Gears of War: Ultimate Edition — wojna się zmienia, niekoniecznie na lepsze

Pamiętam, jak w 2007 roku zachwycałem się Gears of War na konsoli Xbox 360. To był tytuł, który faktycznie przemawiał za zakupem sprzętu od Microsoftu i jedna z najważniejszych produkcji wydanych na styku dwóch generacji systemów do grania. Mija 8 lat, a na Xboksie One oraz PC pojawia się wznowienie produkcji z dopiskiem Ultimate Edition. Miłe wspomnienia owszem powróciły, ale dzieło doszlifowano, pozmieniano w wielu miejscach dla lepszych wrażeń wizualnych, a tym samym jest ono nie tak wiernym przetworzeniem kultowego oryginału. Historię opowiedziano od początku z użyciem nowszych sztuczek technologicznych, lecz odpowiedzialnej za nie ekipie The Coalition zabrakło trochę wyczucia, jeśli chodzi o sceny będące, dla mnie przynajmniej, takimi kluczowymi. Nowe nie jest więc tak zawsze lepsze. Jeśli wcześniej nie znaliście Marcusa i spółki, od projektu tego spokojnie możecie zacząć. Starzy wyjadacze jednak pewnie zatęsknią za pierwowzorem. Dla nich niemniej jest promocja.

Gears of War: Ultimate Edition — wojna się zmienia, niekoniecznie na lepsze

28.08.2015 12:00

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Dzięki niedawno ujawnionej wstecznej kompatybilności najnowszej amerykańskiej konsoli, mającej oficjalnie dojść jesienią, nabywcy usprawnionych Gearsów dostaną do pobrania wszystkie części serii z poprzedniej konsoli do wykorzystania z emulatorem systemowym. Przy przystępnej cenie, jak za premierę rynkową, reedycja już mogła wpaść niejednemu w oko, a ograniczona czasowo akcja z darmowymi starymi grami wyłącznie czyni ofertę bardziej wartą rozważenia, nawet pomimo moich wstępnych i dalszych marudzeń. Trzon rozgrywki nie zmienił się ani trochę, choć dzięki poprawkom w rozgrywce zdecydowanie mniej razy wbiega się teraz na obiekty. Umięśniony Marcus Fenix zostaje wyciągnięty z więzienia przez kumpla, aby wspomóc go i organizację COG w walce z Szarańczą, maszkarami, które wiele lat temu nieoczekiwanie spod ziemi zaatakowały mieszkańców planety Sera. Sytuacja jest tak beznadziejna, że wyłącznie nie do końca zgrana grupa osiłków może przechylić szalę zwycięstwa w wieloletniej wojnie na rzecz niedobitków ludzkości. Droga wiedzie z korytarza w korytarz, od jednej strzelnicy z wymianą ognia zza osłon, do kolejnej. Aż do znanego świetnie finału…

  • Xbox One
  • Xbox 360
[1/2] Xbox One

Od strony mechaniki, postacie dalej poruszają się ciężko, tylko jak wspominałem już bez bezsensownego zahaczania o murki w sprincie. Do przebrzydłych wrogów wypala się wyśmienicie z karabinu z piłą łańcuchową, tak jak przed laty, oraz rozcina ich na kawałki z bliska. Znów nie ma sensu bawić się na niższych poziomach trudności, bo przygoda jest wtedy za łatwa i krótka, zwłaszcza, że kompani aktywnie uczestniczą w walce. Nikt nie wyrzucał zabawy w idealne przeładowania, czyli zwiększenia skuteczności broni przy odpowiedniej zmianie magazynka. Historia w wielu miejscach ponownie się rozdziela na dwie drogi, więc wypada reedycję przejść przynajmniej dwukrotnie, starając się docenić kunszt grafików. Robili, co według siebie uznali za słuszne, aby usatysfakcjonować rozpieszczonych coraz to bardziej fotorealistycznymi grami fanów świata elektronicznej rozrywki. W porównaniu z nową wersją, pierwotne miejscówki wypadają słabo. Dzięki zmontowanym na nowo wszystkim scenkom przerywnikowym z wykorzystaniem dużo bardziej szczegółowych modeli, pięknej dramaturgii dorobił się np. moment pojawienia się głównego złego, a także śmierci jednej z ważnych postaci. Z drugiej strony Marcus zbytnio gra teraz twarzą. Z uwagi na ograniczenia techniczne, wcześniej chodził cały czas z grymasem od ucha do ucha, co czyniło z niego super twardziela. Obecnie niekiedy prezentuje oczka jak jelonek Bambi.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Ponieważ mechanik Baird wreszcie wygląda jednak jak normalny człowiek, a nie brzydki cyborg z doklejoną facjatą, to on, nie zaś czarnoskóry i wygadany Cole, spodobał mi się najbardziej z bohaterów drugoplanowych. Dograno kilka rozmów, co pozwoliło dotąd postaciom pozostającym jakoś w cieniu wysunąć się na pierwszy plan. Połatało to przy okazji dziurawy scenariusz i nie odnosi się więcej aż tak średniego wrażenia, że fabuła jest wyłącznie pretekstem do parcia naprzód, kiedy tak naprawdę zbudowano na potrzeby marki całe sensowne uniwersum, włącznie z komiksami (których zeszyty fragment po fragmencie są nota bene bonusami do uzyskania w grze). Ultimate Edition to przy okazji debiut na Xboksach dodatkowego rozdziału dostępnego wcześniej w wersji PC, z olbrzymim Brumakiem w roli bossa stojącego na przeszkodzie do celu.

  • Stare Gears of War
  • Nowe Gears of War
[1/2] Stare Gears of War

Lokacje są dużo bardziej szczegółowe i pełne drobnych elementów i oprawa straciła na kanciastości i niedoświetleniu, ale również przy tym charakterze. To przełożyło się na zubożenie doznań z niezapomnianych momentów. Na zawsze pozostanie mi w głowie pojawienie się po raz pierwszy zwinnych Wretches, syczących przeciwników z kuszami, odstrzelenie przez snajpera przeładowującego karabin kompana, wejście do gry świecących pokrak czy w ogóle ociekająca deszczem lokacja, gdy po wyjściu z lasu trafiało się do opuszczonej fabryki. W reedycji te sceny przeszły niezauważone, rozmyły się po prostu. Cały etap polegający na trzymaniu się światła, aby bohaterów nie zmasakrowały latające stworzenia, także jest zbyt jasny. Tak naprawdę ze zmienionych poziomów wrażenie zrobił na mnie zaledwie ten końcowy, z pędzącym pociągiem, gdyż niebo stopniowo zamalowywane było na ciemno, niczym płótno atramentem. Przyczepię się też pancerzy. Podkolorowane, prezentują się za lekko, inaczej niż metaliczne żołnierskie wdzianka z pierwowzoru. Poza tym zachowano o dziwo kilka wpadek z oryginału. Tekstury potrafią się wyraźnie doczytywać, wrogowie pojawiać z powietrza i ze stania przechodzić od razu do bycia schowanym za murkiem na kucaka (brak łączenia animacji), nagminnie przenikają się obiekty, a ciała zabitych wariują. W dalszym ciągu niesamowitą frajdę dają niemniej zabójstwa przy przeskoku nieprzyjaciela przez przeszkodę, gdy bezwładnie pada na twarz. Swoją drogą, maszkary dotąd popisują się niezłą inteligencją, co da się we znaki na wyższej trudności. W Full HD rzadko kiedy akcja spowalnia, jednak 60 klatek na sekundę jest tylko w multi.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Trzeba się przyzwyczaić do płynności w trakcie rozgrywki online. Nie mówię tu jednak o współpracy, gdy w rolę kolegi walczącego z Szarańczą wciela się ktoś z sieci, czyli przechodzeniu kampanii razem (jest też opcja gry na podzielonym ekranie), a rywalizacji wieloosobowej. Cały system działa jak dobrze naoliwiony, oferując kilka trybów zabawy niedostępnych w oryginale plus blisko 20 map do prowadzenia starć. Na razie dziwnie dobiera drużyny po poziomach graczy i miejmy nadzieję, że po premierze szybko się dotrze. Dedykowane serwery gwarantują mniejsze opóźnienia na łączach, co docenicie, kiedy wspomnicie wcześniejszą przewagę hosta siejącego pogrom ze strzelbą… Miło wrócić na stare śmieci i myśleć o zdobyciu pewnego bardzo poważnego osiągnięcia, a nawet jeśli woleliście starą zabawę online to po raz kolejny przypomnę o opcji pobrania Gears of War z Xboksa 360 w ramach wstecznej kompatybilności już wkrótce. Tam multiplayer także będzie działał. Po Halo: The Master Chief Collection można było się po Ultimate Edition spodziewać czegoś znacznie ambitniejszego, ale prawa do marki wcale nie tak dawno przeszły w ręce Microsoftu, a studio przemianowane na The Coalition, choć utalentowane, czas musi poświęcać przecież na robienie GoW 4, nie zaś odkurzanie klasyków. Na to pewnie przyjdzie jeszcze pora, bowiem w stylu Microsoftu są wznowienia po dekadzie od debiutu gier.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)