Pogromcy Mitów: Linux nie nadaje się na desktop
18.05.2013 | aktual.: 21.05.2013 12:21
Jednym ze zjawisk, jakie pojawiły się wraz z pędzącym postępem informatycznym jest nowomowa, która rozpowszechnia się zazwyczaj w laickiej części społeczności komputerowej. Ludzie lubią sobie po prostu wszystko upraszczać, zwłaszcza gdy czegoś nie chcą wiedzieć i szufladkować pod wspólnym mianem. Z tego powodu dochodzi często do nieporozumień z częścią społeczności bardziej wyspecjalizowaną, która zna więcej znaczeń słowa serwer niż "to co stoi na na tym strona www". Dotyczy to także desktopów.
W przypadku desktopu mamy do czynienia z lawiną nieporozumień, które prowadzą do kompletnego niezrozumienia definicji tego słowa. Wydaje mi się, że często po prostu nadużywa się tego słowa i worek o nazwie "desktop" zapełnia się coraz to bardziej wymyślnymi znaczeniami, które z jego istotą niewiele mają wspólnego. W takiej sytuacji Linux na desktopy musi spełniać coraz więcej warunków, aby stanąć na wysokości zadania. Faktycznie próba zdefiniowania tego słowa i jakie warunki musi spełniać Linux, aby być dobrym desktopem, jest na tyle trudna, że każdy z oponentów przedstawi własną listę, która będzie różniła się od innych.
Całą tę dyskusję powinno się więc zacząć od zdefiniowania słowa "desktop", a w zasadzie od sprostowania jego definicji. W potocznej mowie definicja ta jest zresztą wspomnianym na początku uproszczeniem. Potocznie nazywa się w ten sposób "system desktopowy" i to właśnie powinno być przedmiotem dyskusji. Jestem pewien, że wiele osób nie widzi różnicy pomiędzy tymi pojęciami, ale jest ona zasadnicza. System desktopowy to taki system, który posiada pulpit, czyli ang. desktop. I to cała definicja. Jedynym wyznacznikiem systemu desktopowego jest graficzny interfejs użytkownika tego systemu.
Oczywiście ta definicja może wielu osobom być nie w smak. Po pierwsze obejmuje ona także systemy mobilne, które także mają pulpit. I tu niestety dla oponentów Linux jest co najmniej górą. Zawęźmy więc tę definicję do sprzętu, czyli najczęściej PC. Oczywiście i tu napotkamy dwie przeszkody.
Pierwsza to system od Apple, który działa na całkiem innym sprzęcie, a co jak co, ale Apple trudno odmówić, że nie sprawdziło się na desktopie, skoro są prekursorami tego rodzaju oprogramowania. Trudno także zarzucić jakieś różnice jakościowe Linuksowi względem OS X, które są związane z jego "desktopowymi" niedoskonałościami.
Inna przeszkoda to obecna tendencja pchania na sprzęt PC systemów i oprogramowania mobilnego, która w istocie dyskwalifikuje teorię o związaniu systemu z konkretnym sprzętem. Pokazuje to tendencję do powolnej ewolucji sprzętu klasy PC w urządzenia dotykowe, co jeszcze bardziej potwierdza prostą teorię o graficznym charakterze systemów desktopowych.
Zasadniczo więc teoria "Linux nie nadaje się na desktop" jest typowym hejterstwem, z którym dyskusja sprowadza się do prostego podsumowania "Linux nie jest taki jak Windows". System z Redmond wyznaczył wiele ze standardów, z których akurat nie każdy musi być związany z charakterem desktopowym tego systemu. Windows to jednak system desktopowy, więc każdy inny system desktopowy musi spełniać te standardy. Oczywiście Windows nie jest pozbawiony wad, których nie ma pulpit linuksowy. Nie powiemy jednak głośno: Windows jest desktopowym ideałem i każdy system powinien być taki jak on! Zamiast tego pragniemy hybrydy zalet Windowsa i Linuksa w jednym i przy okazji nie doświadczyć wad wynikających z odmiennej dystrybucji obu systemów. Tyle, że: To se ne da, pane Havranek. Linux ma pewne zalety, bo jest tworzony inaczej niż Windows i odwrotnie. Każda próba związania Linuksa z windowsowym modelem dystrybucji pociągnie za sobą akceptację wad tej dystrybucji i w zasadzie nie ma tu półśrodków. Linux musi zgodzić się na zepsucie bezpieczeństwa i optymalności działania jeśli chce podążyć drogą Windowsa, czyli Linux musi się w ostateczności stać Windowsem z jego zaletami i wadami. Każda próba ograniczeń i półśrodków w celu zachowania zalet otwartego charakteru dystrybucji spotka się tylko z kolejnymi docinkami w stylu "Linux nie nadaje się na desktop". Czy jest to warte, aby rezygnować z zaakceptowanych już zalet w imię poprawy samopoczucia, kiedy chwalimy się kolegom rosnącymi słupkami poparcia zestawu oprogramowania, którego używamy?