Shadow Complex

Nie sposób było nie zwrócić uwagi na Shadow Complex długo przed premierą gry. Sprytne zabiegi marketingowe, reklamowanie pozycji z Xbox Live Arcade jako pierwszego takiego tytułu w pełni wykorzystującego możliwości graficzne - i nie tylko - silnika Unreal Engine 3, Cliff Bleszinski oraz panowie z Epic Games sypiący słowami uznania przy wszelkich możliwych okazjach... To wszystko miało sprawić wrażenie, iż będziemy mieć do czynienia z pozycją wyjątkową, wybitną, wyznaczającą nowe standardy na rynku tak zwanych "arkadówek". Wrażenie to wkrótce znacznie się pogłębiło, w miarę jak pojawiały się kolejne filmiki z samej gry. Apogeum "podjarki" nastąpiło po E3 2009, gdzie Shadow Complex zgarnęło niesamowitą jak na podobny produkt ilość nagród od najpoważniejszych serwisów growych. Zasłużenie?

Redakcja

12.10.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51

Tytuł z założenia miał stanowić ukoronowanie znanej graczom regularnej akcji "Lato z Arcade" Microsoftu, w ramach której przez wakacje co tydzień na Rynek Xbox Live wrzucana jest jedna gra z etykietką "potencjalny hit". I faktycznie - była to w tym roku najlepsza pozycja z tej kategorii, a zarazem jedna z najwybitniejszych dostępnych "rynkowo" w ogóle. I to nie ze względu na fabułę - mimo, iż maczał w niej palce sam Orson Scott Card, a cała produkcja jest silnie powiązana ze światem Empire, który wykreował on w swoich książkach. Prawdziwą esencją Shadow Complex jest niezwykle wciągająca rozgrywka, bowiem to właśnie przez nią naprawdę od produktu Epic niesłychanie ciężko się oderwać.

Jak już przelotnie wspomniałam, fabuła jest chyba najsłabszym ogniwem tej pozycji - co dziwi, gdyż przed premierą nie było końca podkreślaniu powiązań z popularną w Stanach literaturą sensacyjną. Gra rozpoczyna się silnym uderzeniem, wrzucając nas w świat, gdzie radykałowie knują spisek mający na celu obalenie rządu Stanów Zjednoczonych (czyli jak zwykle) i doprowadzenie w rezultacie do kolejnej wojny. Są nawiązania do Pentagonu, jesteśmy świadkami zabójstwa vice-prezydenta, by za chwilę znaleźć się w skórze właściwego bohatera Shadow Complex. Jason Flamming, bo tak ma na imię postać, której losami pokierujemy, tak naprawdę wcale nie powinien znaleźć się w centrum konfliktu, bowiem jego plany na weekend były zupełnie inne - wycieczka po jaskiniach z nowo poznaną w barze dziewczyną. Oczywiście obiekt westchnień zostaje porwany, a my ruszamy na ratunek, "uzbrojeni" początkowo jedynie w latarkę.

Obraz

Esencja świetnej rozgrywki w tej pozycji nie polega paradoksalnie na strzelaniu (co mogłyby chociażby sugerować filmiki), lecz na eksploracji. Jako że z samą latarką ciężko byłoby stawić czoła wrogim żołnierzom i robotom, bohater na swojej drodze napotyka po prostu wiele przydatnych w walce przedmiotów, poczynając od zwykłego pistoletu, a na kompletnej zbroi i strzelbie kończąc. Jednak zbierane gadżety to nie tylko te służące do punktowania wrogów. Znajdziemy granaty, rakiety, ale także swego rodzaju pistolet piankowy (foam gun), czy też plecak odrzutowy i linkę, a wszystko to posłuży do dostania się w nieosiągalne z początku miejsca. Co z kolei da dostęp do kolejnych elementów ekwipunku, przeróżnych dopałek zwiększających liczbę możliwej do posiadania amunicji lub też sztabek złota. Przy okazji - na gracza, który zbierze komplet tych ostatnich czeka miła niespodzianka nierozerwalnie kojarząca się z serią Gears of War.

[break/]Urok Shadow Complex polega w dużej mierze na ciągłym rozwoju bohatera, który ze zwykłego wycieczkowicza przeobraża się na naszych oczach (i z naszą wydatną pomocą) w zawodowego żołnierza, dysponującego kompletem umiejętności i przedmiotów niezbędnych na polu walki. Sama eksploracja mocno kojarzy się z serią Metroid, gdyż podobnie jak tam dopiero zdobycie konkretnego gadżetu pozwala na dotarcie do wcześniej niedostępnych miejsc. Powoduje to, że bohater wciąż zmuszony jest wracać się we wcześniej odwiedzone lokacje, aby odkryć kolejne ich sekrety. O dziwo, takie stąpanie po własnych śladach, mimo iż zwykle nudnawe, tutaj wciąga jak bagno, a naszym głównym celem szybko staje się nie dotarcie do finału średniej linii fabularnej, lecz odkrycie mapy na 100% i odnalezienie wszystkich przedmiotów. Gra udostępnia świetnie przygotowane statystyki, z których dokładnie widać, czego nam jeszcze brakuje. O czym warto wspomnieć - po osiągnięciu konkretnego poziomu postaci wszystkie przedmioty (zarówno te już podniesione, jak i te, które wciąż czekają na odkrycie) zostają odpowiednio oznaczone, co ułatwia nieco zabawę.

Obraz

We wszystkim nader zastanawiający jest fakt, że gra mająca z założenia być strzelanką urzeka czymś innym niż samą walką z wrogiem. Nie twierdzę, iż jest to jakiś niedopracowany element, bo wręcz przeciwnie - eliminacja wrażycj jednostek jak najbardziej sprawia olbrzymią przyjemność, głównie ze względu na spory wachlarz dostępnych możliwości, że wymienię tylko technikę "na Rambo" czy też cichą eliminację delikwentów przy zgaszonej latarce. Oczywiście, niekiedy właściwa jest tylko jedna z tych opcji, niemniej starcia są ciekawe i wciągające, a także nieźle wymagające na wyższych poziomach trudności, których mamy tu aż cztery. Niczym w Gears of War, do której to pozycji nawiązania widać między innymi w ich nazwach (jest nawet słynne Insane, od którego zdecydowanie nie polecam zaczynać przygody - może się to skończyć niezłą frustracją). Dostępny arsenał wrogów wypada dość zróżnicowanie jak na tego typu pozycję, mamy nawet bossów, na których każdorazowo najlepiej jest znaleźć odpowiedni sposób. Chociaż na podstawowym poziomie trudności każda taktyka zda egzamin...

Elementem, który niezmiennie zachwycał wszystkich oczekujących na Shadow Complex graczy była grafika. Tak, trzeba przyznać, iż pozycja ta jest na chwilę obecną zdecydowanie najlepiej wyglądającą produkcją dostępną pod Xbox Live Arcade. Mimo że główny bohater porusza się w 2D, to sama gra wykonana została w trójwymiarze, co daje spore możliwości, jeśli chodzi o rozmieszczenie ukrytych przedmiotów czy przeciwników, którzy często atakują nas gdzieś z głębi ekranu. Poziom graficzny prezentowany przez Shadow Complex jest jak na "budżetową" produkcję ogólnie mówiąc niesamowity, a na pewno lepszy od tego, co oferuje nam spora ilość tytułów pudełkowych dostępnych na Xboksa 360. Dźwięk dorównuje grafice, choć samej muzyki nie uświadczymy tu za wiele. Pasuje ona jednak idealnie do toczącej się przed oczami gracza akcji.

Obraz

Standardowo - zachwyty zachwytami, lecz nie można nie wspomnieć o błędach, których ta gra (mimo wyśrubowanego poziomu ogólnego wykonania) również się nie ustrzegła. Martwi przede wszystkim słaba SI wrogów, którym zdarza się nie reagować na poczynania głównego bohatera, zaś gdy opuścimy pomieszczenie po chwili zapominają oni o nas, czekając nie wiadomo na co. Okazjonalnie występują błędy w grafice, takie jak przenikanie obiektów czy też zmiana koloru włosów Jasona w scence końcowej. Trzeba niemniej pamiętać, że błędy te są naprawdę minimalne i w żadnym stopniu nie umniejszają ilości miodu płynącego z tej pozycji. Strumieniami. Czy warto kupić? Pomimo wysokiej ceny (1200 MSP) zdecydowanie tak, gdyż jest to jedna z najlepszych pozycji dostępnych na Rynku, zapewniająca masę godzin dobrej zabawy. A gdy już znajdzie się wszystko, pokona finałowego bossa, uratuje ukochaną i odkryje niecny plan kogoś, o kim nie wolno wspominać, czekają na nas jeszcze wyzwania (Proving Grounds) oraz rywalizacja w rankingach. Jest co robić.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)