Kocham polskie gry!
14.08.2013 | aktual.: 15.08.2013 14:44
Kocham gry komputerowe. Śmiałe wyznanie, jak na trzydziestolatka, prawda? Mimo wszystko uważam, że tak właśnie sprawa wygląda. I nie boje się do tego przyznać. Zaczęło się bardzo dawno temu, gdy dostałem swój pierwszy komputer. C64, ilu z nas nie zaczynało od niego? Albo od atari. Pamiętam jak dziś "strzałka L", która służyła do wczytywania danych z odpowiednio przewiniętej kasety. I strojenie głowicy... I wychodzenie z pokoju w czasie ładowania gry, tak, żeby najmniejszy podmuch, najmniejsze drganie powietrza nie spowodowało błędu. A potem? Potem już tylko rozkosz wpatrywania się w pixele i władania czymkolwiek na ekranie. Czymkolwiek by ten zlepek pikseli był. Giana Sisters, Północ-Południe, Syndicate, setki, jeśli nie tysiące gier nagrywanych na kasetach i sprzedawanych na bazarach, a czasem nadawanych nawet przez radio (Ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych jest z roku 1994). To były czasy... Poza graniem samym w sobie jeszcze ogromna fascynacja całym tym światkiem. Prenumerowanie gazet (gdy otrzymałem zwrot za niezrealizowaną część prenumeraty TopSecretu poczułem się, jakbym stracił kogoś bardzo bliskiego), przegadane przerwy między lekcjami... Tak patrząc dziś na to wszystko... czy mogłem wyrosnąć na kogoś innego?
Idąc wytyczonym we wstępie szlakiem kompromitacji muszę przyznać, że na początku lat 90 władałem językiem angielskim na poziomie gorszym niż niemieckim, a ten ostatni znałem tylko z Pro7 i SAT1. Przyznam więc, że o wiele chętniej sięgałem po produkcje polskie niż zagraniczne. A był, naturalnie, polskie produkcje. Zazwyczaj niestety nieporównywalnie gorsze, niż te z zachodu. Jednak na tym polu subiektywnie dla mnie królował niepodzielnie LK Avalon. Produkował gry, które zawsze do mnie przemawiały. Przede wszystkim Władca Ciemności i Klątwa, na których można było dostać porażenia nadgarstka (tylko jeden, jedyny piksel był poprawny i pozwalał na otwarcie na przykład ukrytej za maską skrytki, albo obluzowanie cegły w przyokiennej framudze). Ale także inne.
Potem dostałem swojego pierwszego PC. Pentium 166, 16 mega ramu (jak szaleć to szaleć!). I mogłem już grać we wszystko. Na długo przed zakupem komputera zakupiłem czasopismo CD‑Action, numer drugi, czerwiec 1996. Siedemnaście lat temu. Na płycie bowiem było demo DukeNukem3d (który potem przejdę około stu tysięcy razy). Odkrywałem świat PC z zachwytem, będąc pod wrażeniem jego możliwości. Na mój dysk trafia pierwszy Tomb Raider i przede wszystkim pierwszy Quake. A ja i tak czasem patrzę na polskie produkcje. Wciąż wierny LK Avalon sięgam po Skauta Kwatermistrza, A.D. 2044 (wersja PC), Jazz Jackrabbit, Sołtys (tam po raz pierwszy rozwijałem asfalt), ale także inne. Głównie przychodzi mi teraz do głowy produkcja Metropoli Software pod tytułem TeenAgent. Dlaczego? Ano dlatego, że w drugim wydaniu (wersja CD) zostały nagrane dialogi przez redaktorów z SecretService. Ale to jeszcze nic! Wydawcą gry był CDProjekt, a jednym z głównych projektantów był Adrian Chmielarz. Tak, ten z People Can Fly a dziś z The Astronauts! Ten świat jest taki mały...
Nie zmienia to jednak faktu, że w tamtych czasach Polska sobie, świat sobie. Polskie tytuły były zupełnie (lub prawie zupełnie) nieznane za granicą, tytuły zagraniczne nie były tłumaczone. Z czasem CDProjekt zabrał się z rozmachem za tłumaczenia. Czołówka aktorów użyczała swoich głosów. Faust, Wrota Baldura i wiele, wiele innych. Coś drgnęło. Zwłaszcza, że ekskluzywne tłumaczenia mają ogromną przewagę dla dystrybutora nad tymi nie tłumaczonymi. Nie będą się sprzedawać w innych krajach. Ale tutaj kolejne mrugnięcie oka historii. W 2004 roku Polska przestaje być biała plamą na mapie producentów gier. Powstaje Painkiller. Pierwsza (i jak dotąd jedyna) gra esportowa i eksportowa zarazem. Gra w nią prawie cały świat! A kto jest twórcą? People Can Fly. Niezła agrafka, prawda?
Painkiller czekał 3 lata na kolejne wydanie, które z naszego kraju wejdzie na salony. Jak się okazuje, weszło i już raczej nie wyjdzie. W 2007 roku powstał pierwszy wiedźmin. Pierwszy, doskonały pod każdym względem (a przynajmniej najlepszy z dotychczasowych) polski tytuł. Marketing, zasięg, angielska wersja językowa, doskonała fabuła, grafika na najwyższym poziomie. Cud, miód i orzeszki. A dziś właśnie CDProjekt wydał cinematic trailer dla najnowszej, trzeciej części Wieśka. I to jest jedyny powód, dla którego powstał cały ten tekst...
Panie i Panowie, czapki z głów. Oto Tomasz Bagiński w najlepszym wydaniu, kolejny raz ciary na plecach, napięcie takie, że kostki bieleją, wspaniała, pełna emocji, nieomal 3 minutowa zapowiedź najnowszej gry CDProjekt, dla której warto zaciągnąć pożyczkę minutkę i kupić nowy komputer.