Ms. Splosion Man

Redakcja

29.07.2011 12:51, aktual.: 01.08.2013 01:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niebezpieczne produkty uboczne tajnych eksperymentów, na własną rękę dające nogę (tak, tak, efekt poplątania kończyn absolutnie zamierzony) z laboratorium? Wystarczy wspomnieć elementy fabularne jakiejkolwiek pozycji klasy B, aby wiedzieć, iż coś takiego nigdy nie kończy się dobrze. Chociaż może jednak należałoby wziąć małą poprawkę na kwestię rodzaju spotkania z wyżej wspomnianym obiektem – twarzą w twarz faktycznie nieprzyjemnie, ale dla nas, z panelem ochronnym w postaci ekranu telewizora... No niebo pod palcami, spoczywającymi nerwowo na przyciskach joypada. Oto Ms. Splosion Man, stworzone przez pokręcone nie tylko z nazwy studio Twisted Pixel!

Kto miał do czynienia z częścią pierwszą serii, wydaną dwa lata temu o bardzo podobnej porze roku, ten wie, że Splosion Man (po naszemu Pan Wybuch) został ostatecznie złapany i uwięziony przez naukowców, którym tak wiele napsuł po drodze krwi. Jak do tego doszło wyjaśniono ostatecznie dopiero teraz, wypuszczając przy okazji premiery bardziej „kobiecej” kontynuacji darmowe DLC dla poprzednika – oczywiście zwabiono naszego pokracznego bohatera za pomocą ogromnego, ociekającego lukrem tortu. Nie wszystko jednak poszło tak, jak powinno, w wyniku czego rodzi się żeński odpowiednik czerwonego "rozrywkowego" protagonisty. Rozpoczyna się czysty chaos i gracz łapie za kontroler. Po czym rzuca mięsem - dosłownie, ale też czasem w przenośni...

Tym razem, zamiast następujących po sobie płynnie poziomów, mamy do czynienia z estetycznie wykonaną mapką świata, dzięki czemu dowolnie poruszamy się pomiędzy miejscówkami. Od razu w oczy rzuca się, że niektóre lokacje kryją w sobie przemyślnie pochowane przejścia, dzięki czemu, niczym w grach z hydraulikiem Mario, otrzymamy dostęp do dodatkowych ogniw w łańcuchu „splosionmanowego” uniwersum. Oprócz trybu dla pojedynczego gracza dostępne są też różnorakie opcje współpracy, włączając w to zwyczajną kooperację lokalną oraz przez sieć (od 2 do 4 osób), plus novum o nawiązującej do pewnego słynnego filmiku o nazwie Two Girls, One Controller, gdzie pokierujemy dwoma postaciami za pomocą obu gałek kontrolera. W sumie mamy ponad 100 etapów.

Obraz

Trzon rozgrywki pozostał ten sam – Ms. Splosion Man to dalej platformówka pełną gębą. Mając do dyspozycji trzy wybuchy wyrzucające nas w górę (potem należy chwilkę odczekać) nawigujemy pomiędzy zmyślnie rozmieszczonymi punktami kontrolnymi, unikając przy tym pułapek, odbijając się od beczek, skacząc po liniach wysokiego napięcia i wykańczając nieznośnych naukowców. Wspomnieć należy, iż całość zyskała bardzo „babską” atmosferę – wiele tu różu, zamiast znanych z pierwszej części grubych wielbicieli pączków mamy Mandy z ogromnym biustem oraz równie pokaźnym brzuchem, a jako że Pani Wybuchowa ciasta (pewnie ze względu na dietę) nie jada, zbieramy teraz buty - wizualnie inne w każdej lokacji. Znajdźki porozmieszczano chwilami niezwykle perfidnie, wymagając od nas powtórzenia niekiedy całej uprzednio pokonanej w pocie czoła sekwencji w przypadku najmniejszej skuchy. Stąd wspomniane wcześniej nerwy.

[break/]Co mnie zaskoczyło, to ogromna jak na taki typ gry ilość nowości – niemal na każdym kroku natykamy się na patent w pierwowzorze niewykorzystany. Do gustu przypadły mi przede wszystkim przejażdżki pędzącymi po drutach „prądowych” samochodami, między którymi umiejętnie należy się przemieszczać, skacząc ponad laserami plus wymijając tonę innych przeszkadzajek. Po podobnych liniach pośmigamy także na rękach, a żeby nam się nie nudziło, pobawimy się również wybuchową odmianą pinballa, wbijając kulkę energetyczną w odpowiednie miejsca na mapie. Dodając do tego emerytowanych naukowców na wózkach inwalidzkich, których należy umiejętnie kopnąć w tyłek, żeby krzesząc iskry spod kół, żeby zniszczyli wszystko na swojej drodze, dostajemy pakiet rozgrywki na tyle zróżnicowany, iż ani na moment nie zdążymy nawet pomyśleć o nudzie.

Obraz

Jak tu zresztą mówić o znużeniu, skoro niebezpieczeństwo czyha na nas na każdym dosłownie kroku? Pokonywanie plansz polega w ogromnej mierze na uczeniu się na własnych błędach, gdyż nasz refleks oraz umiejętności z reguły przy pierwszej próbie po prostu zawiodą. Dostępna jest co prawda opcja przeskoczenia trudnego momentu, lecz... Ms. Splosion Man rośnie wtedy zadek, a i piosenka w tle nie pozwala nam zapomnieć o własnym tchórzostwie - także nie polecam. Nic to zresztą nie da w trybie Hardcore, gdzie cały poziom należy pokonać bezbłędnie (brak punktów kontrolnych). Ogólnie szarpanie w pojedynkę wypada technicznie i pod kątem zabawy praktycznie nieskazitelnie, okazjonalne błędy napotkamy za to w trybie multiplayer – ze sporadycznymi lagami przy grze online. Pamiętajcie przy okazji, aby nie wciskać prawego spustu w akcie autodestrukcji przebywając „w ciele” grubaski – jeśli nie jesteście hostem, tytuł zwariuje i nie pozostanie Wam nic innego, jak tylko powtórzyć poziom...

Obraz

Graficznie jest podobnie do pierwszej odsłony serii, chociaż widać, że w projekty poziomów włożono więcej pracy. Cieszy płynna animacja, cudownie pokraczne ruchy postaci oraz dużo bardziej zróżnicowane środowisko – tłami są już nie tylko laboratoria, ale i lokacje o naturze egzotycznej. Udźwiękowienie powala miejscami na kolana, bo raz, iż dostępne piosenki trzymają wysoki, pełen humoru pułap, a dwa - sama Pani Wybuchowa ciągle mamrocze coś pod nosem, podśpiewując hity Madonny czy Spice Girls, tudzież rzucając celnymi tekstami rodem z popkultury lat 80 i 90 zeszłego wieku. Dorzućcie do tego około 15 godzin czystej rozgrywki oraz masę zawartości bonusowej plus jedno z najlepszych zakończeń, jakie zdarzyło mi się widzieć w grach wideo, aby z całą pewnością wypada stwierdzić: Warto w grę zainwestować. Zresztą cena na poziomie 800 punktów Microsoftu to naprawdę niewiele, jak na tak genialną pozycję...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl