Skate 3

Pamiętacie produkcje sygnowane nazwiskiem niezwykle uzdolnionego „skejtera” Tony’ego Hawka? Racja, po ostatnim Ride zawodnik ten graczom raczej nie kojarzy się pozytywnie… Prawdę mówiąc, w długoletniej serii od Activision i Neversoftu możemy zauważyć straszny spadek formy. To po części przez fakt, że Jastrząb miał niegdyś swoisty monopol na tytuły „deskorolkowe” - raczej nie wykorzystał go dobrze. W pewnym momencie, może bez zbytniego echa, pojawiło się na rynku konkurencyjne Skate, które zdobyło spore uznanie, a podobnie było też z drugą odsłoną tego tytułu. Hawk poniekąd stoi w miejscu, zaś Black Box wraz z Electronic Arts uderzają oto ponownie - ze Skate 3.

Redakcja

26.05.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:49

Początki nie są zbyt porywające. W grze sportowej niezwykle trudno o jakieś tło fabularne, które zachęci potencjalnego użytkownika do spędzenia czasu przy ekranie. Nie inaczej jest niestety tutaj. Choć tytuł otwiera niesamowicie komiczne intro - w nim przewijają się naturalnie same sławy sceny deskorolkowej. Poznamy przedstawiony w krzywym zwierciadle proces powstawania deski, która tworzona jest dla wyjątkowego zawodnika – nas samych. Potem już tylko jesteśmy świadkami karkołomnego triku, mającego nam otworzyć drzwi do wielkiej międzynarodowej kariery, lecz... ewolucja się nie udaje. Na szczęście nie wszystko stracone, bowiem z całego występu wyszliśmy jedynie z paroma siniakami (przenośne ubikacje doskonale zamortyzowały upadek). Cóż, wypada niemniej powrócić do podstaw, aby raz jeszcze spróbować swoich sił gdzieś w przyszłości.

Obraz

Ukazanie fatalnej w skutkach akrobacji stanowi wstęp do równie „jajcarskiego” samouczka, gdzie nad nami czuwać będzie niejaki trener Frank. Wcielił się w niego Jason Lee, który był gwiazdą serialu komediowego Na imię mi Earl - doping w jego wykonaniu świetnie zagrzewa do walki. Na specjalnie przygotowanych torach przyjdzie nam zapoznać się z podstawami sterowania. Rzuca się w oczy pierwsza dość spora wada całej produkcji, niestety świadomie powtarzana - mowa o umieszczeniu pod prawym analogiem kombinacji wykonywanych przez naszego bohatera. Margines ruchów między kolejnymi ewolucjami jest naprawdę niewielki, a z tej też przyczyny niekiedy wyjdzie nam zupełnie inny trik, niż zamierzaliśmy wykręcić, bądź też zawodnik będzie szorował twarzą po ziemi, bo wychylenie gałki nie było dostatecznie precyzyjne. Przez ten właśnie system Skate uznawane jest za trudne - opanowanie "padologii" wymaga wielu godzin ćwiczeń.

[break/]Tłem dla wyczynów gracza będzie tym razem Port Carverton. Twórcy zdecydowali się zrezygnować z ochroniarzy, tudzież policjantów, pilnujących względnego porządku w mieścinie - w fikcyjnej metropolii nie liczy się prawo, a o pozycji jego mieszkańców w społeczeństwie świadczą jedynie umiejętności jeżdżenia na deskorolce. Nie jest to może rozwiązanie, które przypadło mi szczególnie do gustu, ponieważ seria od zawsze kojarzyła mi się z raczej realistycznym podejściem do sprawy, lecz wielu się pewnie spodoba. Niestety sam teren, po którym przyjdzie się poruszać, trudno uznać za otwarty. Wizytę na uniwerku, czy też w parku wodnym, poprzedzi lawirowanie po ekranie wyboru danej, niewielkiej mapy. Jest to w dodatku dosyć czasochłonne. Każda z lokacji, poza wszelakimi wyskoczniami, klasycznymi rampami lub też barierkami do "grindów", posiada charakterystyczne dla siebie punkty, gdzie jesteśmy zmuszeni do wykonania odpowiedniego triku, żeby ów teren zaliczyć. No dobra, ale o co właściwie ogólnie chodzi w Skate 3?

Obraz

Ot, wypada ponownie wspiąć się na szczyt miejscowej hierarchii. Co zapewni rozgłos najlepiej? Mrożące krew w żyłach "czesanie" ewolucji oczywiście. Mam tu na myśli nie tylko akcje typu przeskakiwanie nad kolosalnym rekinem, lecz także przeróżne turnieje, wyścigi, a nawet „cykanie” własnych fotek podczas jazdy, albo kręcenie amatorskich filmów. Z czasem staniemy się marką samą w sobie, zaś całej karierze (poza serią przeróżnych gadżetów, ciuchów oraz deskorolek sygnowanych naszym nazwiskiem) towarzyszyć będą inni zawodnicy. Za wykonywanie zadań nagradzani jesteśmy punktami, a za odpowiednią ich ilość do naszej ekipy dojdzie coraz więcej znajomych. Cyfrowi kumple wspomogą nas w trakcie wypełniania dalszych misji, no i gracz otrzyma pełną kontrolę nad ich wyglądem zewnętrznym. Niestety studio Black Box nie przewidziało opcji bawienia się również ich statystykami, przez co wszyscy partnerzy prezentują raczej średni poziom umiejętności... Nie zabrakło ponadto rzecz jasna autentycznych gwiazd deskorolkowego sportu, które przewiną się między poszczególnymi misjami.

Obraz

Tryby poza karierą? Smutna nowina dla tych z Was, którzy planują zakup Skate 3 z drugiej ręki. Jako że gra wychodzi spod skrzydeł Electronic Arts, a firma już jakiś czas temu zapowiedziała walkę z rynkiem wtórnym, to jedynie pierwsi nabywcy otrzymają kod na uruchomienie multi. Tytuł na samym początku łączy się z serwerem i sprawdza, czy ów klucz został wprowadzony, zaś dopiero potem możemy zasiąść do zabawy ze znajomymi po sieci. Tu w dużej mierze znajdziemy dokładnie to samo, co w poprzednich dwóch częściach - mamy między innymi jazdę swobodną, przeróżne wyścigi (także leżąc na desce), a nawet walkę o teren. Nie zabrakło do tego pojedynków o najlepszy materiał wideo, fotkę, czy stworzony w edytorze skate park. W tym miejscu Black Box spisało się na medal, gdyż sam system umieszczania materiałów w sieci, bądź też przydzielania im ocen, może śmiało konkurować z serwisami pokroju Youtube. Za zdobycie sporego rozgłosu za upublicznienie wideo, fotografii, tudzież toru, zyskujemy dodatkowe punkty lojalnościowe, przez co sam gracz również staje się gwiazdą. Cały system został ubrany w przejrzysty interfejs, dzięki czemu nawet przeciętny, nierozgarnięty jegomość z łatwością wrzuci w obieg swoje "arcydzieło".

[break/]Narzekać na szarpanie "gałką" można, ale nie da się ukryć, że mechanika jazdy została usprawniona. W jeszcze lepszym stopniu gra odwzorowuje teraz zachowanie się zawodnika, jak też jego deski. Poza tym, Skate 3 nie zmusza nikogo do korzystania z klasycznego dla serii, nisko osadzonego wglądu i na wstępie daje możliwość przerzucenia się na (wygodniejszą) kamerę zza pleców. Niemniej jeżeli ktoś jest wybrednym graczem i oba te tryby ukazania akcji mu nie odpowiadają, w opcjach może ręcznie ustawić kąt widoku - dobre. Podobnie popracowano nad swobodnym poruszaniem się bez deski, co w części drugiej była całkowicie w moim odczuciu "skaszanione". Do samego pomykania na deskorolce, jak wspominałem, należy się przyzwyczaić. Gra nie ułatwi nam życia i zwyczajnie wymusza precyzję. Postać nie zawsze w locie wyhamuje dokładnie tak, by gładko wyhaczyć jeszcze grind na barierce - ale da się wszystkiego wyuczyć.

Obraz

Strona wizualna najnowszej pozycji od Black Box niczym właściwie nie zaskakuje. Twórcy ponownie wykorzystali sprawdzony silnik i widać, że w dalszym ciągu nie uporali się z pewnymi wpadkami tu czy ówdzie. Obiekty miejscami wyskoczą nam przed samymi oczami, a niektóre tekstury nie do końca przylegną do modeli - są to jednak w dużej mierze niedociągnięcia sporadyczne. Jak sprawa się ma z udźwiękowieniem? Do odsłuchania czeka 50 kawałków, które o dziwo nie wywodzą się jedynie z "luzackich" rytmów, jakie kojarzone są z kulturą deskorolkarzy. Przewinie się trochę hip hopu, kilka odmian rocka, a nawet country. Również wysoki poziom trzymają odgłosy otoczenia oraz samych kółek, które przetoczą się po naprawdę wielu podłożach. Niestety peanów nie można pisać o podłożeniu głosów. Profesjonalni zawodnicy, którzy raczej przez napływ gier "skejtowych" powinni mieć już jako takie doświadczenie w użyczaniu swoich "wokali", brzmią w większości płytko oraz nienaturalnie. Wielka szkoda.

Obraz

Skate 3 trudno oceniać jako produkt zupełnie nowy. Śmiga się fajnie, ale przez korzystanie z tych samych narzędzi, w dużej mierze grze nadal odbijają się czkawką błędy poprzednich części. Dalej, tytuł posiada kolosalną wręcz ilość opcji, aczkolwiek nie znajdziecie wśród nich czegoś specjalnie odkrywczego - to wszystko pojawiło się już w przeszłości i to nie tylko w serii Skate, ale także Tony Hawk. Niemniej dzieło Electronic Arts i Black Box to najwierniej oddająca w tej chwili jazdę na desce pozycja. Ilość trików została znacznie zwiększona, wykonanie ich wciąż wymaga od gracza godzin treningu oraz wypracowania precyzji w obsłudze analoga. Czy warto zakupić? Jeśli kochacie ten sport i macie ochotę posłuchać świetnie dobranej ścieżki dźwiękowej to mimo wszystko jak najbardziej.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)