Z powerbankiem przez świat, czyli historia pewnego wynalazku
10.03.2017 | aktual.: 10.03.2017 19:53
Przez ostanie lata wiele się zmieniło w świecie urządzeń mobilnych. Telefony przeszły transformację od urządzeń do dzwonienia i smsowania do zminiaturyzowanych wersji komputerów klasy PC. Wszystko fajnie, tylko co z mobilnością? Ekrany urządzeń się powiększyły, a co za tym idzie również całe urządzenia. Zwiększyło się też zapotrzebowanie na prąd. Niestety wzrost potrzeb energetycznych nie poszedł w parze ze wzrostem pojemności ogniw. Właśnie to w głównej mierze przyczyniło się do powstania nowego typu gadżetu. Powerbanki stały się popularne stosunkowo niedawno. One towarzyszyły nam w podbojach wirtualnego świata w realnym życiu. Pokemon GO potrafiło ekspresowo rozładować baterię i mam wrażenie, że wtedy przypadł boom na tego typu urządzenia. Producenci drobnej elektroniki musieli być wdzięczni producentom gry, bo sprzedasz urządzeń tego typu poszybowała w górę jak bumerang. Powerbank nie jest jednak wynalazkiem 2016r. Gra napędziła tylko sprzedaż czegoś, co wcześniej słabo się sprzedawało. Ile musieli czekać producenci powerbanków na żniwa?
Mój pierwszy powerbank zakupiłem jeszcze podczas pracy w Toruniu. Przeglądając gazetkę z Biedronki natknąłem się na gadżet tego typu. Wydał mi się być przydatny, gdyż w podróży pociągiem bateria dużo szybciej się rozładowywała. Dodatkowo czas podróży w obie strony był dość długi, ze względu na to, że pracowałem tylko w weekendy (mniejsza liczba połączeń komunikacyjnych). Urządzenie, które proponowała sieć sklepów Biedronka było idealnym rozwiązaniem. Pojemność urządzenia wynosiła 3000 mAh i wystarczała na naładowanie mojej S2 od stanu 10/15% do pełna i naładowanie baterii tabletu o kilka procent. Zwracając uwagę na to, że Samsung Galaxy S2 miał baterię pojemności 1650 mAh, pojemność urządzenia była mocno zawyżona bądź zużywało dużą część energii na inny cel nie związany z jego przeznaczeniem. Mimo to był szalenie przydatny. Urządzenie podobnie jak większość prostych powerbanków posiada jedno złącze USB pełnowymiarowe oraz jedno w standardzie microUSB do jego ładowania. Producent dołożył jeszcze stosowny kabel z wymiennymi końcówkami: do ładowania Nokii, PSP, urządzeń z microUSB czy miniUSB. Oba złącza urządzenia posiadają dosyć standardowe parametry: napięcie 5V i prąd 1A. Wszystkiego dopełnia ładny design. Błyszczący niebiesko-srebrny przód idealnie kontrastuje z niebieskim matowym tyłem, a jakość plastiku, z którego wykonano obudowę jest na dobrym poziomie. Nie zabrakło też 4 diód (rzecz jasna niebieskich) sygnalizujących stan naładowania urządzenia. Istniały także inne wersje kolorystyczne: biała oraz czarna. Gadżet służył mi dość długo. W między czasie przestałem pracować w Toruniu, a zacząłem w Bydgoszczy (w innym oddziale tej samej firmy). Przestałem go używać dopiero wtedy, gdy w moim ulubionym sklepie pojawił nowszy powerbank, który nabyłem.
Kolejny powerbank po „mydle” (mam bardzo kreatywne siostry) miał pojemność 4800mAh. Zamknięty był w ładnej srebrnej metalowej obudowie, która przypominała piersiówkę (tak również został nazwany). Ciekawa faktura obudowy przyciąga uwagę nie tylko w wersji srebrnej, ale również złotej, czerwonej czy niebieskiej. Na przedniej ściance urządzenia znajdziemy włącznik oraz 4 diody sygnalizujące stan naładowania baterii. Włącznik (tak przynajmniej sugeruje symbol na przycisku) jak sama nazwa mówi, służy do sprawdzania, jaka część baterii jest naładowana. Urządzenie w odróżnieniu od pierwszego powerbanka, uruchamia się samo po podłączeniu urządzenia. Tutaj producent, a konkretnie myPhone znany z produkcji telefonów komórkowych, nie zdecydował się dołożyć do urządzenia nic poza krótkim kablem do ładowania zarówno samej baterii jak i baterii urządzenia zewnętrznego. Standardowo urządzenie posiada 2 złącza: USB oraz microUSB. Ciekawostką jest to, że ładowany może być prądem 2A, ładowanie urządzeń zewnętrznych odbywa się jednak prądem o natężeniu już tylko 1A. Napięcie wejściowe oraz wyjściowe to 5V. Urządzenie było sprzedawane w plastikowym zamykanym opakowaniu, które miało prawdopodobnie służyć jako etui. Jakość takiego opakowania pozostawiała jednak wiele do życzenia.
Po „piersiówce” przyszedł czas na „kamień”. Co odróżniało go od dwóch pozostałych powerbanków? Na pewno pojemniejsza bateria wynosząca teraz 8000 mAh. Nie zmienił się za to producent. Jest to kolejna generacja powerbanków od myPhone. Producent postanowił zmienić kształt urządzenia (możecie się domyśleć na jaki). Standardowo zostały 4 diody sygnalizujące poziom naładowania urządzenia, jak i klawisz służący do sprawdzania ile energii przechowują wewnętrzne akumulatory. Tym razem mamy jednak dwa złącza USB pełnowymiarowe i microUSB do ładowania powerbanka. Można dzięki temu ładować aż dwa urządzenia prądem przekraczającym 1A. Maksymalny sumaryczny prąd ładowania obu urządzeń nie będzie jednak większy niż 2A. Prąd wejściowy to 1,1A, a napięcie to 5V.
Najnowszy powerbank posiada już technologię QuickCharge w wersji 1.0 oraz 2.0. Jego pojemność to 10000mAh, a producentem jest Forever. Kształt urządzenia jest dosyć nudny w porównaniu z innymi, opisanymi powyżej. Szara błyszcząca prostopadłościenna bryła urządzenia komponuje się jednak dobrze z pomarańczowymi wstawkami. Urządzenie podobnie jak poprzednie posiada 3 złącza: microUSB oraz 2 pełnowymiarowe USB, z czego jedno posiada niebieski plastik złącza. Właśnie ono umożliwia szybkie ładowanie. Technologia QuickCharge 1.0 umożliwia ładowanie prądem 2,4A, przy napięciu 9V, natomiast 2.0 prądem 1,5A przy napięciu 12V. Możliwe jest też ładowanie wykorzystując standardowe napięcie 5V. Drugie pełnowymiarowe złącze USB pozwala tylko na ładowanie ze standardową szybkością. Ważne jest to, że powerbank wykryje, jakie urządzenie podłączyliśmy (wspierające QC czy nie) i dopasuje napięcie na niebieskim złączu urządzenia.
Pierwszy swój powerbank kupiłem 4 lata temu i od tego czasu nie wyobrażam sobie życia bez takiego urządzenia w torbie. Ratuje w wielu sytuacjach życie i pozwala zasilać urządzenia po USB (niekoniecznie tylko takie z akumulatorem) w sytuacjach awaryjnych. Dzięki takiemu urządzeniu czuję też komfort i nie boję się, że telefon się wyłączy, a ja nie będę miał kontaktu ze światem. Cieszy mnie również fakt, że obecne urządzenia posiadają więcej niż jedno złącze do ładowania urządzeń zewnętrznych, gdyż bardzo często posiadam ze sobą dwa urządzenia z dotykalskim ekranem. Pierwszy mój powerbank, czyli PB‑3000 niestety posiada już dosyć wyrobione złącze USB, przez co kabel nie jest już stabilnie umieszczony w złączu. Ponadto jego pojemność spadła do około 1400mAh (początkowo według producenta 3000mAh) , jednak nie dużo lepiej sytuacja wygląda z PB‑01 (obecna pojemność to 2500mAh z początkowych 4300mAh). Dosyć intensywna eksploatacja przełożyła się na znaczące zmniejszenie pojemności. Początkowo wyciągając powerbank na mieście, ludzie dziwnie patrzyli, bo nie wiedzieli co to jest (mam na myśli rok 2013). Uczucie było podobne jak wtedy, gdy dane zacząłem przenosić na pendrive 128MB zamiast na dyskietce. Padały różne pytania, a najciekawszym było: „Czy Pan zgrywa dane ?”. Przez chwilę zastanawiałem o co chodzi, zanim domyśliłem się, że chłopak pomylił dysk twardy z powerbankiem. Obecnie już takie pytanie by nie padło.