Silent Hunter 4: Wolves of the Pacific

Redakcja

26.04.2007 17:14, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Takich doczekaliśmy się czasów, że produkcje bardzo rozbudowane oraz skomplikowane, dające nam w zasadzie nieograniczone możliwości w danej dziedzinie, są rzadkością. Stawia się za to na gry szybkie, łatwe i przyjemne. Co jakiś czas pojawia się jednak prawdziwe dzieło, które w cień odsuwa wszelkie inne zajęcia życiowe, zmuszając nas, abyśmy na długie godziny zaszyli się w naszych pokojach zaopatrzeni w kilogramy chipsów oraz telefon do zamawiania pizzy. Takim właśnie tytułem jest Silent Hunter 4 - kolejna odsłona utytułowanej i kultowej serii przenoszącej nas na wody (a raczej pod wody) II Wojny Światowej.

W Silent Hunter 4 przyjdzie nam odgrywać rolę kapitana amerykańskiej łodzi podwodnej, oddelegowanego do służby gdzieś na Pacyfiku. Do dyspozycji oddano graczowi możliwość wzięcia udziału w wielu słynnych operacjach wojskowych, jak choćby obrona Midway, lub też rozegranie całej kampanii począwszy od 8 grudnia 1941 roku, czyli dnia po japońskim ataku na Pearl Harbor. Naszą łodzią podwodną będziemy udawać się na patrole bojowe, a tutaj możemy pobawić się w tropienie i zatapianie jednostek wroga albo wykonywać cele misji zlecane nam przez dowództwo. Podczas pobytu w porcie spokojnie wydamy zdobyte punkty doświadczenia na przykład na ulepszenie naszej maszyny, tudzież na awansowanie członków załogi.

Dzięki temu Silent Hunter 4 posiada również elementy gry RPG. Początkowe zadania potrafią odrobinkę znudzić, gdyż naszym głównym celem będzie niszczenie kupieckich statków wroga. Miejscami o tyle przyprawi to o frustrację, że zanim znajdziemy jakąś łódź zazwyczaj upłynie szmat czasu spędzonego na bezproduktywnym pływaniu sobie po jakimś morzu. Ale nie ma, że boli - kiedy już zaczyna się walka, trzeba się skupić w boju maksymalnie, bowiem w przeciwnym wypadku ofiara może się naszemu morskiemu wilkowi najzwyczajniej wymknąć.

Obraz

Sterowanie w grze jest paradoksalnie o tyle łatwe, co rozbudowane. Najlepszy sposób na dłuższe wojaże to wytyczenie na mapie Pacyfiku trasy, składającej się z punktów kontrolnych. Już tutaj widać ogrom terenu, który oddaje nam do dyspozycji gra. Możemy dopłynąć do każdego mokrego zakamarka, dosłownie wszędzie - od doków Tokyo po amerykańskie wybrzeże! Przy czym czas spędzony na przykład na takiej podróży do Ameryki to już zupełnie inna sprawa. Za pomocą przycisków w panelu komend na dole ekranu możemy tworzyć i edytować naszą trasę. Oprócz tego w prawym dolnym rogu znajduje się trzy czytniki, które pokazują nam najważniejsze sprawy związane z okrętem. Widzimy więc na nich kierunek w jakim płyniemy, zanurzenie czy prędkość.

[break/]Wszystko jest tutaj bardzo intuicyjne, chociaż i tak trochę czasu może minąć, zanim przyzwyczaimy się do wydawania odpowiednich komend - sterowanie łodzią podwodną nie jest przecież prostą sprawą. Warto już na samym początku nauczyć się kilku skrótów klawiszowych. Przyciski odpowiedzialne za zanurzenie na głębokość peryskopową i wynurzanie będą używane nader często. Oprócz widoku od wewnątrz, zwykłej mapy, a także trybu wolnej kamery, który pozwala nam na oglądanie świata gry w taki sposób, jaki tylko sobie wymyślimy, twórcy oddali nam do dyspozycji jeszcze jedną mapę, stosowaną głównie podczas walki.

Obraz

Po wypatrzeniu statku przeciwnika musimy odpowiednio się do niego ustawić, co nie zawsze jest taką prostą sprawą, szczególnie jeśli zdradziliśmy wcześniej naszą pozycję. Wroga jednostka poruszająca się zygzakiem jest o wiele trudniejsza do trafienia. Manewrowanie ułatwia właśnie wspomniana mapa bojowa, która pokazuje nam najbliższe otoczenia naszej łodzi, jak również bardzo przydatne w walce dane, takie jak odległość od obiektu. Kiedy już mniej więcej załapiemy o co chodzi, możemy skupić się na samym niszczeniu przeciwnika. Przełączamy się wtedy na peryskop i obserwujemy statek wroga w oczekiwaniu na odpowiedni moment. Jeśli chcemy, możemy odrobinkę wspomóc się komputerowym namierzaniem, które to powie nam kiedy akurat powinniśmy wypuścić torpedę. Prawdziwemu wilkowi morskiemu jednak do odmierzenia jak daleko jest ofiara wystarczy tylko zegarek. W zależności od miejsca trafienia kadłubu oraz wielu innych czynników będziemy musieli gonić naszego wroga na Pacyfiku dłużej lub też krócej. Po kilku godzinach spędzonych w świecie gry nauczymy się jednak odpowiednich sposobów na osaczanie/eliminowanie ofiary.

Brzmi, jakby taka akcja była bardzo prosta, choć w rzeczywistości wcale tak nie jest. Oprócz torped nasza łódź posiada również inną broń. Kiedy jesteśmy wynurzeni możemy skorzystać z dział pokładowych. Szczególnie przyda nam się to, jeśli chcemy właśnie dobić jakiegoś niegroźnego przeciwnika. Wtedy to da radę pojechać statek serią tak samemu, jak i rozkazać komuś z załogi, aby zajął się tą niewdzięczną robotą. Podobnie ma się sprawa z działkiem przeciwlotniczym, które może i nie będzie wykorzystywane nader często, ale strzelanie do samolotów potrafi przysporzyć niezłej rozrywki po tych godzinach spędzonych pod pokładem. Dobrym przykładem pieczołowitości twórców jest fakt, że różne rodzaje uzbrojenia działają odrobinkę inaczej. Przez to naprawdę czujemy, że bierzemy udział w działaniach wojennych.

Obraz

Oprócz tych kilku ekranów gra oferuje nam o wiele więcej możliwości. Możemy na przykład posiedzieć sobie na mostku. Tutaj widać między innymi jak po wydaniu odpowiedniego rozkazu nasz pierwszy oficer powtarza go, a marynarze wykonują. Diabeł tkwi w szczegółach, zaś Silent Hunter 4 jest pod tym względem iście szatańską grą. Nocą kabiny oświetlone są przez czerwone światło, a po trafieniu widać miejsca, w których do środka sączy się woda. Jeśli bardzo chcemy możemy zarządzać tak ciekawymi elementami jak kolejność napraw, czy delegować poszczególnych marynarzy do konkretnych stanowisk, na przykład do kontroli naprawy zniszczeń. Wielość opcji jest naprawdę zdumiewająca, jednak nie przytłacza, gdyż równie dobrze może wszystkimi szczegółami zająć się komputer. W ten sposób gra nie zmusza nas do niczego i pozwala na rozkoszowanie się polowaniami na otwartym oceanie.

[break/]Oprawa graficzna stoi na prawdziwie genialnym poziomie. Gdyby nie postaci ludzkie, które mimo świetnego wykonania wciąż wyglądają jak w grze komputerowej, można by pomyśleć, że oglądamy film wojenny. Spytacie, co da się pokazać ładnego w produkcji o łodzi podwodnej - przecież jest tu tylko ocean i kilka statków? No w sumie nie ma tu więcej niż woda, łodzie oraz ląd, ale za to jak wszystko wykonane! Wolna kamera pozwala nam na eksplorację każdego zakamarka przestrzeni, a wynurzanie i zanurzanie nie znudzi się Wam nawet po kilkunastu godzinach zabawy. Jeszcze lepiej prezentuje się to z perspektywy peryskopu - na samym początku gry moja łódź została zatopiona tylko dlatego, że zajęty byłem jego wychylaniem i chowaniem. Jeśli zaś chodzi o sam ocean, to również nie można tutaj skąpić pochwał. Oprócz wszechobecnych glonów, czy różnych zielonych rzeczy pływających w wodzie, uwagę należy zwrócić na przepysznie wykonane efekty fal, które bardzo często przeszkodzą nam w prawidłowym wycelowaniu torpedy. Środowisko odwzorowane zostało nader pieczołowicie, a wygląd wszystkich innych obiektów również nie pozostawia wiele do życzenia. Zadbano o tyle drobnych efektów, takich jak choćby kilwater, że aż trudno jest wymienić je wszystkie.

Obraz

Kto raz zobaczy wynurzenie awaryjne łodzi podwodnej w Silent Hunterze 4, ten długo nie zapomni tego widoku. Przed chwilą spokojne wody oceanu zaczynają oto powoli się pienić, by po chwili ujawnić dziób naszej jednostki, a potem ukazać ją i w całej okazałości. Aż się łezka w oku kręci. Wszystkie inne statki wykonane zostały z ogromną pieczołowitością, aż po takie elementy jak niezwykle szczegółowo ukazane bomby głębinowe, którymi raczyć nas będą wrogowie. A kwintesencją wszystkiego jest wystrzelona torpeda. Po wydaniu odpowiedniej komendy opuszcza ona luk i pruje w kierunku jednostki wroga - nawet w najnowszych filmach nie pokazano tego tak wspaniale, jak tutaj. Graficzny przepych na tym się jednak nie kończy, gdyż jednostki wroga tonąć mogą na kilka, jeśli nie kilkanaście, różnych sposobów. Jakie było moje zaskoczenie, gdy właśnie ustrzelony statek kupiecki złamał się w połowie!

Do całego genialno-miodnego sosu graficznego zostaje dołączona przystawka w postaci świetnie wykonanej ścieżki dźwiękowej. Długie, epickie utwory bitewne potrafią zmrozić krew w żyłach i budują poczucie suspensu tuż przed uderzeniem torpedy. Gonitwom za statkami wroga oraz zasadzkom na kupców towarzyszą również odgłosy wystrzeliwanych z działa pokładowego pocisków przeciwpancernych. A jeśli nam się muzyka znudzi, co mimo wszystko jest bardzo możliwe, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w świecie gry spędzimy wiele godzin, to zawsze możemy ją wyłączyć i zastąpić na przykładem amerykańską stacją radiową. Do wyboru, do koloru. Polonizacja produkcji została wykonana prawidłowo, czasami spodziewać się możemy tylko komunikatów w języku angielskim, szczególnie tych związanych z walką. Cóż, nie jest to może szczyt translatorskich możliwości, lecz nie jest tak źle, żeby zepsuć nam znakomitą zabawę.

Obraz

Silent Hunter 4 to bez wątpienia jedna z lepszych gier roku. Ta niezwykle wciągająca, acz również przeogromnie skomplikowana symulacja łodzi podwodnej zaskarbi sobie setki fanów na całym świecie – oni grać w nią będą przez lata. Nie można również zapomnieć o rozległym teatrze działań wojennych, który rozciąga się po prostu na cały Pacyfik. Tak naprawdę ocenę zaniża jedynie fakt, iż w symulacji produkcja ta posuwa się za daleko i stąd miejscami jest po prostu nudna. Wielu zniechęcić może budowa misji, a także długość rozgrywania poszczególnych zadań. Ci jednak, którzy o tym zapomną, zatopią się w tej grze całkowicie, od początku do końca.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)