Monster Hunter Tri

Capcom postanowiło wreszcie wypuścić Łowców Potworów poza małe ekrany PlayStation Portable i leciwe dość podzespoły PlayStation 2, dzięki czemu posiadacze konsoli Wii w Japonii już oszaleli na punkcie Monster Hunter Tri. Tytuł trafił w końcu do Europy i to w tej chwili najlepsza oraz zdecydowanie najlepiej wyglądająca odsłona tej popularnej serii. Jeśli liczyliście na uproszczenie rozgrywki, czyli pójście na tak zwaną „łatwiznę”, to mamy dla Was złe wieści – "trójka" wymaga wiele uwagi i zaangażowania, przełamując stereotyp banalnych tytułów wydawanych na stacjonarny sprzęt Nintendo.

Redakcja

30.04.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:49

Choć z założenia jest to nastawiona na akcję produkcja RPG, nie ma tu jakoś bardzo wciągającej fabuły. Morska bestia zwana Lagiacrus burzy spokojne życie rybackiej wioski, a zadaniem gracza, wcielającego się w postać nowego łowcy, jest uporanie się z potworem. Ta namiastka historii to oczywiście jedynie wstęp do mniej lub bardziej rozbudowanych misji, których głównym celem będzie zabicie określonej liczby zwierząt lub zebranie konkretnego rodzaju mięsa. Po pierwszym uruchomieniu gry poczujecie się jak bezbronne i przestraszone dziecko – na szczęście Monster Hunter Tri od razu wysunie w Waszą stronę pomocną dłoń, oferując całą masę zadań szkoleniowych. Dziewicze zlecenia doskonale wprowadzają w cały system rozgrywki. Bez zapoznania się z podstawowymi zasadami rządzącymi światem Łowców Potworów, nawet najsłabszy z pozoru stwór pochłonie nam połowę paska energii, a przygotowanie ciepłego posiłku na „zestawie grillowym” uda się dopiero gdzieś za dziesiątym razem.

Interakcję z postaciami Capcom postanowiło oprzeć na okienkach z pojawiającym się tekstem - mieszkańcy wioski, a także inni bohaterowie, wydają z siebie nieartykułowane dźwięki i jęki, zaś ekran zalewają kolejne linijki wypowiedzi. Niestety, z bezsensownego słowotoku wartościowe informacje trzeba niejednokrotnie uważnie wyłapywać – dla przykładu pierwszy kontakt z niewiastą sprzedającą broń to kilka minut czytania "pokręconej" opowieści o wirtualnym testowaniu oręża. Warto jednak przymknąć oko na ten typowo japoński bełkot i trzymać kciuki, by kolejne spotkania ze sklepikarką opierały się jedynie na faktycznym zawieraniu transakcji kupna lub sprzedaży... Innym nudziarzem jest starzec – szef wioski. Cóż, tu trzeba wykazać się większą cierpliwością, bo to osoba zlecającą większość misji szkoleniowych i bez jego pomocy nie „ogarniecie” podstawowych zasad prowadzenia rozgrywki. Na szczęście sporą część rozmów da się pominąć i skupić się tylko na celach wyprawy, które w każdej chwili podejrzycie z odpowiedniej zakładki. Co jeszcze? Ponarzekacie na wielkość czcionki – trzeba usiąść bliżej ekranu, by niepotrzebnie nie wytężać wzroku.

Obraz

Dostajemy zgrabne połączenie klasycznego wykorzystania kontrolerów Wii i znikomego zaangażowania sensora ruchu - możecie zapomnieć o bezmyślnym wymachiwaniu pilotem. Dla przykładu, atak wykonamy ruszając energicznie kontrolerem, bądź też wciskając odpowiedni klawisz - Capcom świetnie wyważyło sterowanie. Analogowa gałka służy do poruszania postacią, zaś krzyżak obraca kamerą. Monster Hunter Tri nie obsługuje przystawki Wii MotionPlus, dlatego też siła ruchu manipulatorem nie przekłada się na zróżnicowanie mocy uderzenia. Istnieje do tego opcja wykorzystania takich „zabawek” jak Classic Controller i Classic Controller Pro - w takim układzie łatwiej obsługuje się wgląd na akcję. Kiedy już zaznajomicie się ze sterowaniem i orientacją w terenie, nadejdzie jeszcze czas na opanowanie ruchów postaci pod wodą - poruszanie się do góry oraz w dół na bank okaże się początkowo problematyczne i pierwsze starcia z podwodnymi potworami będą utrudnione. Szykujcie się na zupełną dezorientację.

[break/]Wizualnie to najlepsza cześć Monster Hunter, jednak do górnej półki gier na Wii jest daleko. Niektóre lokacje potrafią mile zaskoczyć, a pełnia słońca lub księżyca urozmaicić otoczenie, aczkolwiek na dużym telewizorze LCD wyraźnie widać poszarpane krawędzie oraz niedopracowane tekstury. Świetne prezentują się ośnieżone lokacje, choć wioska rybacka i miejscówki z pierwszych misji są w stanie lekko rozczarować. Na kolana nie rzuca również wykonanie menu czy okienek ze statystykami. Ale za to gra działa płynnie - ewentualne spadki animacji zdarzają się rzadko. Gorzej ma się sprawa z oprawą dźwiękowa. Nie uświadczycie dubbingowanych dialogów, zaś monotonna muzyka (przeplatana pojękiwaniami postaci) nie zapadnie nikomu w pamięć. Ogólnie, warstwa audiowizualna jest przyzwoita, jednak skok jakościowy wynika tylko i wyłącznie z „przesiadki” serii na mocniejszą platformę, a nie z faktycznego dopieszczenia gry. Wiele osób spodziewało się, że Tri będzie najładniejszą pozycją na Wii – tymczasem klops.

Obraz

Na osobny komentarz zasługuje poziom trudności. W dobie produktów przeznaczonych dla „niedzielnych graczy”, gdzie bezapelacyjnie przoduje sprzęt Nintendo, każdy tytuł, który nie idzie zgodnie z tym nurtem, staje się swego rodzaju ciekawostką. Tu nawet po wprowadzających misjach szkoleniowych łatwo nie jest, a kolejne zadania wymagają zarówno odpowiedniego przygotowania ekwipunku oraz podszkolenia postaci, jak i opracowania odpowiedniej dla danego rodzaju potworów taktyki. Tak, koniecznym jest posiadanie strategii na hordy stworów, a także mocniejsze bestie – nauka zachowania przeciwnika i wykorzystanie słabych punktów jest na porządku dziennym. Takie podejście do tematu gwarantuje godziny ciekawej zabawy. Lecz też nie ma się co zagalopowywać - nie ma sensu stawianie Monster Hunter Tri obok bardzo specyficznego Demon’s Souls z PS3.

Poza trybem samotnego wyżynania poczwar, gra oferuje zabawę wieloosobową - ona też bezapelacyjnie wyróżnia pozycję na tle pozostałych produkcji dla Wii. Gdy już odpowiednio podszkolicie postać, wyposażycie bohatera w tonę przydatnego sprzętu oraz opanujecie podstawowe zasady walki z potworami, warto sprawdzić kooperację i zapolować na coś w czteroosobowej drużynie. Tytuł obsługuje przystawkę Wii Speak, choć sami zobaczycie, że mikrofon nie jest w przypadku sprzętu Nintendo tak popularny, jak ma to miejsce chociażby na Xbox Live. Połączenie sieciowe nie nastręcza problemów, a sama rozgrywka działa płynnie. Jasne, prędzej czy później napotkacie jakieś lagi, jednak nie „odstają” one od typowych problemów przy zabawie online. W ekipie szarpie się miło i przyjemnie, choć dalej widać, że w tej generacji Nintendo nie ma szans na dogonienie usług Microsoftu i Sony. Sieciowy Monster Hunter Tri bije rzecz jasna rekordy popularności w Japonii – na naszym rynku ciężko oczekiwać takiego sukcesu.

Obraz

Łowca Potworów Tri na Wii ma w sobie wszystkie najlepsze cechy poprzednich odsłon, potrafi również udanie przyciągnąć do konsoli na przynajmniej kilkadziesiąt godzin (z setkami w zamyśle). Bez wątpienia zainteresuje miłośników serii, a i powinien zaciekawić świeżych fanów łowczej przygody, czy jednak sami Europejczycy, przyzwyczajeni do niezbyt skomplikowanego wymachiwania wiilotem, tłumnie sięgną po Monster Huntera? Chociaż to właśnie ten tytuł może przełamać mizerną sprzedaż „poważnych” produkcji dla Wii, trudno mówić na Starym Kontynencie o zjawisku serii. Gra ogólnie wizualnie rozczarowuje, poza tym wprowadza zbyt mało innowacji - kalkując pomysły z przenośnych odsłon. Niemniej jeśli zagrywaliście się po nocach w edycje dla PlayStation Portable, poczujecie się jak w domu. Reszta pewnie tytuł sprawdzi po obniżce ceny...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)