Burnout Dominator

Redakcja

30.03.2007 16:31, aktual.: 01.08.2013 01:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Burnout - tą serię zna chyba każdy z posiadaczy konsol. To tytuł, który obok dzieł Rockstar spod znaku Grand Theft Auto - numeru jeden na liście wrogów zdrowia publicznego - od lat zapewnia nam niepoprawnej rozrywki najwyższych lotów. Trudno uwierzyć, że pomimo ogromnego oporu ze strony mediów, taka destrukcyjna ścigałka jak „Wypalenie” (we frywolnym tłumaczeniu) doczekała się już piątej odsłony. Dominator ze stajni Electronic Arts po raz kolejny zabiera nas w świat ulicznej destrukcji. Efektowne „dzwony”, dźwięk palonej gumy, walka zderzak w zderzak – a wszystko przy akompaniamencie zachwycających miejscówek i fantazyjnych aut.

Turbo do kwadratuCała ta wyścigowo-demolicyjna marka miała swoje narodziny wraz z premierą Playstation 2. Jak wszyscy dobrze wiemy, „czarnula” powoli, acz dumnie odchodzi na zasłużoną emeryturę wobec pojawienia się konsol nowej generacji. Producent Burnouta, Nick Channon, postanowił zatem godnie pożegnać konsolę Sony tworząc kolejnego, powracającego do korzeni „asfaltołamacza”. Zaznajomieni z którąkolwiek częścią serii powinni doskonale pamiętać, że zasady gry najczęściej polegały na sianiu za pomocą ultraszybkiej fury wiecznej zadymy na stłoczonych ulicach różnorakich metropolii. Zmieniało się tylko to czy tłuczemy akurat uczestników ruchu miejskiego, czy też jedynie samych oponentów walczących o medale na podium. W Dominatorze nadal chodzi o jazdę pod prąd, ocieranie się o pojazdy i osiąganie jak największych prędkości, z tym wyjątkiem że dotychczasowe maksimum jest teraz minimum. W miarę jak nasze szaleństwa nabiorą precyzji i nieludzkiego pędu, pasek dopalacza osiągnie maksimum, tym samym oferując graczowi śmiganie ulicami na prawie ponaddźwiękowym poziomie myśliwca odrzutowego. Wszystko było by po staremu, gdyby nie fakt, że wraz z płynnym i pozbawionym kraks zasuwaniem po trasie linia „boosta” wypełnia się ponownie! Co wtedy? To ciężko opisać. Horyzont wygina się w geście przerażenia, obraz po całości się rozmazuje, zaś licznik auta zaczyna udawać „koło fortuny”…

Obraz

Jak zatem już się domyślacie Burnout Dominator polega głównie na łączeniu szosowych kombosów, a kluczem do sukcesu jest praktycznie cały czas popylanie na dopalaczu. Brzmi prosto, lecz w praktyce wymaga niesamowitej koncentracji. Zapomnijcie o nawykach z poprzedniej części. Tutaj zahaczenie o cokolwiek kończy się „gubieniem śrubek”, z miejsca odrzucając zagrywki spod znaku „przepychania się do mety”. Skupienie, pełna znajomość trasy i umiejętność powstrzymywania odruchu mrugania – to takie minimum.

[break/]No Crash Today!W gestii suchych faktów – przygotowano dla nas 88 eventów, tworzących znany Word Tour, podzielony na 7 lig: Classic Series, Factor Series, Tuned Series, Hotrod Series, Super Series, Race Specials i tytułowy Dominator Series. Klasycznie - miejsce, które zajmiemy na mecie określa ilość otrzymanych punktów, te zaś decydują o tym jakie kolejne ligi odblokujemy. Samych trybów rozgrywki standardowo jest całkiem sporo. Mamy arcyznane Race, Eliminator, Road Rage, Burning Lap, Grand Prix oraz i nowe: Drifting Challenge wraz z Maniac. Pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, polega na jak najdłuższych, najbardziej efektownych poślizgach. Prywatne Tokyo Drift? Czemu nie? Drugi, tak mocno reklamowany, opiera się na łączeniu wspomnianych już turbo kombosów. Trochę za mało, prawda? Zwłaszcza, że dla wielu ulubiony i pod niebiosa wychwalany tryb Crash nie znalazł swojego miejsca w tej odsłonie! Że co? Jak to możliwe – najbardziej dynamiczna, pełniąca funkcję wizytówki serii opcja nie zasłużyła na obecność w Dominatorze? Pełna prędkość, zatłoczone skrzyżowanie i gracz wpadający bokiem w cały ten auto-majdan, licząc na jak największą rozpierduchę – o tym zapomnijcie. Dla mnie to osobisty dramat.

Obraz

My own wayTrasy w nowym Burnoucie są totalnym przegięciem. Musiałem zaopatrzyć się sporą folię pastylek uspakajających, aby przebrnąć przez początkowe ciosy ze strony designerów. Zatrważająca ilość rozjazdów, skrótów, wzniesień, hopek, wielkich łuków, a wszystko przy akompaniamencie złożonej architektury gigantycznych lokacji – power w najczystszej formie! Z resztą od razu widać, że twórcom gry chodziło przede wszystkim o prędkość: zamaszyste zakręty, kilometry prostych odcinków – nie sposób uniknąć kilku „paczek” na liczniku. Dopracowano także sam ruch uliczny, którego różnorodność jest o wiele większa, a intensywność mocno podkręcona.

Obraz

Angielskie studio EA z Guildford dało radę na całej linii w temacie graficznego silnika. Ultra płynna animacja, ilość detali liczona w milionach, wspaniałe tekstury i świetne modele obiektów. Nie jest ważne, czy jedziemy zatłoczonymi ulicami miasta, lub akurat walczymy na zakrętach autostrady – za każdym razem oczy aż łzawią od natłoku graficznych bajerów. Przy tym wszystkim kraksy po raz kolejny zachwycają. Nie wiem jakim cudem, ale moim zdaniem fury gną się jeszcze bardziej elegancko niż dotychczas. Nawet Nascar na żywca może poczuć się lekko zaniepokojony.

[break/]Wszyscy, jednak dobrze wiemy, że seria to nie tylko zgliszcza, fajerwerki i nie do końca zdrowy gameplay. To również sountrack, który w Dominatorze ponownie buduje wybitny klimat szosowych zmagań. Dynamiczne kawałki takich kapel jak: Army of Anyone, Bromheads Jacket, Earl Greyhound, Filter, KillSwitch Engage, Maxeen, N.E.R.D., Saosin, czy The Sword; z pewnością pomogą w rozładowaniu stresów za kółkiem ulicznego odrzutowca. Łącznie przygotowano 36 przeróżnej maści utworów, głównie punk rockowych, choć popowa gwiazdeczka, Avril Lavigne, również zagości w naszych głośnikach. Polecam przyjrzeć się jej wkładowi w tą produkcję, bo jej najnowszy singiel, „Girlfriend” śpiewany zarówno po angielsku, jak i po japońsku, chińsku, czy hiszpańsku, zapewniają sporą ilość śmiechu.

Obraz

We Split?Multiplayer niestety został bardzo mizernie przygotowany przez producenta. Dominator oferuje graczom jedynie szansę ścigania się na podzielonym ekranie, a także tzw. Party Play. Tej ostatniej zasady są proste - jedna konsola, 4 kumpli i każdy gra po sobie porównując swoje osiągi z innymi. Kwestia rozgrywki online niestety pozostała nietknięta. Najwidoczniej twórcy uznali, iż ta odsłona serii powinna pożegnać się z graczami w samotności. Dziwne w kontekście wersja na PSP, która pozwala na równoczesną rywalizację aż 15 zapaleńcom.

Obraz

Kiedy na ulicy nie da radyZałożę się, iż wielu z Was, nawet tzw. „fanboye” serii, mogą uznać ostatnią odsłonę Burnouta za klasyczną próbę „odgrzanego kotleta”. Cóż, nie zgadzam się z tym. Co prawda, mamy do czynienia ze sprawną hybrydą poprzednich osiągnięć producenta, małą ilością świeżych pomysłów oraz poziomem graficznym porównywalnym mimo wszystko do Revenge, to nie zmienia to faktu iż Dominator jest świetnym przykładem mieszanki wybuchowej. Co z tego, że znamy wszystkie jej składniki skoro najnowsza receptura z miejsca powali każdego konsumenta. Świetne trasy nastawione na jak najszybsze „przeloty”, wybitny model jazdy i bardzo duża ilość dostępnych pojazdów - wespół z fantastyczną oprawą A/V jest to idealne pożegnanie z serią i dowód na to, że nawet przetarte ścieżki okraszone nowymi estakadami mogą zawrócić każdemu w głowie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (2)