Xiao Tian — antyamerykańska i antyeuropejska hakerka... a sprawa chińska
25.03.2020 | aktual.: 10.09.2020 01:03
Ta publikacja odnosi się głównie do działań hakerki, która w Chinach uchodzi za prekursorkę kobiecego hackingu. Jest tak, ponieważ Xiao Tian w swoim kraju zrzeszyła pod jednym szyldem całe zastępy programistek, które za cel przewodni swoich działań obrały wykradanie cennych danych z komputerów w USA i Unii Europejskiej. Niech zatem nikogo nie zmyli niewinna twarz Chinki, bo ona naprawdę jest ultraniebezpieczna. Lektura tego wpisu powinna wszystkich niedowiarków o tym przekonać.
China Girl Security Team
Xiao Tian urodziła się 6 września 1989 r. w prowincji Hunan. Komputery pasjonowały ją od najmłodszych lat i już w wieku 7 lat zaczęła przygodę z programowaniem. Jednak sama „zabawa” kodem jej nie wystarczyła i w marcu 2007 r. założyła żeńską grupę hakerską o nazwie „China Girl Security Team”. Xiao Tian utworzyła ją, ponieważ uważa, że kobiety mają wystarczające umiejętności, żeby móc programować. „China Girl Security Team” stała się przeto azylem dla kobiet wykluczonych ze świata hakerów komputerowych w Chinach.
Technologiczna bojowniczka wielotysięcznej cyberarmii
Grupa hakerek pod dowództwem Xiao Tian zaczęła szybko zyskiwać coraz silniejszą pozycję na chińskiej scenie hackingowej. Pomogło w tym połączenie sił z kilkoma innymi żeńskimi hakerskimi ekipami. Od 2008 r. „China Girl Security Team” zaczęła wykradać poufne informacje z komputerów należących do największych organizacji na świecie. W tym dopuściła się szeregu wyrafinowanych ataków wymierzonych w Google, m.in. atakując w 2011 r. konta Gmail kilkuset amerykańskich urzędników, w tym personelu wojskowego, w celu uzyskania haseł i monitorowania kont. „China Girl Security Team” stosowała do tego kampanię phishingową, której celem śledzenie aktywności e‑mailowej swoich ofiar. W skład tej grupy wchodzą trzy inne znane hakerki; pierwszą z nich jest Wang Juan, która ukrywa się pod nickiem Wollf i jest znana jako „matka chińskich trojanów”. Druga nosi mroczną ksywę Dark Angel i założyła stronę internetową, gdzie zajmuje się trenowaniem hakerów komercyjnych, oferując im za sowitą opłatą całoroczny ustrukturyzowany kurs hakowania. Trzecią z nich jest zaś panna nosząca niewinny pseudonim „Sześć Złotych Kwiatów” uznawana przez wielu za najbardziej aktywnego i wpływowego chińskiego hakera. Ona można rzec, jest prawą ręką — Xiao Tian.
Jednakże licząca ponad 2 tysiące członkiń „China Girl Security Team” stanowi tylko niewielką część 400‑tysięcznej armii hakerów w Chinach — aczkolwiek grupa Xiao Tian jest największą z tamtejszych organizacji hakerskich. Warto wspomnieć, że w tym olbrzymim państwie hakerzy (niezależnie od płci) mają bardzo silną pozycję społeczną i traktuje się ich niczym celebrytów. Najlepsi/-sze z nich przez to mają rzesze oddanych fanów oraz są świetnie opłacani/-e przez chiński rząd. Ich znakiem rozpoznawczym jest poczucie nacjonalizmu i kolektywizmu, co jest jaskrawym przeciwieństwem zachodniego stereotypu samotnika pracującego na własne konto. Tę wielotysięczną społeczność hakerską wykorzystuje rządząca Chinami Partia Komunistyczna, aby prowadziła cyberszpiegostwo w jej imieniu. Przez to hakerki i hakerzy z Chin non stop atakują wrażliwe dane największych firm, mediów, serwisów społecznościowych, przeglądarek internetowych oraz organizacji państw kapitalistycznych, choćby takich jak: New York Times i Twitter (2013), Apple i Amazon (2016/2017), NSA (2016), Equifax (2017), Google Pixel (2017), NASA (2018) Chrome, Safari i Edge (2019), czy Airbus (2019), nie pozostawiając także w spokoju rządu Stanów Zjednoczonych (2015), federalnej bazy danych amerykańskich urzędników (2015), firm niemieckich (2018) czy amerykańskich uniwersytetów (2019). Zresztą takich przypadków działań wymierzonych przez hakerską armię z Chin w USA i Państwa Zachodnie jest na pęczki. Ja tutaj podałem tylko kilkanaście przykładów ich działalności, które jako pierwsze pojawiły się w wyszukiwarce Google po wpisaniu hasła „Chińskie ataki hakerskie”. Za najgroźniejszymi z tych ataków stoją natomiast cyberprzestępcy z grup APT41 oraz Calypso APT, które są bezpośrednio finansowane przez władze chińskie w Pekinie.
Xiao Tian jest zatem częścią chińskiej wspólnoty hakerskiej, która łamiąc prawo, robi wszystko, żeby zdobyć dla swej ojczyzny ważne informacje od państw „zgniłego Zachodu”. Jednak w przeciwieństwie do większości tamtejszych koleżanek i kolegów po fachu, nie komunikuje się z dziennikarzami i nie rozpowszechnia informacji o swoim życiu osobistym. Nie publikuje artykułów, nie bierze udziału w konferencjach i nie pojawia się nawet w sieciach społecznościowych. Zatem ustalenie jakichkolwiek szczegółów dotyczących życia prywatnego hakerki jest niewykonalne. Jedno natomiast jest pewne, iż obecnie Xiao Tian pracuje dla przodującej chińskiej organizacji ds. Bezpieczeństwa i poza pisaniem oprogramowania do hakowania, również udziela lekcji łamania i kradzieży haseł oraz jak zmienić adres IP. Jest więc ciągle aktywną hakerką i szkoli nowy narybek chińskich cyberprzestępczyń.
Chiny od lat zagrażają cyberbezpieczeństwu świata
To, że cyberprzestępczyni Xiao Tian w Chinach jest traktowana z największym uznaniem i dostaje państwową posadę w branży bezpieczeństwa IT, najlepiej pokazuje, iż w kraju za żółtą rzeką nie jest tak, jak być powinno. Tajemniczą poliszynela jest też, że Chiny swoją pozycję wszech-mocarstwa wzmacniają właśnie dzięki atakom cybernetycznym głównie na Stany Zjednoczone i bogate kraje Europy Zachodniej. To jest pokaz siły, który ma swoją dużą moc oddziaływania. Tutaj nie chodzi tylko o wielkich tego świata, ale również o zwykłych użytkowników komputerowych. Jako przykład można podać sytuacje sprzed kilku lat, kiedy setki tysięcy ludzi w Europie bardzo źle wyszło na korzystaniu z chińskich antywirusów, które pod przykrywką programów AV nie dość, że szpiegowały swoich użytkowników, to jeszcze niszczyły system ich komputerów. Dlatego też po 2016 r. antywirusy od: Baidu, Kingsoft, Tencent, Qihoo i Rising — w praktyce przestały być używane na starym kontynencie. Natomiast popularna przeglądarka Maxthon okazała się w tym czasie spyware'm wysyłającym poufne dane do Pekinu. Swoją drogą dziwne, że te produkty w Europie przed dwa lata siały komputerową zarazę, a w Chinach od zawsze bardzo dobrze się sprawdzają. Zastanawiające jest też, dlaczego koronawirus wychodzi się właśnie z Chin i że tak szybko oni się z nim uporali a w Europie Zachodniej i Stanach sytuacja przedstawia się dużo gorzej. Ale może to nic więcej jak tylko przypadek. Natomiast w chińskich atakach hakerskich nie ma mowy o żadnym przypadku, bo wszystkie są tworzone z premedytacją. Xiao Tian wie o tym najlepiej!