Windows 11: co robi, gdy nikt nie patrzy? Część 4

Czy Windows słusznie zdobył opinię systemu najeżonego telemetrią i zbędnymi usługami? Choć często to obiektywnie poprawna diagnoza, w przypadku niemałej liczby składników opinie są dość podzielone. Nic dziwnego.

Windows 11: co robi, gdy nikt nie patrzy?
Windows 11: co robi, gdy nikt nie patrzy?
Źródło zdjęć: © dobreprogramy | Kamil Dudek
Kamil J. Dudek

17.01.2024 09:39

W systemie jest na przykład wiele zadań, które technicznie nie są telemetrią, ale w praktyce wiążą się z wysyłaniem dużej ilości informacji do chmury. Należą do nich zadania synchronizacji danych użycia myszy, touchpada, pióra, dotyku i sterowania głosowego.

Na objętość danych wysyłanych w ramach takiej synchronizacji decydujemy się podczas pierwszego logowania. Ich przesyłanie nie odbywa się periodycznie, a na podstawie nieudokumentowanych wyzwalaczy, jak "zdarzenie 7518BCA324009615" - choć ekrany konfiguracji opisują wysyłanie tych danych właśnie jako "okresowe" (periodical).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Windows codziennie aktualizuje też mapy offline - nawet, gdy nie mamy aplikacji Mapy. Najnowsza postać tej aplikacji oraz niektóre wersje Windows Canary sugerują, że aplikacja obsługi map może wkrótce zniknąć z systemu. Koniec współpracy z HERE, rezygnacja z działania na telefonach i zmniejszenie priorytetu ultra-mobilnych urządzeń jak nawigatory zredukowało istotność Map Windows już dawno temu.

Dużo pracy w tle, mimo coraz bardziej rozczarowującej jakości, wykonuje silnik Windows Search. Harmonogram zawiera zadania odbudowy i konserwacji indeksu, ale usługa Wsearch przeprowadza tę operację samodzielnie. Zdarza się także, że po większych aktualizacjach systemu, wewnętrzna struktura bazy danych Windows Search ulega zmianie, co wymaga jej przebudowy. Dlatego zdarza się, że po drugim wtorku miesiąca, przez kilka godzin w nieregularnych pikach intensywnie pracuje program Microsoft Search Indexer.

Rozwiązywanie problemów

Co cztery godziny następuje także wysyłanie zgromadzonych raportów o błędach (wraz ze zrzutami pamięci) i wyszukiwanie "rozwiązań znanych problemów" - ten drugi mechanizm pochodzi z Visty i był głównym mechanizmem rozwiązywania problemów z oprogramowaniem i sterownikami, obsługiwanym przez Centrum Akcji. Windows 8 postawił na całkowicie przezroczyste rozwiązywanie problemów, a nowe systemy stosują już inny mechanizm, co wkrótce ma zakończyć się rozmontowaniem "rozwiązywaczy", znanych pod nazwą Windows Troubleshooting.

Nieudokumentowane wyzwalacze
Nieudokumentowane wyzwalacze© Licencjodawca | Kamil Dudek

Pozostałe zadania pracujące w tle to dziesiątki mechanizmów związanych z MDM, Azure Active Directory (obecnie Entra ID), zdalnym zarządzaniem przez Intune i Zasady Grupy oraz inne, mniejsze usługi domenowe. Duża część z nich, choć włączona, operuje na aktywatorach które nigdy nie zachodzą na komputerach osobistych i w rezultacie zadania te nie są uruchamiane. Duża liczba obiektów w Harmonogramie Zadań może być zatem myląca.

To wszystko jest potrzebne?

Podobnie myląca jest duża liczba usług. Zwiększona ilość wystąpień SVCHOST wynika wyłącznie z nowego podejścia "jedna usługa - jeden proces", a większość nowoczesnych dodatków zajmuje bardzo mało pamięci. Najwięcej zasobów konsumują usługi obecne już w Windows 7 - i to te fundamentalne (jak Dziennik Zdarzeń). Oczywiście, zablokowanie takich usług, jak "Menedżer autoryzacji Xbox Live" (3 megabajty RAM-u) poskutkuje wzrostem ilości wolnych zasobów, ale niekoniecznie przełoży się na zauważalny wzrost wydajności, zwłaszcza na czymkolwiek względnie nowym. Poza tym, usługi kiedyś dostarczające "fanaberie" jak SSDP, dziś są potrzebne do komunikacji np. z telewizorem, wieżą i konsolą. Wyłączając je, możemy się czegoś odczuwalnie pozbawić.

Duża liczba procesów svchost
Duża liczba procesów svchost© Licencjodawca | Kamil Dudek

Ale Windows to nie tylko Harmonogram Zadań (i towarzyszące mu usługi). Coraz więcej programów wykonuje działania w tle w przestrzeni użytkownika. Najmocniej obciążające są tu aktualizatory trzech głównych obecnie aplikacji Windows, zabawnie niemożliwych do instalacji przez Sklep - stosują własne mechanizmy aktualizacji. Chodzi tu o wbudowany zestaw: Edge, TeamsOneDrive. Zablokowanie ich aktualizacji jest niemożliwe bez "buntu" (Teams i OneDrive odmówią połączenia, jeżeli uznają że są zbyt stare). Jest jednak możliwa ich deinstalacja. Są to bowiem całkowicie klasyczne aplikacje, możliwe do usunięcia przez Panel Sterowania. Choć dostarczają je pakiety APPX, same aplikacje instalują się np. przez EdgeUpdate.exe oraz OneDriveSetup.exe.

Półjawne zależności

Usunięcie Edge'a, Teamsów i OneDrive'a nie spodoba się pakietowi Office, który z nich korzysta. Co prawda ma on własną, wbudowaną obsługę chmury wykorzystującą WebDAV (a interfejs jest rysowany przez wewnętrzny WebView2), niektóre elementy interfejsu będą próbowały odwoływać się do odinstalowanych składników i kończyć pracę z błędem. Jeżeli nie potrzebujemy aktywnej synchronizacji plików, Teams i OneDrive są w pełni funkcjonalne jako aplikacje przeglądarkowe i działają bez problemu we wszystkim opartym o Chromium (nie tylko Edge).

Blokowanie i usuwanie nowych składników powoli robi się coraz trudniejsze. Ich działanie, podobnie jak działanie wielu nowych usług, jest pośrednio związane z funkcjonowaniem powłoki użytkownika, zwłaszcza w Windows 11. Unieruchomienie lub usunięcie zadań konserwacji oraz zablokowanie związanych z nimi usług mogło kiedyś doprowadzić do wyłączenia systemowej wyszukiwarki i zablokowania mało przydatnych aplikacji pełnoekranowych - dziś jednak skończy się uszkodzeniem mechanizmu aktualizacji i może zepsuć panel Ustawień, a nawet Menu Start. Część takich blokad jest wycofywana automatycznie przez Windows Resource Checker (SFC) lub aktualizacje. Z ich perspektywy, tak skonfigurowany system jest bowiem "uszkodzony".

Ciężka powłoka

Nowoczesna "nadbudowa" w Windows 10/11 jest całkowicie opcjonalna - dowodem na to jest Windows Server Core, pracujący bez ciężkich nowych dodatków i jednocześnie zdolny do uruchamiania niektórych klasycznych aplikacji. Działa na nim na przykład… Edge (!), którego trzeba zainstalować samodzielnie z pakietu MSI. Ale całkowicie odpada np. Office. Nowa wersja Teams także wymaga pełnej "sklepowej" konsumenckiej wersji Windows. A to z kolei wymaga sprawnych podsystemów dla aplikacji nowoczesnych, aktualizacji, usług chmurowych, konta Microsoft i kryptografii. Czyli wracamy do punktu wyjścia.

Dlatego zewnętrzne narzędzia do "optymalizacji" i "oczyszczania" z każdą wersją usuwają coraz mniej. Dlatego też na systemie Windows Server działa coraz mniej konsumenckich aplikacji, choć system jeszcze wersję Windows Server 2016 dało się skonfigurować w sposób trudny do odróżnienia od Windows 10 1607. Zjawisko to będzie postępować, choć na szczęście, wskutek regulacji UE, nie będzie (przynajmniej u nas) oznaczać konieczności korzystania z wbudowanych usług chmurowych.

Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)