Garshasp

Prince of Persia, Assassin’s Creed, God of War – te serie nie są chyba obce żadnemu fanowi elektronicznej rozrywki. Wszystkie trzy łączy świetna grywalność, a także niezwykle charyzmatyczni bohaterowie, którymi kierujemy z perspektywy trzeciej osoby. Podobnych herosów nie brakuje też w mitologii bliskowschodniej, co ostatnio postanowili udowodnić Irańczycy. Nieznane u nas studio Dead Mage przygotowało dzieło akcji o nazwie Garshasp. Pozycja nie miała ambicji mierzyć się z jej europejsko-amerykańskimi odpowiednikami, bo po pierwsze ekipa dysponowała niskim budżetem, po drugie zaś (co się wiąże z poprzednim) korzysta tylko z wolnego oprogramowania – ale znowu według producentów, wszelkie wady produkt nadrabia klimatem. Ile w tym prawdy?

Redakcja

12.12.2011 | aktual.: 01.08.2013 01:46

Mityczny Garshap ma oto za zadanie bronić świat przed inwazją sił ciemności. Te nawiedziły ludzi po tym, jak uwięziony demon Azhi-Dahaka (taki azjatycki Sauron) wezwał dowódców swoich dawnych wojsk do powstania. Jeden z nich - potężny Hitasp, najeżdża wioskę naszego zabijaki, mordując przy okazji jego brata. Oczywiście z miejsca mamy deklarację krwawej zemsty, a potem powolną drogę do ludowej sławy. Jak widać, scenariusz jest od samego początku na wskroś „zachodni” i później nigdzie nie ulega to zmianie. Deweloperzy, wbrew swoim zapewnieniom, poszli na przysłowiową łatwiznę, kopiując w prostej linii styl od grona bardziej doświadczonych kolegów. Szkoda, bo interesująca fabuła mogła być przeciwwagą dla przeciętnego wykonania, do tego z masą błędów.

Spotykamy się z nimi już w premierowej misji, przyzwyczajając się do sterowania, które wypada wyjątkowo niewygodnie - stąd minie trochę czasu, zanim się do niego przyzwyczaimy. Postać obserwujemy teoretycznie zza pleców, lecz kamera zachowuje się zazwyczaj jak chce i zdecydowanie zbyt często następuje automatycznie przełączenie jej na inny punkt widzenia, przez co zwyczajnie tracimy orientację. Przeszkadza to bardzo również w trakcie walk – stojących akurat na całkiem przyzwoitym poziomie. Standardowo mamy do wykorzystania dwa rodzaje ataku, unik plus blok. Z kolejnymi starciami bohater się rozwija, zyskując nowe umiejętności, co przekłada się na świeży wachlarz ciosów specjalnych, jak też kombosy - możliwe do wykonania, kiedy uzyskamy odpowiedni poziom energii.

Obraz

Poza w miarę ciekawymi bitkami, Garshasp niestety nie oferuje odbiorcy praktycznie nic więcej w miarę fajnego. Rozmowy z innymi postaciami pojawiają się od czasu do czasu w filmikach przerywnikowych, więc zapomnijcie o opcjach dialogowych do wyboru. Nie mamy większego panowania nad grową „materią” - chaotyczna kamera kieruje nas tam, gdzie musimy iść, a stąd nie uświadczycie także żadnego odkrywania tajnych miejsc, szukania skarbów czy tym podobnych urozmaiceń. Miejscami pojawiają się próby przerwania monotonii, typu odpowiednie ustawianie kilku dźwigni, żeby otworzyć wrota, lecz są to elementy do bólu powtarzalne, nie mówiąc o tym, iż banalnie proste. Wątpliwą atrakcją jest też system ślizgania się po ścianach, polegający na wbijaniu miecza w mur oraz zjeżdżaniu slalomem na dół, czasem przy spadających z góry przeszkodach.

[break/]Wracajmy więc do tematu starć - wyglądałyby one zdecydowanie lepiej, gdyby nie wrogowie. Stale zmagamy się z identycznymi potworami, które bezmyślnie wpadają na naszą broń i poza tym nie wykazują jakiekolwiek inicjatywy. Dead Mage bardziej postarało się na szczęście przy bossach, bo tych ujrzymy całkiem sporo. Zmagania z nimi przybierają postać zręcznościówki. Co prawda wszystkich da się pokonać siekając po prostu mieczem, lecz znacznie skuteczniej w odpowiednim momencie zbliżyć się do przeciwnika, by za moment szybko naciskać podane przyciski z układu WSAD. Wbrew pozorom system nie należy do najłatwiejszych i wymaga dużego refleksu. Niedopracowany, ale pomysł trzeba zaliczyć na plus.

Obraz

Oprawa graficzna nie wywołuje odruchów wymiotnych, jednak reprezentuje poziom zdecydowanie poniżej pewnej średniej. Tytuł korzysta z silnika OGRE3D, podobnie jak chociażby Torchlight, więc niesamowitych efektów nie zobaczymy, acz twórcy włożyli trochę pracy w stronę wizualną. Pozytywnie zaskakują mocno zróżnicowane lokacje – od pustyń, przez lasy, do starożytnych miast. Szkoda, że tych ostatnich nie da się zwiedzać, gdyż gra jest do bólu liniowa, tym samym nie pozwalając odejść na krok od ściśle wyznaczonej ścieżki. Ponarzekać można również na fatalne wykonanie cieni, a także całkowity brak opcji niszczenia otoczenia. Muzyka za to jest całkiem przyzwoita, tak samo jak polski lektor, który od czasu do czasu relacjonuje historię Gashaspa. Niestety, narracja często występuje w samym środku głośnego utworu, przez co nie słychać ani jednego, ani drugiego.

Obraz

Miło, że niezależne studia z egzotycznych dla nas krajów rozwijają się i potrafią wprowadzić na rynek pełnoprawne produkcje, tylko dlaczego dzieje się tak w formie nieudolnego kopiowania innych hitów? Poza tym ta cena – w Polsce pozycja kosztuje w okolicach 50 złotych. Niby niedużo, niemniej prawda jest taka, iż o wiele ciekawsze gry znajdziemy w sieci zupełnie za darmo, co nie wróży Irańczykom większego zagranicznego sukcesu. Ostatni gwoźdź do trumny stanowi czas potrzebny na ukończenie przygody, wynoszący trzy do maksymalnie czterech godzin. Cóż, nikt nie oczekiwał, że niszowy deweloper wypuści hit, lecz ta pozycja jest po prostu bardzo słaba - mimo ograniczeń budżetowych, można było przecież choćby pogłębić nieco wątek na bazie wciągającej perskiej mitologii. A tak mamy do czynienia raptem z niskich lotów siekanką w ciekawej scenerii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)