Minecraft - Xbox 360 Edition
Posiadacze Xboksów 360 sporo czasu musieli czekać na swoją wersję growego fenomenu, jakim jest Minecraft, ale od niedawna wreszcie sami mogą już powrócić z padem w ręku do tego, za czym tęsknili w większości od lat – klocków. Każdy kiedyś jakieś przecież miał. Dzieło studia Mojang pozwala dać ujście budowlanym zapędom, wywodzącym się z czasów otrzymania w dzieciństwie pierwszej paczki LEGO i siedzącym gdzieś w środku każdego z nas chyba przez całe życie. Prosty pomysł doprawiono szeregiem zależności, zaczerpniętych ze świata rzeczywistego. Chociaż w stosunku do edycji PC dostaliśmy na konsoli mocno upośledzoną wersję produktu, tak nie ma co płakać. Nie jest on przecież skierowany do komputerowców.
14.05.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:45
Ci nie zerkną nawet w stronę pada, naśmiewając się zapewne z relatywnie niewielkiego obszaru działań, uproszczonego interfejsu czy starego zestawu możliwości. Kogo to obchodzi? Zabawa jest świetna, a twórcy zapewniają, że wraz z kolejnymi wielkimi aktualizacjami tytułu dostaniemy w końcu nowsze funkcjonalności. Na razie tryb gry jest jeden. W otwartym świecie na 1024 pola wzdłuż i wszerz (niestety dostępnej pamięci RAM mało) plus bodaj 128 na wysokość, przychodzi próbować przeżyć kolejne dni. Rozgrywka opiera się na ciągłym niszczeniu oraz tworzeniu. Najpierw ręcznie mozolnie rozwalamy drzewo, by przerobiwszy je na deski zmontować stół roboczy, na nim zaś złożyć pierwszą siekierę, szpadel, bądź kilof. Stopniowo wydobywamy kamień na mury, różnorakie rudy, które przetapiamy w piecu, stawiamy pierwsze ściany przyszłej rezydencji, by w nocy zombiaki, szkielety lub inne paskudztwa nie napsuły nam krwi. Drążymy ziemię w poszukiwaniu skarbów oraz drogocennych minerałów. Coraz głębiej…
Od razu mamy dostęp do schematów wszelkich przedmiotów, więc zamiast na przesadnym kombinowaniu, skupiamy się na poszukiwaniu wymaganych składników danej rzeczy. Przy okazji ciągle planujemy. Tutaj zrobi się ogród, tam przystań, może przeszklone molo, tylko piasku nazbierać i stopić – w sposób naturalny rozbudzana jest kreatywność gracza. Apetyt rośnie też w miarę „jedzenia”. Z początku wystarczy wydobywanie ziemi oraz mała lepianka. Później myśli się o ogromnym zamku oświetlonym pochodniami, z podziemną stacją kolejki i portalem do innego świata na samym szczycie strzelistej wieży. Projekty z kartki prosto przenieść do cyfrowego świata, bo każdy podstawowy obiekt to wariacja sześcianu, trójwymiarowy „piksel”. Cuda architektoniczne są strasznie kanciaste, lecz to też pewien nieodzowny urok opisywanej pozycji. Stanowi ona wspaniały przykład tego, że fenomenalna grafika to jednak nie wszystko.
[break/]Minecraft to niezwykły wypełniacz wolnego czasu, gdy nie ma się na nic konkretnego ochoty, zabawa w pojedynkę potrafi jednak w końcu nieco znużyć. Na szczęście dostaliśmy i tryb współpracy do 8 osób (w tym nawet 4 na podzielonym ekranie). Co prawda brakuje wyszukiwania pierwszej lepszej gry w sieci, bo dołączyć się można wyłącznie do świata znajomego z listy przyjaciół, ale w sumie szybko dojdziecie do tego, iż tak jest nawet lepiej. Nie ma ryzyka, iż jakiś rozbrykany małolat zza oceanu zaleje tworzone przez nas w pocie czoła hacjendy lawą, a potem zagasi pożar, doprowadzając do salonu pobliską rzekę. Przepiękna potrafi być utrzymywana przez grupę zgranych kumpli umowność. Kiedy w świecie hosta każdy ma własny pokój (z tabliczką), swoje graty w skrzyni, której mu nie okradną, ponadto wspólnie odbywają się wypady na zwierza, czy do kopalni…
W morzu słodkiej beztroski pojawia się kilka łyżek dziegciu. Sterowanie nie zawsze wypada naturalnie, szczególnie jeśli chodzi o pływanie oraz zarządzanie dostępnymi w plecaku rzeczami. Bywa, że wyraźnie doczytują się ponadto całe połacie terenu, a jeszcze płynność rozgrywki potrafi nagle drastycznie spaść. Najbardziej boli niemniej chyba zapisywanie stanu w zabawie wieloosobowej wyłącznie na konsoli osoby, która zaprosiła innych do siebie. Budowle już budowlami, lecz czasem po prostu naprawdę znajdziemy u kogoś wiele pożytecznych, rzadko występujących składników, a nie ma sposobu na przeniesienie tego do „siebie”. Przydałoby się również więcej nut przygrywających w tle. Dostępne muzyczki dosyć szybko stają się niestety zwyczajnie monotonne.
Minecraft – Xbox 360 Edition nie staje w szranki ze starszym, prężnie rozwijanym na PC bratem, ale też odbiorca jest zupełnie inny. To oczywiste, że komputerowcy nie mają tu czego szukać. Konsolowcy dostają wreszcie możliwość dołączenia do szaleństwa, gdzie granicę możliwości twórczych stanowi niemal wyłącznie ich fantazja. Całkiem nieźle udało się przepisać kod, by działał sprawnie i wygodnie obsługiwało się zabawę. Wspólna rozgrywka strasznie cieszy. Czemu więc nie polecam jeszcze zainwestowania w tytuł? Z uwagi na cenę. 1600 Microsoft Points to stanowczo za dużo, nawet z wizją darmowych aktualizacji oraz szeregu dodatków. Pomimo całego geniuszu produkcji, nie za bardzo rozumiem, czemu trzeba zapłacić za nią więcej, niż za inne, wysokobudżetowe gry w cyfrowej formie (weźcie pod uwagę choćby samodzielne rozszerzenia do GTA IV). Gdy stanieje, nie będzie się co zastanawiać. Na razie radzę poczekać…