, że gry jedynie rozładowują agresję.

Obraz

SoulCalibur IV ma wszystko, czego potrzebuje pierwszoligowa gra tego typu – konkretny system walki, mnogość ciekawych postaci, atrakcyjne areny i przede wszystkim produkcję cechuje wysoka grywalność. Wersję na PlayStation 3 można zainstalować na dysku i potem na walki czekać maksymalnie 10 sekund, co zdecydowanie uprzyjemnia życie. Śmiało można atakować, tytuł sprawdza się jako gra imprezowa, a wyjadacze poza turniejami mogą zmierzyć się z równymi sobie w sieci. Naprawdę godna odsłona tak zasłużonej serii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)