Niesłusznie zakazano sprzedaży gry? Ściągnij pirata, masz przyzwolenie twórców
Gry po to są klasyfikowane wiekowo, żeby nie trafiły do niewłaściwego odbiorcy. Stąd między innymi Hatred tylko dla dorosłych w USA. Niektóre kraje, jak Niemcy, mają dodatkowe obostrzenia, niekiedy nakazujące cenzurować tytuły, ale to w Australii zakazuje się najczęściej wprowadzać kontrowersyjne projekty do sprzedaży. Nawet niesłusznie, co pokazuje przypadek nadchodzącego Hotline Miami 2: Wrong Number.
20.01.2015 10:03
Hotline Miami to psychodeliczna, inspirowana nieco filmami Davida Lyncha, brutalna pozycja, która zyskała wielu zwolenników oraz zdobyła sporo nagród. Tytuł zaskoczył tym bardziej, że został stworzony w GameMakerze. Chociaż cała zabawa opierała się na krwawym rozprawianiu się z przeciwnikami, projekt miał pewną mroczną głębię, która nie pozwalała się od niego oderwać. Szybko zdecydowano się więc na wyprodukowanie kontynuacji. Już pierwsza scena z części drugiej zamknęła jednak grze drzwi na australijski rynek. Z uwagi na domniemany gwałt w niej, odmówiono jej klasyfikacji.
Tym samym Wrong Number zwyczajnie nie może trafić do sprzedaży. Twórcy pewnie z pochyloną głową na spokojnie przyjęliby decyzję Australijskiej Komisji Klasyfikacyjnej, gdyby ta mocno nie naciągnęła faktów w raporcie dotyczącym gry. Już pomijając fakt, że dzieło umożliwia wyłączenie scen mogących kojarzyć się z przemocą seksualną, na samym początku gracz bierze udział w kręceniu fikcyjnego filmu, w którym morderca zabija wszystkich w domu, a potem przewraca dziewczynę i siada na niej. Opadają mu spodnie, ukazując rozpikselowane pośladki i w tym momencie reżyser nakazuje cięcie. Raport tymczasem mówi o wykonywaniu przez bohatera ruchów jasno wskazujących na gwałt, ku rozpaczy wiercącej się niespokojnie pod nim ofiary, co wcale nie ma miejsca. Cały kontekst filmowy sceny również zupełnie nie został o dziwo wzięty pod uwagę.
Światowy wydawca Hotline Miami 2 murem stanął za twórcami, z miejsca odmawiając wprowadzania jakichkolwiek zmian w imię przesadnej cenzury. Sami producenci też walczyć z wiatrakami nie chcą, przyzwalając Australijczykom otwarcie na piracenie gry. Jeśli nie mogą oficjalnie kupić tytułu, niech pozyskają go innymi kanałami, nikt się nie obrazi. Ciekawa sytuacja była też z pierwowzorem, gdy niemogący znieść narzekania piratów na błędnie działające kopie z sieci deweloperzy zaoferowali im łatkę i wsparcie techniczne na szybko. Chcieli, by grali bez przeszkód i nie robili dziełu złej reklamy.