World of Goo
Dawno dawno temu, w odległej krainie, żyły sobie Gluty. Wiodły one prosty i spokojny żywot, bez szczególnych komplikacji czy robienia sobie jazdy pod górę, jak to ma w zwyczaju rodzaj ludzki. Pewnego dnia jednak, zauważywszy pojawienie się tajemniczych rur, postanowiły wyruszyć w ich stronę i zbadać co się w ogóle dzieje. Konsekwencje były bardzo poważne - okazało się bowiem, że odpływy prowadziły do siedziby równie tajemniczej Korporacji, a te wiadomo, z reguły są złe. Albo przynajmniej nie tak dobre jak się wydaje. Ot, i cała bajka.
27.02.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52
World of Goo to tytuł, który grywalnością bije na głowę wiele dzisiejszych wysokobudżetowych hitów. Produkcja już zgarnęła cały szereg nagród za najlepszą niezależną pozycję minionego roku. Powstała w małym, dwuosobowym studio 2D Boy, które założyli byli pracownicy Electronic Arts - za całkowity budżet zamykający się w kwocie około 10.000 dolarów. Panowie stworzyli nietypowe połączenie zręcznościówki i gry logicznej, gdzie główną rolę odgrywają właśnie tytułowe Gluty, przy gościnnym udziale fizyki, produkt ze wszech miar nietypowy i nieszablonowy. A na dodatek niedrogi, bo ukazał się niedawno na terenie naszego kraju nakładem City Interactive w bardzo sensownej cenie nieprzekraczającej 20 złotych.
Idea rozgrywki jest stosunkowo nietrudna w pojęciu – mamy do dyspozycji pewną liczbę kulek, z których musimy stworzyć (często dość wymyślną) konstrukcję, prowadzącą do odpływu. Warunkiem pomyślnego ukończenia poziomu jest dojście do rury i zebranie pewnej liczby glutków. Tych zaś mamy kilka rodzajów i wprowadzane są one stopniowo w trakcie naszych postępów. Wśród nich są Gluty Pospolite do jednorazowego użytku, oraz takie, które możemy w dowolnym momencie podbierać. Z tych bardziej przydatnych elementów mamy jeszcze baloniki, które unoszą konstrukcję oraz pozwalają, by nasze dzieła inżynierii budownictwa radośnie odfrunęły z wiatrem w niewiadomym kierunku. Ratują nas także przed niespodziewanym zatopieniem bądź uszkodzeniem (np. przez niefortunny upadek na kolce) całego efektu prac. Słowem – jest sporo główkowania, jak przystało na grę logiczną. Trzeba się ponadto wykazać niekiedy zwinnymi palcami, fizyka bowiem - niczym w życiu - jest tu bezlitosna.
[break/]Tryb dla samotnego gracza podzielony został na pięć rozdziałów (z czego ostatni służy za Epilog), mających akcję w kolejnych porach roku. Każdy z nich składa się z określonej liczby plansz – łącznie mamy ich 48 plus jedna mini-gra. W poszczególnych etapach chodzi mniej więcej o to samo, czyli stworzenie mostu, wieży, tudzież innych równie wymyślnych „budowli” i odprowadzenie wymaganej ilość Glutów do odpływu. Pomysł ten przypomina starusieńkie Lemmingi, także jeśli ktoś je pamięta to i do World of Goo zasiądzie z przyjemnością. Tak, czuć od tej gry trochę modną ostatnimi czasy konwencję retro, co rzecz jasna można policzyć na plus. W dobie wypuszczania taśmowo kontynuacji niecodziennie ma się możliwość obcować z czymś trzymającym klasę i styl, także przez ciekawy humor o nieco czarnym zabarwieniu. Do końca nie wiadomo, co dzieje się z Glutami jak już się je zbierze. Robi się z nich napój czy krem do twarzy? Nieistotne, bardziej niepokojąca jest obecność Artysty Malarza, który zostawia na każdej planszy tabliczki ze swoimi spostrzeżeniami. Czasami budzącymi sporo wątpliwości, co do prawdy odnośnie samego twórcy złotych rad...
Graficznie jest bez technologicznego szału – pełne 2D i rozdzielczość wyłącznie 800x600. Tyle tylko, że dzięki temu do uruchomienia tej nietypowej produkcji potrzeba jedynie sprzętu z procesorem 1 GHz i 512 MB pamięci RAM. Sprawia to, że gra pomknie na każdym niemal domowym komputerze, bo nie wymaga specjalnie dużo zasobów, zatem tylko dodatkowy plus. Zaś wykonanie całości w dwóch wymiarach dodaje pozycji uroku i w ogóle nie razi. Bez ogródek – ogólnie wizualnie tytuł stoi na bardzo wysokim poziomie. Tła są prześliczne, kolorowe, a ruchome elementy, takie jak wiatraki napędzane siłą wiatru, cieszą oko, do tego i każdy rozdział (pora roku) ma swój wyjątkowy styl. Każdy z Glutów jest starannie animowany, przez co ciężko z naszymi małymi bohaterami nie sympatyzować. Szata graficzna buduje w sposób naprawdę znakomity wykręcony i nieco surrealistyczny klimat.
Rewelacyjnie wypada też muzyka i efekty dźwiękowe. Utwory instrumentalne przygrywające w tle są świetne, współgrają bezbłędnie z wydarzeniami toczącymi się na ekranie. Na dodatek mają bardzo ważną cechę – po prostu wpadają w ucho. Co więcej, potrafią zaskoczyć i wywołać uśmiech szybką wesołą melodią, a czasem ukoić zmysły uderzając w spokojny ton. Przyznam się bez bicia, że oprawa muzyczna mnie oczarowała. Każda kulka wydaje zaś z siebie odpowiednio radosny pisk w momencie, kiedy ją wybierzemy i rozszerzymy przy jej użyciu naszą konstrukcję. Dzięki zwyczajnie fajnemu udźwiękowieniu i stylizowanej grafice, rozgrywka w World of Goo to czysta przyjemność. Trudno uwierzyć, że za tym wszystkim stoi jedynie dwóch zdolnych twórców, a nie setki rzemieślników – programistów plus zespół muzyczny opłacany za godziny pracy.
[break/]Do grywalności nie można mieć zastrzeżeń. Jak wspomniałem wcześniej, koncepcja Świata Glutów jest dość prosta, jednak to właśnie dzięki tej prostocie gra ma niesamowite wręcz pokłady grywalności. Poziomy same w sobie jakoś szczególnie trudne nie są, aczkolwiek możliwość zgłoszenia swoich wyników (czyli czas, ilość ruchów i liczby kulek zebranych) do ogólnoświatowego rankingu najlepszych dziesięciu graczy nadaje posmak rywalizacji i przedłuża żywotność programu. Tryb sieciowy jest tu również niejako obecny – wszystkie nadwyżki Glutów, które uratowaliśmy, trafiają do Siedziby Głównej Korporacji Glut. Tutaj możemy z nich tworzyć wieżę, której wysokość zostanie zgłoszona na centralny serwer. W momencie kiedy skonstruowaliśmy stabilną budowę, pojawiają się chmurki, informujące nas o rezultatach innych grających. Zatem by zostać najlepszym z najlepszych trzeba się trochę postarać. Zdecydowanie opłaca się powracać do tych plansz, gdzie nie poszło nam najlepiej, gdy chcemy swoje osiągnięcia poprawić.
W tym morzu zachwytów trzeba wspomnieć jednak o pewnych wadach. Niewielkich, ale zawsze. Przykładowo, czasami mając do wyboru kilka rodzajów Glutów, a chcąc wybrać konkretnego, nie możemy w niego trafić. Psuje to trochę dobre wrażenia, zwłaszcza kiedy musimy jeden wierzchołek z budowli usunąć i przenieść go w inne miejsce. Niby da się cofać ruchy (przez kliknięcie na latające po ekranie świetliki), ale też miejscami to nie wystarcza. Powtarzanie danego poziomu może nie irytuje, skłania raczej do dokładnego przemyślenia dalszych posunięć, jednak przez przypadek można sobie zepsuć cały misterny plan. Co jeszcze denerwuje? Wspomniana zbyt niska rozdzielczość ekranu. Podobno da się ją zmienić w pliku konfiguracyjnym, jednak w menu takiej opcji po prostu domyślnie nie ma.
Pomimo tych dolegliwości (wyszukanych nieco na siłę), World of Goo jest po prostu świetną produkcją. Niskie wymagania sprzętowe, znakomita i klimatyczna oprawa audiowizualna, wszechobecny humor oraz sam pomysł na rozgrywkę sprawia, że gra nie pozwala odejść od monitora. Cena, za jaką dostajemy tyle (i aż tyle) nie jest wygórowana, więc nie pozostaje mi zrobić nic innego jak szczerze zachęcić do zaopatrzenia się w ten tytuł. Jest on nietypowy, oryginalny, no i nie ma tu mowy o sztuce dla sztuki - każdy, nawet najbardziej wykręcony pomysł ma tu swoje miejsce, dając wciągający i zaskakujący efekt końcowy. Na pewno dzieło 2D Boy było jednym z większych zaskoczeń minionego roku i z pewnością zwróci uwagę masowej publiki na tzw. „indie games”. I bardzo dobrze, bo właśnie często przy niewielkim budżecie, w domowym zaciszu, garść zapaleńców tworzy wyśmienite tytuły. Takie jak ten. Z czystym sumieniem mogę go polecić każdemu, lubiącemu nieco pogłówkować, a także tym ceniącym sobie nietypowe rozwiązania. Naprawdę warto sięgnąć po World of Goo.