Red Orchestra 2

Redakcja

30.09.2011 12:43, aktual.: 01.08.2013 01:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Red Orchestra: Ostfront 41-45 bazowało na jednej z wielu modyfikacji Unreal Tournament 2004 i chyba mało kto spodziewał się, iż gra odniesie duży sukces, zarówno jeśli chodzi o ilość sprzedanych egzemplarzy, jak też uznanie wśród krytyków… Było to możliwe nie tylko dzięki wciągającej rozgrywce, ale również świeżemu podejściu do pierwszoosobowych strzelanek wojennych. Twórcy zrezygnowali z fajerwerków oraz widowiskowości w stylu Call of Duty, aby postawić na bardziej „nieociosaną” walkę. Spektakularne, dynamiczne akcje ustąpiły miejsca mozolnym starciom, w których (zgodnie z realiami) zaledwie ułamek wystrzelonych pocisków trafia w cel. Identyczne podejście towarzyszy drugiej części produkcji, Bohaterom Stalingradu. Niestety, momentami odnosi się wrażenie, że wykonanie jest tu równie surowe, co klimat tytułu...

Nowa Red Orchestra składa się z dwóch kampanii dla pojedynczego gracza, niemieckiej oraz sowieckiej, zapewniających około ośmiu godzin rozrywki, jednak trzeba zaznaczyć, iż stanowią one raczej wstęp czy trening bojowy do rywalizacji sieciowej, nie zaś pełnoprawne misje. Sztuczna inteligencja naszych sojuszników i przeciwników znacznie odbiega od standardów - niejednokrotnie są to po prostu chaotycznie biegające manekiny. Brakuje ponadto bardziej pogłębionej fabuły. Ot, poszczególne etapy zostały oddzielone filmikami z ogólnym zarysem historycznym sytuacji, a następnie krótkim przedstawieniem naszym celów na mapce. Kiedy już trafimy na pole walki, zdobywamy teren punkt po punkcie, bądź bronimy naszych pozycji - bez żadnych zwrotów akcji. Na domiar złego, towarzyszą nam nieustanne błędy (choć część z nich na szczęście wyeliminowano po aktualizacjach). Mimo wszystko niemniej przejście chociaż jednej kampanii jest niezbędne przed wskoczeniem w sieć, przynajmniej dla początkujących użytkowników - gra przez Internet znacznie różni się od innych pozycji FPS, więc przyswojenie sobie podstawowych mechanizmów nią rządzących, jak też zapoznanie z mapami, okazują się być bardzo przydatne w dalszych doświadczeniach.

Opisywani Bohaterowie Stalingradu to tytuł stworzony wyraźnie pod rozgrywkę wieloosobową. I to nie byle jaką, bowiem plac działań jest ogromny, a w zmaganiach bierze udział do 64 osób jednocześnie. Dostępne tryby zabawy to znane z „jedynki” Terytorium, plus także Szturm oraz Deathmatch. Tego ostatniego chyba nie trzeba tłumaczyć, pierwszy polega na przejmowaniu kluczowych pozycji na mapie, a Szturm podobnie, lecz z tą różnicą, że walczymy o jeden punkt i nie ma odradzania się w czasie obrony. Ponadto poszczególne serwery charakteryzują się całą gamą ustawień, pozwalających na mniej lub bardziej realistyczną rozgrywkę. Wypada zaznaczyć, iż nawet przy najmniejszej liczbie aktywnych opcji, dzieło rzuca w pewnych założeniach na kolana wszystkie inne dostępne na rynku strzelanki - jedna kula we właściwym miejscu w pełni wystarczy, żeby powalić przeciwnika lub… samemu zginąć. Gdy dostaniemy na przykład w nogę, mamy kilka sekund na zabandażowanie rany, by się nie wykrwawić, kiedy zaś już to zrobimy, jeszcze przez jakiś czas utykamy. Ponadto, kiedy wróg oberwie, nie pada bezwładnie niczym kłoda tylko słania się na nogach, po czym powoli osuwa na ziemię.

Obraz

Podobna dbałość o szczegóły dotyczy wymiany ognia i dostępnej broni. Jeśli ktoś sądzi, że z karabinem maszynowym jest w stanie niefrasobliwie siać popłoch na mapie to bardzo się myli, gdyż rozrzut sprawia, iż nieczęsto trafiamy w cel. Do tego o wyświetlaniu stanu magazynka oczywiście nie ma mowy. Przy używaniu snajperki z dużej odległości, droga pocisku ulega rzecz jasna zniekształceniu - aby poprawić skuteczność, korzystamy z opcji regulacji wysokości celownika czy także podwójnego przybliżenia (na wstrzymanym oddechu). Podczas walki na krótszym dystansie możemy przylegać do osłon i zza nich prowadzić ślepy ostrzał, wychylając tylko posiadaną giwerę. Od przeszkody do przeszkody docieramy szybko przebiegając, a co ciekawe sprint jest dostępny również w pozycji pochylonej - ku skuteczniejszemu omijaniu kul przeciwnika. Nie należy tylko przesadzić, bo prowadzona postać dość szybko się męczy.

[break/]Nie tylko realizm wyróżnia kontynuację Red Orchestra na tle konkurencji, lecz i cała logika rozgrywki. Na początku wybieramy sobie stronę konfliktu, jak też klasę (mamy przy tym ograniczoną liczebność), ale prócz tego zostajemy przypisani do jednej z drużyn. Każdą z nich kieruje posiadający specjalne umiejętności dowódca, który może między innymi wymuszać odradzanie się swoich podwładnych oraz przywoływać wsparcie artyleryjskie. Niby elementy tego wszystkiego znamy choćby z serii Battlefield, niemniej współpraca całego zespołu nie była tam według mnie aż tak bardzo potrzebna do skutecznego prowadzenia walki. Bezmyślne bieganie z pepeszą stanowi przepis na szybki zgon. Jedynie zgranie, a także narzucona odgórnie taktyka, pozwalają na osiągnięcie sukcesu. Poza tym, mapy są tak ogromne, że każdy „samotny jeździec” szybko pada ofiarą snajperów. Tu należy się twórcom uznanie, gdyż wirtualny Stalingrad to wręcz wymarzone miejsce do taktycznych starć na wielką skalę, pełne ruin, murków, tuneli i tym podobnych. By przebić się do celu, wydzieramy wrogowi terytorium budynek po budynku, dostosowując się do wytycznych przełożonego. Ktoś skupia się na osłanianiu, inny szturmuje linie obrony, kolejny forsuje drogę czołgiem...

Obraz

Tu niestety pojawia się problem - jak na razie zdecydowana większość graczy wciąż woli strzelać sobie na własny rachunek, aniżeli współpracować z drużyną. Serwery są pełne, lecz spore grono użytkowników sprawia wrażenie, iż znalazło się na nich zupełnie przypadkowo - pozostaje tylko mieć nadzieję, że grupa tych „wtajemniczonych” będzie się regularnie powiększać, bo prawdopodobnie część z tych ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy z faktu istnienia jakichś oddziałów czy dowódcy wydającego rozkazy… Ale oczywiście nie można za to winić producenta. Ogólnie Bohaterowie Stalingradu to pozycja zdecydowanie bezkompromisowa, więc wielu zwyczajnych „szaraczków” odstraszy swoim skomplikowaniem. Sprzyjającym czynnikiem przyciągającym do produktu powinien być ciekawy, rozbudowany system awansów, który przemówi do bardziej angażujących się w zabawę odbiorców. Ponownie jednak - gdyby tylko nie wspomniane błędy występujące niemal na każdym kroku i potrafiące skutecznie zniechęcić…

Jedynym z nielicznym elementów, pod względem których nowa odsłona Red Orchestra ustępuje popularnym współczesnym strzelankom, jest oprawa graficzna. Deweloperzy zachowali wysokie standardy, niemniej do czołówki im daleko. O ile tekstury oraz modele wykonano całkiem nieźle, tak już efekty wybuchów stoją na niskim poziomie. Widać też skutki pośpiechu i niedociągnięcia w postaci znikających czy przenikających się obiektów. Wreszcie największą wadą jest słaba optymalizacja - mimo braku fajerwerków, gra potrafi mocno obciążyć podzespoły komputera, co prowadzi do poważnych skoków jakościowych. Popracowano za to nad udźwiękowieniem. Odgłosy walki są dosyć realistyczne, a ponadto w tle cały czas towarzyszy nam „rozgrzewający” podkład muzyczny. Szturm niemieckich pozycji przy wzniosłych pieśniach chóru Armii Czerwonej to niezapomniane wrażenie… Polska wersja także robi pozytywne wrażenie.

Obraz

Jeśli dotąd wojenne gry FPS kojarzyły Wam się wyłącznie z serią Call of Duty, najwyższy czas zakosztować smaku Red Orchestra. Nie jest to konkurencja dla hitu Activision, bo mamy do czynienia z dwoma zupełnie innymi podejściami i obrazami wojny, ale właśnie dla zakosztowania „czegoś innego” warto odwiedzić wirtualny Stalingrad Tripwire Interactive. Stanowiący niezwykle realistyczną symulację pola walki tytuł ostatecznie „wykłada się” głównie na licznych błędach, nieraz czysto technicznych. Co prawda większość z nich już usunięto w kolejnych poprawkach, lecz nie zmienia to faktu, iż 1C wprowadziło na rynek produkt mocno niedorobiony. To pojęcie obejmuje również kampanie jednoosobowe, które mimo sporego potencjału, zostały okrojone do granic możliwości, więc stanowią zaledwie namiastkę gry sieciowej. Toteż świetnie pomysły i ciekawe rozwiązania nieustannie przeplatają się tu z przeciętnym wykonaniem. Mogło być lepiej...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl