Mozilla i Google zmuszają do używania Internet Explorera
Pod tym bardzo kontrowersyjnym tytułem, jak to zwykle bywa z kontrowersyjnymi tytułami, kryje się sporo przesady, ale i ziarenko prawdy. Prawda dotyczy dużych firm, które praktycznie rzecz ujmując nie mają wyboru i muszą używać Internet Explorera — nawet jeśli bardzo chciałyby zmigrować swoje dziesiątki tysięcy stacji roboczych na Firefoksa czy Chrome.
24.06.2011 | aktual.: 25.06.2011 01:17
Nie jest to bynajmniej wniosek, który przypadkiem wpadł nam do głowy. Do takiego wniosku doszedł Mike Kaply, założyciel Kaply Consulting, specjalizujący się między innymi we wdrożeniach Firefoksa na masową skalę w dużych firmach i korporacjach. 21 czerwca napisał on kilka słów o tym, co myśli o przyspieszonym cyklu wydawniczym Firefoksa, jaki z wielką pompą zapowiada Mozilla. Jako deweloper Firefoksa jest zachwycony, jako twórca rozszerzeń — lekko poirytowany, a jako wdrożeniowiec w firmach — po prostu załamany.
Okazuje się, że skala problemu nie jest wcale taka mała. Krótko po publikacji wpisu pojawiły się komentarze, w tym jeden autorstwa Johna Walickiego, który tak zainteresował blogera, że ten opublikował go kilka dni później w formie kolejnego wpisu. Walicki, wnioskując z tego co pisze, odpowiada w swojej firmie za utrzymanie stacji roboczych i wdrożenia nowego oprogramowania oraz aktualizacji. Aktualnie w jego firmie, trzeba przyznać że bardzo dużych rozmiarów, ale problem dotyczy też mniejszych środowisk, pracuje 500 tysięcy użytkowników z Firefoksem 3.6. Dział wdrożeniowy właśnie kończy rozpoczęte tuż po premierze testy nowego Firefoksa 4 z tysiącami wewnętrznych aplikacji webowych, w których brały udział zespoły programistów tychże aplikacji i testerzy. Pracowali także programiści wewnętrznych rozszerzeń do Firefoksa, których w firmie używa się niemało. Plan był taki, by w trzecim kwartale po pomyślnym zakończeniu wszystkich testów wdrożyć Firefoksa 4.01 — przygotowano już materiały edukacyjne dla pracowników, aktualizowano dokumentację... Niestety obecnie Walicki zastanawia się, czy w ogóle jest sens kontynuować proces. Właśnie wyszedł Firefox 5, a do jesieni pewnie pojawi się Firefox 6. Wówczas nawet Firefox 5 będzie już pozbawiony poprawek zabezpieczeń, nie wspominając o pieczołowicie przetestowanym Firefoksie 4...
Puenta wydaje się już teraz oczywista. Firefox 4 „skończył się”, zanim zdążył się pojawić, a w związku z przyspieszeniem cyklu wydawniczego będzie już tylko gorzej. Identyczną politykę stosuje Google, który w ciągu niecałych trzech lat istnienia Chrome wydał już 12 stabilnych wersji przeglądarki. Oliwy do ognia dolewa fakt, że Mozilla całkowicie ignoruje środowiska firmowe: nie dostarcza pakietów MSI, które łatwo można wdrożyć za pomocą narzędzi administracyjnych Microsoftu, nie ma też metod automatycznej, ale zorganizowanej (po uprzednim przetestowaniu) instalacji aktualizacji. Chrome co prawda dostarcza pakiety MSI, a nawet podstawowe szablony Zasad grupy, ale to tylko kropla w morzu potrzeb administratorów dużych sieci firmowych, którzy może i chcieliby, by w firmach wykorzystywany był Firefox albo Chrome, ale po prostu się ich do tego zniechęca lub wręcz to uniemożliwia.
Internet Explorer może być zainstalowany automatycznie i hurtowo na wielu komputerach w firmie, aktualizacje dostarczane są przez narzędzia typu Windows Server Update Services, które dają pełną kontrolę nad tym, gdzie, kiedy i jakie pakiety są instalowane. Microsoft wspiera aktualnie cztery wersje Internet Explorera wydane na przestrzeni aż 10 lat — wsparcie dla niesławnej i niechcianej już "szóstki" wygaśnie dopiero w 2014 roku (13 lat po premierze), kiedy to zapewne na rynku pojawi się już IE10 a może nawet IE11. Nie ma niebezpieczeństwa, że wdrażając teraz najnowszą wersję przeglądarki Microsoftu za kilka tygodni zostaniemy z ręką w przysłowiowym nocniku. Długi okres wsparcia technicznego jest prawdopodobnie kluczowym argumentem, który przekonuje firmy. Strategia Mozilli i Google jest całkowicie odwrotna.
Aktualizacja, 25.06.2011, 01:17
Asa Dotzler, dyrektor w Mozilli odpowiedzialny za Firefoksa, w odpowiedzi na zarzuty stwierdził, że Firefox jest pobierany 2 miliony razy dziennie a użytkownicy korporacyjni to ułamek procenta użytkowników przeglądarki Mozilli. Dodał, że Mozilla nigdy nie skupiała się na firmach.