Mroczna Metroidvania dla masochistów. Voidwrought [Pierwszy rzut okiem]
27.10.2024 | aktual.: 29.10.2024 22:44
Tuż po bardzo gorąco przyjętym Dead Cells, rynek zaczęły zalewać podobne gatunkowo gry komputerowe. Gatunek rougelite jakby nagle nabrał rozpędu i takie produkcje jak Hades czy Hollow Knight zaczęły być coraz bardziej rozpoznawalne. Wśród wielu pojawiających się na rynku gier, niedawno zadebiutował tytułowy Voidwrought, raczkujący co dopiero projekt Szwedzkiego studia Powernake.
Tytuł ten ma do zaoferowania klasyczne dla gatunku elementy - rozległą, generowaną proceduralnie mapę, umiejętności specjalne głównego bohatera oraz różnorodne biomy z unikalnymi przeciwnikami. Do tego dochodzi element zaskoczenia w postaci mrocznej fabuły i gotowe. Tytuł ten wymaga dużej cierpliwości i nie lada precyzji, gdyż jego podstawą jest wysoki poziom trudności i wymagający start.
Fabularnie mamy do czynienia z szybką platformówką akcji, w której przemierzamy lodowate ruiny Pierwszej Cywilizacji, by wypełnić swój nadrzędny cel - zgładzić zamieszkujących je bogów. Cel może i oklepany przez wiele podobnych produkcji, ale tym razem podany od razu na tacy i ciągle rozwijany przez przerywniki filmowe i odnajdywane strzępy informacji w świecie, o świecie. Wyłaniając się z kokonu czasu, Simulacrum musi zebrać krew bogów - Ichor, starożytne artefakty oraz relikwie, by dostosować świat pod swój styl gry.
Naszym głównym zadaniem jest przemierzanie wielu, generowanych proceduralnie biomów. Każdy z nich posiada unikalną ilość przeciwników, których musimy traktować bardzo indywidualnie. Już na samym początku bowiem stanowić będą oni dla nas nie lada wyzwanie, ale i dobrą szansę do nauki. Świat gry jest jednym z najmocniejszych atutów Voidwrought. Lokacje są podzielone na biomy, które przemierzamy wedle swojego uznania. Wszystkie obszary są ze sobą spójnie połączone. Gracz musi je samodzielnie eksplorować, wypełniać drobne zadania dodatkowe i utorować swoją drogę na przód.
Lokacje w grze są bardzo zróżnicowane. Twórcy zastosowali tutaj bowiem proceduralnie generowane mapy, bazujące na wzorcu zdobytych przez grę umiejętności. W trakcie zabawy zbieramy wiele dostępnych surowców, rozwijamy umiejętności i dopakowujemy swoją postać wieloma artefaktami o wielkiej mocy. Przeszukując świątynie i plądrując zwłoki pokonanych bóstw, otrzymujemy dostęp do unikalnych przedmiotów, artefaktów. W grze dostępnych jest ponad 50 relikwii i dusz, a także widmowe bronie i pasywne wzmocnienia, umożliwiające określenie rozgrywki na sposób, jaki jest nam najbliższy.
Tytuł ten niektóre braki w mechanice nadrabia unikalnymi wrażeniami wizualnymi. Twórcy zastosowali ręcznie malowane tła oraz bardzo ładnie prezentujące się grafiki postaci. Każdy z biomów może pochwalić się unikalną konstrukcją i kolorystyką, uzyskując jednocześnie świetną optymalizację. Gra trąci jednak na starcie dobrze znanym Hollow Knight, ale jednocześnie odstrasza dość topornym sterowaniem, gdy ostatecznie przesiądziemy się na myszkę i klawiaturę. Osobiście wybrałem ten system sterowania, gdyż jako pełnoprawny gracz PC, niezbyt trawię konsolowy system sterowania. Bardzo szybko jednak musiałem odbić się od tej myśli, gdyż sterowanie na systemie komputerowym jest bardzo źle przemyślane i niepraktyczne.
Moim zdaniem Voidwrought to świetnie przemyślana gra komputerowa z gatunku Metroidvanii, mająca realne szanse na zabłyśnięcie na rynku tegoż gatunku. Reprezentując ciekawą historię fabularną, mroczny świat oraz przystępne mechaniki, staje się jednocześnie grą trudną i wymagającą. Troszkę zabrakło w niej dynamiki, która w stosunku do podobnych gatunkowo produkcji, jest jakby tworzona na siłę, bez szybkich starć czy ikry. Nie jest to również gra, która zrewolucjonizuje rynek gatunku, ale posiada realne szanse na zainteresowanie cyfrowych wyjadaczy.
Przedpremierową wersję gry, ogrywałem na komputerze PC, a że jest to tytuł bardzo wymagający, jeszcze trochę mi zejdzie zanim ją skończę (w Dead Cells zajęło mi to 239 godzin - Steam / GOG).