LocoRoco 2

Wcale nie jest wykluczone, że twórcy serii LocoRoco kilka lat temu szukali inspiracji na polskich bazarach. Bo wygląda na to, jakby pomysł na głównych bohaterów odgapili od jednego ze sprzedawców „glutków”. Pamiętacie je? To były takie obłe stworki z gumy, z narysowaną flamastrem gębą i wypełnione mąką. Kosztowały kilka złotych i pękały po dwóch minutach miętoszenia w rękach. Potem był już tylko krzyk mamy, że połowa mieszkania pokryta jest mąką. Postaci z LocoRoco jak żywo przypominają te tandetne zabawki. Tyle tylko, że nie pękają, do tego raźno skaczą i wesoło śpiewają. No i mają sto razy więcej uroku.

Redakcja

21.01.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52

Autorzy gry mieli naprawdę świetny pomysł. Pomińmy, że pewnie w dużej mierze jest to zasługa podpatrzenia prac projektantów z polskiego bazaru. Wart szczególnej uwagi jest nie tyle wygląd postaci, a bardziej sposób kierowania nimi. Otóż samymi „żelkami” da się jedynie podskakiwać, natomiast by potoczyć je w lewo lub w prawo, należy odpowiednio przechylić cały dwuwymiarowy poziom. Przydadzą nam się do tego tylko trzy przyciski - spusty „L”, „R” (do kołysania planszą i do skakania) oraz „kółko” (do rozszczepienia LocoRoco na kilka miejszych stworków). Brzmi zbyt banalnie? Zgodzę się. Brzmi. Jednak w praktyce daje całe mnóstwo radochy, potęgowanej przez sielską i bezstresową atmosferę całości. Zobaczcie na obrazki z gry. Wyobraźcie sobie, że to porusza się i brzmi równie uroczo, jak wygląda. Nie sposób się nie uśmiechnąć.

Zasady zabawy w drugiej części nie zmieniły się. Trzonem dalej jest tu odpowiednie przechylanie poziomu, zbieranie różnych śmieciuszków i odpędzanie złych potworków. Te powróciły na wesołą planetę zamieszkałą przez LocoRoco. Znowu chcą zmącić jej spokój, ukraść kolory oraz w ogóle sprawić wszystkim przykrość. Żelki wyruszają zatem z pieśnią na ustach, by rozprawić się z nieprzyjacielem i posprzątać bałagan, jaki wyrządził w kilku zakątkach świata. Właściwie w tych samych, co poprzednio, plus w jednym nowym. Co za tym idzie – po raz kolejny przetoczymy się między innymi przez tropikalną wyspę, las, czy pokrytą śniegiem górę. Oczywiście tylko charakterystyka środowisk pozostała ta sama – plansze są zupełnie nowe. I jest ich więcej niż w „jedynce”. Można by rzec, że jako kontynuacja, całe LocoRoco 2 jest większe i lepsze. Tylko nie "more badass", jakby to powiedział Bleszinski...

Dużych różnic pomiędzy obiema częściami gry nie ma, ale naturalnie pojawiło się i kilka nowinek. Pierwszą, chyba najciekawszą, jest możliwość pływania pod wodą, co w połączeniu z przechylaniem perspektywy daje ciekawy efekt. Żelek bezwładnie przemieszcza się z kierunkiem nachylenia i jedyne, co da się nim zrobić, to bardziej się zanurzyć lub wynurzyć. Na powierzchni zaś czekają na nas specjalne kamienie, które również są nowością w serii. LocoRoco może do takiego wpełzać i toczyć się razem z nim, tym samym niszcząc wszystko na swojej drodze i gniotąc wrogów, którzy normalnie są dość uciążliwi do zabicia. Poza tym dostaliśmy też kilka sympatycznych minigierek, na czele z prostą zabawą rytmiczną, obstawianiem żelków na wyścigach (regularny hazard, panie i panowie) czy też wariacją klasycznego „walnij kreta” - z dziur wychylają łby różne stworzenia, które trzeba pacnąć wciskając odpowiedni guzik. Mimo że te proste gierki nie są niczym specjalnym, to jednak mocno umilają rozgrywkę. Ta potrafi czasem wpaść w monotonię, zwłaszcza że wcale nie jest krótka.

[break/]Przejście głównego trybu zabawy zajmuje kilka godzin, lecz i tak na tym zabawa się nie kończy. Jedną z jej głównych składowych jest ogólnie pojęte zbieractwo. We wszystkich poziomach czeka na nas ogromna ilość rzeczy do zgarnięcia, a niektóre są naprawdę ciężko dostępne i dobrze poukrywane. Jeśli ktoś znajduje radochę w poprawianiu wyników na każdej planszy i kolekcjonowaniu każdego przedmiotu - LocoRoco 2 będzie dla niego jak gra obiecana. Zapomnijcie o wyciśnięciu maksimum z danego etapu przy pierwszym podejściu; w każdym z nich znajduje się cała masa poukrywanych przejść i lokacji, do których na pewno łatwo nie traficie. Mimo że poziom trudności jest niższy niż w pierwszej odsłonie gry, to i tak dotarcie do części miejsc wymaga nie lada zręczności oraz pomyślunku. Oczywiście nie mówię, że to źle. Przeciwnie – dobrze, gdy projekty w grze są zakręcone jak świat dziecka i zmuszają czasem do ruszenia głową.

Porównanie LocoRoco 2 do świata dziecka wydaje się trafne również ze względu na cudownie beztroską atmosferę i cukierkowy wygląd gry. W niej po prostu nie ma miejsca na jakiekolwiek złe emocje, na niezadowolenie i smutek. Jak człowiek popatrzy na roześmiane mordki LocoRoco wesoło podśpiewujących podczas przetaczania przez kolorowy świat, to ma wrażenie, że ulatniają się wszystkie jego problemy. Jedno trzeba przy tym wyjaśnić – to nie jest przesadna cukierkowatość, czy wręcz obrzydliwa. Nie - jest stonowana i, rzekłbym, elegancka. Ze smakiem. Spodoba się zarówno graczom młodym i starym; płci żeńskiej oraz męskiej. Pomimo swojego niecodziennego charakteru, grafika jest nadzwyczaj uniwersalna i po prostu śliczna. Podobnie rzecz ma się z dźwiękiem – grające w tle melodie, którym akompaniują żelki ze swoimi niezrozumiałymi piosenkami, idealnie dopełniają całości. Dźwiękowo może nie jest to poziom pierwszej części gry, ale nadal bardzo wysoki.

Jak pisałem wcześniej, LocoRoco 2 to po prostu większa i lepsza wersja „jedynki”. Fani nie znajdą tu konkretniejszych nowości – raczej kilka dodatków, no i oczywiście masę nowych poziomów do ogrania. Niemniej grę polecam nie tylko im. To obowiązkowa pozycja dla każdego posiadacza PlayStation Portable, zwłaszcza miłośnika platformówek mocno nastawionych na zbieractwo. Ten, kto w elektronicznej rozrywce szuka czegoś więcej niż tylko headshotów ze snajperki, powinien być zachwycony. Polecam gorąco.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)