Gry za 80 euro mogą być… świetną reklamą Game Passa
Wiemy już, że część gier na nową generację będzie kosztować 80 euro. Tak zostało wycenione przez Sony *Demon's Souls, czy Destruction All-Stars. Wcześniej taką cenę zaproponowało 2K z najnowszą odsłoną swojego NBA*. W międzyczasie Activision również zdecydowało się na tyle wycenić nadchodzące "Call of Duty: Black Ops".
17.09.2020 | aktual.: 17.09.2020 14:48
Sytuacja może odmienić myślenie wielu graczy o zakupie swoich ulubionych tytułów w dystrybucji cyfrowej. Cyfrowy model PlayStation 5 może kusić niższą ceną – 1849 złotych, o 450 zł mniejszą niż model z napędem.
Jednak, gdy przeliczymy (wg średniego kursu NBP z 17 września 2020 r.) 80 euro na naszą walutę, wyjdzie nam 356 złotych. Tyle właśnie ma kosztować w przybliżeniu część nowych gier na PS5 (np. wyżej wymienione tytuły). Oczywiście cena pudełek i kopii cyfrowych będzie taka sama, ale w przypadku konsoli bez napędu stracimy jedną najbardziej reklamowanych w 2013 roku "funkcji" (jako prztyczek w nos Microsoftowi), czyli wymianę/odsprzedawanie gier.
Samo w sobie oczywiście nie byłoby to niczym złym, gdyby właśnie nie podwyżka cen gier. To już może rzucać cień na atrakcyjność cyfrowej dystrybucji, a na pewno początkowo. Co ciekawe, nieoczekiwanym (a może wcale nie jest to takie dziwne) beneficjentem tego wszystkiego mogą stać się usługi w rodzaju Game Passa.
Zakładając, że kupujemy go jedynie jako abonament comiesięczny za 54,99 zł w wersji Ultimate (a przecież zawsze można skorzystać z licznych promocji, albo tańszego, 40 zł/m-c "zwykłego" Game Passa), roczny jego koszt wyniesie nas mniej niż Demon's Souls i Destruction All-Stars. Żeby być fair, trzeba powiedzieć, że Activision i 2K będzie żądać 80 euro także od właścicieli Xboksów. Jedynie nie wiemy, na ile wyceni swoje własne gry Microsoft.
Jednak trend zmierza w stronę tego, że dzięki temu usługi abonamentowe umocnią się jako pełnoprawna alternatywa, która poszerza dylemat "pudełka kontra cyfra", a także na pewno wzbudzi dyskusje na temat "własność" vs "rotacja, ale duży wybór + wygoda za niewielką cenę".
Wiele osób miało (zresztą słusznie) za złe Microsoftowi wcześniej, że skupiał się nie na prezentowaniu nowych gier, lecz na sprzedawaniu Game Passa. Teraz po tym, jak Sony odkryło wszystkie karty, może okazać się, że firma z Redmond wzmocni swoje działania, aby starać się jeszcze bardziej uwypuklić wartość, jaką Game Passa oferuje w swojej cenie.
Oczywiście Game Pass nie zapewni nam stałego dostępu do wszystkich nowości, ale zagwarantuje nam wszystkie gry produkcji Microsoftu w dniach premiery, a w ostatnim czasie niejednokrotnie zdarzało się, że wysokobudżetowe produkcje trafiały tam po pół roku od premiery (np. *Devil May Cry 5), a niektóre gry ze średniej półki cenowej, jak Ashen czy Mutant Year Zero: Road to Eden * – od razu.
W chwili obecnej oczywiście można jedynie domniemywać, co się może stać. Jednak rynek powinien wkrótce zweryfikować te dość znaczące zmiany na rynku.