Mount & Blade: Ogniem i Mieczem

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Mount & Blade, dzieło Taleworlds, dla wielu graczy stało się tytułem kultowym. Społeczności gromadzące się na forach tematycznych dotyczących tej produkcji nadal tworzą masę modyfikacji i dodatków, rzesze fanów nabijają kolejne dziesiątki czy nawet setki godzin spędzone wraz ze swoimi bohaterami. Niedawno CD Projekt dał nam niebywałą okazję, by przenieść się z fikcyjnego świata Calardii wprost na ziemie walczącej, siedemnastowiecznej Europy. "Polskie" Mount & Blade: Ogniem i Mieczem powstało przy współpracy CDP, Studia Sicz, Unicorn Games, Snowberry Connection, Snowball Studios oraz Taleworlds naturalnie.

Redakcja

18.02.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:50

Nawet podstawowe wydanie ucieszy kolekcjonerów - w niebrzydkim pudełku, poza rozbudowaną instrukcją z ciekawym wprowadzeniem i informacjami na temat wszystkich walczących mocarstw, statystyk, a także umiejętności postaci, plus kilku słów na temat sterowania, ekwipunku, przedmiotów, mapy świata, handlu, zarządzaniu drużyną oraz garścią porad na temat prowadzenia walki i podbijania kolejnych terenów (uff), znajdziemy bardzo klimatyczne opowiadanie Jacka Komudy pod tytułem Dobre rady Pana Ojca. Zawiera ono nigdy wcześniej nie opublikowany fragment Samozwańca oraz przykładową kartę z gry VETO, szlacheckiej karcianki. Dla większych zapaleńców CD Projekt przygotował edycję kolekcjonerską, gdzie dostajemy to, co w podstawowej wersji, a w dodatku książkę Opowieści z Dzikich Pól, dwuosobowy zestaw demonstracyjny VETO oraz cztery figurki ze strategicznej gry Ogniem i Mieczem. Trzeba przyznać, że jak na swą cenę, zestawy naprawdę wypadają konkretnie.

Samo Ogniem i Mieczem to na dobrą sprawę duża modyfikacja do Mount & Blade. Dostarcza nam ona innych bohaterów, nową mapę, wykonane bardziej szczegółowo lokacje i szereg większych lub mniejszych zmian w mechanice gry. Nadal rzecz jasna pozostajemy w konwencji RPG okraszonego emocjonującymi scenami walki, do tego wszystkiego dołóżmy rewolucyjny, bardzo wygodny i intuicyjny system walki, a otrzymamy ponownie fenomenalny tytuł. Tak jak w M&B, przed rozpoczęciem zabawy mamy sposobność przejść czteroczęściowy samouczek, gdzie nauczymy się poruszania, selekcji broni, walki z tarczą (i bez niej) oraz jazdy konno. Następnie wykreujemy wygląd swej postaci - twarz i kolor skóry. Reszta zależna jest od naszych dalszych poczynań. Nie mogło rzecz jasna zabraknąć punktów doświadczenia, pozwalających awansować na kolejne poziomy. Zdobywamy je podczas walk, w których braliśmy udział, ale też tych, gdzie tylko rozkazaliśmy oddziałowi zaatakować przeciwnika, ewentualnie wykonując zadania od włodarzy.

Obraz

Przed rozpoczęciem gry właściwej pozostaje jeszcze wybranie statystyk i kwalifikacji postaci. Główne atrybuty, jakimi dysponuje nasz bohater, to siła, zręczność, inteligencja oraz charyzma - od nich uzależnione są zdolności. W momencie, gdy stworzymy nowego osobnika do rozdzielenia mamy cztery punkty. Kolejnymi ważnymi elementami składowymi odpowiedzialnymi za perspektywy naszego herosa są umiejętności. Podzielono je na trzy grupy. Osobiste odnoszą się tylko i wyłącznie do danej postaci - kiedy dobrze władamy bronią nie oznacza to, że wszyscy w naszej ekipie też będą. Przywódcze dotyczą dowódcy, czyli nas - jeżeli któryś z bohaterów w drużynie posiada punkty taktyki to podczas walki na nic nam się one zdadzą. Punkty przydzielić da się też do tych cech, które wpływ mają na całą drużynę (typu leczenie ran czy zdolności w budowaniu) - w tym wypadku wystarczy, że w naszej armii jeden z bohaterów posiada taką specjalizację. Niemniej najskuteczniej działa ona gdy jest oczywiście nasza.

[break/]Rozdzielamy do tego punkty biegłości w posługiwaniu się bronią - im większy poziom sprawności, tym łatwiej i szybciej atakujemy bądź dokładniej celujemy do przeciwników z broni palnej, łuków lub kusz. Z początku trafienie kogoś graniczyło z cudem, jednak dzięki praktyce z czasem stawało się to łatwiejsze. Punkty przyznawane są również automatycznie podczas starć z nieprzyjacielem - za dobre uderzenie bronią lub za celny strzał z dużej odległości dostaniemy premię. Na każdy następny poziom osiągnięty przez postać do rozdzielenia dostajemy po jednym punkcie atrybutów i specjalizacji oraz dziesięć sprawności w wykorzystaniu oręża. Co jeszcze? Na końcu tworzenia postaci w podstawowym wydaniu Mount & Blade mogliśmy określić nasze pochodzenie i pokrótce wykreować biografię, co miało wpływ na nasze początkowe statystyki czy broń, z jaką zaczynaliśmy. W Ogniem i Mieczem zrezygnowano z tego elementu.

Obraz

Przejdźmy wreszcie do fabuły - ta oparta jest na kanwie trylogii Sienkiewiczowskiej i podczas gry spotkamy liczne postacie historyczne. Jeżeli ktoś jest zafascynowany klimatami siedemnastowiecznej szlacheckiej Polski to poczuje się tu jak w domu. Zaczynając jako samotny wędrowca po ziemiach europejskich, na swojej drodze spotykamy postać zwącą się Jacque de Clermont. To on wprowadza w akcję, opowiada co dzieje się na terenach europy środkowo-wschodniej oraz wyjaśnia czym najlepiej zająć się na początku. Chociaż nie musimy w ogóle go posłuchać... W Mount & Blade: Ogniem i Mieczem da się robić to, co nam się żywnie podoba. Ostatecznie sami wybieramy ścieżkę, jaką będziemy kroczyć i w każdym momencie możemy ją zmienić. Z powodzeniem zarobimy na przykład na życie jako kupiec, wędrując między miastami i zamkami, zaopatrując się w towary w jednych, zaś sprzedając je w drugich. No ale czymże byłaby gra RPG bez dawki przemocy. Produkcja daje opcję napadania na karawany, czy palenia i plądrowania wiosek.

Obraz

Ogólnie kariera w Ogniem i Mieczem to klasyczne "od zera do bohatera". Na starcie my to nic nieznacząca persona, lecz wykonując zadania, walcząc i podbijając mieściny oraz zamki dochodzimy powoli na sam szczyt. Gdy w końcu zdobędziemy odpowiednią sławę, gra daje nam sposobność przyłączenia się do jednej z pięciu frakcji: Rzeczpospolitej, Wojska Zaporowskiego, Cesarstwa Rosyjskiego, Chanatu Krymskiego lub Szwecji, ewentualnie zostać rebeliantem, bądź jak wspominałem po prostu kupcem - jednak to ostatnie wyjście gwarantuje najmniej emocji. Jeśli zdecydujemy się ślubować wierność królowi, ten przydzieli nam za to jako lenno jedną z podległych mu wiosek, co pozwala na zbieranie podatków. W każdej chwili da się spróbować wycofać z przysięgi złożonej jednemu z władców, skończyć się to jednak potrafi licznymi aktami agresji wobec naszej drużyny.

[break/]Pora na kilka słów odnośnie najważniejszego aspektu gry, czyli potyczek. W porównaniu do podstawowego wydania M&B zmieniło się niewiele - i dobrze, bo co jak co, ale system walki w tej produkcji był naprawdę rewolucyjny i bardzo łatwo jest się nauczyć podstawowych ataków. Mordowanie kolejnych hord przeciwników sprawia wielką radość, wręcz uzależnia, a mechanika walki jest tak wygodna, że też zwyczajnie bardzo chętnie się wraca do rozgrywki. W Ogniem i Mieczem dodano wariant używania broni palnej. To dość przemyślane zagranie - strzelby zadają bardzo dużo obrażeń, jednak przeładowywanie trwa stosunkowo długo. Oczywiście im większe posiadamy umiejętności posługiwania się nimi, tym szybciej nabijamy śrut i celniej strzelamy.

Obraz

Skoro jesteśmy już przy uzbrojeniu to warto wspomnieć, jak duży asortyment przygotowali nam twórcy - mamy od broni jedno i dwuręcznych, przez drzewcowe, obuchowe, kusze i łuki, po wspomnianą już broń palną. Dostępne w grze narzędzia do walki są kopiami tych używanych w siedemnastym wieku na terenach Europy. Każdy oręż posiada swoje właściwości specjalne, które mają bezpośredni wpływ na przydatność. W naszym moderunku znajdziemy naturalnie także tarcze, zbroje, hełmy, rękawice czy buty. Wszystko to sklasyfikowane jest według jakości jaką reprezentuje, co ułatwia dobór elementów. Dla przykładu, od razu wiemy, że wyszczerbiony miecz jest mniej skuteczny od tego, który posiada idealną wagę. Opisy tyczą się tak samo rynsztunku, jak i koni - oczywiście w tym wypadku nie będzie to wyszczerbiony wierzchowiec, a spokojny lub uparty.

Obraz

W świecie Mount & Blade: Ogniem i Mieczem przemieszczamy się konno lub pieszo po sporych rozmiarów mapie. Napotykamy oddziały należące do wrogiego mocarstwa, buntowników, rabusiów, karawany czy też sprzymierzeńców. Odwiedzić możemy wioski, zamki, twierdze, miasta albo obozy najemników. Wioski najeżdżamy, palimy i rabujemy, ewentualnie zaopatrujemy się tu w jedzenie dla armii, czy wspomagamy wieśniaków w walce przeciwko rozbójnikom, tudzież wykonujemy dla nich proste zadanie. Zamki i miasta to już trochę inna bajka - tutaj urzędują władcy ziemscy, których prosimy o misje, a w karczmie spotkamy wykupicieli jeńców, najemników oraz bohaterów, co to przyłączą się do naszej drużyny. Jest też rynek, gdzie sprzedamy towary, zakupimy zbroję, broń, konia lub inne dobra. Plany najazdu? Do tego już potrzebna jest duża i wyszkolona armia. Generalnie twórcy gry starali się w miarę wiernie odtworzyć ówczesny porządek na mapie Europy, lecz o ile rozkład miast sprawia wrażenie dobrze oddanego, tak co do ukształtowania terenu mam pewne zastrzeżenia. Niemniej świat jest na tyle spory i urozmaicony, że z powodzeniem przymkniemy na to oko.

[break/]W grze dostępne mamy dziesiątki różnorodnych jednostek unikatowych dla poszczególnych z pięciu frakcji. Każda może awansować, jednak wszystkie mają z góry ustalone ścieżki rozwoju - nie tak jak w przypadku bohaterów, gdzie rozdzielamy im punkty do umiejętności, atrybutów i biegłości władania bronią. Cóż, w pełni popieram takie rozwiązanie. Przy armii liczącej ponad sto osób, mnóstwo czasu zajmowałoby przydzielanie ich każdemu z osobna. Dalej, to jak skonfigurujemy drużynę zależy tylko i wyłącznie od naszej wizji - w szeregach armii mogą walczyć obok siebie przedstawiciele różnych nacji, jeżeli wyrażą na to zgodę.

Obraz

Kwestia oprawy - to, że Mount & Blade nie wyglądało najpiękniej wiadomo nie od dziś i nie należało specjalnie spodziewać się cudów po Ogniem i Mieczem. Grafika przeszła lekkie szlify kosmetyczne, chociaż twórcy przyłożyli sporą wagę do wyglądu miast, zamków i wsi. Te prezentują się teraz zdecydowanie bardziej realistycznie (czyli nie ma już otwartych, pustych przestrzeni, tylko wszystko zabudowane i ogrodzone solidnym murem). Całkiem pozytywnie. Za to mieszane uczucia budzi strona dźwiękowa. Z jednej strony dostajemy dobre odgłosy walki, z drugiej nasi wojownicy nie mają do powiedzenia nic więcej poza: „Giń psi synu” czy „Wiwat Rzeczpospolita”. Plus są jeszcze okrzyki radości po wygranej bitwie... Sama muzyka podczas grania wpadają w ucho i dobrze oddaje klimat, niemniej jak na grę, przy której spędza się i setki godzin, utworów jest po prostu za mało.

Obraz

Mount & Blade: Ogniem i Mieczem wywarło na mnie jednakże prawie tak duże wrażanie, co pierwowzór. Przyznam, że widok rozpędzonej husarii, która za chwilę uderzy w przeciwników, potrafi nacieszyć oczy, a i tryb szybkiej bitwy dostępny w menu głównym jest ciekawym uzupełnieniem, dającym nam szansę rozegrania kilku historycznych bitw. Nie sposób opisać w recenzji wszystkich aspektów tak rozbudowanej produkcji - w to po prostu trzeba zagrać. Za niewielką kwotę dostajemy wyśmienity tytuł, zaznaczę tylko jedno - łatwo go pokochać i tak samo łatwo znienawidzić. Osobom poszukującym w elektronicznej rozrywce tylko i wyłącznie przełomowej oprawy graficznej odradzam na przykład zakup. Innym polecam przynajmniej sprawdzić.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)