Chyba instalowałem Windowsa po raz ostatni.
20.09.2011 | aktual.: 05.01.2014 12:38
Ze względu na zmianę dysku twardego byłem zmuszony do instalacji świeżej kopii systemu operacyjnego - Windows 7 Home Premium 64 bity i wtedy doszedłem do wniosku, że wywaliłem ponad 400 zł w błoto. Dlaczego? Już tłumaczę. Zrobiłem taki mały test. Najpierw zainstalowałem Ubuntu 11.04 64‑bity, później Windowsa 7 64 bity, efekty i wnioski następujące:
Jeszcze tylko podam konfigurację sprzętową: Płyta główna: Gigabyte 880GM-UD2H Procesor: AMD Athlon X4 640 Pamięć RAM: Goodram 4x2GB (DDR3) Karta Graficzna: Palid GeForce 9800 GT (1 GB) Zasilacz: Sillencer 500 Watt (czyli no‑name) Twardy Dysk: WDC Green WD10EARS (1 TB) Napęd optyczny: DVD‑RW Samsung
Instalacja odbyła się na czystym sformatowanym dysku nie dzielonym na partycje.
Instalacja systemu: Windows 7 - 35 minut Ubuntu 11.04 - 25 minut
Instalacja sterowników Windows 7 - 10 minut (3 restarty) Ubuntu 11.04 - brak (cały sprzęt działa bez problemów)
Aktualizacja systemu Windows 7 - prawie 120 minut (4 restarty) Ubuntu 11.04 - 25 minut (restartów brak)
Instalacja dodatkowego oprogramowania: Windows 7 - 25 minut Ubuntu 11.04 - 45 minut (kilka gier i pierwszy raz wine)
Tutaj co prawda dłużej (ale przez to wine, którego z pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć) trwało w Ubuntu, ale nie musiałem instalować aż tylu programów. Pakiet biurowy, kodeki, odtwarzacze multimedialne - to wszystko było w z systemem. Czego nie można powiedzieć o Windowsie niestety.
Tak więc cała operacja trwała : Windows 7 - ponad 3 godziny Ubuntu 11.04 - półtora godziny
Wnioski jakie mi się nasuwają to: 1) Po co spędzać 2 razy tyle czasu, skoro ten sam efekt mamy po półtora godzinie 2) Prostota zainstalowania jednego i drugiego systemu jest taka sama 3) Wszystkie aplikacje spełniają te same zadania w jednym jak i drugim systemie, wiec po co płacić za programu skoro można mieć je za darmo?
Powyżej wychwaliłem Linuxa i w sumie na koniec zostałem na Windowsie. A to tylko dlatego, że jest popularniejszy i w pracy same Windowsy.... Jakiś dziwny jestem.
Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.