God of War: Ghost of Sparta
Co ludzi denerwuje w grach? W wielu tytułach irytuje widoczna wtórność. Oklepane patenty nie wnoszące nic do rozgrywki. Sztywne trzymanie się koncepcji obranej przed laty, która jest już wyeksploatowana do granic możliwości, lecz mimo to twórcy nadal chcą jeszcze trochę na marce zarobić. Seria God of War zawładnęła każdą kolejną konsolą Sony począwszy od PlayStation 2. Teraz na przenośny sprzęt firmy wychodzi następna odsłona przygód Kratosa, czyli Ghost of Sparta. Czy nowe przygody rzeźnika okazały się wyłącznie pewnym odgrzewanym kotletem, czy też czekała na nas rewolucja?
22.11.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:48
Jako że Bóg Wojny w „trójce” wymordował już chyba wszystkich mieszkańców Olimpu, odpowiedzialne za grę studio Ready at Dawn postanowiło, iż opowie nam historię mającą miejsce między pierwszą a drugą częścią krwawej sagi. Poznamy najbliższą rodzinę herosa, rzecz jasna nie obędzie się też bez konkretnej porcji fruwających flaków. "Biednego" Kratosa znowu męczą koszmary. Już nie związane z jego żoną i córką, lecz młodszym bratem Deimosem. W wizjach pojawia się również tajemnicza świątynia Posejdona, więc jak nietrudno się domyślić właśnie tam skierujemy nasze pierwsze kroki. W niekrótkim czasie zahaczymy o lata dzieciństwa Ducha Sparty i zafundujemy sobie spotkanie z członkami familii.
Fabuła dość długo każe czekać na moment, kiedy to dane nam będzie dostrzec we wszystkim sens. Preteksty do wymordowania kolejnych antycznych maszkar, wymyślane przez twórców, są z każdą kolejną częścią coraz bardziej komiczne. Dorzucenie teraz do obsady brata oraz matki także może wywołać mieszane uczucia, bo w końcu wraz z częścią trzecią opowieść została zakończona. Dotąd o nich żadnej wzmianki nie było – tym bardziej o Deimosie, który nagle w Ghost of Sparta stał się dla Kratosa niezwykle istotny. Nie oznacza to, że historia stanowi najsłabszą część gry, ponieważ jest w stanie przybliżyć nam postać głównego bohatera. Acz bardziej niż pewne, iż weterani serii znajdą do tego kilka większych luk w scenariuszu, kłócących się z pozostałymi, wydanymi do tej pory grami...
Na samej zabawie to się bardziej jednak nie odbije. Zwiedzimy naprawdę świetne miejscówki - wspomnianą choćby wcześniej świątynię znajdziemy na Atlantydzie. Potem czeka nas przeprawa przez pasmo górskie i wizyta w rodzinnych stronach, czyli Sparcie. Wioska szybko stara się wymazać z pamięci swojego opiekuna, dawnego Boga Wojny Aresa, aby zastąpić go obecnym – naszym bohaterem. Spacer po osadzie jest tyle ciekawy, że w końcu schowamy broń i po prostu nacieszymy oczy spokojnym życiem ludności. Każdy napotkany spartiata oddaje nam honory, gdzieś w tle mężczyźni szkolą się w sztuce wojennej, zaś kobiety zajmują domowym ogniskiem. Pań lekkich obyczajów też nie zabrakło, ale wiadomo, co one robią - więc nie będę się rozpisywał… A te kilka lokacji to jedynie początek wyprawy. Potem środowisko zmienia się w zastraszającym tempie i aż trudno nad tym wszystkim nadążyć. Lokacje w dalszym ciągu są liniowe, ale prawdę mówiąc szczególnie to w czerpaniu radości z gry nie przeszkadza.
[break/]Niestety, jeżeli o rozgrywkę chodzi, nie będzie taryfy ulgowej... Ready at Dawn serwuje nam bowiem dokładnie to samo, co mieliśmy okazję zobaczyć przy okazji Chains of Olympus. Nie pokuszono się o żadne zmiany w mechanice, a stąd tytuł jawi się jako duże rozszerzenie wcześniejszego kieszonkowego God of War. Na start do dyspozycji mamy tę samą parę broni, co w "dwójce" - Ostrza Ateny. Wizualnie oręż się więc zmienił, lecz wachlarz ciosów w większości pozostał ten sam - dorzucono w sumie jedynie możliwość podpalania. Trzymając R1 i wykonując normalne kombinacje, Kratos nie tylko wymachiwać będzie ognistymi tasakami, ale przy odrobinie szczęścia przyczepi do przeciwnika ładunek, który po krótkiej chwili eksploduje. Nowy patent przyda się głównie w walce z mocno opancerzonymi stworami, niekiedy otworzy nam też przejście dalej. Później wpadną nam w dłonie jeszcze włócznia oraz tarcza spartan. Zestaw rodem z 300 Franka Millera prezentuje się cudownie. Jedno nas obroni, zaś oszczepem możemy rzucać - rzecz przydaje się, kiedy z daleka atakują bohatera łucznicy.
Obok "standardowych" broni, których jak widać mamy niewiele, nie zabrakło magicznych artefaktów. Oko Atlantydy, dawniej należące do Posejdona, czasem pomoże nam w trakcie podróży - przedmiot razi prądem każdego, kto stanie na drodze, lecz działa na niewielkim obszarze, dlatego rzadko kiedy opłaca się go używać. Potem przyjdzie pora na bardziej przydatne zamrażanie kilku delikwentów w najbliższym otoczeniu bohatera, a to dzięki mocy Rogu Boreasza – boga północnego wiatru. Jest jeszcze mój ulubiony gadżet, który Kratos nabywa po ubici Eris, czyli bogini niezgody i chaosu. Heros oto wypuszcza czarne wiry, w kontakcie z przeciwnikiem podbijające go, tym samym ładując nam łańcuch kombosów.
Ten to dość istotna sprawa, gdyż im seria jest dłuższa, tym na nasze konto wpada więcej punktów, które klasycznie są tu ukazane w postaci czerwonych kul. Otrzymamy je nie tylko z poległych przeciwników, ale też znajdziemy w skrzyniach porozrzucanych po mitycznych lokacji. Po uzyskaniu odpowiedniej ilości możemy ulepszyć broń lub artefakty, zwiększając ich siłę, bądź też obszar działania - jak widać w tym temacie też obyło się bez zmian. Dla stosowności trzeba wspomnieć jeszcze o kuleczkach koloru zielonego, uzupełniających wkurzonemu Kratosowi zdrowie, oraz niebieskich, odpowiadających za magię, czyli wykorzystywanie artefaktów. Do tego wracają również "usprawniacze" takie jak oko Gorgony, pióro Feniksa czy róg Minotaura, których uzbieranie po pięć sztuk powiększy nam zasób odpowiedniego paska (życie, magia, "podgrzewanie" ostrzy pod R1).
[break/]Bestiariusz Ghost of Sparta wypada niestety blado na tle poprzednich odsłon. Dlaczego? Ponieważ ekipy odpowiedzialne za gry God of War wrzuciły do serii już chyba każde znane ludziom mityczne stworzenie. Kratos wymordował wszystko, co pełza, skacze, chodzi czy fruwa, tak więc nie uświadczycie tutaj za wielu nowych poczwar. Z ciekawszych jest między innymi Kraken i kilku bossów, z jakimi jeszcze nie mieliśmy okazji skrzyżować broni. Są też mechaniczne oraz lodowe stwory, które zniszczymy wyłącznie używając zdolności podpalania orężem. Na tym właściwie koniec. Cyklopa ponownie pozbawimy oka, w gardle Minotaura znowu zanurkują ostrza, Meduza kolejny raz straci na naszym punkcie głowę, zaś harpie swoje skrzydła. Wszystko rzecz jasna w fontannie krwi i ze szczyptą losowych sekwencji Quick Time Event. Niby fajnie, ale kilka wykończeń dawno widzieliśmy.
Pod kątem oprawy tytuł oszałamia, choć zabrakło trochę niezwykle rozległych przestrzeni ciągnących się gdzieś obok ścieżki "głównej", którą podąża Kratos... Lokacje zaplanowano dość ciekawe, liniowość rekompensują skryptowane momenty przyprawiające o opad szczęki. Wszelkie zjeżdżanie ze stoku, huśtanie się oraz inne platformowe elementy także zdają egzamin celująco. Bohater graficznie został doszlifowany i twórcy chcieli także dorzucić motyw z krwią przeciwników pozostającą na jego ciele, ale widać ją bardzo rzadko. Dużo częściej zauważymy za to szarpanie animacji… O muzyce za dużo dobrego powiedzieć raczej nie można - większość kawałków słyszeliśmy, a niekiedy w czasie walki, czy samego biegania po mapie, chóry i orkiestra w tle potrafią zmęczyć uszy. Trzeba wspomnieć, że Ghost of Sparta zostało na naszym rynku w pełni zlokalizowane, starając się dorównać „trójce”. Błędów jest może niewiele, dubbing trzyma odpowiedni poziom, lecz czegoś tutaj mimo wszystko brakuje… I nie jest to z pewnością Bogusław Linda, który ponownie wcielił się w mitycznego rzeźnika.
Podsumowując, ten sam kotlet serwowany po raz piąty nie smakuje już tak dobrze. Druga z kolei odsłona przygód Boga Wojny na PlayStation Portable nie może się nie podobać, ale jeżeli mieliście okazję ograć wcześniejsze części, nie znajdziecie tu za dużo nowego. Kombinacje ciosów są niemal takie same, acz pokuszono się o miły dodatek w postaci typowo zapaśniczych chwytów, kiedy to Kratos podbiega do delikwenta, ciska nim o ziemię, a potem zasypuje potężnymi uderzeniami. Niemniej ten szczegół, choć bardzo przydatny w walce, nie rekompensuje małej ilości broni i artefaktów. Historia Deimosa nabiera rumieńców dość późno, zaś przez luki, zdaje się być wciśnięta na siłę do "kanonu". Wtórny do bólu Ghost of Sparta to kolejny dowód na to, iż serii przydałaby się w końcu jakaś zmiana…