Warlock: Master of the Arcane

Piotr Gliźniewicz

05.11.2012 14:10, aktual.: 01.08.2013 22:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Patrząc na historię gier, można dojść do wniosku, że twórcy strategii turowych nie przepadają za osadzaniem swoich dzieł w światach fantasy. Najczęściej cofamy się w czasie, by rozegrać wielkie bitwy, w których uczestniczyli nasi przodkowie, albo podróżujemy w przyszłość, gdzie miejsca na Ziemi brakuje i zabieramy się za podbój kosmosu. Warlock: Master of the Arcane łamie ten stereotyp, bo wysyła nas, jako potężnych magów, do Ardanii - znanej z ciepło przyjętego Majesty (oraz nieco mniej docenionej kontynuacji). Czy gra, aspirująca do bycia klonem Cywilizacji w wersji z książek Tolkiena, jest tak dobra, aby powtórzyć sukces niezapomnianego Master of Magic sprzed lat?

Pierwsze, co rzuca się w oczy po uruchomieniu "Czarnoksiężnika", to brak trybu kampanii. Produkt jest całkowicie nastawiony na losowo generowane potyczki z komputerem, a od pewnego czasu pozwala dodatkowo też na zabawę po sieci. Cóż, osobiście wolę powoli wchodzić w świat gry, stopniowo zapoznając się z tym, co oferuje… Tutaj nie pozostało mi nic innego, jak tylko od razu zabrać się za ustawianie opcji walki. Możemy wybrać jeden z pięciu poziomów trudności, liczbę przeciwników, wielkość mapy plus jej budowę (czy jest płaska, czy też symuluje kulę), potem zaś wypada określić, ile portali do "zewnętrznych" światów się pojawi. Jeśli ktoś chce, to przygotuje ponadto dla siebie maga, tak by posiadał on zdolności bardziej dopasowane do naszego stylu gry. Na koniec jeszcze należy wskazać miasto startowe - zagramy jako ludzie, nieumarli, tudzież potwory.

Nie warto stawiać sobie z miejsca poprzeczki nie wiadomo jak wysoko, co nie wynika z działań sztucznej inteligencji, ale faktu, że na starcie właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Zależności występujące w grze są dość skomplikowane, a niestety deweloperzy nie przygotowali żadnego samouczka. Ulotka z instrukcją również wiele nie wyjaśnia. Jedyną pomocą na początku są lakoniczne opisy, które zobaczymy po kliknięciu na każdą ikonę dostępną na ekranie - dalej musimy radzić sobie samemu. Grając na łatwym poziomie, możemy spokojnie rozwinąć się i powoli odkryć wszystkie zawiłości, bo wrogowie są absolutnie pasywni, czekając aż ich podbijemy. Kiedy już załapiemy ogólne zasady i będziemy chcieli się wprawiać na serio, warto udać się na oficjalne forum gry, gdzie znajdziemy drzewka rozwoju technologicznego oraz poradnik dla początkujących. Użytkownicy potworzyli tam też kompendia ze statystykami dostępnych jednostek.

Obraz

Sama rozgrywka nie jest specjalnie odkrywcza. W następujących po sobie kolejkach skupiamy się na rozbudowaniu miasta, przemieszczaniu wojsk, podejmowaniu walki lub rzucaniu czarów. Gra w wygodny sposób (za pomocą specjalnych alarmów) pokazuje, czym powinniśmy się w danej chwili zająć. Ekonomia świata oparta jest o złoto, żywność, manę plus punkty badań. Pierwsze trzy surowce wykorzystywane są w każdej turze do działania budynków i jako żołd dla jednostek, punkty badań natomiast przyspieszają opracowywanie nowych czarów. Domknięcie budżetu sprowadza się do stawiania budynków takich, jak farmy dostarczające jedzenie czy generatory many. Jeśli w mieście zaczyna robić się ciasno, wystarczy zrekrutować osadników, by założyć nowe. Ze względu na to, że nie każdy teren nadaje się pod uprawy, zaś złoto znacznie szybciej da się pozyskać z kopalni, nie należy wybierać jednak pochopnie „heksa” na osadę.

[break/]Miasta zdobywają poziomy wraz ze wzrostem ich populacji. Trzeba dbać tylko o to, by nie zapanował w nich głód. Każdy poziom daje możliwość postawienia w metropolii jakiejś struktury i ponownie należy się dobrze zastanowić, na co się zdecydować, gdyż możliwości jest wiele, ale powierzchnia mocno ograniczona - w szczególności, jeśli miasta znajdują się blisko siebie. Trochę wypada się namęczyć przykładowo, żeby wybudować koszary, pozwalające na zaciągnięcie najpotężniejszych jednostek. Często wymagane jest wzniesienie trzech lub czterech innych budowli, a w tym takich, które można postawić tylko na określonym terenie. Dajmy na to, jeśli nie mamy w pobliżu uświęconego terenu, nie zafundujemy sobie żadnej świątyni. Ta część gry jest w Warlocku bardzo rozbudowana i bez wątpienia przypadnie do gustu wytrawnym strategom.

Obraz

Nieco gorzej jest z walką. Na każdym polu postawimy tylko jeden oddział, więc wymagana jest synchronizacja uderzenia wielu sił, by było one mocne oraz skuteczne. W zamian, po każdym zwycięstwie, jednostki dostają punkty doświadczenia i po pokonaniu szeregu wrogów, możemy wybrać dla nich specjalną umiejętność. Ich różnorodność pozwala na specjalizację - do zwiadu przygotujemy takie, które potrafią się szybko poruszać oraz pokonywać trudny teren, walczącym zaś damy premie do obrażeń plus pancerza. Niestety, nawet dodatkowe umiejętności nie pomogą w wypadku słabszych żołnierzy, dlatego w późniejszym czasie po prostu lepiej nająć nową, mocniejszą brygadę, niż kierować weteranami. Same potyczki są bardzo proste. Wybieramy cel do ataku, zadajemy obrażenia i przeciwnik, jeśli może, kontratakuje. Ot, taki minimalizm.

Niezbyt dobrze wypada oprawa produkcji. Potworki wykonane zostały przyzwoicie, jednak wszystkie walki wyglądają identycznie, stąd po pewnym czasie bardzo nudzą. Planszę możemy obserwować z daleka, z góry, albo przybliżać ją, jednocześnie pochylając kąt patrzenia, acz nie udało mi się znaleźć widoku, w którym bez problemu szybko byłbym w stanie określić, co się znajduje na jakim polu. Irytują w szczególności mikroskopijne budynki. Podoba mi się za to wygląd terenu - maleńkie pagórki, rzeczki, obszary pokryte lawą czy śniegiem, wszystko bardzo przyjemne dla oka. Udźwiękowienie z kolei raczej już nie zwróci niczyjej uwagi. Nie przeszkadza, ale to samo mógłbym powiedzieć o muzyce w hotelowej windzie, a od gier wymagam pod tym względem większej kreatywności.

Obraz

Warlock to tytuł, który docenią pewnie miłośnicy strategii, lecz raczej wyłącznie ci szukający odmiany od wielu innych gier tego typu, niż wyjątkowości. Pozostali powinni wybrać klasykę, choćby w postaci ostatniej odsłony Civilization. W Master of the Arcane pojawia się kilka interesujących pomysłów i całkiem przyjemny świat fantasy, jednak wiele uproszczeń nie przypadnie do gustu komputerowcom starszej daty. Do tego powtarzalność oraz nieustanne pojawianie się neutralnych jednostek, z którymi trzeba walczyć, czyni rozgrywkę miejscami żmudną i zwyczajnie nieciekawą. Nie jest to absolutnie gra zła, a dystrybutor dorzuca za darmo dwie paczki DLC w pudełku, niemniej po prostu bez problemu znajdziecie ciekawsze pozycje wśród produkcji turowych, nawet tylko z ostatniego roku.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl