Hyperbook Pulsar Z15S: szybki aż pali się do roboty, momentami zbyt dosłownie (test)
Mobilne granie zdobywa rzesze fanów, a producenci notebooków prześcigają się w oferowaniu przenośnych komputerów w przeróżnych konfiguracjach i formatach. Jednym z takich właśnie producentów, poszukujących kolejnych odbiorców, jest białostocka firma Hyperbook, ze swoim ultralekkim, kompaktowym notebookiem Pulsar Z15S.
04.01.2020 | aktual.: 04.01.2020 15:27
Przy czym urządzenie to wyróżnia się nie tylko całkiem smukłą obudową, ale także klawiaturą mechaniczną. Rodzi się pytanie, jaką wydajność zapewnia i jakie korzyści, jeśli w ogóle, czerpie z obecności mechanika.
Hyperbook przyzwyczaił nas już do sprzętu wydajnego i praktycznego, choć nieco topornego. Seria Pulsar ma za zadanie właśnie przełamać ten stereotyp.
Pulsar Z15S bazuje na kadłubku Tongfang GK5CP0Z, którego możemy znaleźć również w ofercie m.in. XMG, Dream Machines czy Xtreem. Ale też u bardziej egzotycznych w Polsce dostawców, jak choćby Illegear serii Onyx. Jak widać, to bardzo popularna konstrukcja na całym świecie, jednak co za tym idzie powinna być dobrze sprawdzona i scharakteryzowana pod względem ewentualnej rozbudowy lub konserwacji.
W ofercie Hyperbook dostępne są trzy warianty, z wlutowaną na płycie głównej kartą graficzną Nvidia GeForce RTX 2070 Max-Q, RTX 2060 oraz GTX 1660 Ti. Niezależnie od wyboru GPU, niejako z urzędu należą się sześciordzeniowy procesor Intel Core i7-9750H, a także 15,6-calowa matryca Full HD typu IPS, o odświeżaniu 144 Hz.
Tymczasem, jak przystało na kadłubek, pozostałe komponenty są w pełni konfigurowalne, a ostateczna cena zależy od wybranej konfiguracji. Pełna swoboda i personalizacja to znak rozpoznawczy polskiej marki.
Plusar Z15S należy do konstrukcji smukłych, ale żyletką nie jest. I to brzmi jak kompromis
Obudowa laptopa jest zwarta i subiektywnie ładna. W najgrubszym miejscu osiąga zaledwie 23,5 mm. Jasne, że można znaleźć kilka cieńszych konstrukcji, jednak biorąc pod uwagę, co znajduje się wewnątrz, ostateczną grubość jednostki uznaję za satysfakcjonującą.
Materiałowo to mieszanka szczotkowanego, czarnego aluminium z dobrej jakości tworzywem sztucznym. Aluminium znalazło się na górnej pokrywie oraz w części, gdzie naturalnie układają się dłonie podczas pracy – na panelu roboczym. Dolna pokrywa to plastik z dużymi, ażurowymi siatkami, które ułatwiają chłodzenie.
Choć notebook jest smukły, nie ograniczyło to producenta w kwestii liczby portów wejść i wyjść. Niewątpliwym ułatwieniem jest umieszczenie części portów na tyle obudowy, charakterystyczne dla znacznie grubszych i większych konstrukcji.
Na lewym boku, patrząc od frontu, widzimy porty audio, USB 2.0, gniazdo gigabitowej karty sieciowej i zabezpieczenie Kensington. Z kolei na prawym boku obudowy znalazło się miejsce dla dwóch USB 3.0 oraz czytnika kart pamięci SD. Wreszcie, na tyle obudowy są wyjścia wideo (2x mini DP, HDMI, USB typu C) oraz gniazdo zasilania. Według mnie niczego tu nie brakuje. A wam?
Po otwarciu laptopa w oczy rzuca się matowy ekran i cienkie ramki wokół niego
Może da się znaleźć jeszcze cieńsze, jednak w przypadku Hyperbooka jest to nie lada przełom. Wcześniejsze konstrukcje nie wyglądały tak lekko.
Producent wykorzystał matową matrycę IPS pracującą w rozdzielczości Full HD, przy odświeżaniu 144 Hz – z Nvidia G-Sync. Z tego miłego dodatku bez wątpienia gracze będą zadowoleni.
Użyta matryca to produkt BOE, model NV156FHM-N4G, który charakteryzuje się całkiem dobrymi parametrami. Pokrycie barw sRGB sięga 95 proc., Adobe RGB – 70 proc. Panel może pochwalić się szerokimi kątami widzenia, a odwzorowanie barw i kontrast wypadają bardzo korzystnie. Ekran to jedna z mocniejszych stron Pulsara Z15.
Drugi z głównych elementów, który zasługuje na słowo opisu to klawiatura. Przypomnę, jest mechaniczna
Jak praktyce wygląda praca i zabawa na mobilnym mechaniku? Całkiem przyjemnie. Skok jest odczuwalnie szybki i precyzyjny. Klik jest słyszalny, jednak daleko mu do desktopowych mechaników. Za to mobilna mechaniczna klawiatura jest stosunkowo cicha. Nie będzie przeszkadzać pozostałym domownikom podczas sesji z notebookiem.
Nie zabrakło oczywiście podświetlenia klawiszy. Mamy pełne RGB, które dowolnie możemy modyfikować, a nawet wyłączyć, jeśli feeria barw komuś nie odpowiada. Dla mnie ustawienie jednego koloru (np. niebieskiego) załatwia temat. Praca w nocy jest przyjemna, a klawiatura – odpowiednio widoczna.
Płytka dotykowa została umieszczona centralnie i ma spore rozmiary, a powierzchnia jest całkowicie gładka. Oczywiście obsługuje gesty, które pomagają podczas pracy. Nie ma wydzielonych klawiszy prawy/lewy. Aktywna jest część dolna, gdzie są imitowane prawoklik i lewoklik. W lewym górnym rogu jest czujnik, który umożliwia wyłączenie touchpada poprzez dwukrotne stuknięcie palcem. Przydatna opcja, kiedy przełączamy się w tryb gry.
We wnętrzu Pulsara znalazły się komponenty, które powinny zadowolić nawet wymagających użytkowników
Sercem komputera, jak już powinniście wiedzieć, jest procesor Intel Core i7-9750H pracujący z zegarem 2,6 GHz, który w trybie turbo może się rozkręcić do 4,5 GHz. To przedstawiciel dziewiątej generacji o nazwie kodowej Coffee Lake Refresh, wykonany w procesie litograficznym klasy 14 nm++. Ma sześć rdzeni fizycznych, ale wskutek obecności technologii HT możemy liczyć na 12 wątków. To jeden z najmocniejszych procesorów mobilnych. Niestety model ten został całkowicie pozbawiony możliwości podkręcania.
Jeśli chodzi o pamięć, Hyperbook postawił na sprawdzone rozwiązanie: dwa moduły HyperX KHX2666C15S4/8G pracujące w konfiguracji Dual Channel. 16 GB DDR4 na ten moment w zupełności wystarczy. Płyta obsłuży maksymalnie 32 GB, jednak w momencie wymiany trzeba będzie mniejsze moduły zdemontować. Na płycie głównej znalazły się bowiem tylko dwa gniazda na pamięci.
Cieszy dodanie dysku SSD NVMe Samsung 970 EVO Plus 500GB. Co prawda pojemność może nie robi takiego wrażenia, ale ten model to przedstawiciel najszybszych dysków na rynku, które pracują na interfejsie PCIe 3.0 x4. Według specyfikacji parametry odczytu i zapisu dobijają do maksymalnej przepustowości interfejsu, odpowiednio, 3500 i 3200 MB/s.
Jeśli komuś jeden dysk nie wystarczy, jest możliwość dołożenia drugiego M.2, a ponadto trzeciego nośnika w formacie SATA 2,5''. Jest na to miejsce. Odpowiednie sanki do montażu znalazły się w komplecie z notebookiem.
Za generowanie grafiki w przypadku nadesłanego do redakcji egzemplarza odpowiada karta Nvidia GeForce RTX 2060. To, co by nie mówić, sprawdzona architektura Turing z obsługą śledzenia promieni w czasie rzeczywistym (Ray Tracing) i usprawnionym upscalingiem (DLSS). Karta sprawdzi się w najbardziej wymagających operacjach na grafice trójwymiarowej.
Do mniej wymagających zadań jest zintegrowany z procesorem Intel UHD Graphics 630. Za przełączanie między układami odpowiedzialna jest technologia Nvidia Optimus, która działa wyśmienicie, jak zwykle zresztą.
To tyle, jeśli chodzi o wyposażenie Pulsar Z15s. Pamiętać należy, że jest to jedna z wielu konfiguracji, która ostatecznie może wyglądać całkowicie inaczej. Ograniczeniem jest budżet i potrzeby użytkowników.
Przejdźmy zatem płynnie do wydajności recenzowanego sprzętu w grach i aplikacjach
Po blisko miesiącu obcowania z produktem Hyperbooka, nie mam wątpliwości, że testowana konfiguracja zapewni odpowiednią wydajność właściwie we wszystkich potrzebnych aspektach użytkowania notebooka. Za tak dobry odbiór urządzenia odpowiadają dobrze dobrane komponenty i summa summarum całkiem kompaktowa budowa.
Ogólną wydajność notebooka potwierdza popularny PCMark 10, gdzie testowa jednostka osiąga przyzwoite 4953 punkty. Wydajność procesora ukazał w pełnej krasie Cinebench R20. Zarówno w trybie wielu rdzeni, jak i pojedynczego rdzenia mobilny Core i7 podejmuje równą walkę z jednostkami stacjonarnymi, zwłaszcza minionych generacji.
Przechodząc do wydajności w grach, już test 3DMark Time Spy wskazuje, że nie powinniśmy mieć żadnych problemów z rozbudowanymi grami w natywnej rozdzielczości 1920 na 1080 pikseli. Wynik ogólny 5942 punkty jest bliski wynikowi dla komputerów stacjonarnych, których wydajność – zdaniem autorów benchmarku – pozwala na rozgrywkę w rozdzielczości 4K. Taka ciekawostka.
Okres świąt i dłuższa przerwa od codziennych obowiązków pozwolił na sprawdzenie tytułu, na który niestety dotychczas nie znalazłem czasu. Piszę o Battlefield V. W końcu znalazłem czas, aby dłużej posiedzieć nad kampanią.
Bez kompromisów podszedłem do ustawień graficznych. Wybrałem profil Ultra z włączonym DX12 i DXR Ultra i praktycznie przez cały czas gry nie udało się zejść z płynnością gry poniżej 60 kl./s. Tak było w krytycznych momentach, jak wybuchy czy dużo jednostek na ekranie. Częściej widziałem wskazania na poziomie 80 klatek i więcej.
Na fali popularności Wiedźmina na Netflixie, wróciłem też do Wiedźmina 3: Dziki Gon. Ta gra to prawdziwy majstersztyk i po tylu latach od premiery nadal jest piękna, wciągająca i wymagająca nawet dla najnowszego sprzętu. I tu się nie zawiodłem. W wymagającej lokacji, jaką jest miasto Novigrad i przy ustawieniach Uber, płynność gry była znakomita, spadki sięgały okolic 70 klatek, jednak częściej widywałem 80-90 fps.
W trakcie dłuższych sesji sprawdziłem chłodzenie notebooka i podatność na thermal throttling. To dwie zmory mobilnych rozwiązań.
Hyperbook postawił na dwa wentylatory promieniowe, które zostały osadzone tuż obok CPU i GPU
W trakcje zwykłej pracy, choćby przy pisaniu niniejszej recenzji, przeglądaniu internetu czy oglądaniu filmów na Netfliksie, o działaniu wentylatorów złego słowa nie można napisać. Słychać lekki szum, jednak w żaden sposób nie wpływa to na komfort pracy z urządzeniem.
Niestety, podczas grania oba wentylatory rozkręcają się bardzo wyraźnie. Są już ewidentnie słyszalne i przy dłuższych sesjach bywa to uciążliwie. Rozwiązaniem jest podłączenie słuchawek. My nie usłyszymy wentylatorów, co innego osoby postronne.
Tak więc chłodzenie jest ciche tylko dopóki nie dojdzie do większych obciążeń, czy to procesorowych czy graficznych. Dobre i to. Patrząc na inne wysokowydajne notebooki, wysoki poziom hałasu pod obciążeniem to raczej norma, ale człowiek zawsze ma nadzieję, że ktoś w końcu fizykę oszuka. Nie tym razem.
Jeśli chodzi o temperatury procesora, to sytuacja jest... powiedzmy, że dynamiczna
O ile w trakcie kilkugodzinnej pracy i lekkiej rozrywki nie zaobserwowałem zbyt dużych skoków temperatur, o tyle już pierwsza dłuższa sesja z Wiedźminem ukazała nieciekawy obraz.
Temperatury niebezpiecznie wskoczyły powyżej akceptowalnych 90°C, co przełożyło się na zrzucanie zegarów i tym samym niższą ostateczną wydajność. Niestety thermal throttling objawił się w pełnej krasie, co na dłuższą metę jest nieakceptowalne.
Na całe szczęście jest na to rozwiązanie. Banalnie proste, aczkolwiek wymaga dodatkowych działań. Konieczne jest uruchomienie programu ThrottleStop. Dzięki niemu możemy obniżyć napięcie i limit TDP. (Domyślnie, chwilowe TDP procesora może sięgnąć nawet 64 W). Jak tego dokładnie dokonać dowiecie się ze świetnego poradnika autorstwa Piotrka Urbaniaka. Polecam!
Te dwa proste zabiegi spowodowały, że w Wiedźminie nie udało mi się już przekroczyć temperatury 90°C. Pełen sukces! Choć dziwi nieco podejście producenta do TDP procesora i temperatur.
Hyperbook Pulsar Z15S – czy warto?
Czas spędzony z Pulsarem Z15 uważam za bardzo udany. Tak się złożyło, że miałem nieco więcej wolnego niż zazwyczaj i mogłem praktycznie całymi dniami pracować i bawić się na tej niewątpliwie ciekawej maszynie.
Wygląd i wykonanie przypadły mi do gustu. Waga notebooka nie odstrasza i można go spokojnie zabierać w dalsze podróże, a arsenał portów zaspokoi wszelkie potrzeby. Do tego dochodzi bardzo dobra matryca (IPS, 144 Hz Nvidia G-Sync), mechaniczna klawiatura z podświetleniem RGB i precyzyjny gładzik. Niebanalnym atutem jest przy tym możliwość uszycia wybranej konfiguracji na miarę potrzeb.
Minusów nie ma zbyt dużo. Niemniej zdaję sobie sprawę, że temperatury wyglądają odstraszająco. Cóż, mogę co najwyżej wyrazić nadzieję, iż jest to problem tego konkretnego egzemplarza. Możliwe, że zastosowanie lepszej pasty termicznej mogłoby nieco poprawić uzyskane temperatury. Hyperbook posiada w ofercie usługę zmiany pasty na bardziej wydajną, a także szlifowania stóp radiatorów. Testowany egzemplarz takich rarytasów nie oferował.
Znak zapytania, a chyba jeszcze o tym nie wspominałem, stawiam ponadto przy głośnikach. Grają czysto i przyjemnie, lecz niezbyt głośno i – z uwagi na brak subwoofera – delikatnie mówiąc, nie powalają basem. Nie powala też akumulator o pojemności zaledwie 47 Wh, który wystarcza raptem na niecałe trzy kwadranse gry lub 2-2,5 godziny przeglądania internetu z włączonym Wi-Fi i jasnością ekranu 50 proc. Tyle że laptopy dla graczy, nie ukrywajmy, wykorzystywane są głównie na zasilaniu sieciowym. W teren i tak lepiej zabrać jakiegoś lekkiego ultrabooka.
O cenach i dostępnych opcjach konfiguracji:
Tak jak pisałem, konfigurację Pulsara Z15s możemy dowolnie modyfikować już na etapie zamówienia a ostateczna cena może się dość znacznie różnić między konfiguracjami. Wariant testowany przeze mnie to wydatek rzędu 7348 zł, nie wliczając systemu operacyjnego. Najtańszy model z GeForce'em RTX 2060 (8 GB RAM, SSD 240 GB) można natomiast skompletować za 6700 zł. Dla poszukujących oszczędności jest jeszcze wariant z GTX 1660 Ti w wyjściowej cenie 5999 zł. Z kolei opcja z RTX 2070 Max-Q kosztuje od 7999 zł. Dla każdego coś miłego.
- Relatywnie niska waga i smukła obudowa
- Dobra jakość wykonania
- Wysokiej klasy matryca
- Odświeżanie 144 Hz i G-Sync
- Ogólna wydajność
- Szerokie możliwości personalizacji
- Wygodna klawiatura mechaniczna
- Gładzik i audio na plus
- Temperatury pod obciążeniem i thermal throttling
- Mała pojemność akumulatora
- Brak głośnika niskotonowego