Valkyrie Profile: Lenneth

Redakcja

23.05.2007 11:08, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wszyscy znacie się na starożytnych, nordyckich wierzeniach, prawda? Tak myślałem. Otóż, w dawnym przekonaniu Norwegów, ludzie byli tylko mało ważnymi pionkami, którymi wesoło sterowała sobie liczna grupa bogów. Ludzie zamieszkiwali Midgard, a bogowie Asgard i w ten sposób nikt nikomu nie wchodził w drogę. W Asgardzie mieściło się biuro szefa szefów, Odyna, który wraz z duszami zmarłych wojowników przygotowywał się na nadejście Ragnaroku – krachu ostatecznego, czasu, w którym na Ziemi zapanuje chaos, a bogowie zetrą się z armią demonów i pierun wie, jak dalej potoczą się ich losy. Oczywiście Odyn był to gość zbyt ważny na to, żeby brudzić sobie łapki zabawą w sprowadzanie do siebie owych dusz, toteż tym aspektem zajmowały się jego córki – Walkirie.

I właśnie w postać jednej z takich Walkirii wcielimy się grając w Valkyrie Profile: Lenneth. Jak nietrudno wydedukować, całe nasze zadanie sprowadza się tutaj do selekcji dusz najodważniejszych wojowników, odpowiednie wyszkolenie ich i doprowadzenie do Odyna. Od razu mogę ostrzec, że jeśli spodziewacie się wspaniałej historii z epickim zakończeniem, to nawet nie patrzcie w stronę Valkyrie Profile. Nie ten adres. Tu finału opowieści można się domyślić w zasadzie zaraz po zakończeniu intra, a wątki poboczne – mimo że ciekawe – w żaden sposób nie łączą się z głównym trzonem scenariusza. Stanowią po prostu zlepek krótkich historii postaci, które zostały wybrane do służenia boskiej armii. Naprawdę, nic specjalnego, chociaż nie sposób nie przyznać, że cut-scenki ogląda się przyjemnie, nieraz z zaciekawieniem. Co dopiero śliczne wstawki FMV, które co prawda pojawiają się trochę za rzadko, ale są zrobione bez pudła. Osoby zaznajomione z oryginalnym VP na poczciwego Szaraka zapewne pamiętają, iż żadnych filmików tam nie było – tak, jest to bowiem jeden z nielicznych dodatków do konwersji na PSP. Prawie niczym nie wzbogaconej, ale bardzo poprawnej konwersji.

Sposób prowadzenia rozgrywki w VP: Lenneth jest liniowy. Nie, nie nudny, ale liniowy. Gra została podzielona na 8 rozdziałów, przy czym w każdym trzeba wykonać określone zadanie, a mówiąc ściślej, wytrenować postać w z góry narzucony sposób. Jeśli Odyn powie, że potrzebny mu jest mag szczególnie przygotowany w kwestii samoobrony, leczenia kompanów oraz wiedzy na temat demonów, to właśnie pod takim kątem mamy szkolić bohatera przed dołączeniem do armii bogów. Mięsko armatnie, rzecz jasna, nie bierze się znikąd. Gdy na Ziemi umiera wojownik, Walkiria dostaje znak i szybko pojawia się na miejscu. Tam spokojnie czeka, aż dana osoba wyzionie ducha, po czym ucina sobie z nim pogawędkę – przedstawia mu warunki gry i ewentualne profity z niej płynące. Dyplomatycznie ujmując, córka Odyna jest „nieodmawialna”. Stawia sprawę jasno: albo dasz się przygarnąć i wyszkolić, by ostatecznie wziąć udział w boskiej bitwie, albo usmażysz się w piekle. Sprzeciwów raczej nigdy nie słyszy.

Obraz

Spośród wziętych pod opiekę Walkirii postaci, możemy wybrać maksymalnie trzy, które będą stanowić naszą drużynę. Ważna jest odpowiednia selekcja: ekipa, w której znajdują się sami czarownicy, czy tylko jednostki władające ciężkim orężem, raczej nie ma wielkich szans na przetrwanie. Oczywiście kustomizacja drużyny nie kończy się na samym doborze jej członków – równie istotne jest windowanie ich umiejętności, dopasowywanie broni, zbroi oraz podnoszenie ich „wartości bohaterskich”, niezbędnych przy przekazywaniu danej osoby w ręce Odyna. Całość może nie przedstawia się zbyt skomplikowanie na papierze, jednak mało przejrzyste menu sprawia, że przynajmniej przez kilka pierwszych godzin gry ciężko się połapać w licznych statystykach, liczbach, wykresach i ogólnie w całym systemie rozwoju postaci. Może gdyby autorzy pokusili się o umieszczenie w grze choćby namiastki tutoriala, początki obcowania z nią nie byłyby tak gorzkie i ciężkostrawne.

[break/]Co by jednak nie powiedzieć, zdecydowanie warto nie zniechęcać się tymi trudnościami, dać VP czas na rozwinięcie skrzydeł. Z czasem okazuje się, że ten rozpędzający się niczym stara lokomotywa tytuł potrafi nabrać sporej prędkości, mile zaskakując gracza nietuzinkowym, dopracowanym i miodnym systemem walki oraz ciekawymi, dobrze zaprojektowanymi lochami. Sposób ich eksploracji jest jednym z elementów, które odróżniają VP Lenneth od całej masy innych erpegów – zamiast poruszać się w trój wymiarze albo obserwować akcję z perspektywy rzutu izometrycznego, tutaj zwiedzamy lokacje mogąc iść jedynie w prawo lub w lewo, zupełnie jak w staroszkolnych platformówkach!

Obraz

Oczywiście poziomy zostały tak skonstruowane, że nie przemy cały czas do przodu, tylko bez przerwy zwiedzamy liczne pokoje, przechodzimy na wyższe/niższe kondygnacje terenu, sprawdzamy boczne alejki, korytarze... Zatem, jeśli myśleliście, że dwuwymiarowość spłyciła tę grę, to lepiej szybko zrewidujcie ten pogląd. Dodatkowo, penetrowanie dungeonów zostało urozmaicone elementami zręcznościowymi – sporo tu skakania, wspinania się i kombinowania ze stosowaniem lodowych kryształów, którymi to włada Walkiria. Zdolność ta przydaje się nie tylko do montowania schodów na ścianie, czy pokonywania bardziej odległych przepaści, ale także do zamrażania wrogów.

Obraz

Otóż widzicie, większość walk w grze można po prostu ominąć. Po pomieszczeniach wałęsają się całe tabuny stworów, które my widzimy jako postaci symbolizujące przynależność do danej grupy, na przykład demonów, magów, czy żywych umarlaków. Jeśli chcemy podbić level postaci albo zdobyć doświadczenie, to stajemy do walki, natomiast w przypadku gdy nasza drużyna ledwo trzyma się na nogach, to wroga można zwyczajnie przeskoczyć albo go zamrozić. Fajna sprawa. Mogłoby się wydawać, iż patent ten zbyt mocno upraszcza rozgrywkę, jednak wierzcie mi, łatwo wcale nie jest. Przygotujcie się na to, że z niektórych poziomów nie wyjdziecie przez minimum 2 godziny, a pojedynki mogą często napsuć wam sporo krwi.

[break/]Jednak czy psują krew czy nie, starcia są niewątpliwą zaletą VP. Pomimo że turowe, to niezwykle dynamiczne, w głównej mierze dzięki możliwości budowania combosów i odpalania ataków specjalnych. Gdy przyjdzie kolej na nasz ruch, poprzez wciśnięcie przycisku przypisanego danej postaci, w dowolnej kolejności możemy przeprowadzić ofensywę każdym z członków drużyny. Jeśli liczba zadanych przez ogół ciosów będzie wystarczająca, to otrzymamy możliwość zgnębienia przeciwnika „specjalem”, a może to być na przykład jakiś niszczycielski czar, ogromnych rozmiarów summon, czy zaaplikowanie adwersarzowi 20 cięć doprawionych szczyptą ognia. Egzekwowanie tych bajerów odbywa się w analogiczny sposób, jak przy zwykłych atakach. I tak, stosując je również można nabić miernik, który pozwoli na skorzystanie z superciosu innego bohatera. Poza tym, autorzy nie zapomnieli oczywiście o możliwości rzucania czarów czy używania przedmiotów, co nieraz mocno podbija efektowność i tak już widowiskowych starć. Efektowność - jak przystało na jRPG z krwi i kości - wybitnie japońską, czyli z mnóstwem fajerwerków, feerią barw, rozbłysków i innych fajnych efektów.

Obraz

Wszystko to prezentuje się naprawdę nieźle i mimo, że nie wyciska z PSP ostatnich soków, to pozostawia dobre wrażenie. Zresztą nie inaczej jest z całą oprawą Valkyrie Profile. Wizualnie takie gry po prostu się nie starzeją – przypuszczam, że prześliczne, ręcznie malowane tła, tak jak sprawiały wrażenie 6 lat temu na PSX-ie i jak sprawiają teraz, tak będą ładne nawet i za 10 lat. Nieco boleć może występująca tu i ówdzie pikseloza, jednak dobra animacja postaci i stały framerate w pełni to wynagradzają. W kwestii dźwięku mogę przyczepić się do zdecydowanie za cicho odtwarzanych dialogów, które ledwie da się usłyszeć, a i sam voice-acting nie jest najwyższej próby. Za to muzyka twórczości pana Motoi Sakuraby (autor soundtracku min. do kilku części Tales of..., Radiata Stories czy Star Ocean) ogólnie stoi na wysokim poziomie – w większości momentów dobrze podtrzymuje klimat idealnie „dopasowując” się do wystroju lokacji oraz aktualnie panującej w grze atmosfery.

Obraz

Valkyrie Profile Lenneth, według mnie, jest obecnie najlepszą grą RPG dostępną na PSP. W przeciwieństwie do swojego jedynego realnego konkurenta, jakim jest Tales of Eternia, nie zmusza gracza do ziewania, nie pozwala się nudzić, nie jest mdła. Poza tym, dzięki trzem zakończeniom i takiej samej liczbie poziomów trudności (na ‘hardzie’ dostępna jest większa ilość dungeonów) sprawi, że po ujrzeniu napisów końcowych (ok. 30h gry) być może jeszcze kiedyś po nią sięgniecie. Bo to naprawdę dobra pozycja – ładna, dźwięczna, ze świetnym systemem walki i bardzo nietypowym sposobem eksploracji poziomów. Warto wciągnąć się w budowanie armii Odyna, warto pozwiedzać malownicze miasta Asgardu, warto pooglądać piękne renderowane wstawki filmowe, po prostu warto kupić Valkyrie Profile.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)