Test Soundbara Sony ZF9 – łamie stereotypy
Są takie dni w życiu każdego recenzenta, które zmieniają postrzeganie na konkretną kwestię, przekonania lub upodobania. Bywa, że sprzęt, który budził nadzieje w rzeczywistości okazuje się rozczarowaniem, lub odwrotnie – sceptyczne nastawienie rodzi miłe zaskoczenie. Jak było w przypadku testu soundbara Sony ZF9?
10.07.2019 18:10
Przyznam, że nie lubię soundbarów. Owszem, znacznie polepszają jakość dźwięku generowanego przez telewizor, a ten niemal zawsze jest bardzo ubogi, ale w większości przypadków proporcje dźwięków, tonów, brzmienie jest po prostu słabe. Chroniczny brak tonów średnich, przesadzony, rozlany i niedopasowany bas, skrzeczące i kłujące tony wysokie – nawet oglądanie filmów w takich warunkach bywa męczące i irytujące, zaś o słuchaniu muzyki można w ogóle zapomnieć. Do tego wąska, płaska scena. Mimo to z uporem maniaka szukam soudbara, o którym mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć: „Mógłbym taki mieć!” Czy znalazłem?
Zacznijmy od stylistyki
Chciałoby się napisać: „Soundbar jaki jest, każdy widzi…”. I tak jest w przypadku Sony ZF9, które nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot, estetycznie zaprojektowany zestaw, bez zbędnych fajerwerków czy designerskich trików. Z drugiej jednak strony takie rozwiązanie trafia do o wiele większej grupy potencjalnych odbiorców, bowiem stonowana elegancja sprzeda się o wiele lepiej, niż stylistyczne eksperymenty, które podziałają na wyobraźnię niewielkiej grupy odbiorców. Co prawda w moje gusta bardziej trafia specyficzny styl Klipsch np. BAR40 lub Heritage Theater Bar, ale Sony ZF9 również wpadło mi w oko.
Sama „belka” jest ładna, wykonana z dobrej jakości materiałów o kilku fakturach. Jest więc błyszczący plastik w kolorze „fortepianowej czerni”, który oczywiście palcuje się niemiłosiernie i rysuje od samego patrzenia. Jest także powierzchnia przypominająca stal z nałożonym „barankiem”, podstawa jest w prawdziwego metalu, na froncie zaś metalowa siatka skrywająca niewielkie przetworniki, mocowana do całości na magnesy – przyjemne rozwiązanie. Pod siatką zaś powłoka o fakturze szczotkowanego aluminium.
Subwoofer jest standardowych rozmiarów. W przedniej części mamy bass reflex wykończony połyskującym plastikiem, wyżej zaś jest maskownica z materiału, co osobiście średnio przypadło mi do gustu, ale pewnie ma swoje zadania akustyczne. Odrobinę przeszkadzał mi brak wykończenia ścianek subwoofera w tylnej części. Oczywiście tego nie widać, rzadko kiedy będziemy dotykać tego elementu, ale chyba kawałek listwy lub estetycznego kątownika rozwiązałby problem. Może się czepiam, ale w tej cenie mogę wymagać bardzo dobrego wykonania. Pilot jest standardowy, dość wygodny, opatrzony sporą ilością przycisków.
Zaskakująca funkcjonalność
Wygląd wyglądem – to kwestia gustu. Jedni czepią się szczegółów, inni skupią się na dźwięku i funkcjonalności, i w tym dwóch ostatnich kategoriach Sony ZF9 naprawdę podbił moje serce. Zacznijmy jednak od funkcji i możliwości, bo tych jest naprawdę sporo.
Po pierwsze, zestaw ma swój prosty system, który pozwala szybko i wygodnie zarządzać funkcjami, które wymagają nieco więcej zaangażowania, niż tylko przyciśnięcie przycisku na pilocie. Oczywiście parametry dźwięku możemy zmieniać w menu, tak samo jak konfigurować ustawienia itp., ale głównym zadaniem jest pomoc w parowaniu z różnymi urządzeniami, łącznością WiFi itp. Sony ZF9 wyposażono bowiem w bardzo rozbudowany system bezprzewodowego połączenia z różnymi urządzeniami.
Oczywiście podstawą jest Bluetooth, który może służyć zarówno do streamingu muzyki np. ze smartfona lub innego urządzenia, jak również w drugą stronę – do przekazywania dźwięku przez soundbar do słuchawek Bluetooth. Jest także wbudowany moduł WiFi, Chromecast z Google Asystentem, w aktualizacji pojawiła się również obsługa asystenta głosowego od Amazon Alexa. Mało tego, z urządzenia możemy również korzystać jak z odtwarzacza muzyki ze Spotify czy Tidal. Jak na soundbar, jest to naprawdę dużo, ale gwoździem programu jest oczywiście sam dźwięk oraz możliwości jego odtwarzania.
Sporo systemów i dźwiękowych „dopalaczy”
Nie jestem fanem jakichkolwiek systemów poprawiających dźwięk i wirtualizujących obecność dodatkowych głośników, ale jeśli działa to w miarę dobrze, nie mam pretensji. W Sony ZF9 większość dodatków działa nieźle i naprawdę ich obecność robi różnicę. Zacznijmy jednak od podstaw.
Trudno narzekać na braki w Sony ZF9. Jest on w pełni zgodny z technologią Ultra HD, a więc obsługuje sygnał w 4K z HDR (także Dolby Vision czy HLG), a co za tym idzie, może pełnić rolę prostego amplitunera. Na tylnej ściance dość ciasno umieszczono dwa złącza HDMI 2.0a z HDCP 2.2 oraz wyjście HDMI (ARC) na telewizor lub projektor. Jest także port Ethernet (oczywiście działa także WiFi), port optyczny, analogowy oraz USB. Tyle o złączach, bowiem najważniejsze jest to, że soundbar w pełni wspiera standardy Dolby Atmos oraz DTS:X. Jasne, niektórym może wydać się, że z tym Dolby Atmos trochę popłynęli, ale jest w tym więcej sensu, niż w smartfonach zgodnych z tym systemem.
Dla laików, Dolby Atmos odpowiada za reprodukcję dźwięków punktowych, odgłosów umieszczonych konkretnie w przestrzeni. Nie chodzi tylko o odgłosy z lewej, prawej strony, z tyłu lub z przodu, ale dokładnie np. metr nad głową widza, nieco po prawej stronie, pół metra z tyłu. Oczywiście do tak szczegółowych efektów niezbędny jest zaawansowany system audio z kilkunastoma głośnikami, ale żeby poczuć namiastkę tych wrażeń, Sony ZF9 będzie wystarczający.
Producent, aby możliwe było generowanie dźwięku dobiegającego z góry, opracował technikę cyfrowej wirtualizacji Vertical Surround Engine. Wiem, słowo „wirtualizacja” już na wstępie psuje cały efekt, jak bowiem wygenerować dźwięk przestrzenny z zaledwie z 4 głośników umieszczonych bezpośrednio przed odbiorcą, ale Sony poradziło sobie z tym całkiem zgrabnie. Funkcja ta potrafi również przetworzyć sygnał (upmixing) dwukanałowy do systemu nawet 7.1.2. Oczywiście nie zawsze brzmi to dobrze, ale czasami efekty są naprawdę zaskakujące.
Miło zrobi się również tym, którzy oprócz oglądania filmów i grania w gry, lubią czasem posłuchać muzyki. Soundbary zawsze miały z tym problem i co prawda Sony ZF9 nie jest wybitnym odtwarzaczem muzycznym, ale słuchanie muzyki nie jest męczące jak w przypadku innych rozwiązań tego typu. Pomaga w tym kolejna technologia - DSEE HX. Poprawia ona brzmienie, również w przypadku strumieniowania muzyki przez Bluetooth, a to bywa dość karkołomnym wyzwaniem, jeśli chcemy uzyskać naprawdę dobrej jakości dźwięk. No dobrze, ale jak to wszystko brzmi w praktyce?
Zaskakująco dobre brzmienie
Być może moje pozytywne odczucia są pokłosiem bardzo sceptycznego podejścia do soundbarów, ale muszę przyznać, że Sony ZF9 miło mnie zaskoczył. Oczywiście nie traktuję go jako pełnoprawnej alternatywy dla prawdziwego kina domowego, składającego się z dobrego amplitunera i wolnostojących kolumn w liczbie co najmniej 5 sztuk, ale dla kogoś, kto nie szuka aż tak zaawansowanych doznań, kompaktowy i naprawdę wielofunkcyjny soundbar pokroju Sony ZF9 będzie idealnym rozwiązaniem.
Oczywiście najlepszy dźwięk generowany był podczas odtwarzania filmów w 4K z dobrej jakości audio. Momentami tony niskie schodziły bardzo nisko i były bardziej odczuwalne niż słyszalne, zaś eksplozje, strzały czy inne gwałtowne dźwięki były bardzo punktowe i uderzające – zero rozlewania się basu na boki i dudnienia. Również tony wysokie nie przeszkadzały i nie wywoływały wrażenia przytkanych uszu, a to bolączka wielu „plastikowych” zestawów, w których tony wysokie są po prostu przesterowane i mocno dokuczliwe.
Świetnie spisywała się wirtualizacja dźwięku Dolby Atmos. Oczywiście daleko mu do tradycyjnych zestawów, ale wiele efektów jest naprawdę wyraźnie odczuwalnych i słyszalnych z kierunków, których byśmy się nie spodziewali po soundbarze. W końcu głośniki mamy tylko z przodu, więc efekt odbijania się dźwięku od ścian, który trafia do uszu od tyłu, z boku lub z góry potrafi zachwycić. Efekty są oczywiście najlepiej odczuwalne w przypadku filmów, w którym jest już dźwięk Dolby Atmos, jego manualna wirtualizacja np. podczas oglądania filmu w telewizji działa nieco gorzej.
Dźwięk jest naprawdę zadowalający, ale jeśli to za mało, istnieje możliwość rozbudowy o dwa dodatkowe głośniki efektowe Sony SA-Z9R, które możemy ustawić z tyłu. Oczywiście są to głośniki bezprzewodowe, dysponują mocą maksymalną 60 W (30 W na głośnik) i można je zawiesić na ścianie. Taki zestaw, choć kosztujący już blisko 4000 złotych, mimo kompaktowych wymiarów, jest w stanie nagłośnić nawet duży salon.
Czy warto?
Co prawda około 3000 złotych za soundbar Sony HT-ZF9 plus dodatkowy 1000 za głośniki efektowe to dość dużo, ale na rynku trudno znaleźć równie zaawansowany i kompletny zestaw tego typu w kompaktowych wymiarach. Oczywiście za około 4000 złotych jesteśmy w stanie skompletować kino domowe oparte na bardziej zaawansowanym i skomplikowanym amplitunerze oraz dużych i mocniejszych kolumnach, ale nie każdemu jest to potrzebne. Dla wielu osób liczy się prostota obsługi, podstawowe właściwości, dobry dźwięk i niewielkie gabaryty, a w tych konkurencjach propozycja Sony radzi sobie rewelacyjnie.
- Bardzo dobra jakość dźwięku
- Ciekawy efekt wirtualizacji systemu Dolby Atmos
- Wsparcie dla DTS:X i wielu innych systemów dźwięku
- Wiele przydatnych funkcji m.in. obsługa Spotify i Tidal
- Niezłe tony średnie, ale...
- ... to nadal "tylko" soundbar, więc wymagający melomani mogą narzekać
- Szkoda, że dodatkowe głośniki nie są w zestawie