Blog (13)
Komentarze (19)
Recenzje (0)
@jetinajtCzy ktoś zarabia na strumieniowaniu muzyki?

Czy ktoś zarabia na strumieniowaniu muzyki?

20.06.2015 00:56

Strumieniowanie muzyki budzi ostatnio ogromne emocje. Głównie za sprawą nowej usługi Apple, ale nie tylko. Spotify notuje straty kolejny kwartał z rzędu. Wielu artystów skarży się na niskie wpływy z udostępniania utworów w tej formie. I chyba tylko użytkownicy są zadowoli z niskich cen i wysokiej jakości. Pytanie tylko jak długo potrwa ta sielanka?

Zyski i straty usługodawcy

Sytuacja teoretycznie jest prosta. Klienci płacą za dostęp do katalogu parudziesięciu milionów utworów. Wyliczenia będę prowadził w euro, ponieważ cena u nas jest dumpingowa i nie opisuje dobrze globalnego biznesu. Weźmy więc przykładowego Hansa, który za swoje konto premium płaci 9,99 euro. Do Spotify po odliczeniu VAT‑u trafia 8,4 euro. Spotify chwali się na swojej stronie, że średnio płaci od 0,006 od 0,0084 dolara za odsłuchaną piosenkę, przy czym zaznacza, że za użytkownika Premium płaci więcej. Uznajmy więc, że koszt piosenki to 0,008 euro.

Co to oznacza? Ano, żeby Spotify mogło sobie zostawić 4,2 euro to użytkownik nie może słuchać więcej niż 1h10m muzyki dziennie. 2,5 euro (30%) usługodawcy przekłada się na maksymalnie 1h40m muzyki dziennie. 2h20min muzyki dziennie oznacza, że Spotify nic nie zarabia na subskrypcji premium. Każda dodatkowa minuta przynosi firmie straty na samych kosztach muzyki. Osobiście słucham muzyki przez około 3h dziennie. Na mnie więc są stratni (zwłaszcza, że płacę 5 euro, a nie 10). Z wyników finansowych spółki widać, że chyba dużo ludzi tak ma, 197 milionów dolarów straty skądś się bierze.

Wniosek kończący tę cześć wpisu nie jest optymistyczny. Bez podniesienia abonamentu, znalezienia innych źródeł przychodów lub nałapania milionów klientów, którzy nie będą słuchać muzyki Spotify nie ma szans na przetrwanie.

A jak to jest u muzyków

0,008 euro za piosenkę - dużo to czy mało? Lean On od Major Lazer lider globalnego TOP 50 ma 197 milionów odtworzeń. Przekłada się to na 1,5 miliona euro wpływów dla właściciela praw. Trzeba pamiętać, że to są wpływy z jednej piosenki. Przykład ten pokazuje jedno - jeśli masz globalny zasięg to możesz zarabiać na swojej muzyce. Może się wydawać, że nie jest to specjalnie dużo, ale trzeba pamiętać o ograniczonym zasięgu Sporify.

Nadal nieźle jest jeśli chodzi o lokalne rynki. Płyta Królowie życia niejakiego Gangu Albanii ma około 4 milionów odtworzeń co za granicą przekłada się 32 tysiące euro wpływów. Trzeba jednak uwzględnić lokalne uwarunkowania. Zakładając podobne proporcje pomiędzy tym co płaci klient, a dostaje artysta (0,008/8.4 = 0,015/16.25) można przyjąć, że Królowie Życia przynieśli około 60 tysięcy złotych. Przekładając to na ilość sprzedanych płyt według przelicznika ZPAV (2500 odtworzeń - jeden sprzedany album) oznacza to około 1600 sprzedanych płyt więcej, czyli 32 tys zł wpływów (20 zł za album - resztę zabiera sklep i podatki).

Ogólnie przelicznik ZPAV jest bardzo korzystny dla wizerunku Spotify. Oznacza, on bowiem, że jedna sztuka "sprzedanego" tam albumu przynosi 37,5 zł wpływów dla właściciela praw, co jest nieosiągalne dla sprzedaży fizycznej. Oczywiście można się kłócić, czy sam przelicznik jest właściwy. 2500 streamów oznacza przesłuchanie albumu około 200 razy. Do tej pory najbardziej katowane przeze mnie wydawnictwo Rozmowa z Piramidami Piotra Kajetana Matczuka zostało przesłuchane 30 razy - w sumie 450 streamów i 6,75zł przychodów, czyli jednak około 3 razy gorzej niż z fizycznego nośnika. Muszę jednak powiedzieć, że dane zostały zaczerpnięte z last.fm, a konto tam mam dopiero 2 lata, więc pewnie z czasem te liczby będą rosły. ZPAV musiał jednak jakoś rozsądnie liczbę 2500 oszacować.

W każdym razie. Jeżeli jakiś wykonawca jest lubiany i słuchany, to może ze streamingu czerpać podobne zyski jak ze sprzedaży fizycznych nośników. Stratni są tylko Ci, których płyty się kupuje, ale ich nie słucha. Głównie cierpią więc małe zespoły, które sprzedają kilkanaście płyt przy okazji koncertu. Z drugiej strony zysk z tych płyt i tak jest tak mizerny, że lepiej chyba powiększać zasięg i zbierać większą publiczność na żywo niż trzymać się kurczowo CD.

I co z tego wyniknie?

Podsumowując powyższe można powiedzieć, że na streamingu tracą głównie inwestorzy Spotify i podobnych usług. Czy długo wytrzymają? Wszystko zależy teraz od Apple. Nawet jeżeli ich Music nie jest zbyt innowacyjny, to nie o to teraz chodzi. Gra toczy się o to, żeby spopularyzować tę formę dystrybucji muzyki. A bardziej dosadnie: głównym celem całego rynku jest nałapanie użytkowników, którzy będą płacić za subskrypcję, a nie będą z niej zbyt często korzystać. Lepszego targetu od użytkowników giganta z Cuppertino nie ma.

A co jeżeli się nie uda i ludzie na nieszczęście firm będą muzyki słuchać? Wtedy pozostanie szukanie innych źródeł przychodów. Od podwyższenia cen subskrypcji, po dodatkowe płatne treści. Nie obawiał bym się jednak dużej segmentacji oferty. Streaming jest fajny bo jest tani. Niewielu użytkowników będzie płacić 10 euro, żeby mieć artystę X u Apple i drugie 10 euro, żeby mieć artystę Y od Deezera. Wraz z popularyzacją tej formy powoli będą też znikać dinozaury, które nie chcą strumieniować swojej muzyki. Im więcej ludzi, tym trudniej ignorować takie źródło przychodów. 20‑30 milionów utworów jest liczbą na tyle kosmiczną, że większość ludzi obędzie bez jednego, czy dwóch artystów, których nie znajdzie w swojej bibliotece.

Źródła: Spotify dla artystów - informacje o cenie za piosenkę: Spotify

ZPAV - informacje o przeliczniku: ZPAV</url></url>

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)