Tajne Akta 2: Puritas Cordis

Niestety gry przygodowe coraz rzadziej goszczą na półkach sklepowych, ku niepocieszeniu osób, które pamiętają czasy, gdy gatunek ten święcił tryumfy. Mało takich tytułów wychodzi, toteż tym bardziej docenia się to, co się ukazuje. Niespełna 3 lata po światowej premierze Tajne Akta: Tanguska , ciepło przyjętej produkcji niemieckiego studia Fusionsphere Systems, dostajemy wreszcie jej kontynuację. Puritas Cordis to klasyczna przygodówka z interfejsem point & click, gdzie przyjdzie nam rozwiązać mnóstwo zagadek, zebrać stos przedmiotów oraz pozwiedzać ciekawe miejsca, a wszystko ukazane zostało na tle dwuwymiarowych, animowanych lokacji, po których wędrują trójwymiarowe postacie. Lekki powiew starej szkoły, mniam.

Redakcja

25.06.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52

Oto świat nękany jest niewyjaśnionymi kataklizmami, od epidemii i trzęsień ziemi, po tsunami oraz erupcje wulkanów. Na całym globie wzrasta panika, bezsilność władz jeszcze ją pogłębia. Zbiera się Ogólne Zgromadzenie ONZ by spróbować jakoś zaradzić tym zjawiskom, tymczasem gdzieś w małej angielskiej wiosce pewien ksiądz znajduje stary manuskrypt. Tuż po wysłaniu go do biskupa, zostaje zamordowany... W tym momencie spotykamy znaną nam już z pierwszej części gry Ninę Kalenkową, która stara się zapomnieć o rozstaniu ze swoim chłopakiem i rozpocząć na nowo życie. Tak, Nina oraz Max Gruber, czyli para z pierwszej części gry, już nie są razem. Dziewczyna wybiera się samotnie na wycieczkę zaplanowaną jeszcze wspólnie ze swoim byłym ukochanym. Równocześnie jej ojciec jedzie na wspomniane Zgromadzenie Ogólne ONZ. Oczywiście już na samym początku przygody dzieją się dziwne rzeczy - w porcie Ninę zaczepia podejrzanie zachowujący się, nieznajomy mężczyzna, który chwilę później zostaje potrącony przez wózek widłowy. Zaś do kajuty na statku wniesiono nie jej walizkę…

Obraz

A to tylko wstęp do fabuły. Zapewne zadacie sobie już pytanie, czym jest tytułowe Puritas Cordis. Otóż to sekta, na czele której stoi niejaki Pat Shelton. Za pośrednictwem mediów ostrzega on, że wszystkie kataklizmy na świecie to początek apokalipsy, utrzymując, iż jedynie członkowie jego stowarzyszenia zostaną zbawieni. Przy tym powołuje się na przepowiednie siedemnastowiecznego proroka Zandony. Cóż, historia na pierwszy rzut oka wydaje się mocno wielowątkowa, aczkolwiek później okazuje się, że wszystko jakimś cudem jednak łączy się w jedną spójną całość, kończąc się w dodatku klasycznym deus ex machina – wybawieniem z sytuacji bez wyjścia. Taki niepisany standard.

[break/]Jak już nadmieniłem, nasi kochankowie nie są razem, nie bójcie się niemniej – będzie nam dane zagrać obojgiem. Do tego dojdzie także dwójka epizodycznych bohaterów: Biskup Perrey oraz Sam Peters, znana archeolog i koleżanka Maksa ze studiów. Pojawi się ponadto dość ciekawy zabieg - przełączanie się między postaciami w lokacjach. Pewna odmiana, bo zazwyczaj w produkcjach tego gatunku mam jedną bohaterkę lub bohatera i tylko daną postacią przemierzamy całą grę. Jak na przygodówkę przystało po drodze nagromadzimy różnorakich rupieci. Zbierzemy wszystko, co się da, często również rzeczy, które z pozoru kompletnie na nic by się nam nie przydały, typu kubek po kawie, wrotka, hula-hop czy stary telewizor, a które nagle okażą się nieodzowne do wybrnięcia z trudnej sytuacji.

Obraz

Rozmowy i monologi, jak to niegdyś w point & click obowiązkowo, stanowią znaczący element rozgrywki. To za ich pośrednictwem gracz zapoznaje się w końcu z meandrami fabuły. Stąd właśnie dowiadujemy się o mniej lub bardziej istotnych dla nas rzeczach, bądź przemyśleniach bohaterów, które pomagają nam rozwikływać poszczególne zagadki. Wszystko zostało fajnie rozpisane i zrealizowane z rozmysłem. Nie zabrakło również humorystycznych elementów: nasza bohaterka knując plan powodujący reakcję łańcuchową, stwierdza „Iście szatański plan, może zepsuć mój image. Dobrze, że nie jestem w grze komputerowej, bo za taką brutalność pewnie zakazaliby jej sprzedaży”. Twórcy potrafią śmiać się aktualnych tematów i gier samych w sobie. Plus.

Obraz

Zagadki w Tajne Akta 2: Puritas Cordis są zróżnicowanie - od tych błahych i oczywistych, po naprawdę trudne, czy nawet irracjonalne. Nie jest to stopniowane wraz z postępem gry, tak więc można „utknąć” zarówno w początkowych jej partiach, w środku, jak i gdzieś pod koniec. Na szczęście z pomocą przychodzi nam pamiętnik pisany w formie trzecio-osobowej. To w nim oodnotowywane są ostatnie ważne wydarzenia, a także pojawiają się podpowiedzi, mniej lub bardziej przydatne kiedy utkniemy „na amen”. Tak, dość często przychodzi sprawdzać różnorakie kombinacje łączenia ze sobą przedmiotów, a potem ich z aktywnymi miejscami w lokacji, a nóż coś zadziała. Chociaż o zupełnych abstrakcjach „weź chomika i zmontuj rakietę kosmiczną” na szczęście nie ma mowy.

[break/]Deweloperzy puszczają nas w wyprawę poprzez kościół parafialny w Anglii, rejs statkiem na morzu północnym, wybrzeże francuskie, Gatineau i Paryż we Francji, aż do dżungli w Indonezji. Lokacje zostały przygotowane dość szczegółowo, oprawiono je ładnymi animacjami oraz nieźle prezentującym się niekiedy dynamicznym oświetleniem (wykorzystano tu technologie Per-Pixel Lighting oraz Shader Model 3.0) - czyli potrafią zadowolić oko. Nie są może tak bajeczne wykonane jak te z Syberii, ale i sama fabuła bajeczna nie jest, więc jak najbardziej wpasowują się w klimat gry. Co dobre, to że wszystkie miejsca, po których przyjdzie nam wędrować, po prostu żyją – beztrosko suną chmurki na niebie, ptaszki płynnie przemierzają przestworza, liście spadają z drzew, promienie słoneczne przebijają się przez gąszcz lasu. Pozytywne wrażenia gwarantowane.

Obraz

Nasze poczynania okraszone zostały nienachalną oprawą dźwiękową, która współgra z rozgrywką, budując odpowiednio napięcie. Odpowiada za nią studio dSonic, mające okazję pracować już przy takich produkcjach jak Oblivion, Dark Messiah of Might & Magic, czy BioShock. Ogólnie jest dobrze, chociaż miejscami dziwnie zbyt „głucho” - ot, na przykład słychać ćwierkające ptaszki, ale nic w tle nie „plumka”. Głosy są zazwyczaj w miarę trafnie podłożone, niemniej bywa, że odnosimy wrażenie jakoby nasz bohater w ogóle danej sytuacji nie przeżywał. Tu słówko o polonizacji - w przeciwieństwie do pierwowzoru, który został całkowicie zlokalizowany, tym razem dostajemy produkt w tłumaczeniu kinowym (co ciekawe, instrukcja jest w języku polskim i rumuńskim). W sumie szkoda, bo być może głosy „po naszemu” zostałyby lepiej zrealizowane…

Obraz

Tajne Akta 2: Puritas Cordis jest na pewno pozycją wartą uwagi, grą obok której nie powinno się przejść obojętnie, jeśli jest się fanem przygodówek. Wciągająca fabuła, przyjemna oprawa graficzna oraz ścieżka dźwiękowa na przyzwoitym poziomie sprawiają, że człowiek bawi się przy tym produkcie zwyczajnie przyjemnie. Irytować może jedynie kilka zagadek, które wymagają zgadywania, co akurat twórcy mieli na myśli, no i zawodzi odrobinę czas potrzebny na ukończenie gry - gwarantowano 15 do 20 godzin zabawy, a mi jej przejście zajęło coś koło 8. Na szczęście gra zakończyła się miłym akcentem - zabawnym przedstawieniem losów wszystkich osób, jakie zdarzyło nam się spotkać podczas całej rozgrywki.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)