Measy BAT10000 – pojemny powerbank
Wakacje to czas urlopów i odpoczynku. Odpoczywamy w różny sposób, jedni potrzebują lazurowego wybrzeża, inni natomiast ciszy i spokoju ostępów leśnych. Oczywiście kontakt z elektroniką ograniczamy do minimum, ot telefon i jakiś porządny aparat fotograficzny. O ile z wyczerpanymi akumulatorkami w aparacie poradzimy sobie bez trudu — najczęściej wystarczy zakupić baterie w najbliższym kiosku — o tyle z rozładowanym smartfonem nie jest już tak łatwo. Oczywiście wystarczy podpiąć się do gniazdka i po kłopocie… jednak nie zawsze zwyczajne gniazdko jest pod ręką. W takich sytuacjach niezbędny jest tak zwany powerbank. Przez ostatnie kilka tygodni miałem okazję dość dokładnie przyjrzeć się urządzeniu marki Measy, model BAT10000.
07.08.2013 | aktual.: 13.11.2013 16:30
Powerbank to nic innego jak przenośny akumulator, który pozwoli doładować nasz telefon lub tablet nawet na pustyni, oczywiście po uprzednim naładowaniu jego samego w jakimś cywilizowanym miejscu :). W opisywanym przypadku mamy do czynienia z litowo-jonowym akumulatorem firmy Panasonic, o pojemności aż 10200 mAh! Z jednego pełnego naładowania akumulatora możemy od zera naładować aż 5 razy iPhone’a, czterokrotnie Samsunga Galaxy S II i raz iPada. Pełne wymiary urządzenia to 60x94x20 mm przy wadze 280 gramów. Nie za duże, nie za ciężkie, za to bardzo pojemne :).
Sam bank energii ładujemy za pomocą gniazda micro-USB. Już przy pierwszej próbie naładowania banku energii pojawił się mały zgrzyt. Okazało się, że wtyczka, którą wpinamy do gniazdka elektrycznego jest tak skonstruowana, że nie da się jej nijak wpiąć, jeśli w gniazdku znajduje się bolec uziemiający (wtyczka jest kwadratowa). No nie da się i już, trzeba szukać gniazdka bez bolca, starego przedłużacza… lub poświęcić rozgałęźnik i popracować trochę piłą. W końcu jednak udało mi się takowe gniazdko znaleźć i rozpocząłem ładowanie. Według specyfikacji nie powinno ono zająć więcej niż 10 godzin i tak właśnie było w tym przypadku. O dziwo, w mniejszych modelach powerbanków wtyczka jest podłużna i spokojnie mieści się w gniazdku z bolcem.
Urządzenie zostało naładowane, czas spróbować coś doładować . W komplecie z urządzeniem znajdziemy całą masę przejściówek, którymi bank energii połączymy ze smartfonem, tabletem, a nawet nawigacją samochodową. W opisywanym modelu do dyspozycji mamy następujące końcówki: wtyk w standardzie Apple — naładujemy nim iPoda, iPhone’a i iPada, wtyk w standardzie Samsunga — starsze tablety i smartfony tego producenta, popularne micro USB —w tej chwili korzysta z niego większość smartfonów, i mini USB. Jak widać, z pomocą dołączonych przejściówek będziemy w stanie podłączyć powerbanak do praktycznie każdego smartfona obecnego na rynku. To bardzo ważne, że producent nie ogranicza się tylko do jednej marki czy wybranego konkretnego modelu.
W BAT10000 mamy do dyspozycji dwa gniazda USB przeznaczone do ładowania urządzeń. Jedno gniazdo charakteryzuje się natężeniem prądu 1 A, drugie natomiast podaje aż 2 Ampery. Co ciekawe oba gniazda mogą pracować jednocześnie i co za tym idzie, możemy ładować dwa urządzenia niezależnie. Sprawdziłem organoleptycznie i to działa. Podczas weekendowego wyjazdu mogłem podpiąć swojego Galaxy SII i Xperię córki. Oba smartfony potrzebowały około 2,5 godziny do pełnego naładowania. Przy okazji, nieco później, pomogłem sąsiadom z namiotu obok i naładowałem dwa iPhone’y, co zajęło około 2 godzin. W banku energii zostało jeszcze trochę prądu — diody sygnalizowały, że mam jeszcze jakieś 25% jego pojemności do wykorzystania.
Sprzęt Measy BAT10000 to bardzo dobra propozycja dla osób, które dużo podróżują lub lubią odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku, ale niekoniecznie całkowicie odcinając się od świata. Gdy będziemy ładować tylko nasz smartfon, spokojnie powinniśmy wytrzymać bez gniazdka nawet 1,5 tygodnia. Urządzenie ma jednak jak dla mnie jeden minus. Widać to wyraźnie na zdjęciach. Plastik, z jakiego został wykonany powerbank, woła o pomstę do nieba. Jest on wyjątkowo miękki i podatny na zabrudzenia, otarcia i wgniecenia. Po jednym dniu podróży w wydawałoby się wygodnej saszetce, gdzie był oprócz niego tylko bilet na pociąg i kable, urządzenie wyglądało jak by tarzało się między kamieniami. Dziwi zastosowanie takiego materiału, wiadomo przecież, że to urządzenie będzie zabierane w podróż i powinno być bardziej wytrzymałe. Na pochwałę natomiast zasługuje dołożenie latarki ledowej. Mała rzecz, a cieszy. Nawet w całkowitych ciemnościach będziemy mogli podłączyć nasz powerbank do smartfona.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o cenie. Producent podaje, że najmocniejszy z serii powerbanków kupimy za 149 zł. Moim zdaniem ta cena jest bardzo atrakcyjna. Na dodatek w tej cenie otrzymamy uniwersalny zestaw złączy, którymi zasilimy praktycznie każdego napotkanego smartfona.