Tomb Raider

12.03.2013 16:02, aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kto ze starszych graczy nie pamięta Lary Croft? Z uwagą śledziło się losy najpopularniejszego cyfrowego biustu, w przerwach od znajdywania wyjścia z pozornie beznadziejnych sytuacji w grobowcach różnorakich, zrzucając panią archeolog w przepaście i z gzymsów na dziesiątki sposobów. Z biegiem czasu seria Tomb Raider zaczęła schodzić na psy, miłośnicy sagi się od niej odwrócili, więc niewielu chyba dziwiła decyzja o jej zrestartowaniu – zwłaszcza, że to popularny ruch w ostatnich latach. Crystal Dynamics przyjrzało się potrzebom obecnych odbiorców gier, dostrzegając upodobanie do strzelanek raczej, aniżeli pozycji zmuszających do wysilania szarych komórek, po czym postanowiło podszyć wszystko nieśmiało pogłębionym rysem psychologicznym Lary - prezentując historię jej początków, jako nieustraszonego najeźdźcy grobowców. Tytuł wyszedł fajny. Z dramaturgią według mnie nie trafiono.

Chciałbym dowiedzieć się więcej o Richardzie Crofcie, ojcu dziewczyny, bo przedstawiany jest jako ten, który wywarł na nią największy wpływ. Jakim trzeba być rodzicem, by pozornie zwyczajna nastolatka bez mrugnięcia okiem brutalnie mordowała całe zastępy wrogów, nie panikowała powieszona pod sufitem pośród zmasakrowanych ciał, niczym mięso w rzeźni, i z podniesionym czołem wychodziła z rzeki krwi? Nie kupuję bajeczki, że można tak po prostu stać się zabijaką, szczególnie, kiedy od początku się nam wmawia, jaka Lara biedna, krucha oraz zagubiona… Co ciekawe, nie dziwią się czynom dziewczęcia towarzyszące mu postacie drugoplanowe (kumpela, stare wygi, była policjantka, kucharz, haker plus archeolog walczący o powrót na antenę telewizyjną z nowym show). Jakie stosunki łączą poszczególnych bohaterów przybliża komiks dołączany do wydania kolekcjonerskiego gry, a tak to stanowią one też niestety tylko potrzebne do rozwoju historii tło. Ktoś ginie, by Croft się wkurzyła, rannemu kompanowi wypada pomóc, a uprowadzoną przyjaciółkę w końcu uratować. Wybijając przy okazji całą wyspę.

Poświęćmy trochę uwagi Yamatai - gdzie najpewniej znajdziemy zapomniane królestwo? Tam gdzie giną statki i samoloty, każdy miłośnik serialu Lost to wie. Dzieją się tutaj rzeczy niezwykłe. Po pierwsze panują gwałtowne burze, uniemożliwiające ucieczkę, aczkolwiek dziwnym zrządzeniem losu helikopter ratunkowy doleci – aby za moment jednak wybuchnąć z Larą na pokładzie, na filmową modłę. Po drugie zastajemy tu armię mężczyzn w łachmanach, bez mrugnięcia okiem składających w ofierze atrakcyjne kobiety, bo nakazuje im tak ich niby wszystko wiedzący przywódca… Ponadto odnajdujemy ruiny stacji badawczej, żeby niemniej okazało się, że zjawiska na wyspie nie mają nic wspólnego z nauką – co w sumie nie powinno dziwić już od połowy przygody, kiedy z zielonego lasu przechodzimy nagle w skute lodem rejony. Croftówny nic poza drobnym deszczem z początków gry najwyraźniej na szczęście nie rusza, także w poszarpanej koszulce na ramiączka brnie bez marudzenia w śniegu, pyle czy piachu. Skacze, biega i podciąga się też żwawo, pomimo nabytej wcześnie rany kłutej boku, nagle przypominając sobie o niej w końcu dużo później, by specjalnie szukać apteczki...

Obraz

Umówmy się – planowanie rozwoju akcji raczej leży i nie pomaga w tym wszystkim brak przywiązania do szczegółów. W jednej scenie Lara zawinięta jest w swoisty kokon, by sekundę później już rozplątana wbijała się na wystający pręt. Złapany w ostatniej chwili ręką spadochron w tym samym ujęciu okazuje się nagle w pełni dopięty. Wpadamy we wnyki, które pewnie normalnie pogruchotałyby z miejsca kości nogi, wyłącznie po to, by w zwolnionym tempie postrzelać do wilków, a po krótkim odpoczynku pobiec dalej. Olbrzym, który dopiero co wdrapał się na wysoką wieżę, z miejsca w ręku ma potężną maczugę. Tubylcy w ogóle nie wiadomo co jedzą, że potrafią przyjąć na niemal gołą klatę kilka strzałów ze strzelby… Niekonsekwencji jest sporo, kiedy jednak o nich zapomnieć to rozgrywka naprawdę wciąga. Gdy uświadomimy sobie, iż studium postaci można nieco odłożyć na bok i lepiej bardziej skoncentrować się na akcji, radość czerpana z Tomb Raidera wypływa na wierzch niczym płatek róży na taflę wzburzonego jeziora.

[break/]Aby poczuć się jak w starych grach z serii polecam starać się nie używać instynktu przetrwania, podświetlającego ważne elementy otoczenia. Rozbijanie się po grobowcach zostało sprowadzone teraz na margines, to poboczne misje oparte na pojedynczych zagadkach logicznych, więc nie warto sobie ułatwiać, jeśli to absolutnie zbyteczne. Choć w zapowiedziach polowanie na zwierzęta wyglądało zwyczajnie jak sposób pozyskiwania pożywienia, tak naprawdę dostajemy za to tylko doświadczenie, potem pożytkowane na dodatkowe umiejętności, pomocne w przeżyciu. Punkciki wpadają również za zabójstwa, odnajdywanie reliktów, map, zapisków lub pojemników geocache, a przy okazji gromadzimy surowce potrzebne do modyfikacji broni. Jest pistolet, strzelba, karabin z wyrzutnią granatów, no i oczywiście nieoceniony łuk z różnorakimi strzałami. W miarę rozwoju historii automatycznie zyskujemy ponadto ekwipunek odblokowujący drogę dalej. Nad przepaścią przestrzelimy linę, wyrwiemy coś ze ściany używając wciągarki, górski czekan pozwoli na wspinanie się po skałach, a rozwalimy nim też komuś łeb.

Obraz

Zabawę da się spokojnie podzielić na kilka powtarzanych segmentów. Będziemy się wspinali, potem strzelali, następnie zjeżdżali na linach (nie ma niestety huśtania się na nich), uciekali z rozpadającego się budynku czy mostu, albo z kolei mknęli w dół na spotkanie z niebezpieczeństwem. Całość przyprawiono jeszcze szczyptą momentów QTE, czyli klepaniem odpowiednich przycisków w danej chwili, bo inaczej czeka nas zgon… Pad podłączony do komputera sprawdza się najlepiej i spokojnie można przy nim pozostać także podczas prób zabawy w sztampowym trybie multi. Postacie poruszają się tutaj koślawo, nieśpiesznie, wybijanie się po sieci nie dostarcza większych przyjemności. Wyraźnie ten element dorzucono na siłę, czerpiąc garściami ze znanych wzorców – są zestawy wyposażenia, odblokowywane bronie oraz gadżety i różne umiejętności. Mapy nie zostały za dobrze przemyślane. Zdarza się na jednej utknąć z drużyną w danym miejscu, będącym stale pod ostrzałem, inna z kolei jest zbyt obszerna, by skutecznie próbować powstrzymać przeciwnika. Do tego dochodzą znaczne lagi…

Graficznie w kampanii zaserwowano nam nierzadko przepych, który przed pierwszym przejściem gry niejednokrotnie trudno dostrzec. Jasne, pewne drobne elementy od razu wpadają w oko, ale trudno się rozglądać dookoła, gdy ktoś do nas strzela i wszystko się rozlatuje... Przy ogniskach na szczęście można wrócić do raz przebytych lokacji, by się im w spokoju bliżej przyjrzeć i poszukać skrytego tam dobra. Tekstury są dobre, modele obiektów szczegółowe, technologia TressFX dba o fryzury, ale to akurat czysta ciekawostka – zwłaszcza dla posiadaczy kart na układach NVIDII. Trzeba się za to przyczepić do wzajemnego przenikania się rzeczy. Trupy nakładają się na siebie, Lara wskakuje w linę, a nie na nią, zaś kiedy idzie w kucki, kolano jednej nogi zawsze przechodzi jej przez piętę drugiej. Cieszy niemniej animacja bohaterki, ponieważ przywodzi na myśl ruchy oryginalnej pani archeolog. Co ważne też, kamera się nie gubi. W tle przygrywa potęgująca filmowy nastrój muzyka, zazwyczaj jakieś bębny, a ogromnie dokłada się do pozytywnego odbioru oprawy audio polska wersja gry. Karolina Gorczyca niezwykle naturalnie wcieliła się w Croftównę, towarzyszący jej aktorzy też wczuli w role i śmiało mogę napisać, że to jedna z najlepiej w pełni zlokalizowanych produkcji na naszym rynku.

Obraz

Niepotrzebnie promowano ten tytuł jako nie wiadomo jak ambitne opowiedzenie na nowo dziejów kultowej, acz przykurzonej postaci. Lara jako osoba dorastająca do bycia prawdziwym prymusem szkoły przetrwania wypada mało wiarygodnie. Zabijanie przychodzi jej zdecydowanie zbyt łatwo. Idea otwartego świata sprowadza się do tego, że da się w niemal dowolnej chwili cofnąć do poprzednio zwiedzonych obszarów, ale tak naprawdę fabuła jest liniowa do bólu. Mimo wszystko to jednak świetna przygodowa gra akcji (na minimum 12 godzin), oferująca niezapomniane widoki, satysfakcjonująca, ale też irytująca zarazem - z uwagi na pewne fragmenty czysto zręcznościowe, gdy po kolejnym identycznym zgonie bohaterki na chwilę trzeba zrobić sobie przerwę. Niedoróbek technicznych nie ma po co po raz kolejny przytaczać, ponieważ nie każdy zwróci na nie uwagę. Mnie akurat różne oczywiste wpadki w grach od zawsze męczą, Was wcale nie muszą. Ogólnie Crystal Dynamics dało sobie radę z restartem, choć mogło zdecydowanie lepiej przyłożyć się do szczegółów - może odpuściwszy multiplayer?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl