Need for Speed: Nitro

Wyścigowa polityka Electronic Arts potrafi zadziwić. Niejeden miłośnik szybkiej jazdy z rozrzewnieniem wspomina niegdysiejsze hity, które wyszły pod szyldem Need for Speed. Kiedy prawie wszyscy postawili już na serii krzyżyk, na rynku pojawiło się NfS: Shift i z miejsca zaskarbiło sobie rzesze fanów. Choć pozycja ta nie była pozbawiona błędów, a fantastycznie zrealizowany kokpit kontrastował z pozostałymi, zdecydowanie mniej dopracowanymi trybami widoku, tak gracze niewątpliwie dali zielone światło kolejnym odsłonom. Need for Speed powróciło więc w niezłym stylu na najnowocześniejszych sprzętach. Jak wiemy jednak, EA równolegle pracowało także nad produkcją z podtytułem Nitro na Wii - mniej poważnymi, luźniejszymi i zabawniejszymi wyścigami. Czy szybka akcja w takim ujęciu zaskarbi sobie serca fanów sprzętu Nintendo?

Redakcja

25.11.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51

Grając w Need for Speed: Nitro trudno na pierwszy rzut oka zgadnąć, do jakiej grupy docelowej adresowany został ten produkt. Oprawa sugeruje młodszego odbiorcę albo typowego "każuala" - na tym jednak poletku niepodzielnie króluje Mario Kart i śmiem wątpić, by „Elektronicy” próbowali tej pozycji zagrozić. Dla kogo więc ten tytuł? Na pewno każdego, komu nie jest obca seria Burnout oraz tych, których męczy przedzieranie się przez setki konkurencji, jakie oferują dzisiejsze gry wyścigowe. W Nitro pędzi się do mety, nie myśląc zbyt wiele o taktyce czy szlifowaniu swych umiejętności. Szkoda, że produkcje na Wii mają to do siebie, iż zapowiedzi i obrazki prezentowane przez twórców zazwyczaj nie przypominają tego, co można znaleźć na półkach sklepowych - i tutaj to się powtarza. O ile krótkie „zajawki” oraz filmik wprowadzający wypadają ciekawie, komiksowo, tak sama gra niestety już nie. Pamiętacie wydane w 1999 roku Midtown Madness? Zaprezentowane 10 lat później Nitro nie wygląda niestety przesadnie lepiej – chociaż takie podejście do oprawy było celowe. W konfrontacji z grami wyścigowymi dostępnymi na obecnej generacji konsol nowy NfS wypada kiepsko.

Na pewno jest pomysłowo oraz kolorowo. Pędzące samochody malują na okolicznych budynkach wzory graffiti, które gracz wcześniej wybiera w garażu, wszystko przy 60 klatkach na sekundę i braku zwolnień. Momentami zabawa jest aż za szybka, przez co osiągając najwyższe prędkości praktycznie w ogóle nie widzimy co dzieje się na trasie. Na ulicach nie ma tłumów, ale zawsze znajdzie się śmiałek, który skutecznie trafi w nasz pojazd i to akurat w tym czasie, kiedy na ostatnich metrach dumnie zmierzaliśmy do mety. Wszelkie budowle wykonano raczej oszczędnie, tekstury je oblekające wydają się być zbyt rozmyte. Zachód słońca może się spodobać, lecz powtarzające się na większości tras "tapety" potrafią znudzić. Nie zrozumcie mnie źle – wszystko ogólnie wypada ładnie, niemniej pierwsze trzy odsłony serii Burnout (wydane przecież dobrych kilka lat temu) pokazały, jak wiele można wycisnąć z konsoli przy ultra-szybkich grach wyścigowych. Poza wrażeniem prędkości Nitro nie oferuje niestety niczego zachwycającego. Całość stara się ratować momentami ostra ścieżka dźwiękowa, jednak wrażenie pójścia przez twórców na graficzną łatwiznę Was nie opuści...

Obraz

Gra oferuje pięć poziomów plus końcowe Grand Prix. Każdy z etapów zawiera kilkanaście wyścigów podzielonych na różne konkurencje – od próby na czas, przez eliminację, aż do driftu lub dragu. Zmagania wszędzie wypadają podobnie, dręczą powtarzające się tekstury i ogólna monotonia. Większa zmiana ma miejsce dopiero po przejściu do kolejnej metropolii (jest ich 5), acz już po kilku okrążeniach nowe widoki przestaną kogokolwiek zachwycać (o ile kogoś chwilowo zachwyciły). Za wyścigi otrzymujemy określoną ilość gwiazdek, które odblokowują samochody, dodatki oraz następne miasta. Jak wspomniałem wyżej, grę charakteryzuje ogromna prędkość rozgrywki, a przy tym nieczytelność, stąd czasami drobny błąd potrafi zepchnąć gracza na dalsze pozycje, w konsekwencji zaś uniemożliwić wbicie się na podium. Wielokrotnie przez własne gapiostwo zostałem wyeliminowany na przedostatnim okrążeniu, warto mieć się więc na baczności. O ile też starciom typu drag nie można dużo zarzucić, to driftowanie - czy to podczas wyścigu, czy w specjalnej konkurencji - nie sprawia żadnej radości. Samochód sztucznie przechyla się na bok, a wyjście z poślizgu na ogół kończy się przydzwonieniem w coś lub utratą pozycji.

[break/]Nitro z typowymi wyścigami łączą niestety tylko takie elementy jak idea dotarcia do mety oraz obecność samochodów. Nie istnieje tu coś takiego, jak dopracowany model jazdy – auta potrafią lewitować lub ślizgać się po torze, przez co miałem czasami wrażenie, że steruję pojazdem z WipEouta. Hamulec? Przycisku odpowiedzialnego za hamowanie nie użyłem ani razu, w zakręty wchodzimy zawsze z pełną prędkością, a na prostej warto jeszcze wcisnąć tytułowe nitro, żeby nadrobić czas, tudzież dogonić rywala. Kraksa niestety nie powoduje strzaskania pojazdu - furka obróci się wokół własnej osi lub delikatnie przekoziołkuje, ale na trasę wróci w pełni sprawna. Brak widoku z kokpitu lub zderzaka nie zadowoli tych, którzy nie przepadają za jazdą „z trzeciej osoby”. Przyjemność sprawi wielu pewnie natomiast wizyta w garażu, samochody można bowiem tuningować lub malować – automatycznie czy też ręcznie przy użyciu wiilota. Zabawa w lakiernika oraz późniejsze nalepianie przeróżnych symboli jest przednia, szkoda tylko, że swymi dziełami nie idzie się nijak podzielić ze znajomymi w sieci.

Obraz

Gra oferuje opcję zmagań wieloosobowych na podzielonym ekranie. Prędkość nie ulega tutaj zmniejszeniu, a wzorowa płynność rozgrywki pokazuje, że Nintendo Wii jednak sporo uciągnie. Szarpanie z kumplem niesie ze sobą masę frajdy i na pewno potrafi urozmaicić po prostu nudnawy tryb jednoosobowy. Split screen w wypadku Nitro to również fantastyczna sprawa jeśli lubicie kanapowe zawody, bo do gry można podejść praktycznie z biegu – brak samochodowych zasad oraz konieczności nauki modelu jazdy sprawił, że moja żona radziła sobie świetnie i niejednokrotnie udało jej się mnie pokonać. Na pojedynczej konsoli zagrają nawet cztery osoby, możliwości zabawy przez Internet niestety zabrakło. Tytuł oferuje kilka opcji sterowania - od dość zabawnego poruszania wiilotem i przechylania go na boki, poprzez "gruchę", aż do obsługi klasycznego pada od GameCube. Za takie rozwiązanie należy się pochwała oczywiście. Zdecydowanie polecam tu jednak "klasyczny" kontroler. Sterowanie domyślnym manipulatorem z czujkami jest niedokładne i dzierżąc pilota w dłoniach co chwila zahaczać będziecie o bandy.

Niestety Need for Speed: Nitro zagościło w napędzie mojej konsoli kilka tygodni po przejściu NFS: Shift i dokładnie wtedy, kiedy ogrywałem najnowszą odsłonę Forza Motorsport. Przepaść jaka dzieli HD-genowe pozycje oraz Nitro jest przeogromna. Prostota rozgrywki, oprawa audio-wizualna, a także ogólne podejście do tematu przegrywa ponadto z grami z serii Burnout wydanymi już na konsoli PlayStation 2 - więc stawianie Nitro w szranki z najnowszymi wyścigami mija się z celem. Choć gra zapewnia początkowo kilka chwil frajdy i masę zabawy ze znajomymi, tak to wszystko znika po przejechaniu tych kilkunastu wyścigów. Monotonia potrafi skutecznie zabić pozytywne aspekty, jakie występują w ostatniej odsłonie serii NfS. Nudny tytuł "śmigałkowy"? No coś bardzo "nie tak" drogie EA.

Obraz

Nie można zapominać, że Wii to nie PS3 czy X360 i gry na tę platformę powinny rządzić się własnymi prawami, więc powyższe porównanie nie do każdego przemówi. Pozytywny jest fakt, że o ile "porty" znanych serii pojawiają się na Wii zazwyczaj dla zasady, tak w przypadku Need for Speed: Nitro takiego wrażenia mieć nie będziecie - to pozycja z myślą o tym sprzęcie stworzona. Tytuł ma wiele błędów oraz sporo elementów wymaga tutaj poprawy, ale jeśli Electronic Arts zdecyduje się na kontynuację podserii, warto im kibicować. Jeżeli lubicie wyścigi na wskroś arcade (a dość macie już śmiesznych pojedynków w Mario Kart) produkcja może się Wam choć trochę spodoba. Need for Speed: Nitro to mocny średniak, który zyskuje naprawdę wiele z uwagi na brak realnej wyścigowej konkurencji na Wii. Także gaz do dechy i niech ekran rozświetli się tęczą kolorów.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)