Nier

Redakcja

05.05.2010 08:00, aktual.: 01.08.2013 01:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Choćby po Resonance of Fate trudno nie zauważyć, że gry RPG rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni starają się bardziej wybić również na rynku zachodnim. Japońscy deweloperzy dostosowują pod Stary Kontynent i Stany Zjednoczone nie tylko rozgrywkę, ale też fabułę, która nieraz była najnormalniej w świecie niezrozumiała. Po tytule firmy SEGA, swoich sił w temacie spróbowało ponownie Square-Enix. Tym razem zaserwowano nam Nier – produkt będący połączeniem kilku gatunków, więc trudno go zaszufladkować w odpowiedniej kategorii. Czy po Final Fantasy XIII „kwadratowi” poczynili jakieś postępy?

Zacznijmy od fabuły. Nier to opowieść o miłości ojca do córki. Historię głównego bohatera nieco chaotycznie, aczkolwiek całkiem zrozumiale, poznajemy już po krótkim wstępie. Samo intro według założeń twórców ma przykuć uwagę potencjalnego nie-japońskiego gracza, to widać. Niestety, zestaw serwowanych wulgaryzmów w moim odczuciu nie zdaje tego egzaminu… Krótko po "bluzgatorni" poznajemy tytułową postać, która stawia czoło atakującym jej domostwo stworom. Siwowłosy mężczyzna nie tylko broni swojego dorobku, ale również pociechy – Yonah. Trudno pozazdrościć rodzinie, gdyż oboje są wymarznięci i głodni, zaś przerażające upiory nie przestają szturmować chaty. W desperacji, Nier wykorzystuje moc magicznej księgi, dzięki czemu niszczy nieprzyjaciół, a sam wraz z córką przenosi się w przyszłość… I to nie lada jaką, bo mija aż 1300 lat.

Tak jak wspominałem, produkcja ta to nie czystej krwi RPG. Gra stawia silny nacisk na walkę, choć zastanawiająco Square-Enix nie zdecydowało się jej doszlifować na tyle, by sprawiała większą frajdę siedzącemu przed ekranem z padem w dłoni użytkownikowi (o czym później)... W pojedynkach tytuł wygląda jak pierwszy lepszy z brzegu tzw. slasher. Do dyspozycji mamy kilka prostych kombinacji ciosów, w sumie trzy rodzaje oręża, plus rzecz jasna magię. Kolejne porażające czary, klątwy i uroki ciśniemy dzięki Grimoire Weiss – grubemu tomisku, będącemu poniekąd także jednym z bohaterów całej opowieści. Ów dziwaczny przedmiot ratujemy krótko po naszej podróży w czasie i od tej pory nieustannie będzie nam towarzyszył. Nier potrzebuje księgi, aby ta pomogła mu uporać się z chorobą córki, zaś Grimoire stara się odzyskać utraconą pamięć.

Obraz

Ta dziwaczna symbioza sprawdza się całkiem nieźle przy potyczkach z wrogami. Siwowłosy będzie miał okazje wyrzucić (dosłownie) z księgi czary, których w sumie jest osiem. Naturalnie, od samego początku nie będziemy mieli dostępu do nich wszystkich. Każda nowa magiczna umiejętność jest nagrodą za pokonanie kolejnych bossów - to znana receptura, sprawdzająca się od czasów chociażby Zeldy. Poszczególne moce porażają swoją siłą, a ponadto posiadają alternatywne działanie. Szkoda, że w gruncie rzeczy między sobą wszystko różni się wyłącznie animacją, chociaż „miksowanie” obu sprawia, iż na ekranie nie będziemy widzieć cały czas tych samych akcji.

[break/]Smutne, ale tytułowy heros jest doskonałym przykładem postaci... kompletnie zbędnej dla całej fabuły. Tak jest - "tatko" nic sobą nie reprezentuje, zaś swoje prawdziwe oblicze odkryje dopiero na sam koniec opowieści. Nie wszystko jednak stracone – tu gdzie zawodzi Nier, znacznie lepiej wypadają jego towarzysze. Na największe brawa zasługuje Grimoire Weiss - księga nie tylko cały czas będzie rzucać uszczypliwe uwagi, komentować sytuacje, czy też wygląd stworów, naprzeciw których staniemy, ale również niekiedy nakłoni nas do porzucenia misji pobocznej. Dziwaczny przedmiot dorzuci też sporo humoru do całej przygody. A tak to nudy i ewentualne dramatyczne momenty czy heroiczne uniesienia zostaną zapewne przez Was przegapione... Po pierwsze przez źle napisany scenariusz, po drugie zaś przez plastikowych, wyjątkowo kiepsko zarysowanych bohaterów. Dobrze, co jeszcze oferuje nam gra?

Obraz

Poza wątkiem głównym, w nowym dziele Square-Enix dostajemy możliwość wykonywania szeregu misji pobocznych - standard. Te znajdziemy w miastach oraz niewielkich wioskach, porozrzucanych po post-apokaliptycznej krainie. Co ciekawe, gdy najdzie nas ochota, da się dodatkowo pobawić w ogrodnika, czy sobie w spokoju powędkować. Siwowłosemu bohaterowi przyjdzie między innymi szukać zaginionych psów, czy składników potrzebnych do naprawy jakiegoś przedmiotu - tylko znowu Nier przy tym zasypie "obowiązków" sprawia wrażenie, jakby całkowicie zapomniał o córce... Za każde wykonane zlecenie drugoplanowe zostaniemy odpowiednio wynagrodzeni, aby potem móc skorzystać z usług sklepikarzy. W butikach zakupimy interesujące nas wspomagacze i ulepszymy uzbrojenie, potem zaś ruszymy dalej. No właśnie - co z terenami wokół?

Obraz

Jeżeli spodziewacie się niesamowitych otwartych przestrzeni, czeka Was spory zawód. Świat Nier jest nudny, częstokroć wizualnie odpychający, przez co w pełni poznają go tylko nieliczni. Krajobraz w tle powtarza się niemiłosiernie, a przez misje dodatkowe cały czas pochodzimy tymi samymi ścieżkami. Duża swoboda i zaglądanie w każdy zakamarek mapy nie jest obowiązkowe, ale wydłuża żywotność produktu. W czasie wędrówki przewiną się podziemia, gdzie kamera z zza naszych pleców wskoczy nad głowę postaci, z takiej perspektywy porozwiązujemy również zagadki logiczne, które w dużej mierze będą się opierać na przestawianiu klocków. Nier zawita ponadto do pewnej posiadłości, gdzie mamy kolejną zmianę widoku - tym razem wejdzie rzut izometryczny, co wraz z ponurym otoczeniem wielu skojarzy się z serią Resident Evil.

[break/]Graficznie nowe dzieło Square-Enix zdecydowanie jednak nie zachwyca. Tereny świecą pustkami, a na wielu modelach widać tekstury w bardzo słabej rozdzielczości . Produkcja na pewno zyskuje sporego plusa za częste zmiany perspektywy, bowiem obok tych wymienionych wyżej, pojawia się jeszcze typowe dla nowej generacji platformówek 2,5D. Również, gdy zechcemy sprawdzić wnętrze niewielkich budynków, jak choćby latarnia morska czy chatki, to kamera ślepo nie błądzi za głównym bohaterem, a ukazuje cały obiekt w formie przekroju. Zabieg ten bardzo ułatwia poruszanie się i jest miłym urozmaiceniem. Niestety taki drobny element nie naprawi tego, że na naszej drodze ciągle na nowo pojawią się dokładnie ci sami przeciwnicy. Deja vu nie opuści nikogo aż do starcia z bossami, których projekty są tworzone ze znacznie większym rozmachem i wyobraźnią.

Obraz

O dziwo, w tym całym chaosie po części wpadek, po części zaskakujących rozwiązań, nieźle wypada udźwiękowienie gry. Aktorzy udzielający głosu bohaterom może nie brzmią nadzwyczaj naturalnie, ale za taki stan rzeczy trzeba winić raczej scenariusz, a nie ich samych. Wśród dialogów świetnie prezentuje się (ponownie) Grimoire Weiss, któremu głosu użyczył znany chociażby z Darksiders: Wrath of War, czy też kreskówkowej serii Naruto Liam O'Brien. Ponadto w ucho wpadną wokalne oraz symfoniczne kawałki, które są chyba najmocniejszą stroną całej produkcji. Muzyka potrafi też cudownie się zmieniać wraz z perspektywą kamery.

Obraz

Square-Enix chciało odzyskać graczy zawierając w swojej produkcji kilka cech, które według japońskiego dewelopera są niezwykle istotne dla zachodniego odbiorcy. Ostatecznie Nier i tak nie jest tym, czego moglibyśmy się spodziewać. Gra zaskakuje wieloma rodzajami ukazania akcji i bardzo dobrą oprawą "odsłuchową", lecz w rozgrywce zabrakło innowacji, a starcia z przeciwnikami są wyjątkowo łatwe i stąd na dłuższą metę nużące. Sam główny bohater szału także nie robi - a powinien to być ktoś charyzmatyczny. Słaba opowieść nie potrafi sprawić, by użytkownik wczuł się w wykreowany przez twórców świat. Wątek główny zajmie około 25 godzin, zaś jeżeli zdecydujecie się dokładnie zbadać świat gry i ukończyć wszystkie dostępne misje poboczne można śmiało do tego wyniku dodać drugie tyle - ale czy warto? Pozycja dla ciekawskich.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl