Internet bezsilny po śmierci Michaela Jacksona
Portale informacyjne i internetowe encyklopedie nie mająnajmniejszych szans, bez względu na to, jakimi centrami danychdysponują, jeśli na świecie nagle dzieje się coś, co porusza setkimilionów osób. Można się było o tym przekonać dzisiaj w nocy, gdyInternet obiegła informacja o śmierci Michaela Jacksona. Wszystko zaczęło się, gdy o 14:20 czasu zachodnioamerykańskiegoserwis TMZ opublikowałinformację, że lekarzom nie udało się przywrócić pulsu MichaelaJacksona. To rozpoczęło falę kolejnych publikacji, ale całejsprawie towarzyszyło ogromne zamieszanie - nikt tak naprawdę niewiedział do końca, czy podawane informacje są rzetelne, czy aby napewno gwiazda popu nie żyje. Epicentrum internetowego zamieszania było tam, gdzie treść tworząsami użytkownicy - Wikipedia przeżywała dzisiaj w nocy prawdziweoblężenie. Praktycznie nieustannie edytowany był artykułpoświęcony Jacksonowi - w tej samej chwili wpisy były usuwane, alejednocześnie pojawiały się nowe. Niektórzy dodawali do biografiimuzyka datę zgonu, inni zamieniali czasowniki na przeszłe, jeszczeinni pisali po prostu Przestańcie, on żyje!. Finał nastąpił po godzinie, gdy serwery Wikipedii odmówiły dalszejpracy. Podobnie przeciążone zostały serwery największych światowychagencji informacyjnych i redakcji, między innymi CNN czy Times.Ostatecznie po przywróceniu pracy Wikipedii udało się opanowaćzamieszanie blokując dalsze edycje artykułu. W Internecie doszłojednak do bezprecedensowej demonstracji siły informacji i setekmilionów rozgoryczonych, a nawet spanikowanych użytkowników. Wartowyciągnąć z tego wnioski.
26.06.2009 13:00