Mafia II
Wzorując się na największych klasykach kina, jak Ojciec Chrzestny czy Chłopaki z Ferajny, Illusion Softworks osiem lat temu zdecydowało się pokazać światu grę Mafia: The City of Lost Heaven. Produkcja niezła, za tło opowieści posłużyło wtedy osadzone w latach trzydziestych, tytułowe fikcyjne miasto. Tu poznaliśmy tragiczną historię niejakiego Thomasa Angelo, który zdecydował się zeznawać przeciwko Donowi tamtejszej mafii, niejakiemu Salieriemu. Finału można się łatwo domyślić, bo w końcu powszechnie wiadomo, że rodzina nie wybacza zdrady... Teraz na półki trafia oto Mafia II, "wielka" kontynuacja uznanego dzieła, gdzie pierwsze skrzypce gra Vito Scaletta. Czy jest hit?
07.09.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:48
Sama historia oczywiście różni się od tego, co mieliśmy okazję przeżyć w pierwowzorze, niemniej konstrukcja prowadzenia fabuły i podziału opowieści na pomniejsze epizody wypada identycznie. Na początek uderza przeniesienie akcji te kilkanaście lat do przodu. Oto przed nami nastoletni bohater, wychowujący się w czasach głębokiego kryzysu gospodarczego w biednej dzielnicy emigrantów. Młodzik stara się jakoś wypełnić wolny czas, a ten upływa najszybciej, gdy w rolę wchodzą drobne przestępstwa. Niestety beztroskie okradanie sklepów szybko się kończy, gdyż Vito zostaje nakryty na gorącym uczynku i zamknięty w areszcie. Światem targa drugi największy konflikt w historii, stąd nadarza się okazja wyrwania z więzienia - wprost na front. Misja na Sycylii to świetne wprowadzenie do gry. Tutaj poznajemy podstawy wykorzystywania osłon oraz wymiany ognia.
O ile zadanie we Włoszech jest bardzo liniowe, tak tego samego nie można powiedzieć już o misjach po powrocie do miasta Empire Bay. Od naszego wyjazdu w metropolii trochę się pozmieniało. Kompan z dzieciństwa, z którym razem obrabialiśmy witryny, teraz wspiął się nieco wyżej po szczeblach organizacji przestępczej. To swoisty początek nowej kariery Scaletty w wielkim świecie. Chłopak oczywiście nie ma ochoty gnić w slumsach, dlatego chwyta się niewielkich, dobrze płatnych robótek, naturalnie nielegalnych. Rzecz jasna nie ominą nas takie typowo mafijne zajęcia, jak napady, handel papierosami, zamachy na szychy z innych rodzin, czy nawet krótki epizod znowu za kratkami. Wszystko rozrzucone na przestrzeni kilku lat. Jak to jednak się prezentuje od strony rozgrywki? Po wykonaniu powierzonego nam zadania głównego wystarczy wrócić do mieszkania i pójść spać - to pchnie fabułę do przodu. Proste. Nie ma także mowy o kilku zakończeniach. Na szczęście kolejne misje nie są do siebie podobne, tak więc pomimo dostrzegalnych ograniczeń, całość się nie nudzi.
Mafia II to typowa gra akcji z widokiem zza pleców postaci. W czasie 10 godzin, jakie są potrzebne do ukończenia całej historii, skoncentrujemy się głównie na strzelaniu i chowaniu się przed ogniem innych. O dziwo, nasze wyposażenie nie ograniczy się wyłącznie do tradycyjnego Colta, czy charakterystycznego dla mafiosów tamtego okresu Tommyguna - w arsenale pojawią się również spluwy wprost z frontów II Wojny Światowej. Jest choćby M1 Garand, albo niemieckie Kar98, MP-40 oraz pistolet typu Mauser. Jakby tego było mało, w jednej z misji zostanie wykorzystany nawet postrach piechoty szturmującej plaże Omaha, czyli MG-42. Arsenał jest całkiem imponujący, a każda z dostępnych giwer na pewno znajdzie swojego amatora.
[break/]Walka wręcz to też wariant radzenia sobie w trudnych momentach. Całość bokserskiego systemu opiera się wyłącznie na trzech klawiszach - jest silny i słaby cios plus blok. Różne kombinacje dwóch pierwszych to podstawa obijania twarzy, natomiast garda przyda się do obrony przed atakiem przeciwnika, a potem wyprowadzenia szybkiej kontry. Zaraz za tym mamy jeszcze "kombosy" – te nie są trudne do wykonania, gdyż u dołu ekranu zawsze pokazuje się odpowiednia sekwencja klawiszy, które należy wcisnąć. Nie zabrakło także wykończeń. Może trudno je zaliczyć do specjalnie brutalnych, tak warto jednak zaznaczyć, że w czasie dobijania maltretowanego wroga, Vito wykorzysta często elementy otoczenia.
Pomimo kilku krótkich momentów, Mafia II dysponuje sporych rozmiarów miastem, otwartym na nasze poczynania. Niestety nijak ma się ono do najbliższego konkurenta dzieła, czyli Grand Theft Auto IV. Dlaczego? Tytuł od Rockstar oferował znacznie większą interakcję nie tylko ze światem gry, ale również jego mieszkańcami. Pod tym względem opisywana produkcja jest niezwykle uboga. Macie ochotę na chwilę zostawić główny wątek fabularny i zająć się czymś innym? Proszę bardzo, lecz na ulicach Empire Bay znajdziecie niewiele zajęć. Możemy rabować sklepy, kupować ciuchy, kraść fury oraz dostarczać je do złomiarza i właściwie na tym koniec. Niczego poza to, co rozszerzyłoby samą historię nie doświadczycie. Co niby za frajda uciekać przed glinami, kiedy nie jest to częścią jakiegoś pobocznego zadania, za które dostaniemy ekstra pieniądze?
Podobnie, jak w „jedynce” i tu zastosowano świetny system praworządności. Oznacza to tyle, że policja ściga nas nie tylko wtedy, kiedy potrącimy na ich oczach przechodnia... Mundurowi bacznie pilnują wszelkiego porządku na ulicy, więc warto wypatrywać patroli, gdyż nawet za szybką jazdę dostaniemy mandat. Jakby tego było mało, w zależności od popełnionego przestępstwa, mundurowi mogą pozyskać nasz rysopis, a do tego numer rejestracyjny prowadzonego auta. Wtedy radiowozów jest więcej i ciężej pozostać niezauważonym. No ale da się zrzucić ogon - gdy już każdy stróż prawa w mieście wie, jak wyglądamy, wystarczy dostać się do najbliższego butiku i zakupić nowe wdzianko. Analogiczna sytuacja dotyczy wozu – szybka wizyta u mechanika, by ten za odpowiednią kasę wymienił nam blachy na inne. Co jednak, gdy już trafimy w ręce policji? Cóż, pamiętajmy, że korupcja była niegdyś na porządku dziennym i każdego "krawężnika" można kupić.
Wizualnie Empire Bay oszałamia rozmachem i doskonale odwzorowano tu styl oraz klimat panujący na przestrzeni prezentowanych kilku lat. Gdy trwała wojna, bilbordy bombardowały nas patriotycznymi hasłami, ale w erze rock & rolla już tego nie doświadczymy. Nie inaczej sprawa ma się z samochodami - klasyki widziane na początku gry, zdają się być zepchnięte na margines pod jej koniec. Drogami rządzą wtedy nowocześniejsze wózki, dużo szybsze oraz sprawniejsze od poprzedników. Ogólnie pojazdów jest co nie miara, a w każdym czuć różnice w przyczepności czy przyśpieszeniu. Mamy tradycyjne limuzyny, ciężarówki, albo nawet hot rody. Do każdej bryki możemy się śmiało włamać wybijając szybę, bądź używając wytrycha. Ewentualnie ją przejąć, ale razi ta sama animacja za każdym razem, gdy wyciągamy pasażera z właśnie zatrzymanego na skrzyżowaniu auta…
[break/]Z drugiej strony wielu mieszkańców się niesamowicie powtarza. Nie pokuszono się nawet o zmianę ubrań w poszczególnych ich modelach, stąd idzie odnieść wrażenie, że Empire Bay zamieszkuje jakaś armia klonów. Słabo wypada też zachowanie przechodniów – na okrągło powtarzane są te same schematy. Ot, nagle równocześnie przystanie kilka osób, albo szóstka losowych ludzi wskoczy na płot i zacznie się na niego wspinać. A dalej jest jeszcze gorzej… Miasto cierpi na syndrom kopiowania oraz wklejania nie tylko, jeśli chodzi o obywateli. Przeróżne sklepy, rozsiane po metropolii, również niczym w stosunku do siebie się nie różnią. Mamy jeden wariant butików tanich, jak i tych ekskluzywnych, każdy handlarz broni wynajmuje miejscówkę pod schodami kamienicy obok. Takich przykładów jest dużo więcej, zwyczajnie nie da się ich przeoczyć.
Czysto graficznie, wersja gry na konsolę Xbox 360 wypada przeciętnie. Nie ma specjalnego spadku klatek przy większych strzelaninach, ale zostało to osiągnięte zmniejszeniem rozdzielczości oraz ilości dostrzegalnych detali. Rozmycia obiektów w oddali są mimo wszystko przez to za mocne. Ponadto, zwiedzając miasto, niekiedy z lekkich opóźnieniem załaduje się tekstura lub nagle przed nami wyskoczy jakiś wcześniej niewidoczny element otoczenia. Nie znaczy to jednak, że tytuł ma same słabe strony - ogromne wrażenie robi przykładowo liczba szczegółów w zamkniętych lokacjach. Znaleźć można mnóstwo elementów, a niektóre są interakcyjne, jak zlewy, radia czy lodówki. Nie mogło się również obejść bez zapierających dech w piersiach widoków. Podróż z przedmieścia do centrum to fantastyczna panorama całego miasta, z drapaczami chmur oraz portami.
Za to o muzyce chciałbym napisać kilka dobrych rzeczy. Przede wszystkim znów dostarczono nam świetne, niezwykle klimatyczne kawałki z przedstawianego okresu, zaś wśród wykonawców nie zabrakło sporej ilości gwiazd. Szkoda, że kawałków jest jednak ciut mało, chociaż w sumie w Mafii II mamy sześć stacji radiowych, po trzy na lata trzydzieste oraz pięćdziesiąte. W konsekwencji, w czasie całego moje pobytu w Empire Bay uszy mi po pewnym czasie lekko więdły od puszczanych na nowo tych samych utworów. Niestety, także na tym polu przewagę ma inna seria seria gangsterska z mocno ugruntowaną pozycją na rynku...
Podsumowanie? Pierwsza część Mafii posiadała niezwykle głęboką i dojrzałą fabułę, podczas gdy „dwójeczka” nieudolnie stara się jej dorównać. Historię z pewnością docenią niemniej fani mafijnych klimatów, a to dlatego, że pojawia się konflikt Donów ze "starej szkoły" z rosnącym w siłę narkotykowym biznesem, który preferują młodzi gangole. Graficznej orgii nie ma, muzycznie ponadprzeciętnie. Jako ukłon w stronę fanów znajdzie się kilka odniesień do The City of Lost Heaven, jednym z nich jest nawet odtworzenie bardzo ważnej sceny z pierwszej części. A co ponadto? Dużo strzelania, pościgów oraz mistyczny rytuał dołączania do Rodziny. Tylko miała być produkcja roku, zaś dostaliśmy pozycję niespecjalnie wyróżniającą się z tłumu, ze świecącym pustkami miastem na zachętę...