Wstępniak: bez strachu w zoptymalizowanym świecie – podłączeni z Pamelą Anderson
Wychodząc z domu coraz trudniej jest odłożyć telefon.Komunikacyjny terminal towarzyszy nam od zmierzchu do świtu, gdy gozawieruszymy, często doświadczamy ataku paniki. Niepokój, a możenawet strach, odczuwany na myśl o byciu odłączonym, pozbawionymdostępu do wiadomości z Facebooka, snapów czy maili, dotyka corazwiększej liczby ludzi. Psychiatrzy już nazwali to nomofobią, iniewykluczone, że w kolejnej edycji klasyfikacji zaburzeńpsychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zostanieona wciągnięta na oficjalną listę chorób psychicznych. Czyjednak coś, co wg raportu firmy SecurEnvoy ma dotykać już 70%kobiet i 60% mężczyzn, może być uznane za chorobę, czy też jestto po prostu nowa norma psychiki człowieka połączonego?
07.03.2016 | aktual.: 09.03.2016 09:21
Miałem okazję zobaczyć ostatnio jedną z najlepszych wizjibliskiej przyszłości, jaką udało się stworzyć. Nie naiwnadystopia, nie pretensjonalna utopia, lecz zaskakująco nieuniknionadla nas opowieść, podana w formie krótkometrażówki od CadenceFilms. Reżyser, Luke Gilford, określa ją jako portret kobietyzmagającej się ze starzeniem, samopostrzeganiem i transformacją wtechnicznie zoptymalizowanym świecie. Zanim przejdziecie dokolejnych akapitów tego wstępniaka, przeznaczcie 10 minut na„Connected” – obraz w sterylnych, medycznych błękitach,zieleniach i bieli, w którym zobaczymy walczącą o zachowanieprzemijającego piękna Pamelę Anderson.
'Connected' - A Sci-Fi Short Starring Pamela Anderson
Ile może oddać współczesny człowiek, by poczuć się„połączonym” ze światem? – pyta reżyser, pokazując kolejnykrok, jaki przyjść ma po tych wszystkich praktykowanych przez nasdzisiaj narzędziach do „ulepszania siebie”, tych fitnesstrackerach, aplikacjach monitorujących medytację, ulepszającychsen, kontrolujących dietę etc. Owoc połączonego świata toczłowiek, który nigdy nie pozna samotności bez głosu maszyn,troskliwej obecności Internetu Rzeczy. Póki nie stanie się„connected”, nie zazna spokoju, tak jak nie znają go ci, którzyzostawili telefon w domu.
Przyłapałem sam się na tym, jak bardzo trudne staje mi sięodłożenie internetowego terminala na półkę, choćby na wyjściena spacer z psem. Nawet jeśli nie sięgnę po niego, sama obecnośćtego kawałka plastiku i krzemu dodaje – nie wiem – pewnościsiebie? Nadziei, że nie będę się nudził? Że na każde żądaniedostanę zastrzyk stymulacji, że ekstaza hiperkomunikacji jest tużza rogiem?
Tytuł filmu z Pamelą, jaki mam nadzieję obejrzeliście, jestmocno wyświechtany. O tym byciu połączonym („connected”)słyszymy bez końca, a regularnie otrzymywane informacje prasowe zdziedziny „nowych technologii” przemycają założenie, żepołączenie jest stanem koniecznym, stanem oczekiwanym, pożądanym,niezbędnym dziś wręcz do życia. Jasne, już widzę te opiniewszystkich rozpowiadających, jak to oni są wyłączeni w tej swojejpiwnicy i jak to bardzo są z tego dumni, jednak nie odmawiającwartości takiej postawie, muszę powiedzieć, że takie jednostkowedeklaracje nie mają większego znaczenia. Dzisiaj świata nie budująwyłączeni, dzisiaj świat budowany jest przez połączonych, natym, co już jest połączone. Rezygnacja, choć możliwa, oznaczaspołeczne wykluczenie, a młode pokolenia, które nigdy nie znałyświata niepołączonego, nie wejdą w interakcje z niczym, coniepołączone być by miało.
I w zasadzie to jest bardzo ładne, połączenie czyni nasefektywniejszymi, wydajniejszymi, pozwala utrzymywać większe siecirelacji towarzyskich i tworzyć niemożliwe kiedyś przedsięwzięcia.Decentralizacja, globalizacja, wszystko na wyciągnięcie ręki,przyspieszająca gospodarka – ale wszystko to do środka, iwszystko bez perspektyw na wyjście poza to, co znane. Efekt „lubimytylko te piosenki”, które znamy, staje się jeszcze silniejszy, wkońcu sztuczne inteligencje serwisów streamingowych dbają o to, byich użytkownik usłyszał to, co mu będzie się podobało. Na tympolega życie w epoce technicznie zoptymalizowanej, w której zagrałaswoją rolę Pamela Anderson.
Jeden z najlepszych współczesnych polskich pisarzy, Jacek Dukajw swojej „Córce łupieżcy” nazwał to inwolucją. Dlaczego niespotykamy obcych? W jego Mieście, konstrukcie łączącym odbiciawszystkich kiedykolwiek zbudowanych miast wszechświata, zarównoludzkich jak i nieludzkich, napotkać można było tylko ludzi.Tłumaczono to tym, że odpowiednio zaawansowana technika korumpujenowymi możliwościami, prowadząc do wymierania inteligentnychgatunków, albo też (co bardziej wydaje się rozsądne), żeosiągając odpowiednio wysoki poziom cywilizacji tworzy się na tylerozwinięte sfery wirtualne, że traci się chęć życia poza nimi.Cały wysiłek, cała innowacyjność zostaje postawiona naulepszanie wirtualności, na ewoluuowanie do środka, do osiągnięciadoskonałej izolacji. Bo czym jest VR jak nie obietnicą zanegowaniaświata, jaki mamy przed oczami?
Nie ma się więc czego bać. Co więcej, niebawem nie będziemożna się bać. Zadbają o to odpowiednie urządzenia ubieralne.Dziś to prototyp: Spire oprócznormalnej dla trackerów fitness analizy naszego ruchu śledzi takżenasz oddech. Za 150 dolarów (plus cena iPhone'a i zegarka AppleWatch) dostajesz osobistego nauczyciela uważnej medytacji, którypowie, jak masz oddychać, gdy jesteś zaniepokojony. Cała pranajogaw niewielkim urządzeniu przy pasku, modni Kalifornijczycy już tomają, by zmniejszyć swój poziom stresu o 50%. Twórcy Spire piszą,że to wynik siedmiu lat badań – ale chyba raczej chodziło im osiedem tysięcy, gdyż o sztuce właściwego oddychania piszą jużnajstarsze traktaty indyjskie i chińskie. I jak mogę osobiściezaświadczyć, na drodze sprzężeń zwrotnych to działa bardzodobrze. Połączony użytkownik nie będzie musiał się więc niczymmartwić. Nie będzie mógł się martwić.
Za Spire idą oczywiście inne urządzenia. 300 dolarów kosztujeMuse,opaska EEG, która pomoże właściwie medytować w nadzorowanejprzez iPhone'a czy smartfon z Androidem sesji, za 100 dolarówdostaniemy niezbyt piękny, ale podobno dobrze działający MindWaveMobile, 400 dolarów kosztuje luksusowy Versus,który obiecuje niespotykane możliwości kontroli pracy mózgu. Toco kiedyś było ciekawostką, staje się kolejną falą w biznesieurządzeń ubieralnych. W końcu powiedzmy sobie szczerze, ile możnasprzedać tych trackerów fitness? Neurologiczne urządzeniaubieralne to po prostu kolejny krok i jeszcze 2-3 lata, a kupimy je wkażdym sklepie z ubieralnościami. W ten sposób technikimedytacyjne dostępne niegdyś tylko dla najbardziej wytrwałychuczniów, trafią pod strzechy, dla każdego Kowalskiego za garśćdolarów.
Wtedy jednak dopiero zacznie być strasznie wychodzić beztelefonu, bez aplikacji, która powie, jak właściwie oddychać ijak myśleć, by nie znać strachu. Człowiek wyszkolony w jodze jestintegralny, to co potrafi – potrafi bez dodatkowych urządzeń iaplikacji. Człowiek nakierowany na spokój za pomocąoprogramowania… od tego oprogramowania staje się tylko bardziejzależny.
To wciąż jednak przyszłość. Już niebawem za to przeczytacieu nas recenzję nowej Malinki trzeciej generacji i nowej wersjioprogramowania DiskStation Manager firmy Synology. Bez przeglądówaplikacji mobilnych się nie obędzie, więc jeśli przygotowujeciesię do sezonu rowerowego, wypatrujcie kolejnego artykułu Xyrcon. Zopóźnieniem, ale jednak, pojawi się zapowiedziany materiał oatakach na Wi-Fi za pomocą złego brata bliźniaka, a następniezobaczymy, co więcej można zrobić z odtwarzaczem Kodi, gdyzajrzymy mu bardziej pod maskę. Zapraszam do lekturydobrychprogramów, jak i przeglądania naszego redakcyjnegobloga, gdzie zgłaszać możecie zauważone w portalu usterki.