Producenci lustrzanek ani myślą chronić fotoreporterów. Lepiej sięgnąć po iPhone'a?
Coraz lepsze kamery w smartfonach sprawiają, że coraz mniej osóbrobi zdjęcia półprofesjonalnymi czy profesjonalnymi lustrzankami.Jednak to co można osiągnąć za pomocą algorytmów ma swojegranice – w pracy fotoreportera, gdzie przydaje się teleobiektyw,konieczna jest błyskawiczna reakcja, a czasem przychodzi robićzdjęcia przy kiepskim świetle, dobre body z dobrym obiektywempozostają bezkonkurencyjne. Tak się jednak składa, że pracafotoreportera wiąże się z poważnym ryzykiem osobistym.Policjanci, przestępcy, strażnicy, terroryści, szpiedzy –wszyscy oni mają swoje powody, by nie chcieć być fotografowanymi.Każdego roku dochodzi do setek incydentów, w których aparatyfotograficzne zostają skonfiskowane, ukradzione czy zniszczone, areporterzy poturbowani. Niestety w przeciwieństwie do producentówsmartfonów, producenci profesjonalnego sprzętu fotograficznego dodzisiaj nie robią nic, by ograniczyć to ryzyko.
05.02.2018 14:12
Pod koniec 2016 roku grupa ponad 150 fotoreporterów i filmowcówwystosowałado producentów aparatów fotograficznych list otwarty, w którymskrytykowała ich nieumiejętność czy też niechęć dowprowadzenia podstawowych zabezpieczeń do danych przechowywanych naaparatach fotograficznych, zabezpieczeń, które pomogłyby ochronićich zdjęcia przed przeszukaniami czy atakami hackerów.
Amerykańska Fundacja na rzecz Wolności Prasy, któraopublikowała ten list, donosio setkach incydentów w samych Stanach Zjednoczonych, podczas którychdziennikarze, reporterzy i blogerzy byli fizycznie atakowani za próbysfilmowania czy zrobienia zdjęć wydarzeń, których byli świadkami.A przecież to nie jedyne zagrożenie – wielokrotnie sprzęt byłprzejmowany przez policjantów, strażników czy agentów służbspecjalnych, którzy bez wysiłku mogli sprawdzić cyfrową rolkęzdjęć i w razie znalezienia czegoś dla nich niepożądanego,skonfiskować choćby sam nośnik.
W tej sytuacji i dla fotoreporterów coraz bardziej atrakcyjnymrozwiązaniem było korzystanie np. z iPhone’a, który nie tylkozapewnia szyfrowanie danych na poziomie niemożliwym do złamanianawet dla FBI, ale też zapewnia wgrywanie zrobionych zdjęć dobezpiecznej chmury – dzięki czemu nawet po skonfiskowaniu sprzętu,napastnicy nie osiągną swojego celu, tj. powstrzymaniaupublicznienia zdjęć. Producenci kamer i aparatów fotograficznychpo prostu przespali swój czas, jakby nie zauważając problemu,który dotyczy ich najlepszych przecież klientów.
Robimy co robimy, nic więcej nie trzeba
Ponad rok od wysłania listu otwartego, Zack Whittaker z blogaZero Day na ZDnecie skontaktował się z wiodącymi producentamisprzętu fotograficznego, by ustalić, czy cokolwiek się zmieniło wkwestii podejścia do szyfrowania. W skrócie – nic się niezmieniło. Canon odmówił komentarzy w kwestii przyszłych produktówczy innowacji, Sony stwierdziło, że nie rozmawia o harmonogramachzwiązanych z szyfrowaniem danych na kamerach, Fuji w ogóle nieraczyło odpowiedzieć. Nikon ogłosił, że firma stale wschłuchujesię w zmienne potrzeby rynku, biorąc pod uwagę opinie fotografów,dalej więc będzie oceniać funkcjonalności produktów pod kątemspełniania przez nich potrzeb użytkowników.
Jedynie Olympus stwierdził, że firma będzie dalej rozważaćprośby o zaimplementowanie technik kryptograficznych w produktachfotograficznych, i stworzy plan takiej implementacji w odniesieniu doproduktów i wymogów rynku.
Fundacja na Rzecz Wolności Prasy rozczarowana jest takim obrotemspraw – producenci nawet nie pokusili się o przeprowadzenie pracbadawczo-rozwojowych w tej dziedzinie, a co dopiero stworzeniedziałających rozwiązań. Wyrażono zarazem nadzieję, żeostatecznie producenci wysłuchają swoich najważniejszych, izarazem najbardziej narażonych na ryzyko klientów.
Oni nie chcą szyfrować? Nie szkodzi, kto innyzaszyfruje
Zanim jednak do tego dojdzie, trzeba przypomnieć wszystkimobawiającym się o swoje zdjęcia fotografom, że pod nieobecnośćmechanizmów szyfrowania w oprogramowaniu kamer i aparatówfotograficznych można skorzystać z innego rozwiązania. Powszechniewykorzystywane karty w formacie SD mogą być czymś znacznie więcej,niż tylko zwykłym nośnikiem pamięci. Karta SD może byćsamodzielnym komputerem, który zapewni szyfrowanie zapisywanychdanych w sposób przezroczysty dla aparatu fotograficznego.
Przykładem takich rozwiązań mogąbyć karty FluCard Pro, PQI AirCard czy Transcent WiFiSD,zawierające wielordzeniowy procesor ARM, własną pamięć RAM, czipradiowy Wi-Fi, a to wszystko pod kontrolą Linuksa (OpenWRT), zserwerami Apache i Samba. Z łatwością można dowolnie oprogramowaćtakie karty, tak by wychwytywały nowe zapisane na nich pliki iszyfrowały je, np. za pomocą GPG za pomocą klucza publicznego –oczywiście klucz prywatny znajduje się jedynie na domowymkomputerze fotoreportera.
Zapewne jednak większość fotoreporterów nie chce bawić sięze skryptowaniem wbudowanego w kartę SD Linuksa, woleliby gotowerozwiązanie. Tutaj najciekawsza wydaje się oferta Toshiby, którastworzyła karty FlashAir.Pozwalają one na automatyczne przenoszenie drogą bezprzewodowązdjęć czy filmów zrobionych normalnym aparatem czy kamerą naurządzenie przenośne reportera, np. wspomnianego iPhone’a –który już jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo danych.