Pewnie o tym nie wiesz, a różne firmy już spieniężają emocje internautów
Można śmiać się, że niektórzy zaklejają taśmą kamerki internetowe w laptopach, ale premiera Windowsa 10 tylko udowodniła, iż trudno w naszych czasach dziwić się tym uczulonym na punkcie swojej prywatności. Kiedy kolejna firma chwali się patentem na system rozpoznawania emocji użytkowników, przy okazji szczycąc z wykorzystywania jej technologii między innymi do reklam profilowanych, można popadać w paranoję.
21.09.2015 | aktual.: 23.09.2015 08:57
Nazwa Affectiva pewnie niewielu rodzimym internautom coś powie, ale jest całkiem nieźle kojarzona w świecie. Firma Dostarcza rozwiązania wielu naprawdę ogromnym partnerom, w tym takim gigantom jak Unilever, Kellog's czy CBS. Oferuje im jedną specyficzną i przydatną możliwość dotarcia do szerszej liczby potencjalnych klientów z produktami. Chodzi o rozwiązanie oparte na rozpoznawaniu zmian w mimice fanów PC i porównywaniu ich z przeszło 3 milionami zarejestrowanych wzorców pochodzących od ludzi z całego świata. Z tej bazy czerpie już obecnie blisko półtora tysiąca chętnych.
Naturalnie same zdjęcia byłyby niczym bez odpowiednich algorytmów analizujących dane, a tutaj Affectiva nazywa się nawet liderem w odczytywaniu emocji wszelkiej maści komputerowców. Swoje już zrobiła w temacie personalizowania reklam pod daną grupę odbiorców, a także generowania raportów odnośnie reakcji widzów na określone spoty (wystarczy, że wyraziliśmy nieopatrznie zgodę na wykorzystywanie kamerki przez przykładowo animację flash osadzoną na stronie). Teraz celuje w wielbicieli filmów.
Najnowszy patent firmy dotyczy podsuwania użytkownikom specjalnie skrojonych rekomendacji na bazie reakcji emocjonalnych na dotąd obejrzane materiały filmowe. Wspomina się o stracie znaczenia przycisków typu Lubię to! w przyszłości, ponieważ wszystkie filmy dostępne dajmy na to na YouTube czy Hulu miałyby być już wkrótce układane w rankingu emocjonalnym właśnie, tworzonym automatycznie. Po prostu widać czy się komuś coś podobało. Celowanie w tzw. jutuberów nie dziwi, bo oni akurat kamerek nie zaklejają, a wręcz przeciwnie. Jak uda się podpisać kontrakt przykładowo z Netfliksem, wtedy można zacząć myśleć o rozciągnięciu systemu na gry lub aplikacje, również edukacyjne. A że ktoś nie do końca będzie wiedział, co udostępnia? Do tej pory ignorancja mu nie przeszkadzała, dlaczego miałby się przejąć kolejną formą zarobku?