Za każdym razem jak uruchamiasz IE6, Bóg zabija kociaka!
12.01.2010 19:39
Czy wspierać stare przeglądarki?
Polacy to mądry naród. Niektórzy mówią, że bardziej kombinatorski niż mądry, ale to już kwestia gustu a de gustibus non est disputandum. Wracając do sedna. Większość młodych, zainteresowanych komputerem potomków Mickiewicza swego czasu mniej lub bardziej próbowała nauczyć się HTML’a. Niektórzy pewnie nawet napisali jedną lub dwie strony. A jeszcze mniejsze grono, pewnie gdzie koło 10%, napisało tych stron więcej. Cześć z nich zamiast babrać się od początku do końca w tajemniczych i magicznych tagach próbuje sił z gotowymi rozwiązaniami. Prym popularności wiedzie oczywiście Wordpress i phpBB, a co ambitniejsi korzystają z Joomli.
Teraz pytanie do wszystkich osób w temacie – Co żeście zrobili z użyszkodnikami IE6?
- Odcięliście ich od strony? Powiedzieliście: wała! I wyświetliliście wielkie czerwone „Stop IE”? - Wyświetliliście niemożliwą do ominięcia informacje aby użytkownik ściągnął FireFoxa lub inną słuszną przeglądarkę dokumentów hipertekstowych, a resztę strony jak leci? - Może po prostu olaliście to i: „Niech się sami martwią czy moja strona się u nich dobrze wyświetla. Jest w końcu napisana według standardów. Pryh!” - Ewentualnie stworzyliście osobny wygląd specjalnie dla Internet Explorera. - Prawie bym zapomniał, są też tacy którzy piszą tak, że wygląda strona tak samo wszędzie wykorzystując ten sam kod. Hardcory, mówiąc językiem Joemonsterowym.
Chciałbym tutaj doprowadzić do dyskusji, w komentarzach, a być może nawet w kolejnych blogach. Jak powinno się postępować z przeważającą częścią ludzi korzystających z Internetu za pomocą starych przeglądarek?
Na samym początku podam kilka ciekawostek z którymi miałem styczność.
1. Pewna nawet znana lokalna firma wydała duuużo pieniędzy na nową stronę. Jako, że właściciel firmy był w miarę opykany i młody, zażyczył sobie ciekawe rozwiązania i rozszerzenia dla starej strony. Wszystko było cudownie. Szefowi się podobało. Ludziom w firmie też. Wszystko było cacy do momentu… statystyki po miesiącu okazały się straszne. Twórca nowej strony uspokoił wszystkich mówiąc, że po prostu zmiana designu wywołała chwilowe fluktuacje w ilości odwiedzin i odrzuceń. Uwierzyli. Wierzyli w pierwszym miesiącu. Wierzyli w drugim miesiącu i nawet trzecim. W czwartym już nie uwierzyli. Strona jednak wyglądała bardzo dobrze i wszystko działało.
Większość osób pewnie się już domyśla o co chodzi. No ale nie uprzedzając faktu… Znajomy, znajomego, który jest znajomym sekretarki w tej firmie, czy też jakoś tak – w każdym bądź razie siódma woda po kisielu – zapytał się mnie czy mógłbym zobaczyć tę stronę. Z nudów zerknąłem.
Ładna, a owszem. Joomla, dla mnie to minus, ale w końcu jest to światowy standard. Kod? Zagnieżdżone tabele (czasem nawet 7 poziomów). Da się znieść. Z czystej ciekawości po zobaczeniu kodu odpaliłem IE… i znalazłem winowajcę. W Explorer mniejszym niż 8 strona się rozjeżdżała do tego stopnia, że nic się nie dało z niej wyczytać.
Potem się dowiedziałem, że właściciel jest wielkim zwolennikiem darmowego oprogramowania więc od FF poczynając na OO.org kończąc, po prostu nie wpadł na pomysł , że coś takiego może druzgocąco niszczyć reputacje jego firmy. Ciekawostką osobną jest to, że ‘tfórca’ potem zainkasowała za poprawienie strony pod IE, ale tego już nie skomentuje.
2. Przy drugim przykładzie, miałem większy udział. Pracowałem w zespole tworzącym dosyć spory serwis. Podział był dosyć luźny, jednak w pewnym momencie zorientowałem się, że naszą czarną owcą okaże się Szósty Eksplorer, o którym każdy zapominał. Sporo przezroczystości i dziwnych ułożeń. Z różnych powodów byliśmy już po deadline, a IE6 krzaczyło się na wszystkie możliwe strony. O dziwo, bo niby staraliśmy się omijać różne niedopracowania tej przeglądarki i pisać tak aby na każdej wyglądało identycznie. Teraz musieliśmy podjąć ciekawą decyzję co z tym fantem zrobić. Ostatecznie spóźniliśmy się jeszcze bardziej ale wygląd na Microsoftowskim produkcie nie odbiegał od innych. Ku naszej radości kilka miesięcy później, oglądając statystyki, wyszło że postąpiliśmy słusznie. Strona (tak jak zresztą przypuszczaliśmy, po rozmowach z szefostwem) była głownie otwierana w IE6*. Jedyne co zrobiliśmy to umieściliśmy na dole strony (pod stopką) informację dla tych zbłąkanych duszyczek, coby sobie przeglądarkę zmienili. *Aktualnie z tego co widzę, to się to zmienia na tej stronie dosyć mocno.
Podsumowując
Osobiście na chwilę obecną wyznaje zasadę: dokument hipertekstowy wszędzie ma wyglądać tak samo, chyba, że jest to niemożliwe. Wtedy ewentualnie ma wyglądać tyci gorzej, ale i tak działać. Zasada: Graceful degradation.
A wy? Jaką zasadę wyznajecie i jak uważacie, jaką powinno się wyznawać?