Naughty Bear
Nasz azyl w dzieciństwie - pluszowe misie pomagały zasypiać, zawsze można było się też do nich przytulić. Ale dla niektórych nie ma żadnych świętości... Studio A2M zdecydowało się wywrócić nasze postrzeganie włochatych maskotek do góry nogami. Pokazać, że świat Gumisiów, Koralgola, Uszatka, czy Kubusia Puchatka wcale nie jest tak cudowy i wystarczy tylko niewielka iskra, aby ukochane niedźwiadki rzuciły się na siebie oraz zaczęły bestialsko rozszarpywać na strzępy. No i dla twórców jeno fruwająca w powietrzu wata to za mało, dlatego zwrócili się z tematem do prawdziwego zwierza-socjopaty...
09.08.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:48
Nie wiadomo, dlaczego mieszkańcy misiowej wyspy zdecydowali się odrzucić Naughty Beara. Fakt, nie był on tak cukierkowy jak inni i brakowało mu kolorowego futerka, lecz to nie powód, aby się na kimkolwiek wyżywać, prawda? Niegrzeczny chciał tylko przypodobać się kolegom. Niestety jego brzydota, plus wielkie szwy na uszach czy łapkach, stały się tematem niezliczonych obelg oraz drwin. Wszelkie imprezy omijały tytułowego bohatera, aż w końcu miarka się przebrała - Miś stwierdził, że skoro nie jest akceptowany przez społeczeństwo to należy je ukarać. Tłumione w brzuszka z watą złość i gniew w końcu znalazły ujście w barbarzyńskich egzekucjach na niespodziewających się niczego pluszakach…
Wątła fabuła nie jest tu istotna. To tło dla odmóżdzającej rozrywki, gdzie liczy się tylko w jaki sposób zadamy komuś śmierć. Każdy z poziomów stanowi poniekąd odrębną historię, a prosto rzecz ujmując - co chwila nagle pojawia się nowy powód, dla którego Naughty ma ochotę ukatrupić wszystko, co milusie. Narrator towarzyszący nam przez całą grę, na samym początku danej areny wyjaśnia, dlaczego znowu musimy chwycić za broń. Sprowokować Misia potrafi wszystko. Inni natrętnie nam dokuczają, albo też znienawidzona maskotka ma właśnie objąć urząd burmistrza wyspy, no a do tego sumienie nie pozwala przecież dopuścić... Za podłe dogryzanie Niegrzecznemu zapłaci każdy, aż cały kolorowy świat pokryty zostanie strzępami sztucznego futra. Co ciekawe, obok misji głównych, nie zabraknie tych pobocznych - niestety, poza narzuceniem przeróżnych ograniczeń, niewiele się one między sobą różnią. Często nie możemy zostać zauważeni.
[break/]Zabawa opiera się ciut na Hitmanowym schemacie - chowamy się przed celem i w odpowiedniej chwili atakujemy. Kamuflować idzie się w szafach lub krzakach, do tego popsute urządzenia zwracają uwagę ofiary, która w mig zabiera się za ich naprawę - i już mamy opcję zajścia kogoś od tyłu i wyprowadzenia wykończenia. Sabotaż sprzętów, poza funkcją "wabikową", wykorzystywany jest też jako broni, by wszystko wyglądało na nieszczęśliwy wypadek - nie problem odkręcić gaz... Problem, gdy nasze zbrodnie zostaną wykryte. Uruchamia się alarm, a jeden z żyjących (jeszcze) niedźwiadków dzwoni po posiłki. Po krótkiej chwili na wyspie zjawiają się misiowi policjanci, którzy naturalnie stanowią już większe wyzwanie.
Naughty uwielbia zapach smażącego się pluszaka o poranku, do tego samochodowe drzwi w jego opinii świetnie komponują się z mordkami uroczych przytulasków... Co ciekawe, pomimo cukierkowego klimatu wyspy, znajdują się na niej kolosalne wręcz ilości broni. Przez nasze łapki przewiną się siekiery, tudzież maczety, zaś w późniejszym czasie nawet karabiny oraz pistolety. W praktyce przyda się też wielka pułapka na niedźwiedzie, która spowolni uciekającą ofiarę. Mało? W amoku agresji jesteśmy w stanie śmiertelnie wystraszyć biednych mieszkańców - sami odbiorą sobie życie. Przerażony miś wysadzi się w powietrze, popełni seppuku, czy zatłucze się własnym kijem baseballowy. Ogólnie wszelkie egzekucje bardziej śmieszą niż przerażają - w końcu w grze krew zastępuje wata.
Za każdego zranionego lub wyeliminowanego misia, czy też sabotaż, zostajemy nagradzani punktami. Serie morderczych akcji dadzą nam także odpowiednio wysoki mnożnik - plus kolejne z nich mają oczywiście swoje szalone nazwy, które wykrzykuje podekscytowany sytuacją narrator. Odpowiednia ilość uzbieranych punktów nie tylko otworzy nam dostęp do nowych lokacji, ale też wydamy je na gadżety dla sadystycznego bohatera. Niestety, o ile wariacji nakryć głowy znajdzie się owszem trochę, to kolejne areny tak naprawdę niczym między sobą się nie różnią, a mapy są także zbyt puste. W poszczególnych lokacjach okropnie powtarzają się ponadto niektóre elementy otoczenia, zaś domki mają za każdym razem dokładnie ten sam rozkład pomieszczeń. Całość sprawia wrażenie zrobionego na „odwal się” w edytorze z niewielką ilością narzędzi.
[break/]Sztuczna inteligencja misiaków z początku zaskoczy wielu - w końcu, mało kto widział dotąd, jak przerażona grupka pluszowych postaci barykaduje się w domku w obawie przed oprawcą, a fajnie wypada też przeczesywanie chaszczy i innych kryjówek Niegrzecznego przez policję. Niestety, sytuacja dookoła przytulanek ma ostatecznie niewielki wpływ na ich poczynania. Maskotki ponad wszystko stawiają naprawianie wszelakich urządzeń, stąd częstym widokiem będzie miś, który majstruje coś obok zwłok swojego właśnie "zaciukanego" przyjaciela. Gra zawodzi też na całej linii w temacie grafiki. Bajkowy świat pozlepiany jest z prostych elementów, które na domiar złego się, jak wcześniej wspominałem, bardzo powtarzają. Do tego mamy widoczne przenikanie się modeli - ktoś przed nami uciekający potrafi niejednokrotnie przejść przez zamknięte drzwi. Nawet spod nakrycia głowy bohatera wyłaniają się uszy, co zwyczajnie okropnie razi.
Lecimy dalej z wadami? Irytuje nagminnie gubiąca się kamera, przez którą niemal każdy skrzętnie zaplanowany atak po prostu nie wypali. Egzekucje nie tylko często są takie same, ale też ich animacje nijak się mają do tego, co faktycznie przed chwilą zrobiliśmy. Weźmy na to, kiedy zaatakujemy cel od tyłu nożem to scena prezentuje, jak wbijamy misiowi ostrze w brzuch, nie zaś w plecy. Do dłuższego posiedzenia przy całej produkcji nie zachęca też tryb wieloosobowy, przygotowany wyłącznie dla czterech graczy. Opcji zabawy tutaj mamy mało, cały czas doskwierają lagi, a całość sprawia jakoś mniej frajdy, niż szarpanie w pojedynkę.
Podsumowując, A2M miało na pewno ciekawy pomysł – weźmy ukochane pluszowe zabawki z dzieciństwa, dorzućmy kilka patentów rodem z filmów Wesa Cravena i tym zaskoczymy całą branżę oraz odbiorców. Szkoda, że plan nie wypalił. Produkt wcale nie szokuje, jest brzydki, a kolosalna wręcz ilość niedoróbek zniechęci jak nic także najbardziej cierpliwego jegomościa. W produkcji irytują nawet dźwięki piszczących misiów, (raz za razem się oczywiście powtarzające) oraz kilka głupawych kawałków przygrywających gdzieś w tle. Naughty mimo swoich niecodziennych, socjopatycznych zachowań nie zostanie polubiony...