Resistance Retribution
Pamiętacie czasy, kiedy wykorzystanie dwóch analogów w grach nie było szeroko stosowane? Dotyczyło to nawet strzelanin, gdzie jedna gałka służyła zarówno do celowania, jak i poruszania postacią. Nikt szczególnie nie marudził, zaś producenci, pomimo ograniczeń, potrafili stworzyć prawdziwe cudeńka. Myślę tu szczególnie o przełomowym Goldeneye 007 oraz świetnym Medal of Honor, które pokazały, jak powinien wyglądać dobry, konsolowy FPS. Obecnie ciężko sobie wyobrazić strzelanie do wirtualnych ludzików przy pomocy wyłącznie pojedynczego analoga. Wydaje się to zupełnym reliktem przeszłości... A jednak nie do końca. W przypadku programowania na PSP producenci wciąż muszą łamać głowy nad przystosowaniem sterowania do "pchełki". Ciężkie to zadanie, któremu nie wszystkim udaje się podołać.
29.04.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52
Na szczęście twórcy Resistance Retribution poradzili sobie z nim doskonale. Stworzyli kieszonkową strzelankę z perspektywy trzeciej osoby, w której kontrola nad postacią nie sprawia żadnych trudności. Chodzimy standardowo – za pomocą analoga, natomiast do modyfikacji ustawień kamery służą cztery przyciski geometryczne: kwadrat, trójkąt, kółko i krzyżyk. Jasne, nie umożliwia to idealnie szybkiego oraz precyzyjnego obracania się, ale na PSP zwyczajnie nie da się w tej materii nic więcej osiągnąć. Na szczęście z pomocą przychodzi funkcja automatycznego namierzania się na cel. Przeglądając obrazki z gry, z pewnością dostrzegliście prostokątne pole na każdym z nich. Jeśli w jego granicach znajdzie się wróg bohater automatycznie w niego wyceluje – wtedy wystarczy tylko otworzyć ogień. Oczywiście czasem trzeba także pomęczyć się z manualnie, na przykład używając snajperki lub próbując trafić przeciwnikowi w głowę (bo zdarzają się i tacy twardziele, co dopiero od strzału w makówkę tracą zapał do walki). Wypada to bardzo zgrabnie, choć nieraz mogą wystąpić drobne problemy ze zmienianiem celu, na którym "zblokuje" się bohater. Niby trzeba tylko lekko przesunąć kamerę w stronę drugiego wroga, ale zdarza się, że do naszego bohatera nie może to dotrzeć i nie przestaje mierzyć do tego samego przeciwnika.
Tak, przytrafiają się postaci Jamesa Graysona takie zawieszki, choć ogólnie charakterny z niego koleżka. Na pewno bardziej niż Nathan Hale z obu części Resistance na PlayStation 3. Bohater Retribution jest byłym brytyjskim żołnierzem, który zdezerterował po tym, gdy musiał zabić swojego brata. Nie miał innego wyjścia – biedak zmieniał się w Chimerę (nowoodkryty, mało przyjazny gatunek chcący zawładnąć ludzkością), więc nie można było zostawić go przy życiu. Po tym zdarzeniu Grayson na własną rękę zaczął tępić panoszące się po świecie paskudztwo, nie przejmując się poleceniami swoich dowódców. Rychło zaprowadziło go to przed sąd wojskowy, gdzie usłyszał wyrok skazujący na śmierć. Jednak przed Mrocznym Żniwiarzem jego celę odwiedzili członkowie europejskiego ruchu oporu. Zaproponowali prosty układ: wolność w zamian za pomoc w walce z Chimerą. Całkiem fair, zwłaszcza zważywszy na fakt, że Grayson wprost uwielbia strzelać do mutantów. I jest w tym naprawdę niezły. Nie sposób go nie polubić – przyjemność, jaką czerpie z pociągania za spust, jest wręcz zaraźliwa, a jego uszczypliwe teksty oraz luzacki sposób bycia nieraz wygięły mi w górę kąciki ust.
A jak właściwie wygląda rozgrywka w Resistance Retribution? Schematycznie: wejdź za osłonę, poczekaj aż przeciwnicy nacieszą się strzelaniem w nią, po czym wychyl się i sam otwórz ogień. Nie ma w tym za wiele filozofii, jednak system gry jest tak skonstruowany, że parcie do przodu „na hurra” zazwyczaj oznacza dla Graysona sporo nowych dziur w ciele, a po chwili śmierć. Lepiej na spokojnie, co jakiś czas wystawić głowę zza rogu i w odpowiednim momencie rozpocząć ostrzał. Choć zdarzają się też naprawdę szybkie, stricte rozwalankowe etapy – nie myślcie więc, że gra jest ślamazarna, czy nudna. Przygotujcie się na to, że nieraz przetestuje Wasz refleks oraz umiejętność sprawnego, szybkiego celowania. Na przykład wtedy, kiedy trzeba będzie wypłacić headshota kilku przeciwnikom pod rząd; bo jak podejdą za blisko, to momentalnie wybuchną, co zdecydowanie nie posłuży zdrowiu głównego bohatera.
[break/]Do eksterminacji Chimery posłuży nam całkiem bogaty i ciekawy arsenał broni palnych. Ciekawy o tyle, że każda pukawka, poza zwykłym strzelaniem, posiada dodatkową funkcję. Tak oto mamy maszynówkę plującą zarówno „pestkami”, jak i wybuchającymi nabojami, snajperkę umożliwiającą chwilowe spowolnienie czasu, czy karabin z opcją wygenerowania pola siłowego, które przez pewien czas zapewnia nam bezpieczeństwo. Oczywiście to tylko przykłady, bo broni jest sporo więcej – na tyle, że każdy znajdzie odpowiednią dla swojego stylu wybijania wrogów. Trochę boli fakt, iż amunicji prawie zawsze jest pod dostatkiem. Po każdej walce, nawet drobnej, można pozbierać pudełka po brzegi wypchane kulami. Zatem nie trzeba ich oszczędzać, martwić o to, że w środku starcia się skończą i trzeba będzie wiać. Podobna sprawa z odnawianiem zdrowia. Jasne, zdarzają się trudniejsze momenty, kiedy łatwo jest zginąć, ale zazwyczaj w sytuacji podbramkowej wystarczy rozejrzeć się po okolicy za apteczkami. Nie trzeba długo szukać. Minus.
Z kolei plus, i to taki mięsisty, za oprawę Resistance Retribution. Projekty poziomów mogą męczyć po jakimś czasie – za dużo jest jednolitych pomieszczeń, utrzymanych w podobnym stylu i ciemnej kolorystyce, niemniej technicznie to pierwsza liga gier na PSP. Postaci są świetnie wykonane, a ich animacja taka, że palce lizać. Na ekranie często sporo się dzieje, walczymy z wieloma przeciwnikami naraz, kule latają jak psy w chińskiej restauracji, przy tym ilość klatek wyświetlanych na sekundę twardo stoi w miejscu. Nie ma mowy o jakichś zgrzytach czy spowolnieniach. Gra oczarowuje też wykonaniem wody, zarówno gdy przyglądamy się jej elegancko falującej powierzchni, jak i nurkujemy pod nią. Wspaniałym wizualiom wtóruje oprawa dźwiękowa, której nie powstydziłby się niejeden tytuł ze stacjonarnych konsol. Muzyka to jedno – kawałki należycie akcentują klimat gry. Jednak to nie ona, a cała gama odgłosów stanowią o sile strony audio Resistance Retribution. Świetnie, czysto nagrane dźwięki strzałów, przeładowania broni, czy nawet biegu głównego bohatera potrafią solidnie dać po uszach. Zwłaszcza, gdy korzysta się z dobrych słuchawek.
Kampania dla pojedynczego gracza to więcej niż osiem godzin grania, a na dokładkę zostaje bardzo dobry multiplayer z pięcioma opcjami zabawy – między innymi Deathmatch, Capture the Flag oraz ciekawym Assimilation. W tym trybie jeden gracz, jako członek Cloven, urządza sobie polowanie na siedmioosobową drużynę Maquis, której członkowie nie mogą go zabić. Polegli przechodzą na stronę Cloven, tym samym zostawiając ekipie Maquis coraz mniejsze szanse na przetrwanie. Zabawa jest przednia, ale nie ma co ukrywać, że motorem napędowym Resistance Retribution jest kampania z ciekawą historią w tle, oferująca strzelanie na najwyższym spośród kieszonkowych tytułów poziomie. Życzę sobie więcej tak kompletnych, ładnych i wypakowanych akcją gier na PSP. W zamian mogę nawet zrezygnować z gwiazdkowych życzeń, co mi tam.