Gramy w Elite: Dangerous, czyli lekarstwo na kaca po No Man’s Sky

Elite: Dangerous nie jest grą nową, co wcale nie znaczy, że jest grą starą – cały czas wypuszczane są nowe łatki i dodatkowa zawartość, a deweloper zapowiedział niegdyś, że grę będzie rozwijał przez 10 lat po premierze. My skupiliśmy uwagę na tytule po niesmaku jaki zostawił u nas No Man's Sky. Oto nasze pierwsze – bolesne – chwile z grą.

Gramy w Elite: Dangerous, czyli lekarstwo na kaca po No Man’s Sky

02.09.2016 17:46

W zasadzie nie są to tylko pierwsze chwilę z Elite: Dangerous, ale również z kontrolerem Thrustmaster T.Flight Hotas X, który świetnie się w grze spisuje, ale wymaga poświęcenia mu dłuższego czasu. W filmie cały czas ratujemy się ściągą z rozpiską funkcji poszczególnych przycisków.

Thrustmaster T.Flight Hotas X w akcji. Tak, w tle widać dyskietki.
Thrustmaster T.Flight Hotas X w akcji. Tak, w tle widać dyskietki.

Gra wygląda dobrze i nie wymaga mocnego sprzętu: Quad Core (4 x 2 GHz), 4 GB RAM, GTX 260 lub 4870HD. Działa na systemach Windows (od 7) oraz Mac OS X (od 10.10.3). Jest też dostępna na konsolę Xbox One, a już wkrótce także na PS4.[img=screenshot-05][join][img=screenshot-08]Dla prawdziwych retro-twardzieli, producent udostępnił za darmo pierwszą iterację gry – Elite z 1984. Jest to wersja z maszynki BBC Micro B, w paczce znajduje się obraz dyskietki wraz z emulatorem.[img=Zrzutekranu2016-09-02o15.31.58]

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)