XNOTE W110ER – mały mocarz

Można rzec, że netbooki wywołały prawdziwą rewolucję w komputerach przenośnych. Okazało się, że jest spora rzesza użytkowników, którym wystarcza przeglądarka i obsługa komunikatorów w codziennym kontakcie ze światem. Oczywiście trzeba było pójść na spore ustępstwa pod względem wydajności. Jednak jak widać po ilości sprzedanych sztuk, sporo ludzi przymknęło oko na niezbyt wygórowane parametry. Jest jednak i inna grupa nabywców, która z wydajności nie chciała definitywnie rezygnować. Przy tym chciała nadal mieć dostęp do wyjątkowej mobilności jaką wniosły ze sobą netbooki. Tak oto pojawiło się miejsce dla notebooka o wyjątkowej mobilności a przy tym o wydajności dorównującej stacjom roboczym. Czy coś takiego jest na rynku? Jest! I to w Polsce! Rodzima marka XNOTE w swojej bogatej ofercie ma właśnie taką hybrydę, XNOTE W110ER. Zapraszamy do recenzji notebooka o wymiarach netbooka z komponentami z najwyższej półki.

XNOTE W110ER – mały mocarz
Krzysztof Fiedor

01.10.2013 | aktual.: 02.10.2013 10:21

Z poprzedniej recenzji XNOTE możecie się dowiedzieć, że marka ta bazuje na popularnych kadłubkach firmy Clevo, która zdobyła sobie uznanie, praktycznie na całym świecie, jakością wykonania swoich produktów i możliwościami dowolnej wręcz konfiguracji w ramach oczywiście wybranej platformy. Nie inaczej jest w przypadku niewielkiego notebooka XNOTE W110ER. Do redakcji trafiła praktycznie najmocniejsza konfiguracja, z procesorem i7, 16 GB pamięci RAM i kartą GeForce GT650M. Przyznać muszę, że parametry robią wrażenie. Przecież w dużo większych konstrukcjach masowo produkowanych pod hasłem „multimedialne” próżno szukać tak wydajnych komponentów. Zacznijmy jednak od cech zewnętrznych.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Notebook został wykonany z dobrej jakości plastiku. Na pochwałę zasługuje zastosowanie podwójnego zabezpieczenia przed wyśliźnięciem z ręki podczas przenoszenia. Pokrywa, nie dość że jest pokryta gumoplastkiem to dodatkowo jej powierzchnia nie jest gładka, co potęguje efekt pewnego chwytu. Tym samym gumoplastikiem o chropowatej strukturze pokryto miejsce gdzie naturalnie układają się dłonie podczas pisania na notebooku. Jak na tak niewielkiego notebooka (wielkość ekranu 11 cali) W110ER nie waży mało, 1,8 kg. Trzeba przyznać, że w tej wadze a nawet niższej znajdziemy przynajmniej kilka modeli ultrabooków. Oczywiście ze znacznie gorszymi parametrami. Opisywany XNOTE nie jest też szczególnie smukły. W najcieńszym miejscu z przodu obudowy jego grubość to około 3 centymetrów, w najgrubszym z tyłu natomiast dochodzi ona do 4 cm. Jest to sporo, jednak trzeba pamiętać, że we wnętrzu musiano upchać wydajny układ chłodzenia, który musi obsłużyć wydajny procesor Intel Core i7 i wydajną (jak na warunki mobilne) kartę graficzną NVIDIA GeForce GT 650M.

Dość duża przestrzeń na bokach obudowy przyczyniła się do sporej ilości gniazd, w które wyposażono testowaną jednostkę. Zaczynając od lewej strony znajdziemy: dwa gniazda USB 3.0, tuż za nimi wejście i wyjście dla słuchawek i mikrofonu, wyjście HDMI, kolejne to nieśmiertelny D-SUB i na końcu gniazdo Ethernet. Pod gniazdami znalazło się jeszcze miejsce na dość sporych rozmiarów wylot powietrza, przez który wywiewane jest gorące powietrze z wnętrza komputerka. Na całej długości tylnej ścianki zamontowano akumulator. Po prawej stronie znalazło się miejsce dla gniazda zasilania, jednego portu USB 2.0 i gniazda zabezpieczającego Kensigton. Na przodzie natomiast, właściwie w lewym jego narożniku mamy dostęp do czytnika kart. Jak pewnie zauważyliście, w testowanym notebooku nie ma napędu optycznego. Jest to spowodowane po części wyjątkowo małymi wymiarami jak i tym, że owe napędy pomału odchodzą do lamusa. W związku z tym przestrzeni na dodatkowe gniazda nie brakuje. Choćby więcej gniazd USB 3.0 (czemu tylko dwa jak chipset płyty głównej obsługuje natywnie cztery?), i nieco lepsze ich rozmieszczenie. Moim zdaniem dwa gniazda USB 3.0 po lewej stronie zostały dość niefortunnie umiejscowione. Nie dość, że na przodzie. Może to komplikować ułożenie kabla słuchawek kiedy mamy wpięte jakieś pendrivy do USB. I najważniejsze, powinny być bardziej odsunięte od siebie a tym samym wszystkich portów na jednej ściance powinno być mniej. A tak, na lewej stronie mamy w sumie 7 gniazd gdy po prawej stronie jest ich zaledwie 3 i do tego kilkanaście centymetrów niezagospodarowanej przestrzeni. Jak dla mnie, tu producent powinien nieco bardziej się postarać i znacznie lepiej przemyśleć rozłożenie gniazd.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/3]

Jak ważnym elementem w notebooku jest matryca tłumaczyć chyba nie trzeba. Jak do tego tematu podchodzą producenci też większość z Was wie doskonale. Wszędobylskie błyszczące matryce typu glare doprowadzają świadomych kupujących do szału. Utarło się, że typowe domowe rozwiązania właśnie wyposażane są w błyszczące matryce a rozwiązania biznesowe a tym samym nieco droższe pojawiają się w wariantach z matrycami matowymi. Mam nieodparte wrażenie, że mamy do czynienia z analogią jak w przypadku niesławnego plastiku „piano black”, który zdominował praktycznie rynek elektroniki użytkowej. W opisywanym modelu XNOTE, nie dość, że nie uświadczymy błyszczącego plastiku to w dodatku producent wybrał wariant z matową matrycą. To moim zdaniem świetne posunięcie. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z produktem mocno mobilnym, gdzie przyjdzie nam dziesiątki razy, jeśli nie setki pracować w plenerze ze słońcem uśmiechającym się zza pleców. W takich sytuacjach powłoka typu glare niejednego doprowadziła do szału.

Matryca jest wielkości 11,6 cala, pracuje w natywnej rozdzielczości 1366x768 pikseli przy proporcjach obrazu 16:9. Jak na dzisiejsze standardy przystało została ona podświetlona diodami LED. Przy zastosowaniu tej technologii można by się spodziewać w miarę równomiernego podświetlenia. Niestety nie w tym przypadku. Maksymalna jasność jaką udało się uzyskać to 230 cd/m2, i o dziwo nie było to w centralnym punkcie matrycy. Najgorzej natomiast wypadły dwa dolne narożniki gdzie moc podświetlenia spadła poniże 200 cd/m2. Tragedii nie ma, choć zawsze mogłoby być lepiej :) Bardzo pozytywnie przedstawiają się natomiast zawiasy na których jest zamocowana matryca. Są one duże, wyglądają bardzo solidnie i co najważniejsze trzymają sztywno wybraną pozycję ekranu. Przy pierwszym kontakcie podczas otwierania notebooka trzeba było użyć sporo siły aby to zrobić jedną ręką. Mam nadzieję, że taki stan utrzyma się na dłużej i zawiasy spełnią swoją rolę w dużo dłuższym okresie użytkowania.

[break/] Z zewnątrz notebook wypadł dość dobrze, jak natomiast wygląda jego wnętrze? Jak już wspominałem w testowej konfiguracji znalazł się procesor Intel Core i7 o oznaczeniu 3632QM. Ten czterordzeniowy, ośmiowątkowy układ wykonany w technologii 22 nanometrów może pracować w zakresie od 2,2 GHz do nawet 3,2 GHz w trybie Turbo. Do dyspozycji mamy aż 6MB pamięci cache. Ciekawostką jest, że jest to pierwszy czterordzeniowy układ Intela z TDP 35W. Wśród mobilnych rozwiązań Intela jest to jeden z najmocniejszych układów, który poradzi sobie praktycznie w każdych zastosowaniach. Kolejnym wrażliwym dla ogólnej wydajności notebooka elementem jest karta graficzna. W tym przypadku mamy do czynienia z tandemem. Zintegrowana z procesorem karta graficzna Intel HD4000, która z powodzeniem poradzi sobie z przetwarzaniem grafiki 2D oraz karta NVIDII, GeForce GT 650M z własną pamięcią GDDR3 o pojemności 2 GB. W mniej wymagających aplikacjach korzystamy z Intela, w bardziej rozbudowanych i podczas grania gładko przełączamy się na układ NVIDII. W bezproblemowym przełączaniu między układami wspiera nas znana już od jakiegoś czasu technologia Optimus. Działa to na tyle sprawnie, że naprawdę ciężko jest uchwycić moment kiedy następuje przełączenie na dany układ. Uruchamiamy stronę internetową, aktywny jest układ Intela, uruchamiamy grę… i już jest aktywny układ NVIDII. Bardzo to komfortowe rozwiązanie.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Procesor do pomocy ma też sporą porcję pamięci RAM. W tej konkretnej konfiguracji jest jej aż 16 GB. Dużo, trzeba przyznać, na dodatek jest to markowa pamięć Kingston z wydajnej serii HyperX, co przekłada się na naprawdę wyśmienite osiągi. Taka ilość wystarczy swobodnie do poważniejszych zadań niż granie. Potwierdzą to zwłaszcza osoby, które zajmują się wirtualizacją i testami oprogramowania w różnych środowiskach. Lekki niepokój wzbudza fakt, że jest to maksymalna pojemność pamięci jaką można zaaplikować do notebooka. Doszliśmy do dysku twardego. Producent zdecydował się na zamontowanie dysku hybrydowego SSHD. To połączenie zwykłego dysku talerzowego z buforem w postaci pamięci SSD 8 GB. Brzmi dobrze, jednak rozwiązanie to jest właściwe tylko trochę lepsze od zwykłych dysków. Nie zapewnia jakichś super transferów, nie pozbywamy się wibracji i zwiększonej temperatury od dysku. Dobre jest to, że jego pojemność to 500 GB, które na dzień dzisiejszy wystarczy. Jeśli jednak najdzie nas ochota na zmianę to możemy dysk bardzo sprawnie wymienić na pełnoprawny SSD.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Całości solidnego wyposażenia dopełniają głośniki stereo z certyfikatem THX, dwuzakresowe WiFi i Bluetooth w standardzie 4.0. Na przodzie obudowy, dokładnie w lewym jego narożniku znalazło się jeszcze miejsce na czytnik kart kompatybilny ze standardami SD, MMC i MS. Warto jeszcze kilka słów skrobnąć o klawiaturze i gładziku zamontowanych w notebooku. Choć mam dość małą przestrzeń na klawiaturę to rozmiar klawiszy (15x15 mm) jest tylko nieco mniejszy niż w pełnowymiarowych konstrukcjach 15-16 cali. Właściwie, nie było odczuwalnej różnicy w pisaniu. No, może poza jedną, klawisze są dość śliskie i może się zdarzyć, że palec nam nieco zjedzie a że odległości między klawiszami są wręcz mikroskopijne to nie raz spadniemy na klawisz obok tego wybranego. Na pochwałę zasługuje umiarkowany skok i dość cichy odgłos podczas pracy. Gładzik, w moim przekonaniu wykonany został wręcz po mistrzowsku. Najbardziej spodobała mi się jego karbowana struktura, która nie pozwalała się palcom zbyt frywolnie ślizgać. Nawet podczas upałów, kiedy dłonie są bardziej spocone, palce przesuwały się wyjątkowo sprawnie i pewnie.

Czas przejść do możliwości tego mikrusa i niech Was nie zwiodą jego wymiary. Niepozorny z zewnątrz jednak z ponadprzeciętnymi parametrami, samo się ciśnie na usta popularne powiedzenie „mały ale byk” :). Zresztą zobaczcie sami. Już indeks wydajności systemu Windows pokazuje, że mamy do czynienia z wydajnym komputerem. Procesor osiąga wskaźnik 7,5 a pamięci nawet 7,8 czyli praktycznie maksymalną możliwą ocenę. Grafika została sklasyfikowana na poziomie 7,1 zarówno w przetwarzaniu 2D jak i też w wymagających operacjach trójwymiarowych. Oczywiście cieniem na całości kładzie się wydajność dysku twardego, tak jak wcześnie stwierdziłem, to największa bolączka tej konfiguracji.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

W popularnym benchmarku 3DMark w teście Ice Storms ogólny wynik jaki osiągnął ten maluch to ponad 65 tyś punktów. To wręcz fenomenalny wynik jak na rozwiązanie mobilne. Nie mówiąc już o tym, że wynik grapics score przekroczył barierę 100 tyś punktów. W bardziej wydajnych testach, np. 3DMark Cloud wynik ogólny jaki osiągnęliśmy to ponad 7,5 tyś punktów. W najbardziej obciążającym teście najnowszego 3DMarka, Fire Strike, udało się uzyskać wynik ponad 1220 punktów. Trzeba zauważyć, że ten akurat test przeznaczony jest dla najwydajniejszych maszyn i osiągnięcie wyniku powyżej 1000 punktów jest już uznawany za dość dobry. Udało się też uruchomić wersję Extreme tego testu, tu wynik jaki uzyskaliśmy to 565 punktów. Niby niewiele, jednak spore grono mocnych maszyn z kartami graficznymi pokroju GeForce GTX 660M ledwo przebija ten wynik o kilkadziesiąt punktów. Kolejny program testowy ze stajni Futuremark to PCMark w wersji 7. To aplikacja, która testuje ogólne zastosowanie komputera pod względem wydajności w takich zastosowaniach jak obróbka wideo, wydajność w aplikacjach biurowych, wydajność w przeglądarkach internetowych i po części też pod względem wydajności w aplikacjach rozrywkowych. Wynik ogólny uzyskany to nieco ponad 3700 punków. To wynik, który zdecydowanie stawia tego notebooka w klasie powyżej średniej.

Nie zabrakło jeszcze aplikacji spod znaku Unigine, zarówno w teście Heaven jaki Valley uzyskane wyniki tylko potwierdziły wcześniejsze obserwacje. W tym rozmiarze nie ma godnego rywala dla XNOTE W110ER.

[break/]Przejdźmy do gier, w końcu do tego został stworzony ten notebook. Miałem okazję przesiedzieć przy tym sprzęcie naprawdę masę godzin z ostatnich kilku tygodni. Ilość tytułów, która się przewinęła przez dysk może przyprawić o zawrót głowy. A najważniejsze jest to, że granie na tym sprzęcie naprawdę było przyjemne i aż ciężko było się rozstawać z tą rozrywkową maszynką. Na początek może kilka słów na temat ustawień w grach. Najważniejsze, wszystkie tytuły były ogrywane w rozdzielczości maksymalnej na jaką pozwalała matryca, czyli 1366x768. Ustawienia jakości we wszystkich grach były ustawione na wysokie. Pora rozpocząć maraton gier.

Podział jaki mi wyszedł samoistnie i dość przypadkowo. Zacząłem od legendy World of Warcraft. Tytuł to niemłody już (data premiery 2005 rok), jednak spora rzesza właścicieli komputerów gra w WoWa i nadal jest on dość często ujmowany w testach wydajności. Zapewne nie zdziwi nikogo fakt, że ilość uzyskanych klatek podczas grania, rzadko kiedy spadała poniżej 90. Wynik jakiego się spodziewałem, warto dodać że przy niższych ustawieniach jakości obrazu ilość klatek szybowała nawet do 200. Jako wieloletni fan gier RPG, przypomniałem sobie o tytule, który mnie swego czasu mocno wciągnął, miał całkiem spore wymagania i jak pamiętam ogrywałem go raczej przy najniższych możliwych ustawieniach. Risen (bo o nim mowa, premiera jakoś w 2009 roku) przy wysokich ustawieniach zaprezentował się wyśmienicie i choć poznałem już fabułę, gra wciągnęła mnie ponownie na tyle, że w nowej odsłonie ukończyłem ją prawie przy jednorazowym posiedzeniu. Choć tytuł to już z kilkuletnim stażem to prędkością nie zachwycał, choć przyznać trzeba, że średnia ilość klatek oscylowała w okolicy całkiem przyzwoitych do grania 30 oczek.

Obraz

Kolejną grę, którą postanowiłem sobie odświeżyć to Mafia II. Może nie wzbudza już takiego efektu wow jak część pierwsza, to pamiętam, że nie przespałem przez nią kilku nocek :). Miałem to szczęście, że wtedy (2010 rok) miałem okazję ogrywać ją na topowej karcie NVIDII pokroju GeForce GTX 480, która na tamte czasy kosztowała jakieś potworne pieniądze a i tak przy pełnych detalach potrafiła zgrzytnąć. Na notebooku XNOTE gra nie cięła, wręcz przeciwnie, licznik klatek w programie Action! wskazywał zawsze powyżej 60. Kolejny tytuł to też już legenda, choć ma dopiero trzy lata. StarCraft II to jeden z moich ulubionych RTS-ów. I nie dziwne, że wracam do niego przy każdej nadarzającej się okazji. Nie inaczej było przy recenzji tego notebooka. GeForce GT 650 poradził sobie z tytułem wyśmienicie, gra wyglądała pięknie (wszystkie detale na High) i na dodatek bez żadnych przycinek. Ponownie, licznik klatek nie schodził poniżej wybornych 60 klatek. Przyszedł czas na prawdziwego killera kart graficznych, Metro 2033. Kto by przypuszczał, że tytuł sprzed trzech lat będzie tak mocożerny dla dzisiejszego sprzętu. W tym tytule nastąpił znaczący spadek wydajności, jednak trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z bibliotekami DirectX 11 i z naprawdę wymagającym silnikiem. Średnia ilość klatek na poziomie nieco tylko niższym niż 30 wydaje mi się i tak dobrym wynikiem.

Obraz

Tak się złożyło, że kolejne tytuły swoje premiery miały w 2011 roku. Zacznijmy od naszego polskiego produktu klasy AAA: Wiedźmin 2: Zabójcy Królów. Jak wiadomo gra jest bardzo wymagająca i aby w nią pograć przy wysokich ustawieniach trzeba posiadać naprawdę mocny sprzęt. I tak, na recenzowanym notebooku Geralt śmigał aż miło. Dosłownie w kilku momentach dało się odczuć spadek klatek poniżej progu płynności. Zawsze wtedy, kiedy na ekranie było po kilkunastu przeciwników i ogólnie dużo się działo. Przy włączonym ubersamplingu niestety grać się nie dało. Ten parametr zarzyna dużo mocniejsze konfiguracje. Kolejny hit to Crysis 2. Gra może nie wygląda tak dobrze jak jej pierwsza część (piszę o DirectX 11) to wymagania ma naprawdę olbrzymie i miałem pewne obawy czy uda się płynnie poganiać po Nowym Jorku. Moje obawy były bezpodstawne, właściwie nie udało się uzyskać gorszego wyniku niż 50 kl/s. Bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło. Postanowiłem też uruchomić The Elder Scrolls V: Skyrim. Olbrzymi świat i to w bardzo ładnej oprawie wciągnął mnie bez reszty. Taki już los fana RPG. Po kilku godzinach przemierzania świata TES przypomniałem sobie o testach :). Powiem tak, rewelacja. Grało się wyjątkowo płynnie przy wysokich ustawieniach jakości grafiki. Ponownie, magiczna bariera 60 klatek niejednokrotnie była przekraczana.

Kolejnego tytułu raczej nikomu przedstawiać nie trzeba, Diablo III. Tytuł to raczej nie wymagający, bez specjalnych graficznych fajerwerków. Jednak bardzo popularny i darzony przeze mnie sporym sentymentem. Powrót do Tristram był tym wyjątkowy, że na testowanym sprzęcie najniższa ilość klatek jaką odnotowałem to około 70. Przy ustawieniach grafiki na Ultra prędkość działania spadała do solidnych 55 kl/s. Odświeżyłem też trzecią odsłonę Maxa Payne. Tak jak w poprzednich tytułach nie było zawodu. Gra w wysokich detalach śmiga aż miło i to na bibliotekach DirectX 11. W pierwszym akcie, który przeszedłem właściwie ani razu nie było przycięć a licznik wskazywał 55-60 klatek na sekundę. Przenieśmy się teraz na daleki wschód, a dokładnie do Hong Kongu gdzie rozgrywa się akcja gry Sleeping Dogs. Spektakularne pościgi, bijatyki i biegi po dachach wyglądają wybornie przy wybranych przeze mnie ustawieniach, jednak można odczuć już słabnącą moc testowanego sprzętu. Przy wysokiej rozdzielczości tekstur gra chodzi płynnie, choć potrafi się przytkać. Widać spadki nawet do 20 klatek a maksymalny framrate to około 40 kl/s. Nie mogło też zabraknąć mojej ulubionej gry z tego okresu, a mianowicie Torchlight II. To klon Diablo, jednak moim zdaniem bardziej dynamiczny i sprawiający więcej frajdy z bezgranicznej demolki. W grze spędziłem ostatnio około 150 godzin z czego ponad 100 na testowanej konfiguracji! Wysoka jakość grafiki i ultra płynne działanie po prostu nie mogło mnie oderwać od tego tytułu. Cud, miód i orzeszki :)

Obraz

Kolejne tytuły to tegoroczne hity. Zaczynając o Tomb Raidera. Co tu dużo pisać, gra się rewelacyjnie przy praktycznie stałych 40 klatkach. Silnik graficzny Crystal Engine wywiązuje się ze swojego zadania wybornie a generowane scenerie wyglądają po prostu oszałamiająco a wszystko to w wysokiej jakości teksturach. Następnie poszedł Bioshok Infinity. Jak nie przepadam za strzelankami tak ten tytuł przypadł mi do gustu. Zachwycił mnie głównie nieszablonową fabułą i dość rozbudowaną rozgrywką. Dodajcie do tego silnik Unreal Engine 3 i nowatorski system oświetlenia przygotowany przez producenta i mamy coś co wygląda wręcz fenomenalnie. I to wszystko chodzi płynnie na recenzowanym mikrusie (50-60 klatek), czego chcieć więcej?. Będąc jeszcze w klimatach FPP nie można odpuścić trzeciej odsłonie Crysisa. I tu po raz pierwszy mały zonk! Gra w wysokich detalach jest niegrywalna (średnio 22 klatki), mało tego w średnich detalach też jest słabo, dość często framerate spada poniżej 30 kl/s. Po dotychczasowych doświadczeniach nie tego się spodziewałem. Na koniec jeszcze większy szok, po uruchomieniu SimCity wrażenia praktycznie takie same jak w tytule wyżej. Przy wysokich detalach płynność gry nie przekracza 20 klatek. W średnich nie przekracza 25! Dopiero przy niskich można cieszyć się animacją na poziomie niespełna 40 klatek na sekundę. To jedyne tytuły, które podczas grania w zdefiniowanych z góry ustawieniach nie nadawały się do użytku. Crysis 3 jeszcze jestem w stanie zrozumieć, nowoczesny silnik, masa efektów i duża dynamika ale SimCity?

[break/]Z poprzednich akapitów wynika, że komputer jest wydajny jak diablik (taki mały diabeł :)). I nie dziwne, mocny procesor, solidna karta graficzna i dużo pamięci RAM robi swoje. Po tylu godzinach spędzonych z tym maleństwem stwierdzam, że takie połączenie nie tylko przekłada się na wydajność ale też na głośność i osiągane temperatury. Jeśli siedzimy wygodnie w fotelu i przeglądamy ulubione strony internetowe, za sprawą technologii Optimus pracujemy na zintegrowanym układzie graficznym Intel HD 4000. W tym przypadku możemy komputer trzymać nawet na kolanach. Wszystko cacy, obudowa w newralgicznych miejscach jest dosłownie ledwo ciepła. Mało tego, systemu chłodzącego praktycznie nie słychać. Oczywiście, jak przyłożymy ucho do wylotu powietrza, usłyszymy niezbyt głośny szum i poczujemy wydmuchiwane znacznie cieplejsze powietrze. Normalna sytuacja. W momencie kiedy przełączymy się w tryb wydajny i komputer pracuje na najwyższych obrotach, zwłaszcza tak po pół godzinie i więcej, wtedy trzymanie mikrusa na kolanach może objawić się podniesieniem temperatury w okolicach podbrzusza:) Temperatura obudowy znacząco rośnie i w niektórych miejscach przekracza nawet 50 stopni Celsjusza. To jeszcze nic, procesor w stresie osiąga ponad 95 stopni (jego krytyczna temperatura to 105 stopni Celsjusza) a karta graficzna ponad 90. Wydmuchiwane powietrze ze środka, może nie poparzy, jednak jest ono na tyle ciepłe, że odczuwamy spory dyskomfort, kiedy nasza ręka zawieruszy się gdzieś w tamte okolice.

Obraz

Wraz ze wzrostem temperatury rośnie prędkość obrotowa wentylatora w środku. W momencie kiedy gramy jego głośność nie robi wrażenia. Jest ona w całości zagłuszany dźwiękami z toczącej się rozgrywki. Jednak kiedy je ściszymy lub założymy słuchawki, wibrujące dźwięki wchodzącego na wysokie obroty śmigła usłyszą nawet osoby oddalone od źródła dźwięku o kilka metrów. W rozwiązaniu, które zaproponował producent po prostu brakuje drugiego lub nawet trzeciego wentylatora. Niestety taka jest cena za małe gabaryty samego notebooka.

Ostatni element, o którym trzeba napisać to bateria. Jej pojemność określona została na poziomie 5600 mAh. Wydaje się ona dość duża, wszak konstrukcje oparte o matryce 11,6 cala naprawdę rzadko posiadają baterie o pojemności większej niż 3000 mAh. Jednak żadna z nich nie jest w stanie konkurować pod względem wydajności z testowanym sprzętem. Na potrzeby takiej jak ta konkretna konfiguracja pojemność baterii powinna być nawet większa. O ile w oszczędnym trybie podczas pisania niniejszego tekstu czas pracy na akumulatorze przekraczał 4 godziny (wyłączone WiFi, aktywna grafika Intela) to podczas rozrywki ledwo udało się przekroczyć 1,5 godziny. To zdecydowanie za mało, wszak ten sprzęt jest dedykowany do zabawy. Niestety, jeśli nie będziemy mieli gniazdka w pobliżu, zabawa skończy się zanim na dobre się rozkręcimy.

Obraz

Czas podsumować zabawę z tym bądź co bądź świetnym sprzętem z kilkoma dosłownie niedociągnięciami. Największy plus należy się za nieprawdopodobną wydajność. Trzeba napisać wprost, nie znajdziecie mocniejszego sprzętu z ekranem 11,6 cala. Chyba że będą to pochodne Clevo, nie tylko XNOTE korzysta z ich kadłubków. W ofercie tych bardziej powszednich producentów trudno szukać takiego zestawienia. Widać XNOTE poszukuje swoich niszy i całkiem dobrze mu to wychodzi. Ewenementem również jest to, że możemy praktycznie dobrać pod siebie konfigurację, korzystając ze strony sklepu. Z racji tego, że budowa jest modułowa, możemy po czasie przebudować naszego notebooka. Dostęp do podzespołów jest banalny, w prosty do bólu sposób demontujemy spodnią pokrywę i mamy dostęp do praktycznie wszystkich elementów. To dość unikatowe rozwiązanie, światowy trend jest zgoła odmienny.

Opisywana konfiguracja może na początku wydawać się droga. Wraz z systemem Windows 7 trzeba za notebooka zapłacić blisko 4500 zł, jednak jeśli nam nie zależy aż na takiej mocnej konfiguracji, możemy wybrać tańszy procesor pokroju Core i3, mniej RAMu i bez systemu. Wówczas cena spada do akceptowalnych 3000 zł. Dla tych, którym wydaje się, że to nadal za dużo: niech Wam wystarczy mina kolegów ze zorganizowanego lanparty, kiedy pokazałem im śmigającego płynnie Bioshock Infinity w super jakości. Bezcenne!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)