Metro 2033
Postapokaliptyczny świat coraz częściej staje się tłem dla gier, filmów oraz książek. Lubimy opowieści o zagładzie całej planety, czy też o tych nielicznych, którzy przetrwali kataklizm i starają się przeżyć w trudnych warunkach. W roku 2007 z sieciowego projektu krótkich opowiadań powstała książka autorstwa Dmitry’ego Glukhovsky’ego pod tytułem Metro 2033. Historia opowiedziana na kilkuset papierowych kartach zainteresowała ukraińskie studio 4A Games, które postanowiło dzieło odwzorować w grze. Projekt zapowiadał się na tyle obiecująco, że zwrócił uwagę poważnego wydawcy - THQ. Czy Metro 2033 okaże się takim hitem, jak dzieło rosyjskiego pisarza? Predyspozycje ma.
22.03.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:50
Co prawda fabularnie produkt różni się od tego, co możemy znaleźć w książce, lecz czerpie z niej element najważniejszy – świat sieci moskiewskiego metra. W roku 2013 na Rosję spadły pociski nuklearne obracając całe państwo w ruinę. Ludzie uciekając przed zagładą skryli się w tunelach. Przez lata, niczym karaluchy, dostosowywali się do życia w ciemnościach, a kolejne stacje zostały zamienione przez nich na małe osady. Starali się powrócić jakoś do normalności w nowym, nieprzyjaznym środowisku. A wśród nich główny bohater – Artyom, który niewiele pamięta z początku życia w metrze, gdyż trafił tu jako noworodek. Mija 20 lat i mamy rok 2033. Jest jeszcze bardziej niebezpiecznie. Ataki zmutowanych istot są coraz częstsze, zaś do tego chodzą słuchy o zupełnie nowym gatunku stworów, poniekąd uważanych za kolejny szczebel ewolucji… Domowa stacja Artyoma wkrótce staje się celem niejakich Dark One. Pozostaje nam wyruszyć w podróż do innego obozu z prośbą o pomoc w uporaniu się z tajemniczymi istotami.
Tak wygląda początek opowieści, której zgłębienie zajmuje w sumie jakieś 10 godzin - co z pewnością złym wynikiem nie jest, zważywszy na fakt, że Metro 2033 to tytuł od początku do końca liniowy, brak tu "skoków w bok". Cała opowieść została skrzętnie podzielona na epizody, a to w interesujący sposób nadaje grze nieco książkowego charakteru. Eksploracja tutejszego świata sprawia mnóstwo frajdy, toteż nie zdziwię się, gdy duża część osób nie odejdzie od ekranu przez kilka bitych godzin od pierwszego włożenia płytki do napędu konsoli. Sama historia potrafi mocno wciągnąć i trzymać napięcie do samego końca. Całości niezwykłego smaczku dodają wizje, jakie ma Atyom - przebłyski zdają się mocno czerpać z takich gier, jak F.E.A.R. czy Half-Life, skrzętnie budując klimat i oddając wrażenie, że nasz protagonista powoli zaczyna tracić zmysły. Trudno mu się dziwić…
Mieszkanie na stacji metra, z grasującymi na zewnątrz mutantami, to spory problem, mimo to ludzie jakoś sobie radzą - a 4A Games genialnie ujęło rzecz w swojej grze. Zwiedzając prowizoryczne miasta nieraz będziemy w ciężkim szoku, jak to wszystko jest w pewien sposób realne. Panuje ogólny ścisk, tłok, brud oraz ciemność. Mieszkańcy śpią w klaustrofobicznych pomieszczeniach, gdzie też często da się znaleźć pamiątki z czasów przed wybuchem. Ściany zdobią widokówki z wielkich miast, na korytarzach "swojsko" wisi pranie - suszy je ognisko. Każdy zajmuje się swoimi sprawami, jest wrażenie żywej i jako tako funkcjonującej społeczności. Ludzie zamiatają „domostwa”, dyskutują przy wódce, młode kobiety handlują swym ciałem. Nie brakuje dzieci - maluchy malują po ścianach kredą, bawią się w berka. Smutnie przytłaczające miejscami. Ale też nie spędzimy całej gry tylko w ciemnościach moskiewskiego metra - wyjdziemy niejednokrotnie na powierzchnię, lecz zniszczony przez nuklearną wojnę świat, z wieczną zimą i skażeniem, nie zachęca do jego zwiedzenia.
[break/]Metro 2033 reprezentuje klasyczne podeście do gatunku strzelanek. Poza samą eksploracja kolejnych lokacji przyjdzie nam też oczywiście uporać się z wrogo nastawionymi ich mieszkańcami. Nada się do tego pokaźny arsenał broni, przy czym jeżeli spodziewacie się, że skoro akcja dzieje się w Rosji to z miejsca będziemy pruć z klasycznych Kałaszy, mam złe wieści - do dyspozycji oddaje się nam pukawki głównie złożone z rzeczy, jakie "metrowcy" mieli dostępne pod ręką. Kawałki rur posłużą za lufę, zaś drewniany uchwyt laski nada się na rączkę. Obok tego typu wynalazków pojawią się też kusze oraz chociażby takie "pestkowcke", które się "pompuje", aby ich pociski zadawały znacznie większe obrażenia. Niestety żadna z dostępnych broni nie posiada konkretnych statystyk, przez co trudno je z sobą porównywać. Informację odnośnie poszczególnych rodzajów oręża udzieli nam tylko i wyłącznie sprzedawca, lecz on także nie jest wylewny, jeśli chodzi o takie szczegóły jak celność, czy obrażenia – do tego musimy dojść sami.
Skoro o sklepach mowa - we w miarę normalnie funkcjonującym społeczeństwie nie mogło się obyć bez handlu. Po wojnie ruble wyszły z obiegu i zostały zastąpione amunicją, ta z kolei jest podzielona na taką sprzed wybuchu oraz po nim. Rzecz jasna starszą uważa się za lepszą, bo jest bardzo rzadka. Załadowana do pistoletu zadaje również znacznie większe obrażenia. Nieco inaczej sprawa się ma z powszechniejszymi nabojami, wytwarzanymi w podziemiach. Zwiedzając tunele w dużej mierze natkniemy się właśnie na nią - warto pamiętać, aby każde napotkane ciało dokładnie przeszukać. Zdobyczną amunicję sprzed wybuchu wymienimy w kantorze na tę ogólnodostępną, a zaraz potem możemy ją wydać w sklepach. Dostępny asortyment towarów nie jest specjalnie duży, bo to głównie nowe rodzaje broni, ale są też wkłady do maski gazowej oraz lekarstwa.
Na powierzchni, jak też wędrując po tunelach, nieraz znajdziemy się w miejscach skażonych. Tu z pomocą przychodzi nam właśnie maska. Niestety posiada ona ograniczoną ilość tlenu, przez co w nieprzyjaznym środowisku najlepiej zwyczajnie nie przedłużać swojej wizyty. Zasób pozostałego powietrza w każdej chwili możemy sprawdzić na zegarku noszonym przez naszego bohatera. Również i na nim zaznaczony będzie poziom naszego ukrycia - tak, grę da się bowiem przejść także bez większej wymiany ognia. Z przeciwnikami uporamy po cichu za pomocą noży (również tych rzucanych) oraz broni z tłumikiem. Sporym ułatwieniem dla skradających się jest też możliwość wyłączania lub niszczenia źródeł światła. Niemniej, gdy chcemy mimo wszystko coś zobaczyć w tunelach metra, przyda się zdecydowanie ręcznie ładowana latarka.
[break/]Od strony wizualnej dzieło 4A Games nie robi na Xboksie 360 jakiegoś niesamowitego wrażenia, lecz z pewnością do produkcji słabych w tym temacie też nie należy. Na spory plus zasługuje świetne dynamiczne oświetlenie - to przede wszystkim właśnie ono nadaje specyficznego charakteru całej grze. W miastach prymitywne żarówki rzucać będą niejednolite, pulsujące światło, zaś cień na ścianach często zdradzi nam, co kryje się za rogiem. Zaraz za tym plasuje się różnorodność bohaterów oraz ich spora liczebność w miastach, które w Metro 2033 autentycznie sprawiają wrażenia zaludnionych i żywych. Z drobnych smaczków wypada jeszcze wspomnieć o powoli pękającej osłonie maski gazowej, no i naturalnie zegarku, na którym została umieszczona część interfejsu.
Minusy? "Skrypty" pojawiające się w grze wypadają fatalnie. Dana scena „odpala się”, kiedy znajdziemy się w odpowiednim punkcie, a jak wiadomo zachowanie gracza nie zawsze jest takie, jakiego życzył sobie twórca. Często będziemy świadkami sytuacji, gdy wszystko stoi i czeka, aż przekroczymy jakąś magiczną barierę, co dopiero uruchomi zdarzenie. Czuje się sztuczność, a to psuje dużą część zabawy. Wpadki są też przy sztucznej inteligencji - przeciwnicy latają jak głupi nie zwracając uwagi na granaty lecące w ich stronę oraz, co najgorsze, całkowicie lekceważą zagrożenie, kiedy stojący obok nich kolega dostał właśnie kulkę w głowę. Całość zamyka kolosalna ilość obskurnych tekstur – tak istotny element krajobrazu podziemi, jakim jest mapa, jest kompletnie nieczytelny.
Jeśli o sprawy "odsłuchowe" chodzi, to przy okazji Metra 2033 trudno mówić o konkretnej muzyce. W tle przygrywa właściwie tylko melancholijne brzdąkanie na gitarze, co specjalnie nie przeszkadza, ale również nie rozpali nikomu zmysłów. Zdania mogą być podzielone odnośnie języka, którym operują bohaterowie - domyślnie ustawiony jest angielski, w którym słychać ruski akcent, bo 4A Games zdecydowało się, że dialogi zostaną nagrane przez Rosjan, aby brzmiało wszystko wiarygodniej. Niemniej od razu wybór "po prostu" rosyjskiej ścieżki, ale z napisami w bardziej zrozumiałym dla nas "narzeczu", to lepsza opcja - fajniejsze doznania.
Metro 2033 można by w skrócie podsumować jako konsolowego S.T.A.L.K.E.R.-a, jednak taka opinia byłaby trochę krzywdząca dla gry. Realia zaczerpnięte z książki Dmitry’ego Glukhovsky’ego pod wieloma względami przewyższają „stalkerową” Zonę klimatem. Tutaj autentycznie da się poczuć warunki, w jakich żyją ludzie po ataku nuklearnym, ściany oświetlone są świecącymi grzybami, na zwłokach stołują się szczury, a ryk przerażających mutantów roznosi się echem po wszystkich tunelach... Każda ze stacji, na jaką trafimy, ma odmienny charakter, który udziela się też jej mieszkańcom. Tytuł nie posiada trybu dla kilku graczy, niemniej podróże tunelami moskiewskiego metra w pojedynkę są wystarczająco fascynujące. Wizyty w coraz to nowych częściach podziemnego kompleksu, sprawiają, iż chcemy brnąć dalej w ten niesamowity świat. A po zakończeniu zabawy śmiało można rozpocząć przygodę na wyższym poziomie trudności - Metro 2033 posiada alternatywne zakończenie...