Acer TravelMate P645-S — pierwsze wrażenia
17.10.2015 | aktual.: 17.10.2015 22:50
Jakiś czas temu portal dobreprogramy.pl ogłosił trzecią edycję "zabawy" Przetestuj sprzęt od Intel - zgarnij nagrody. Ponieważ jakieś tam doświadczenie w testowaniu już mam (brałem udział w drugiej edycji testów, znęcając się nad ultrabookiem Panasonic Toughbook CF-AX2, postanowiłem i tym razem zgłosić swój udział, wybierając ponownie ultrabooka, tym razem nieco większego - Acer TravelMate P645-S. Dwa dni temu czytając ten news dowiedziałem się, że ów sprzęt trafi na dwa tygodnie do mnie, a wczoraj wczesnym popołudniem stało się to faktem, gdy zjawił się u mnie kurier.
Nie chcąc tworzyć zbyt długiego (a przez to nudnego) wpisu, także tym razem postanowiłem, że moje wrażenia z testów przedstawię w kilku oddzielnych wpisach. Dzisiaj podzielę się z czytelnikami pierwszymi wrażeniami, przy okazji zwracając uwagę na niektóre wady i zalety widoczne już od początku.
Zawartość pudełka
Jak to zwykle bywa u Acera, pudełko zawiera tylko to, co zawierać powinno. Zatem oprócz samego ultrabooka znajdziemy w nim dwuczęściowy zestaw zasilający o mocy 65 W, bardzo krótki przewodnik obrazkowy, kartę gwarancyjną i... to właściwie tyle.
Acer TravelMate P645-S
Ultrabook po wyjęciu z pudełka od razu wywołał u mnie pozytywne odczucia z powodu kilku cech, które są dla mnie dużymi zaletami: urządzenie jest czarne, matowe (z ekranem włącznie) i kanciaste, a do tego zgrabne i z wąskimi ramkami na lewo i prawo od matrycy. Wykorzystane do budowy materiały sprawiają dobre wrażenie i bynajmniej nie zalatują tandetą. Podatność na odciski palców oceniam jako średnią - nie jest ani źle, ani zupełnie dobrze. Przejdźmy jednak do konkretów...
Co widać na zewnątrz?
Wszędobylską czerń widać na zewnątrz ;) Z niewielkimi wyjątkami...
Urządzenie, jak przystało na pełnowartościowego ultrabooka, nie straszy wymiarami. Przy ekranie o przekątnej 14" jego wymiary zewnętrzne (wg moich własnych pomiarów) to 327 mm na 233 mm na 20 mm (plus dodatkowe 2 mm na gumowe nóżki), a całość waży 1,6 kg. Magnezowo-aluminiowa konstrukcja sprawia, że mamy do czynienia z prawdziwym twardzielem, który - wg danych producenta - powinien wytrzymać nacisk o wielkości do 60 kg/cm2.
Niestraszny powinien mu być także upadek z rozsądnej wysokości, a dzięki dyskowi HDD chronionemu przez Acer Disk Anti-Shock Protection (DASP), nasze dane powinny też być wtedy bezpieczne.
Poszczególne elementy obudowy są do siebie idealnie dopasowane, nie ma żadnych luzów, dziwnych szpar, nic nie skrzypi. Od razu widać, że mamy do czynienia z solidnym sprzętem biznesowym.
Patrząc na ultrabooka od góry widzimy czarny prostokąt, dwa srebrne zawiasy, dwa szare napisy i umieszczone w rogu gustowne, srebrno-czarne logo producenta.
Po przeciwnej stronie, poza kilkoma naklejkami (łącznie z nalepką Windows 8 Pro), znajdziemy wlot powietrza chłodzącego wnętrzności urządzenia, dwa głośniki stereo, odkręcaną klapkę kryjącą dysk twardy oraz pamięć RAM oraz złącze stacji dokującej Acer ProDock. Niektóre modele mają tu także klapkę kryjącą slot na kartę SIM, ale niestety nie ten, który wpadł w moje ręce. Bateria urządzenia (o pojemności 4850 mAh) jest niedostępna z zewnątrz, aby się do niej dostać należy rozkręcić całą obudowę (na przeszkodzie stoi całkiem spora liczba śrubek).
Z przodu urządzenia idąc od lewej strony znajdziemy trzy diody (power, bateria, dysk) oraz slot na kartę pamięci SD, a także dwa otwory mikrofonów. Slot karty pamięci ma niezbyt dobrze przemyślaną budowę, ponieważ aby z niego korzystać (włożyć lub wyjąć kartę pamięci albo zaślepkę), należy mieć albo odpowiednio długie "pazury", albo dodatkowe narzędzie, ponieważ kartę/zaślepkę należy dosyć głęboko wcisnąć do środka (aby zadziałał zamek), a otwór jest bardzo wąski. Z tyłu znajdziemy tylko dwa srebrne zawiasy i otwory wentylacyjne. Lewy bok to gniazdo ETHERNET (RJ‑45), porty VGA, HDMI i USB (3.0), gniazdo mikrofonu oraz gniazdo słuchawek lub głośnika. Na prawym boku znajdziemy dwa porty USB (oba w wersji 3.0, jeden z nich oferuje funkcję ładowania przy wyłączonym urządzeniu), gniazdo blokady Kensington oraz gniazdo zasilania.
Gdy otworzymy klapę (możemy ją odchylić o maksymalnie około 150 stopni) ukaże się nam pokryty matową powłoką ekran o przekątnej 14 cali (podświetlana diodami LED matryca TFT LCD o rozdzielczości 1366x768 px), a nad nim oko kamery internetowej (Acer Crystal Eye HD webcam). Pod ekranem znajduje się srebrne logo producenta.
Acer TravelMate P645-S wyposażony jest w pełnowymiarową (ale pozbawioną, ze względu na małe wymiary urządzenia, bloku klawiszy numerycznych), wyspową, podświetlaną klawiaturę QWERTY. Skok klawiszy wynosi około 1,5 mm, a ich używanie jest całkiem wygodne (szczególnie, gdy - tak jak ja - ma się z taką klawiaturą do czynienia na co dzień). Nad klawiaturę, po prawej stronie, znajdują się dwie diody (NumLock i Caps Lock) oraz cztery fizyczne przyciski z diodami sygnalizującymi ich działanie - Tryb Samolot (włącza/wyłącza urządzenia komunikacyjne), klawisz programowalny P (możemy mu przypisać dowolną aplikację), wyciszenie mikrofonu oraz przycisk zasilania. Poniżej klawiatury umieszczono nieco przesunięty na lewo touchpad (który, podobnie jak klawisze, jest lekko chropowaty i przyjemny w dotyku). Pod touchpadem znalazły się dwa oddzielne przyciski (odpowiadające lewemu i prawemu przyciskowi myszy), a pomiędzy nie wciśnięto czytnik linii papilarnych (przydatne, choć trochę kapryśne urządzenie, ale o tym w następnym tekście).
A co mamy w środku (wg danych producenta - nie zaglądałem jeszcze ;D)
Ultrabook Acer TravelMate P645-S został wyposażony w energooszczędny (TDP 15 W) procesor Intel Core i5‑5200U (2,2 GHz, 3 MB cache) z wbudowaną grafiką HD5500, 4 GB pamięci DDR3L 1600 MHz, wolnoobrotowy (5400 rpm) dysk HDD o pojemności 500 GB, WirelessLAN 802.11ac, Bluetooth, LAN 10/100/1000. Dla bezpieczeństwa mamy też moduł TPM. Całość pracuje pod kontrolą systemu Windows 7 Professional 64‑bit, jednak możemy łatwo zamienić go na system Windows 8.1 Pro (obrazy obu systemów mamy na partycji recovery). Zgodnie z zapewnieniami producenta, ultrabook jest W10 Ready (a na stronie internetowej Acera możemy znaleźć sterowniki i aplikacje dedykowane najnowszej wersji okienek). Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, jak ten sprzęt się sprawuje pod "dziesiątką" (ale o tym w jednym z kolejnych wpisów).
Krótkie podsumowanie
Acer TravelMate P645-S od pierwszego wejrzenia sprawia wrażenie bycia sprzętem raczej z górnej półki, choć można go mieć już za niewiele ponad 3000 zł. Sprzęt jest solidny (przypomnę choćby magnezowo-aluminiową konstrukcję), elegancki (czarna, matowa, a do tego kanciasta obudowa), a poza tym całkiem wydajny (jak na sprzęt przeznaczony dla biznesu) i bardzo energooszczędny (ale o tym w innym wpisie - teraz tylko wspomnę, że gdy raz najechałem myszą na wskaźnik baterii, w dymku pokazała się informacja pokazana na obrazku poniżej, a po ponad 5 godzinach pracy poziom naładowania baterii wynosi 62%). Używanie klawiatury jest wygodne (cały ten wpis powstał właśnie na testowanym przeze mnie sprzęcie), mógłbym się co najwyżej nico przyczepić do touchpada, który nie zawsze reaguje tak, jakbym tego chciał (ale na szczegóły przyjdzie czas później, gdy poużywam go dłużej i pobawię się trochę jego ustawieniami). Jak na urządzenie z ekranem 14 cali całość jest niewielka i stosunkowo lekka, a zatem urządzenie (w połączeniu z niskim zużyciem energii) jest bardzo mobilne.
Oprócz zalet można znaleźć też wady - oto krótkie zestawienie plusów i minusów:
Zalety:
- wygląd zewnętrzny, jakość wykonania
- wytrzymała magnezowo-aluminiowa konstrukcja
- matowa matryca
- wygodna, podświetlana klawiatura
- mobilność i energooszczędność
- niewygórowana cena
- łatwy dostęp do dysku i pamięci RAM (do odkręcenia 4 śrubki)
- złącze stacji dokującej
- dwa systemy operacyjne do wyboru
Wady:
- niewygodny w obsłudze slot na karty SD
- rozdzielczość ekranu (przydałoby się Full HD)
- brak łatwego dostępu do baterii
- wolnoobrotowy HDD (a do tego głośny - przy typowej pracy słychać tylko dysk)
W następnym wpisie, do którego przeczytania już teraz zapraszam, skupię się na poszczególnych podzespołach ultrabooka oraz na dostępnym "na dzień dobry" oprogramowaniu.
A na koniec zdjęcie tego, który czuwał nad jakością moich wypocin ;)