Phoenix Wright: Ace Attorney - Justice for All

Redakcja

09.04.2007 19:37, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jakiś czas temu miałem okazję na łamach Gamikaze recenzować pierwszą część prawniczej sagi o Phoeniksie Wrighcie. Tak, sagi bo Capcom idzie za ciosem i patrząc na rosnące słupki sprzedaży na całym świecie ochoczo zabiera się za kolejne części. I dobrze, bo pierwsze trzy odsłony ukazały się najpierw na Gameboy’a Advance, co niestety czasem daje się we znaki. Widać, że developerzy chcieliby lepiej wykorzystać takie funkcje DS-a, jak mikrofon i touch screen, ale czasem nie mają po prostu jak wcisnąć ich obsługi w stworzone już etapy gry.

Podobnie jak w pierwszej części, wcielamy się w Nicka Wrighta, na całe szczęście niepodobnego aparycją czy charakterem do Pawła Małaszyńskiego. Phoenix to postać zdecydowanie bardziej emocjonalna. Teraz, po pięciu wygranych już sprawach jesteśmy starym sądowym wygą, co widać po relacjach z innymi postaciami. Pod koniec oryginalnego Ace Attorney zniknął główny nasz rywal, a przy okazji przyjaciel ze szkoły prawniczej - oskarżyciel Miles Edgeworth. Wir zdarzeń w grze co chwila jednak wraca do tej postaci owianej sporą dozą tajemniczości i przygotowuje grunt pod jego nieunikniony powrót. Wracają także inni znani oraz lubiani: wreszcie więcej czasu spędzimy z ponętną Mią, nastoletnią Mayą, poznamy cały ród Fey, czy ponownie litościwie spojrzymy na nierozgarniętego detektywa Gumshoe.

Autorzy przygotowali również naturalnie sporo niespodzianek. Szczególnie jedna nowa postać sie wyróżnia i zapewniam, że na długo zapamiętacie jej bat... Charaktery dobrano świetnie, humor dopisuje rzadziej niż w pierwszej części, ale kiedy już się pojawia ciężko powstrzymać śmiech. W finale w prawdziwie japońskim stylu zmierzycie się z wątpliwościami czym jest prawda i jak daleko można posunąć się ku jej odkryciu – aż dziw, że to nie Kojima pisał scenariusz. Wzorowana na japońskim pierwowzorze angielska wersja gry jest znowu świetnie przetłumaczona, co z naszej, „polskiej” strony wymaga przynajmniej średniej znajomości tego języka.

Obraz

Fantazje o biczach na bok - jak wypada Justice For All jako sequel? Sporo zależy od podejścia. Ja na przykład nie oczekiwałem rewolucji, tylko nowych spraw i się nie zawiodłem. Przynajmniej nie bardzo, bo jednak liczyłem że uda się Capcomowi wykorzystać funkcje DS-a w sposób chociażby znany z finałowej sprawy w Phoenix Wright 1. Sequel jest krótszy, składa się z czterech, a nie pięciu rozpraw. Tradycyjnie ostatnia długością dorównuje poprzednim razem wziętym, ale i tak przejście gry nie powinno zająć więcej niż 12 godzin. Sporo jak na dzisiejsze standardy stacjonarek, jak na handheldy to aż wręcz nieprzyzwoicie długo, lecz mogło być dłużej. W czasie naszych śledztw zwiedzimy miejscówki zróżnicowane bardziej niż bracia Mroczkowie - jedna sprawa tyczy się morderstwa w cyrku, inna rozgrywa się w pięciogwiazdkowym hotelu, będziemy też poza miastem. Widać inwencję ludzi z Capcomu. Wiedzieli, jakie elementy mogą stać się monotonne, wzięli je na warsztat i jakoś urozmaicili.

[break/]Musieli, bo sama mechanika rozgrywki nie ewoluowała jakoś znacznie od poprzedniej odsłony, zaś wprowadzone zmiany nie wyszły grze jakoś szczególnie na plus. Cały czas przygoda jest podzielona na dwie przeplatające się części, śledztwo i rozprawę. Szukając śladów, zbieramy potrzebne (i wydawałoby się niepotrzebne) przedmioty, oglądamy miejsce zbrodni oraz rozmawiamy ze świadkami. Właśnie rozmowy doczekały się największej innowacji. Często – w późniejszych etapach zbyt często – postać ma jakąś tajemnicę, której nie chce ujawnić: może to być trauma rodzinna, a może być przegrana Brazylią w turnieju Pro Evo – tego trzeba się dowiedzieć.

Obraz

Na początku gry Nick dostaje magiczny kamień od Mayi, dzięki któremu to wykrywa takie psychiczne blokady (Psyche-Lock). Objawia się to niezbyt subtelnie – pojawieniem się łańcuchów z kłódkami oplatających rozmówcę. Im więcej kłódek, tym mocniejszy Psyche-Lock. Naszym zadaniem jest takie pokierowanie rozmowy, by poprzez konkretne tematy i kluczowe przedmioty, otworzyć kolejne zamki, a w rezultacie wydobyć z postaci sekret. Haczykiem jest energia psychiczna, której przy każdym naszym złym ruchu ubywa. Musicie wiedzieć, że jest to ta sama energia, która służy nam na rozprawach i wyczerpanie jej w czasie śledztwa może przedwcześnie zakończyć całą grę. Patent sprawuje się średnio, czasem rozwiązania są nie do końca logiczne, ale ogólnie wnosi to chociaż trochę nowości do monotonnych gadek ze wszystkimi o wszystkim.

Jak wspomniałem, energia potrzebna nam jest w czasie przesłuchań świadków na sali sądowej. Zastąpiła ona system szans znany z Phoenix Wright: Ace Attorney, które traciliśmy źle rozpracowując zeznania. Sama mechanika rozgrywki w sądzie nie zmienił się od czasów pierwszej części – nadal gros czasu zajmuje nam szukanie sprzeczności, potwierdzania tego konkretnymi dowodami i sprzeczanie się z oskarżycielem. Wzajemne dogryzanie, sarkastyczne ironie oraz wolnomyślący sędzia – to wszystko ponownie znalazło się w Justice For All. Capcom popracował nad różnymi stanami znerwicowania świadków, a efekty mogą nas tylko ucieszyć. Niewiele jest rzeczy bardziej satysfakcjonujących niż zobaczenie jak słodziutka blondyneczka zmienia się we wściekłą bestię, jak brzuchomówca dostaje razy od swojej lalki, albo jak eksploduje radio dzięki któremu przesłuchujemy zabójcę. Już poprzednio te wszystkie miny były kapitalnym dodatkiem do akcji w sądzie – teraz stały się jednym z przyjemniejszych momentów w całej grze. Przytoczony przeze mnie humor nadal występuje, ale wydaje mi się, że jest go mniej, zaś żarty niestety nie pierwszej jakości. Przynajmniej nie wszystkie.

Obraz

Zachowano charakterystyczną, oszczędną i kolorową, oprawę gry, wraca także część utworów muzycznych poznanych wcześniej, choć nie zabrakło nowych, moim zdaniem gorszych, kawałków. Nie podoba mi się, że nie wykorzystano w pełni ekranu dotykowego – właściwie tylko raz można doświadczyć czegoś nowego. Boli to tym bardziej, że w poprzedniczce zbieraliśmy odciski palców i oglądaliśmy znalezione przedmioty w 3D. Tutaj tego nie ma. Przejście gry nie odblokowuje choćby głupich artworków, Phoenix Wright Ace Attorney – Justice For All to typowa jednorazówka. Kończysz grę dobrze się bawiąc, przerywasz creditsy i szybko odkładasz ją na półkę. Fani Nicka będą bawić się przednio, cała reszta powinna najpierw posmakować “jedynki” i zobaczyć, czy takie podejście do mainstreamowych przygodówek jest w waszym typie. W moim jest.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)