Nowy Need for Speed — restart tylko z nazwy. Reszta niestety po staremu
Jeśli należałoby wskazać gry, których wydawcy obiecywali nam w ostatnim czasie prawdziwą rewolucję, to nowy Need for Speed znalazłby się w pierwszej trójce. Po raz kolejny mieliśmy dostać produkt przywracający chwałę znanej serii. By go dopracować, EA zdecydowało się nawet przedłużyć prace nad dziełem, co sprawiło, że rok 2014 był pierwszym od trzynastu lat bez zaspokajania żądzy prędkości. Szumnie zapowiadano restart oraz powrót do korzeni, także na PC. Po wielu godzinach zabawy z wersją komputerową NfS okazuje się jednak, że Ghost Games ponownie nie odrobiło lekcji.
17.03.2016 14:38
Historia nigdy nie była mocną stroną marki, ale tym razem jest ona po prostu fatalna. Dostajemy opowieść prowadzoną w formie przerywników wideo o grupie przyjaciół, z których każdy chce dorównać jakiejś ikonie wyścigów. Nie chodzi o Schumachera czy Loeba, lecz celebrytów znanych raczej w podziemiu. Sztuczni pasjonaci gestykulując i strojąc głupie miny próbują nam sprzedać natchnione teksty na temat ich zamiłowania. Reżyseria filmików kuleje, zalatując mocno tandetą. Ja rozumiem, że taka miała być konwencja, niemniej trzeba umieć zachować umiar. Młodzieży może się spodobają, nie starym fanom. Jeśli chodzi o sam model jazdy, wiele się nie zmieniło. Need for Speed to cały czas zręcznościowa rozgrywka. Na wysokie miejsce na mecie średni wpływ mają umiejętności prowadzenia auta. Po kilku przejazdach wyrobimy sobie właściwe nawyki i instynktownie będziemy przeplatać szybkie fragmenty jazdy na pełnym gazie po prostej z pokonywaniem zakrętów wślizgiem. Nie należy tego jednak brać za wadę, a wręcz przeciwnie. Gra się przyjemnie. Tytuł wspiera garść kierownic, jest też możliwość ręcznej zmiany biegów, lecz przy tak mało skomplikowanej symulacji, grajcie na padzie.
Poziom wyzwania jest niski. Najlepiej widać to w próbach czasowych, kiedy musimy minąć linię mety nim zegar odliczający czas dojdzie do zera. Zmieszczenie się w czasie nie jest szczególnym wyczynem. Braki umiejętności da się zawsze nadrobić kupując lepsze części. Posiadając samochód wyposażony w prawie najlepsze elementy można spokojnie podczas przejazdu zaliczyć kilka kraks i wygrać. Gdy przychodzi ścigać się z innymi, mina rzednie. Sztuczna inteligencja wciąż jeździ, jak przyczepiona gumą na hol do naszego samochodu. Jak jedziemy wolno, rywale się nie spieszą. Jeśli szybko, wtedy mamy pewność, że katapultują się do przodu, żeby przed metą zwolnić. Mało kiedy przeciwnicy próbują jeździć bokiem. Dlatego też wygrywanie nie daje satysfakcji. Na niektórych trasach z góry wiadomo, że przez trzy czwarte wyścigu nie wyprzedzimy nikogo tylko po to, by pod koniec dostać fory. Czas spędzicie więc na alternatywnych zawodach. Miłośnicy prędkości spróbują zrobić najszybsze kółko na wyznaczonym torze lub pokonać trasę w wyznaczonym czasie. Fani driftu dostają aż pięć różnych formatów do wyboru, w tym konkurs na punkty, driftowy pociąg ze ślizganiem się w pobliżu pozostałych zawodników, gymkhanę czy touge, gdzie zdobywamy dodatkowe punkty za jazdę z przodu stawki. Trasy są dość zróżnicowane, ale driftowanie na tych ciasnych zamienia się w karambol przy tak bardzo bezmyślnej sztucznej inteligencji.
Ghost Games dorzuciło do gry również oczywiście policję. Pomimo faktu, że nie jest ona tak irytująca jak w Rivals, nadal potrafi napsuć krwi i to nie z powodu wysokich umiejętności glin. Uciec im niezwykle łatwo. Szybkim samochodem dajemy gaz do dechy, by zostali daleko w tyle. Wolniejszym autem trzeba się nieco bardziej namęczyć, starając się zgubić siły porządkowe sprawnym manewrowaniem po ulicach miasta. Do szału za to doprowadza konieczność zmykania im podczas wyścigu. Jeśli tylko nas gonią, tytuł nie pozwala na restart misji. Nawet jak wiemy, że przegramy, dopóki nie zgubimy radiowozów, dopóty nie powtórzymy wyzwania. Jak tu poza tym kręcić najlepsze czasy, gdy pojawiają się losowo, uprzykrzając bicie rekordu? A to nie wszystko. Często będziemy trafiać po prostu na zawalidrogi, niezainteresowane zawodami, także rzecz jasna losowo. Niedzielny kierowca nas zajeżdża, więc zawalamy wyścig. Należy próbować tak długo, aż w końcu droga będzie zwyczajnie czysta.
Mało? Pamiętajmy, że cały czas gramy online, dlatego może się okazać, że inna ekipa akurat próbuje sił w jakimś wyścigu, jadąc kółka w przeciwną stronę do naszego… Stuk puk. Wszystko dzieje się w mieście Ventura Bay i klimatem przypomina znane z Undergrounda 2 Bay View. Rozgrywka trwa od zmierzchu do świtu, lecz w tym przypadku oznacza to tyle, iż w większej części miasta cały czas jest noc, natomiast na wybranych obszarach możemy ścigać się w nieco jaśniejszej scenerii. Mrok jest przyjemny przez pierwszą godzinę, później staje się nużący, przez monotonię otoczenia. Gra próbuje nas co prawda zmusić do zwracania uwagi na szczegóły miejscówek poprzez rozsiane po mapie punkty widokowe, ale są one położone najczęściej na uboczu i przy normalnej jeździe mamy małe szanse je zauważyć. Skupcie się więc na docenieniu pojazdów. Sprawdzicie zarówno super auta takich marek jak Ferrari czy Porsche, jak też podatne na tuning okazy dalekowschodniej motoryzacji. Zadbano do tego o samochody historyczne, z Lamborghini Diablo lub Hondą NSX na czele. Osobiście, z przyjemnością pokonywałem kolejne kilometry współczesnym Subaru BRZ tylko po to, aby po zarobieniu gotówki wydać ją na przepiękne Ferrari F40. Każdy z modeli jest doskonale wykonany oraz przepięknie prezentuje się na mieście. Szkoda, że wozy szybko łapią otarcia i wgniecenia, a jedynym sposobem na usunięcie wizualnych defektów jest późniejsza wizyta w garażu.
Z samochodami łączą się bardzo rozbudowane opcje modyfikacji. Jeżeli przykładowo brakuje nam mocy, dzięki mocniejszej turbinie albo wyczynowemu ECU pojedziemy znacznie szybciej, niż normalnie. Mamy ponadto możliwość instalacji wielu elementów służących do poprawy wyglądu czterokołowego cuda. Rozbudowane zderzaki, dodatkowe progi, spoilery czy felgi, wszystkie te elementy sprawią, że nasz miejski wojownik będzie wyróżniał się w tłumie. Należy jednak pamiętać, że nie każdy wóz pozwala na dowolne zmiany. Do mego ulubionego Ferrari był dostępny tylko zestaw pozwalający na cofnięcie się w czasie do wersji F40 LM, ale znowu koncern z Maranello jest znany z niechęci do poprawek w wyglądzie wozów. Pewnie dlatego pojawiły się ograniczenia licencyjne, limitujące umieszczanie w grze przesadnej liczby części.
W sierpniu miną 22 lata od wydania legendarnego, pierwszego Need for Speed. Niestety najnowsza odsłona nie zapisze się w historii najlepiej. Zupełnie przyzwoite wyścigi udało się popsuć mnóstwem nieprzemyślanych, wprowadzonych na siłę pomysłów. Dla poprawy wrażeń, wystarczyło zrobić normalny tryb offline, w którym dałoby się grać bez ograniczeń wynikających z ciągłego podłączenia do sieci, bo bez Internetu się nie pobawicie. Najbardziej boli to, że ten tytuł naprawdę miał szansę przywrócić marce blask. Dostaliśmy sporo wyścigów, ciekawy wybór licencjonowanych wozów oraz rozbudowane opcje tuningu, lecz przesłania to fatalnie rozwiązana rozgrywka. Trzeba przy tym pamiętać, że na PC to i tak wersja poprawiona w stosunku do tego, co na starcie otrzymali gracze konsolowi. Na chwilę obecną dzieło mogę polecić jedynie osobom, które są w stanie zebrać większą ekipę do wspólnych wyścigów. Dla samotników nowy Need for Speed będzie niepotrzebnie frustrującym przeżyciem.